czwartek, 26 maja 2016

Agentura: Przypadek Piskorskiego, przypadek Sikorskiego

O istnieniu Mateusza Piskorskiego, niedawno zatrzymanego przez ABW za szpiegostwo lidera partii Zmiana, dowiedziałem się ponad 10 lat temu, gdy na studiach wpadło mi w ręce kilka numerów jego neopogańskiego zina "Odala". Pismo było ciekawe, świetnie redagowane i pełne jadowicie obrazoburczych treści. I szczerze żałuję, że "Hodur ze Szczecina" poszedł w politykę zamiast skupiać się na redagowaniu pogańskich gazetek. Być może Piskorski też tego żałuje.




Lider Zmiany trafił do aresztu nie za swoje prosowieckie poglądy i żenujące akcje w stylu fetowania bandytów z AL pod Rąblowem ("nie przyszedł pod rąblowski pomnik miejscowy ksiądz. Byli więc sami kombatanci, młodzież ze Stowarzyszenia Pamięci i Tradycji Armii Ludowej, nad zgromadzonymi powiewały samotnie biało-czerwone flagi ZMIANY. W wystąpieniach kolejnych mówcach dominował żal i poczucie niezasłużonej krzywdy, gdy „jakiś smarkacz z PiS-u”, utrzymujący się przecież z podatków obywateli, a panoszący się swobodnie w gminie właśnie dlatego, że ktoś ją kiedyś wyzwolił – wyżywa swoje kompleksy i historyczną ignorancję na nieżyjących i weteranach." :)))))) ABW przymknęła Piskorskiego za jego czyny i koneksje. Nie każdy bowiem prosowiecki troll spotyka się z Kadyrowem, organizuje wyjazdy "obserwatorów" na krymskie referendum czy też zakłada fundację za pieniądze jakiegoś szemranego rosyjskiego oligarchy. Jawna działalność i powiązania Piskorskiego  wpisują się w coś co dr. Targalski nazywa "poszerzaniem marginesu", a wspólne biznesy z Romanem Kotlińskim, byłym posłem Ruchu Palikota, naczelnym "Faktów i Mitów" wskazują, że był on dobrze umocowany w ubeckim światku. (Milioner Kotliński zaczął karierę wydawniczą od wznowienia książki "Oglądały oczy moje" - ubeckiego falsyfikatu mającego uderzać w bpa Czesława Kaczmarka.Zatrudniał w swojej redakcji esbeków takich jak Grzegorz Piotrowski a teraz siedzi w areszcie podejrzany o przestępstwa gospodarcze i zlecenie zabójstwa.) Dlatego nie kupuję biadoleń o "więźniu politycznym aresztowanym za poglądy". Podobne prorosyjskie partyjki jak Zmiana istnieją w państwach bałtyckich, na Ukrainie czy w Mołdawii. Wierzyć w spontaniczność powstania takiej organizacji w Polsce to jak wierzyć w pancerną brzozę w Smoleńsku lub św. Mikołaja na Biegunie Północnym.

Gdy powstawała partia Zmiana usłyszałem od Zazwyczaj Bardzo Dobrze Poinformowanej Osoby, że ugrupowanie Piskorskiego ma parasol ABW. Służby chciały po prostu mieć plan B "na wypadek, gdy te skurwysyny ruszą z Kaliningradu". Zmiana miała tworzyć rząd kolaboracyjny w przypadku rosyjskiej inwazji. Ludzie z polskojęzycznych służb oczywiście by się wówczas pod ten rząd podłączyły. Doszło jednak do zmiany w służbach a nowe kierownictwo jak widać z tego wariantu zrezygnowało i przestało tolerować Piskorskiego.

Czy za tą tolerancją służb kryło się coś więcej? W 2010 r. służby wystawiły FSB trzech rosyjskich świadków mających wiedzę o zamachu smoleńskim. Płk Piotr Wroński, były funkcjonariusz AW, UOP i SB, twierdzi, że na szczycie w Agencji Wywiadu działał rosyjski kret.  Moim zdaniem całe służby działały wówczas systemowo na korzyść Rosji. Zarówno służby wojskowe (sprawa lipnego centrum eksperckiego kontrwywiadu, którego szef zawiesił sobie w gabinecie herb FSB) jak i cywilne (wiele wysiłków podejmujących m.in. by zinfiltorwać kilkunastoosobową grupkę babć i dziadków modlących się pod Pałacem Prezydenckim).

Mam oczywiście nadzieję, że kwestia likwidowania rosyjskiej agentury nie zatrzyma się na Piskorskim i szeregowych debilach ze Zmiany. Jeśli mamy podejść do sprawy radykalnie, to "wielka miotła" musi zmieść również osoby stojące o wiele wyżej w strukturach Ubekistanu. O jednej z tych osób przypomniał ostatnio płk Wroński. Zadał jej pytania:



" Panie ministrze Radosławie Sikorski,

Nie przywykłem tak jednoznacznie oceniać ludzi, jak Pan raczył był ocenić ministra Macierewicza, bez wyjaśnienia pewnych kwestii. Toteż, uprzejmie proszę Pana o odpowiedź na następujące pytania. Zaznaczam przy tym, że nic nie sugeruję, bo nie wiem po prostu, co mam myśleć, więc zamiast plotkować otwarcie pytam. Powtarzam: nie oceniam i nie przesądzam. Mam nawet nadzieję, że na wszystkie pytania odpowie Pan "nie", bo był Pan przecież ministrem polskiego rządu i marszałkiem polskiego Sejmu. Mam też nadzieję, że załączone zdjęcie jest "fejkiem", a przynajmniej nie o tego "Antka" chodzi.

1. Czy w czasie Pana urzędowania zapoznał się Pan z SMW, prowadzonym przez Wydz. III Departamentu I, nr IPN BU01824/311? Akta są jawne.

2. Czy to prawda, że wg relacji Alfreda P. z roku 1988 nie potrafił Pan wytłumaczyć źródeł finansowania swoich studiów oraz czy jego relacja w sprawie Pana ściągania na egzaminie w Oxfordzie jest prawdziwa? Jeśli tak, to czy jego wnioski, iż nie został Pan relegowany z uczelni i sprawa "została wyciszona" polegają na prawdzie? Alfred P. był rejestrowany jako kontakt przez pion wojskowy.

3. Czy to prawda, że przed pobytem w Wielkiej Brytanii pojawił się Pan w Rzymie w towarzystwie oficera pionu "N" Departamentu I już w roku 1980, lub na początku 1981?

4. Czy to prawda, że na warszawskie salony polityczne wprowadził Pana na początku lat dziewięćdziesiątych wysoki urzędnik ambasady brytyjskiej w Warszawie, który został ujawniony jako pierwszy łącznik MI6 z polskim wywiadem? Z oczywistych względów nie podaję nazwiska.

5. Kto wydrukował Panu pierwszą książeczkę o Afganistanie? W naszej ocenie z 1987 roku polskie podziemie dysponowało lepszą technologią.

Proszę tych pytań nie traktować jako uwłaczających Panu, ponieważ zadałem je, by w końcu rozwiać szereg Pana dotyczących plotek. Nie można pozwolić, by były ważny polski polityk był przedmiotem niesprawiedliwych podejrzeń. Dlatego je zadałem."

Piotr Jegliński, człowiek, który w latach 70-tych umiejętnie wodził za nos peerelowskie służby we Francji (co świetnie pokazano w spektaklu "Operacja Reszka") otwarcie nazywa Sikorskiego agentem: 

"Turowski prowadził zapewne bardzo cennych agentów w Rzymie, jednym z nich był umieszczony przez niego na Via Cassia w Domu Polskim był późniejszy minister III RP. Dwukrotnie ten człowiek odwiedzał Turowskiego na Kubie, kiedy pełnił tam funkcję ambasadora."



