Służby próbowały zmontować narrację o tym, że doradcy Trumpa blisko współpracowali z Rosją , Rosja chciała zwycięstwa kontrowersyjnego miliardera a rosyjscy hakerzy pomogli mu wygrać wybory wykradając informacje z serwera pocztowego Podesty. Problem jednak w tym, że ta narracja się sypie. Próbowano ją ratować w styczniu sfabrykowanym w głupi sposób raportem brytyjskiego szpiega do wynajęcia. Zawodowi Carter Page i Paul Manafort zapowiedzieli, że chętnie będą zeznawać przed komisją Kongresu i wyjaśnią wszystkie dezinformacje. Zeznawać chce też polityczny strateg i specjalista od teorii spiskowych Roger Stone, którego próbowano ewidentnie wrobić w sprawę maili Podesty. Zeznania złoży również gen. Flynn, ale on zastrzegł, że zrobi to pod immunitetem. Niektórzy "eksperci" uznali to za przyznanie się do szpiegostwa na rzecz Rosji, bo przecież "Flynn ma być świadkiem koronnym", ale prawnik gen. Flynna wskazuje, że jego klient nic złego nie zrobił. Immunitet jest zabezpieczeniem się od różnych prawnych niespodzianek - pod immunitetem zeznawało m.in. 6 pracowników Departamentu Stanu w sprawie maili Hillary Clinton, choć nie popełnili żadnych przestępstw ani wykroczeń. Flynn być może poprosił o immunitet, bo był niezarejestrowanym tureckim lobbystą i chodzą słuchy, że próbował nielegalnie wywieźć Gullena do Turcji (co nie byłoby złym pomysłem).
O kant d... można potłuc kretyńską teorię o tym, że rosyjskie służby za pomocą WikiLeaks i "fake newsów" wpłynęły na wynik amerykańskich wyborów. Tymczasem badania naukowców z Uniwersytetu Stanforda wykazały, że "fake news" w nieznacznym stopniu wpłynęły na wynik wyborów. Co więcej, Clinton zyskała nieco poparcia dzięki antytrumpowskiej dezinformacji.
Dlaczego zresztą Rosja miała działać na niekorzyść Hillary? Rządy Obamy i okres kierowania przez Clintonową Departamentem Stanu były przecież dla Rosji wymarzonym czasem. Decyzje podejmowane wówczas w Waszyngtonie pozwoliły na wzrost potęgi Rosji i skłoniły ją do agresywnych działań. Zresztą Hillary pomogła przecież Rosatomowi przejąć 20 proc. amerykańskich złóż uranu i zachęcała amerykańskie koncerny do inwestowania w Skołkowie, "Rosyjskiej Dolinie Krzemowej" w projekty o militarnym zastosowaniu.
John Podesta, znany miłośnik "pizzy" i zarazem szef kampanii Hillary Clinton, zasiadał we władzach spółki technologicznej powiązanej z rosyjskim koncernem Rusnano. (Jego brat Tony dostał 170 tys. USD od Sbierbanku na działania lobbystyczne mające prowadzić do zniesienia sankcji nałożonych na Rosję.) Rusnano to główna spółka odpowiadająca za projekt Skołkowo mający na celu ściągnięcie do Rosji nowoczesnych technologii mogących mieć zastosowanie w przemyśle zbrojeniowym. Jej prezesem jest były wicepremier Anatolij Czubajs, współorganizujący prywatyzację w Rosji za czasów Jelcyna. Jest on od 2008 r., członkiem rady doradczej banku JPMorgan Chase a od 2012 r. zasiada we władzach potężnego amerykańskiego think-tanku Council on Foreign Relations (CFR). Założona w 1921 r. i finansowana przez Rockefellerów oraz inne potężne rody biznesowe CFR jest uznawana za kuźnię kadr dla kolejnych prezydenckich administracji i za część "głębokiego amerykańskiego państwa".
Szukacie więcej podobnych związków między zachodnią oligarchią a putinowską Rosją? Proszę bardzo! Peter Mandelson - unijny komisarz ds. handlu w latach 2004-2008, jeden z twórców blairowskiej New Labour,członek Izby Lordów, członek władz grupy Bilderberg. Od wielu lat zasiada w radzie dyrektorów rosyjskiego koncernu zbrojeniowego Sistema. Wzywano go do zerwania tych więzów już w 2014 r., ale nic w tej kwestii nie zrobił. Mandelson spędza wakacje z lordem Nathanielem Rothschildem. W 2012 r. obaj spotkali się w saunie z rosyjskim oligarchą Olegiem Deripaską i twierdzili, że była to "czysta przyjemność", cokolwiek to może znaczyć... Rothschild od lat robi interesy z Deripaską i Romanem Abramowiczem. Sankcje sankcjami, ale Rothschild Global Financial Advisory prosperuje w Moskwie i na swojej stronie internetowej chwali się dojściami do "sfer rządowych w Rosji".
Te powiązania mają oczywiście długą historię, poprzedzającą jeszcze rewolucję bolszewicką. Przypomnę tylko jeden epizod: Norman Dodd, doradca Komisji Reece'a badającej działalność amerykańskich fundacji kontrolowanych przez bogate rody, wyciągnął podczas obrad komisji przyznanie się od jednego z przesłuchiwanych, że Fundacje Rockefellera, Forda i Carnegie uczestniczą w procesie mającym doprowadzić do zlania się ze sobą USA i ZSRR. Zmarły niedawno 101-letni globalistyczny patriarcha David Rockefeller (mający epizod w służbach specjalnych w czasie drugiej wojny światowej) w trakcie Zimnej Wojny spotykał się m.in. z Chruszczowem, Castro i Jaruzelskim. Niektórzy stawiali mu z tego powodu zarzuty, ale on swojej autobiografii odnosił się do nich pisząc: "Some even believe we are part of a secret cabal working against the best interests of the United States, characterizing my family and me as 'internationalists' and of conspiring with others around the world to build a more integrated global political and economic structure - One World, if you will.If that's the charge, I stand guilty, and I am proud of it". Jak widać zachodnia oligarchia, podobnie jak rosyjska oligarchia jest grupą ludzi bez uczuć narodowych. Należy pamiętać o tym analizując kwestię tego, kto wspiera putinowską Rosję na Zachodzie. Warto też czasem zadać sobie pytanie: do jakiego stopnia Putin-Hujło realizuje rosyjskie interesy a do jakiego sabotuje je (oraz interesy ChRL) takimi wyskokami jak wojna na Ukrainie? Po co Putin sprowokował obalenie Janukowycza w sytuacji, w której mógł mieć całą Ukrainę na tacy?
Dużo dają do myślenia również działania Departamentu Stanu, CIA i Sorosa w ostatnich latach w naszym regionie. Jak czytamy:
"Grupa amerykańskich senatorów chce sprawdzić, czy pieniądze Departamentu Stanu szły w ostatnich latach na projekty destabilizacji obcych rządów i społeczeństw. Projekty realizowane wspólnie z organizacjami finansowanymi przez miliardera Georga Sorosa. List z takim zapytaniem skierowało do sekretarza stanu Rexa Tillersona sześciu republikańskich senatorów: Mike Lee, Jim Inhofe, Thom Thillis, David Perdue, Bill Cassidy i Ted Cruz. Ostatni z nich to były republikański kandydat na prezydenta, który przegrał z Donaldem Trumpem walkę o partyjną nominację.
W liście senatorów, opublikowanym przez portal Washington Free Beacon, znajdują się m.in. sugestię, że pieniądze amerykańskich podatników mogły posłużyć do wspierania ekstremistycznych organizacji oraz polityczny bojówek wywołujących zamieszki w innych krajach. Jako przykład wskazano m.in. nieudaną „kolorową rewolucję” w Macedonii. Powołując się na informacje uzyskane od tamtejszych i albańskich polityków, twierdzą oni, że administracja Obamy wspólnie z fundacjami Sorosa wspierała macedońską lewicę przy próbie obalenia ekipy Nikoły Gruewskiego."
Przypadek Macedonii jest o tyle ciekawy, że jak szczegółowo wyjaśnia Mateusz Agnosiewicz w swoim znakomitym tekście "Soros i najbardziej przemilczana kolorowa rewolucja" początek rewolucji w Macedonii wyglądał niemal identycznie jak początek zeszłorocznego Ciamajdanu w Polsce. Ludzie Sorosa rozpętali wojnę hybrydową przeciwko proamerykańskiemu rządowi Macedonii, który skutecznie reformował państwo i gospodarkę (co ciekawe rząd ten rozkręcał też turbosłowiańską tożsamość Macedończyków). W 2004 r. w tajemniczej katastrofie lotniczej zginął macedoński prezydent Boris Trajkowski, który zawierając porozumienie z mniejszością albańską zapobiegł wojnie w swoim kraju. Obecne macedońskie władze przetrwały trwającą blisko cztery lata próbę puczu i zajmują protrumpowskie stanowisko. Podobnie jak rumuński rząd konserwatywnych, reformujących gospodarkę postkomunistów, których próbowano obalić na początku roku za pomocą kolorowej rewolucji.
O takich dziwnych, działających na niekorzyść mieszkańców postkomunistycznej Europy gierkach świadczy wiele "zbiegów okoliczności" na naszej scenie politycznej. Pierwszy przypadek z brzegu: Ireneusz Jabłoński, odwołany ze stanowiska wiceprezydenta Łodzi, po tym jak okazało się, że był pracownikiem Departamentu I-go szkolonym na nielegała. Do SB zgłosił się sam w 1988 r. i obecnie tłumaczy to w swoim napuszonym, fanfarońskim stylu "racją stanu" i "chęcią przeżycia młodzieńczej przygody". Za bardzo sobie nie poszpiegował, bo ledwo co skończył szkolenie a mu resort restrukturyzowano, ale SB doceniła jego "światopogląd materialistyczny". W III RP Jabłoński robił więc karierę w bankach, w tym jednym zatrudniającym w swoich władzach innych ludzi z resortu. Działał w UPR i w Centrum im. Adama Smitha, wszak trzeba było mówić trochę farmazonów o wolnym rynku, by robić kucom sieczkę w głowach. Dochrapał się w końcu stanowiska wiceprezydenta Łodzi od zarządzania miejskim majątkiem (ileż to kamienic i działek można opierdolić w takim mieście...) , aż tu nagle ze zbioru zastrzeżonego wypadła taka niespodzianka :) No cóż, Ireneusz Jabłoński stał się dzięki temu bohaterem xxxPortalu i możemy liczyć, że wkrótce zacznie występować w filmikach obok Aleksandra Jabłonowskiego.
Sprawa ta bardzo mnie ucieszyła, gdyż syn Ireneusza Jabłońskiego, hrabia Jędrzej Zdzisław Stefan Jabłoński to postać wielokrotnie obśmiewana na tym blogu. (Na nim wzorowano jednego z bohaterów serii Sny - choćby tego , tego i tego odcinka.) To postać rodem z serialu "Gintama". Zachowujący się w sposób karykaturalny samozwańczy arystokrata stojący bardziej na prawo od Grzegorza Brauna, inspirujący się dynastią Habsburgów i wszelkimi możliwymi hiperkonserwatywno-reakcyjnymi sprawami, feministyczny brewarysta w wersji light postulujący, by wszelkie nie małżeńskie kontakty seksualne uznawać za gwałt i karać (ale wyłącznie mężczyznę) wieloletnim więzieniem, "bo kobiecie należy się szczególna ochrona". Pamiętam jak swego czasu zarzekał się on, że nie chce mieć nic wspólnego z myślą dra Targalskiego (nya!), bo Targalski był przez kilka lat w PZPR. A jak okazało się, że miał ojca w komunistycznej bezpiece, to zaczął bódlupić, że "wywiad to nie SB" (jakby Departament I nie szpiegował polskiej emigracji i Watykanu) a za lustracją jego starego stoją "agenci niemieccy". Jego fumfle już snują teorię, że Jabłońskiego uwalili, by sabotować Nowy Jedwabny Szlak (!). No, żesz k... Chiny chyba się po tym ciosie nie podniosą i bez tego pajaca projektu One Belt, One Road nigdy nie zrealizują :)
Ale czego wymagać od jakiegoś piwnicznego gimbomonarchisty skoro np. prof. Jacek Bartyzel w posłowiu do książki "Czytaliśmy Piłsudskiego" pomstuje na proces lustracyjny swojego kumpla Leszka Moczulskiego. (Ja też cenie sobie Moczulskiego jako historyka, ale nie da się zaprzeczyć temu, że Moczulski był jednym z najgroźniejszych i najzłośliwszych agentów w dziejach peerelowskiej bezpieki, przy którym Maleszka był tylko małą gnidą.) W tym samym posłowiu gloryfikuje innego groźnego agenta, który go ukształtował intelektualnie - Wiesława Chrzanowskiego. Dobrze przynajmniej, że nie zrobił laurki innemu mentorowi środowiska RMP - byłemu funkcjonariuszowi Informacji Wojskowej (Chehelmut kiedyś wspominał o tym kolesiu).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz