Po zwycięstwach Trumpa w Iowa i New Hampshire, wygląda na to, że dalsze rundy republikańskich prawyborów będą już tylko formalnością. Haley nie ma już szans na zdobycie przewagi. W New Hampshire przegrałaby jeszcze mocniej, gdyby nie demokraci wpisujący się na listy uczestników prawyborów. Zaczęła też prosić o wsparcie sponsorów demokratów, bo ci republikańscy się od niej odwracają. Niektórzy z tego powodu się martwią, bo Haley była w kampanii bardzo bojowa w kwestii Rosji i Ukrainy. Ja się specjalnie nie martwię, bo pamiętam, że ambasador John Bolton (czyli najbardziej bojowy, jastrzębi, zimnowojenny republikanin) sportretował ją w swojej książce jako idiotkę. Wierzę mu i żałuje, że sam nie zostanie prezydentem USA.
Trump ani w 2016 r., ani w 2020 r. nie miał przewagi w sondażach. Obecnie ma ją nad Bidenem i to w niektórych badaniach całkiem sporą. Ma ją też w większości spośród kluczowych stanów. Bidena dużo kosztowało poparcie dla Izraela - młodzi, lewaccy wyborcy odwrócili się od niego i zaczęli skandować na swoich demonstracjach "Fuck Joe Biden!". Przypomnę, że 20 proc. młodych Amerykanów uważa, że holokaust był mitem. Najczęściej ten pogląd wyznają młodzi zwolennicy demokratów. Nie zagłosują też na Bidena muzułmanie, których duże skupisko jest akurat w Michigan, jednym ze "swing states". Wsparcie dla Izraela może więc okazać się dla Bidena pocałunkiem śmierci. Sam Izrael też mocno utrudnia mu reelekcję, opierając się naciskom na zakończenie "specjalnej operacji wojskowej" w Strefie Gazy.
Libki będą płakać, że stanie się wielkie nieszczęście, bo "taki wspaniały, antyrosyjski prezydent, co uratował nam TVN" przegra z "rosyjskim agentem i nazistą Trumpem". Oczywiście ich płacz mnie ucieszy, bo ich narracja propagandowa jest jak zwykle skrajnie idiotyczna. Ten "antyrosyjski" prezydent bał się, by Ukraina zrobiła większą szkodę Rosji, więc dozował jej nowoczesne uzbrojenie. Ostatnio zrobił natomiast prezent Putinowi blokując nowe licencje na eksport amerykańskiego gazu. Oficjalnie zrobił to, by zadowolić aktywiszcza wieszczące apokalipsę klimatyczną i domagające się "net zero". Przede wszystkim jednak Bidenowi należy się potężny kopniak w tyłek od wyborców za próbę budowania europejskiego bezpieczeństwa na Niemcach i za transakcję, w której przehandlował on im Polskę. Mam nadzieję, że Polonia w Pennsylvanii tego kopniaka mu wymierzy.
Nie zapominajmy też, że demokraci stali się w ostatnich dekadach partią mocno wspierającą wspakulturę laicką, czyli trendy osłabiające Amerykę, niszczące jej system edukacji i zamieniające miasta w trzecioświatowe doły kloaczne. Ameryka lubi układać życie innym krajom. Sama nie ma jednak u siebie porządku. Musi posprzątać i to w drastyczny sposób.
Wszystkim jojczącym, że Trump "sprzeda nasz region Rosji", przypominam, że to samo jojczenie dramatycznie rozminęło się z rzeczywistością już za pierwszej jego kadencji. Co innego jest retoryka kampanijna, a czym innym praktyka rządzenia. Trump gra izolacjonistę, bo republikański elektorat jest zmęczony bezsensownymi wojnami na Bliskim Wschodzie a obecnie nie rozumie sensu pomocy dla Ukrainy. (A nie rozumie, bo demokratyczna administracja przekonywała, że walczą tam o demokrację, liberalizm i prawa transów.) Po powrocie do Białego Domu, Trump pewnie przedstawi pro forma jakiś plan pokojowy dla Ukrainy, który zostanie odrzucony. Wówczas zwiększy wsparcie dla Ukrainy, by przyspieszyć zakończenie wojny. Taki scenariusz zapowiadali już popierający go wojskowi.
(Niebezpieczeństwo związane z rządami Trumpa polega jednak na tym, że Tussk będzie wspólnie z Niemcami grał w przeciwnej drużynie. Polska więc nie skorzysta na zmianie władzy w Waszyngtonie, tak jak powinna. No chyba, że Tussk wcześniej poleci do Brukseli, gdzie w nagrodę za bajzel, który robi w Polsce, dadzą mu stanowisko szefa Komisji Europejskiej czy unijnego komisarza ds. papieru toaletowego.)
Można się spodziewać, że Trump w nowej kadencji będzie obstawiony przedstawicielami kompleksu-wojskowo przemysłowego bardziej inteligentnie niż w pierwszej. Wskazałem, że na wiceprezydenta jest typowana kongreswoman Elise Stefanik, którą wcześniej popierał ambasador Bolton. To bardzo mądra próba zapewnienia kontroli, gdyż Stefanik odgrywa mocno zwolenniczkę MAGA.
Na wiceprezydenta typowana jest też Kristi Noem, gubernator Dakoty Południowej. Bardzo dobrze się prezentująca jak na swój rocznik, bardzo popularna wśród konserwatywnych republikanów i mocno wspierająca przemysł naftowy. Specjalnie nie zaszkodził jej skandal z romansem z Coreyem Lewandowskim, byłym szefem kampanii Trumpa. Przyglądając się jej zdjęciom, przemówieniom i reklamom promującym stan (w których ona lekko cosplayuje) można odnieść wrażenie, że pani gubernator ma "coś" w sobie. Jakąś trudną do określenia energię, kryjącą się za jej ciut zmęczonymi oczami. Tak jakby wpisywała się w wizerunek (pozytywnej) amerykańskiej wiedźmy. (Spotkałem kiedyś taką pozytywnie wiedźmowatą Amerykankę i widzę pewne podobieństwa.)
Gubernator Noem odwiedziła ostatnio południową granicę USA, udzielając poparcia Teksasowi w sporze z rządem federalnym i Sądem Najwyższym. SN uznał, że federalni mogą zlikwidować drut kolczasty na granicy. Gubernator Teksasu Abbott odpowiedział, że nie obchodzi go ten wyrok, a Gwardia Narodowa przepędziła agentów federalnych, z miejsca, w którym stawiała umocnienia graniczne. 25 stanów wysyła swoje jednostki Gwardii Narodowej, by wesprzeć Teksas przy ochronie granicy. Biden grozi federalizacją teksańskiej Gwardii Narodowej, Teksas mówi mu: tylko spróbuj. W necie już powstają memy o secesji Teksasu i drugiej wojnie domowej.