Według oficjalnej wersji Sikorski trafia do Anglii w 1981 r. i po ukończeniu bydgoskiego technikum zaczyna studia na Oksfordzie, gdzie trafia do skupiającego elity Klubu Bullingdon. Nie wiadomo skąd biedny imigrant z Polski ma na to pieniądze. Jak czytamy: 


"Życie Sikorskiego potoczyłoby się inaczej, gdyby nie wyjazd w połowie 1981 r. na kurs języka angielskiego do Anglii. Dopisało mu szczęście, tygodnik „Polityka” pisał, że otrzymał turystyczny paszport, liceum ukończył rok wcześniej i nie upominało się o niego wojsko. W październiku 1981 r., po informacjach, że Służba Bezpieczeństwa interesuje się jego kolegami, wystąpił o azyl polityczny. We wniosku pisał o działalności konspiracyjnej, represjach, wyrzuconych z wojska stryjach, którzy byli oficerami Ludowego Wojska Polskiego (...) Uzyskał obywatelstwo brytyjskie. Był też korespondentem w Afryce. Tam najprawdopodobniej zetknął się z późniejszym szefem Wojskowych Służb Informacyjnych Bolesławem Izydorczykiem. Wspominał o tym Janusz Onyszkiewicz w liście do Sikorskiego z marca 1993 r.: „Pan generał Izydorczyk, który na Pana temat powiedział jedynie, że przychodząc do resortu nie był Pan dla niego osobą całkiem nieznaną, gdyż spotkał się z Panem w Namibii”. Na początku lat 90. drogi Sikorskiego i Izydorczyka skrzyżowały się w polskim MON."

I nieco o jednym z "represjonowanych" wujków Sikorskiego:

"Klemens Sikorski zaczął karierę w KBW od służby na linii frontu – w czerwcu 1948 r. został strzelcem w III Brygadzie KBW. Z ogólnodostępnych źródeł wynika, że w tym czasie III Brygada KBW zlikwidowała dowódcę 2. szwadronu 6. Brygady Wileńskiej ppor. Waleriana Nowackiego „Bartosza”. (...) Klemens Sikorski jako strzelec KBW brał także udział w akcji „Wisła”, która w rzeczywistości trwała do 1950 r. (...) W Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego Klemens Sikorski doszedł do stopnia kapitana. Zaczął jako strzelec w III Brygadzie KBW, skąd przeszedł do 1. Specjalnego Pułku KBW, który zajmował się ochroną rządu. Stryj byłego szefa MSZ zajmował się uzbrojeniem – był m.in. kierownikiem warsztatu rusznikarskiego, p.o szefem uzbrojenia 13. Pułku KBW, który stacjonował w Gdańsku.
Według oficjalnych danych Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego został rozwiązany zarządzeniem premiera Józefa Cyrankiewicza z 24 czerwca 1965 r. Część jednostek KBW weszła w skład Wojsk Obrony Wewnętrznej w ramach systemu Obrony Terytorialnej Kraju, a część włączono w skład Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych MSW.

Tymczasem ze znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej Dokumentów jednoznacznie wynika, że Klemens Sikorski służył w KBW do 11 kwietnia 1968 r. Został zwolniony ze służby wojskowej i przeniesiony do rezerwy z banalnego powodu. Z akt Klemensa Sikorskiego wynika, że podstawą przeniesienia do rezerwy był artykuł 56 ustęp 1 punkt 1 ustawy z dnia 13 grudnia 1957 r. o służbie wojskowej oficerów Sił Zbrojnych oraz skierowanych do WKR Gdańsk. Według zapisów ustawy Klemens Sikorski został przeniesiony do rezerwy, ponieważ nabył prawa emerytalne. Po odejściu z KBW został właścicielem zakładu rusznikarskiego w Gdańsku przy ul. Mariackiej – jak czytamy w przewodnikach – najbardziej malowniczej uliczki Trójmiasta. Zgodę na prowadzenie warsztatu wydały PZPR, władze miejskie, a przede wszystkim komunistyczna bezpieka. Tak więc kolejna informacja na temat „strefy zdekomunizowanej” Radosława Sikorskiego okazała się jedynie faktem medialnym."

Swego czasu zarzucano mi w komentarzach, że "śmiem śmieć" podejrzewać Radka Sikorskiego i gen. Stanisława Kozieja o różne niecne sprawki. No cóż, kiedyś wyśmiewano tych, co mówili o TW "Bolku" i teczkach trzymanych w domu przez Kiszczaka...

***

Jak zwykle zachęcam do lektury mojej powieści "Vril. Pułkownik Dowbor". 

1 komentarz: