sobota, 14 października 2023

Kompletna kompromitacja Izraela

 


(Poprzedni post został uznany za niezgodny z wytycznymi społeczności)

Wciąż nie mogę się nadziwić, czemu izraelskie wojsko i tajne służby dały taki popis olbrzymiej niekompetencji?

W przypadku służb niektórzy to tłumaczą ich grą w "szachy 4D". Jedna interpretacja mówi, że kierownictwo Shin Bet, Mosadu i Amanu jest wrogie wobec Netanjahu i chce go obalić za to, że się wziął za izraelską, aszkenazyjską, nadzwyczajną kastę sądową. Uznali więc, że trzeba olać ostrzeżenia wywiadowcze i pozwolić Hamasowi na dokonanie ataku, który skompromitowałby rząd. Problem jednak w tym, że ostrzeżenia egipskich tajnych służb o szykowanej przez Hamas wielkiej akcji dochodziły też bezpośrednio do Netanjahu. Egipcjanie byli zszokowani, że przyjął je on bardzo obojętnie. Może więc liczył na to, że mała wojna pomoże mu skonsolidować chwiejną władzę. Oba scenariusze brzydko jednak świadczą o izraelskich tajnych służbach. Są one bowiem bardziej zajęte gierkami politycznymi niż służeniem narodowi. Wygląda też na to, że służby źle oceniły skalę szykowanego ataku i liczyły na to, że łatwo powstrzyma je armia.

Zachowania izraelskiej armii nie da się jednak wyjaśnić niczym innym jak totalną niekompetencją na różnych szczeblach dowództwa i słabym wyszkoleniem żołnierzy. Hamasowi udało się nie tylko zająć teren większy od całej Strefy Gazy i swobodnie polować na cywilów w izraelskich miastach (w tym w centrum strategicznego miasta portowego jakim jest Aszkelon!), ale również łatwo zajęli oni bazy wojska izraelskiego, w których zdobyli ciężki sprzęt, taki jak transportery opancerzone i urządzenia do nasłuchu elektronicznego. Izraelskie siły pancerne były w dniu ataku co najmniej zdezorientowane. Izraelczycy stracili kilka czołgów Merkawa IV. Palestyńczykom udało się je eliminować zrzucając z dronów granaty do otwartych czołgowych włazów. Wyraźnie widać, że Hamas uważnie analizował taktykę stosowaną na Ukrainie, a Izrael tę wojnę po prostu przespał. 

W wyniku spektakularnego ataku Hamasu upadł mit potęgi militarnej Izraela, tak jak w lutym 2022 r. upadł mit supermocarstwowości Rosji. Można odnieść wrażenie, że ten mit o "wszechmocy" Izraela opierał się na oparach błyskotliwej wiktorii z 1967 r., ciężko wywalczonego zwycięstwa z 1973 r. i sprawnie przeprowadzonej inwazji na Liban z 1982 r. Faktem jest jednak to, że armia izraelska od 50 lat nie wygrała żadnej wojny z równorzędnym przeciwnikiem. Wojna libańska, była sukcesem w pierwszej fazie, ale Izrael przegrał ją strategicznie już w chwili zamachu na libańskiego prezydenta Baszira Dżemajela. Wplątał się tam w kilkanaście lat walk z Hezbollahem, które zakończyły się izraelską klęską strategiczną. Izraelowi nie udało się też złamać Hezbollahu w wojnach z 1996 r. i 2006 r. Oba starcia obfitowały zaś w kompromitacje wojskowe. Po 2006 r. Izrael prowadził jedynie walki o stosunkowo niskiej intensywności z Hamasem w Strefie Gazy. Polegały one głównie na tym, że obie strony ostrzeliwały się rakietami. Armia lądowa mocna się więc rozleniwiła. Uznała, że wystarczy Żelazna Kopuła, by chronić Izrael przez atakiem, a żołnierze mogą zająć się ważniejszymi sprawami, takimi jak nagrywanie głupich filmików na TikToka.



Skończyło się więc tak, że Hamasowcy rozwalali izraelskich żołnierzy tak jak w Call of Duty, wzięli sporo jeńców i w ciągu pierwszych dni walk zlikwidowali dowódcę "elitarnej" brygady Nahal płka Jonatana Steinberga.  Ciekawie będzie jak niekompetentne wojska izraelskie wkroczą do zgruzowanej Strefy Gazy. Wielu z tych młodych chłopców i dziewcząt z IDF wróci do domów w trumnach. Hezbollah jest jak na razie zadziwiająco powściągliwy, ale front północny też może zapłonąć...



Hamasowcy oczywiście rozwalali nie tylko izraelskich żołnierzy. W ciągu jednego dnia zabili też ponad 1000 cywilów i sporo ich też wzięli na zakładników. Atak na paralotniach na festiwal rave nad granicą był po prostu memicznym terrorystycznym majstersztykiem. Do masakr doszło też w kibucach położonych na południu Izraela.  Nigdy nie wątpiłem w rzeźnickie umiejętności hamasowców, ale tym razem byli oni nad wyraz kreatywni. Zabić jakąś staruszkę, wziąć jej telefon i wrzucić filmik z jej zakrwawionymi zwłokami na jej facebookowego walla, by strollować jej rodzinę? Dla nich nic trudnego. Dodajmy, że nie zabijali oni tylko Żydów, czy też obcokrajowców mogących za Żydów uchodzić. Ich ofiarami stali się też gastarbeiterzy z Azji Wschodniej. Oczywiście wiele uwagi przyciągnęło to, że hamasowcy porwali Izraelczykom mnóstwo kobiet. Zapewne niemal wszystkie z nich zostały już zbiorowo zgwałcone. To sugeruje choćby nagranie pokazujące jak tryumfalnie obwozili na pick-upie nagie i połamane ciało pechowej niemieckiej imprezowiczki. Dziwić może więc inny filmik - pokazujący młodą dziewczynę porywaną przez Palestyńczyków, która z uśmiechem na ustach kręci live'a na TikToka. 

Dowodów na zbrodnie Hamasu jest mnóstwo, ale Izrael postanowił ośmieszyć się propagandowo puszczając w eter bajeczki o "40-tu dzieciach, którym ucięto głowy" i publikując zdjęcie spalonego (nie wiadomo w jakich okolicznościach) niemowlaka. No cóż, ich tradycja nakazuje przesadę w takich opisach - przypominam, że według Talmudu Nabuchodonozor zerżnął króla Sedecjasza i jego synów swoim 500-metrowym kutasem... Im więcej będzie takich historyjek, tym globalna opinia publiczna (z wyjątkiem Hindusów i amerykańskich biblijnych pojebów) bardziej będzie obojętna na rzeczywiste zbrodnie popełniane na Izraelczykach. 

Obecna wojna to również wielka kompromitacja izraelskiej dyplomacji. Wchodziła ona bowiem od wielu lat w dupę Putinowi i Ruskim. (Z tego powodu Izrael nie udzielił Ukrainie żadnej znaczącej pomocy.) Netanjahu liczył na to, że Putin pomoże mu rozwiązać problemy strategiczne Izraela. Putin jednak jak zwykle nie wchodził w żadne dyplomatyczne gierki, tylko znów bezczelnie nasrał na geopolityczną szachownicę. Hamasowcy byli szkoleni przez rosyjskich instruktorów, a cały atak niemal na pewno był skoordynowany z Teheranem i Moskwą. Zresztą hamasowcy do Moskwy jeździli - raczej nie po to, by rozmawiać tam o pogodzie. Jest oczywistym, że ten atak ma za zadanie odciągnąć uwagę świata od tego, co się dzieje na Ukrainę. Niedawno też Serbowie szykowali się do ataku na Kosowo, ale zrobili to zbyt wcześnie i musieli się wycofać pod naciskiem USA.

Jaką Izrael ma strategię przeciwko Hamasowi? Nie ma żadnej. Po prostu dyszy zemstą i chce zabić jak najwięcej Palestyńczyków i zburzyć jak najwięcej cywilnych budynków w Gazie. Stąd też "precyzyjne" naloty polegające na burzeniu całych kwartałów ulic i bombardowania kolumn z cywilami uciekającymi na południe Strefy Gazy.  W ciągu 6 dni na Strefę Gazy zrzucono 6000 bomb, podczas gdy podczas walk koalicji międzynarodowej z ISIS na o wiele rozleglejsze terytorium Państwa Islamskiego zrzucano średnio 2,5 tys. bomb miesięcznie.  Jak widać Izrael bardzo się stara przyćmić Hamas pod względem skali zbrodni.  Bombardowanie Gazy niewiele się różni od rosyjskich zbrodni w Mariupolu. W obu miejscach zrzucano biały fosfor i niszczono całe kwartały ulic. Militarnie upokorzony Izrael sięgnął po takie same metody jak militarnie upokorzona Rosja. 

Netanjahu "wspaniałomyślnie" wezwał Palestyńczyków, by opuścili Strefę Gazy. Izraelskie lotnictwo (dobre do atakowania celów z kiepską osłoną przeciwlotniczą) zrzucało nawet ulotki, by uciekali oni na południe. Jak humanitarnie! Zupełnie jak w Warszawie po kapitulacji Powstania. Tylko, gdzie ci Palestyńczycy mają uciekać? Egipt nie chce ich przyjąć - słusznie obawiając się, że go zdestabilizują tak jak wcześniej palestyńscy uchodźcy wywołali wojnę domową w Libanie i próbowali obalić monarchię w Jordanii. Palestyńczycy mogą więc próbować płynąć na Cypr - co byłoby totalną katastrofą dla tego pięknego kraju i dla Unii Europejskiej. Izrael kreuje więc swoją barbarzyńską, "biblijną" polityką nowy kryzys imigracyjny dla Europy. Zachód i południe UE już i tak trzeszczy w szwach z powodu tego konfliktu. Hamas ma w Europie dużo więcej zwolenników niż w Strefie Gazy. Zachodnie libki ukręciły sobie bat na własne dupy prowadząc przez kilka dekad liberalną politykę imigracyjną. Gdyby w Brukseli zasiadali ludzie kompetentni, to zagroziliby Izraelowi sankcjami (konfiskata majątków izraelskich firm i obywateli w UE, zakaz lotów komercyjnych z i do Izraela, zakaz eksportu do Izraela produktów zaawansowanych technologicznie, paliw i drewna), ale tego nie zrobią. Zamiast tego zwykli ludzie mogą częśćiej przyłączać się do bojkotu ekonomicznego Izraela. Jeśli zaś decydenci z Tel Avivu znów wpadną na "genialny" pomysł zrażania sobie Polaków pluciem na ich przodków i oskarżaniem ich o udział w Holokauście, zawsze możemy przypomnieć im palestyńskie dzieci, które izraelskie bomby paliły i rozrywały w Gazie. (Izrael wyłącznie na własne życzenie w ostatnich latach stracił sympatię 80 proc. Polaków.)

Na koniec kilka ciekawostek:

W 2006 r. "Gazeta Wyborcza" dała na pierwszej stronie nagłówek: "Dajmy Hamsowi szansę". Poniżej był artykuł "Straszni ludzie rządzą Polską".

W 2014 r. Hamas pozwał UE przed TSUE za wpisanie go na listę organizacji terrorystycznych. Nadzwyczajna sędziowska kasta z TSUE orzekła na jego korzyść :))))))

Trzy miesiące temu wysłannik UE Sven Kuhn von Burgsdorff wykonał natomiast lot na paralotni do Strefy Gazy mający promować wolność dla Palestyny. Nie był wówczas świadomy tego, że jego akcja stanie się memiczna. 

***

Dzisiaj wrzuciłem dwa wpisy. Poprzedni - będący relacją z podróży do Tunezji -

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz