Ozjasz Goldberg-Mikke stwierdził, że w porównaniu z Javierem Milei, argentyńskim prezydentem-elektem jest "barankiem". To duże niedopowiedzenie. W porównaniu z Milei Korwin jest bowiem baranem i nieudacznikiem. Ozjasz działa w polityce od ponad trzech dekad, a Milei od zaledwie dwóch lat - i już został prezydentem.
No cóż, Argentyńczycy wyraźnie uznali, że ich kraj został już tak dokumentnie spierdolony przez lewicowych peronistów, że wybór wariata na prezydenta nie zaszkodzi, a może tylko pomóc. Milei jest trochę turbo-Ryszardem Petru, trochę Cejrowskim, a trochę cosplayerem Doktora Who. (Czasem też przebiera się za superbohatera Generała AnCapa. Cospalyerką jest wiceprzewodnicząca jego partii - Lila Lemoine - na zdjęciu powyżej.) Prezydent-elekt jest też ezoterykiem (opowiadającym, że rozmawia z duchem swojego psa) i chwalił się, że był tantrycznym instruktorem seksualnym. Żadnych haków obyczajowych na niego nie ma - bo sam je wszystkie ujawnia. Nieco wariacki wizerunek Milei przykrywa jednak to, że był on najczęściej cytowanym ekonomistą w argentyńskich mediach, autorem kilkudziesięciu artykułów naukowych i 10 książek. O ile nie jestem zwolennikiem szkoły austriackiej, to z ciekawością będę przyglądał się temu, jak będzie przeprowadzał w Argentynie swój eksperyment. Niektóre z jego pomysłów nie są wariackie. Likwidacja niepotrzebnych instytucji rządowych (Afuera!) przydałaby się też i u nas - po co bowiem nam Rzecznik Praw Dziecka, Rzecznik Praw Obywatelskich, Naczelny Sąd Administracyjny czy Senat? Dolaryzacja gospodarki byłaby natomiast po prostu potwierdzeniem stanu faktycznego. Peso argentyńskie jest już bezwartościowe, a w dużych transakcjach w Argentynie wszyscy stosują dolary. Dolaryzację przeszło już wiele mniejszych gospodarek Ameryki Łacińskiej. (Salwador poszedł krok dalej, obok dolara, wprowadzając bitcoina jako oficjalny środek płatniczy.) Diabeł oczywiście tkwi w szczegółach i zobaczymy jak sprawnie - lub nie - będą wdrażane pomysły prezydenta-elekta.
Powyżej: W kwadracie autorytarnej lewicy jest wenezuelski prezydent Maduro zwany "Ma Buro", czyli "mój osioł". Ten były motorniczy z metra w Caracas w ciągu kilku lat rozpieprzył wszystko to, co zbudował Chavez i doprowadził swój naród do nędzy porównywalnej z PRL z czasów gejnerała Jarucwelskiego. Utrzymuje się u władzy dzięki dobroci CIA (wspólne interesy narkotykowe zobowiązują) oraz wsparciu Moskwy i Pekinu. Autorytarna prawica to mój ulubieniec - Nayib Bukele - prezydent Salwadoru. Rozpoczął wojnę przeciwko gangom w stylu Duterte. Sprawił, że kolesie z MS-13 muszą nakładać grubą warstwę tatuażu na twarz, by ukrywać gangsterskie tatuaże :) Kazał nawet niszczyć nagrobki bandytów! Jest przy tym entuzjastą bitcoina i Libańczykiem z pochodzenia. Liberalna lewica to prezydent Chile Gabriel Boric, który mimo chorwackiego pochodzenia jest totalną ciotą. Nawet nie udało mu się przepchnąć "woke" konstytucji. Liberalna prawica to oczywiście Milei.
Wybór Milei oznacza też sporą zmianę w układance politycznej w regionie. Argentyna była dotąd bastionem prokremlowskiej lewicy. Milei może nas irytować machaniem flagą Izraela i zapowiedzią przejścia na judaizm, ale trafnie diagnozuje sytuację na Ukrainie - czyli uważa Rosję za bolszewickiego agresora zagrażającego naszej cywilizacji. Jest też nastawiony wrogo wobec komunistów z Pekinu. Obecną władzę w Brazylii uważa za "komunistyczną". "Komuchem" nazywa też peronistycznego (anty)papieża Franciszka. Oczywiście Milei jest przeciwnikiem wejścia jego kraju do gównianej organizacji o nazwie BRICS. (W skład BRICS wchodzi RPA, czyli kraj który został zamieniony przez czarnych komuchów w shithole i w którym dochodzi do cichego ludobójstwa na białej ludności. Każdy więc pseudoprawicowiec i pseudonacjonalista ekscytujący się BRICS to pożyteczny idiota lub agent Moskwy lub Pekinu.)
Mało kto (poza Chehelmutem) zwrócił uwagę na to, kto będzie wiceprezydentem u boku Milei. Stanowisko to zdobyła
Victoria Villarruel - specjalistka ds. walki z terroryzmem, pochodząca z wojskowej rodziny, ostra antykomunistka, chwaląca dawną juntę. Villaruel o
dwiedzała w więzieniu generała Videlę. (Tym da się wytłumaczyć proizraelskość Milei. Monteneros oraz inne lewicowe grupy terrorystyczne z tamtych czasów blisko bowiem współpracowały z Palestyńczykami. Izrael natomiast dostarczał Argentynie broń przed wojną o Falklandy.) Co ciekawe, Villarruel jest również tradycyjną katoliczką związaną z Bractwem Św. Piusa X. Peronistyczny (anty)papież Franciszek ma więc wiele do myślenia po wyborach. :)
Wygląda więc trochę na to, że Milei ma być zasłoną dymną dla rządów resortowych klanów związanych z dawną juntą.
Nic dziwnego, że już zaczęły krążyć teorie mówiące, że Milei jest prawnukiem
Ante Pavelica, poglavnika Niezależnego Państwa Chorwackiego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz