sobota, 21 października 2023

Więcej szczęścia niż rozumu...

 


Szanuję wybór narodu. Zwłaszcza, że naród zdobył się na poświęcenie, do którego nie byłbym zdolny w swoim egoizmie: zagłosował, za tym, by następne podwyżki płac miał najwcześniej w 2028 r. 



Za rządów PiS nie korzystałem z żadnych świadczeń. (No może raz, dostałem zasiłek pogrzebowy...) 500+, 800+, 300+, laptopy dla gimbusów... Nic z tego nie dostałem. Cieszyłem się za to, ze zmian podatkowych - takich jak powrót zabranej przez Tuska pełnej podstawy do 50 proc. kosztów uzyskania przychodu, podniesienia progów, obniżki głównej stawki PIT... Miałem całkiem ładny zwrot za zeszły rok... Ale od świadczeń trzymałem się z daleka, zarabiając na życie wyłącznie własną pracą. Zdaję sobie jednak sprawę, że różne 500+ stanowiły ważną część domowych budżetów wielu rodzin. Miliony ludzi z to z tego korzystało. Widocznie zaczęło im się żyć tak dobrze, że uznali, że nie potrzebują już tego "rozdawnictwa". Szanuję to. Dokonali takiego wyboru. Może go nie są w pełni świadomi, ale dokonali i nie powinni go żałować. Głosowali też de facto m.in. za powrotem handlu w niedzielę. Mi to też nie przeszkadza. Panie z wielkich miast, które będą pracować na kasie w marketach w niedzielne popołudnia, a głosowały wcześniej na KO, powinny sobie wpiąć w uniform symbol partyjnego serduszka, by pamiętać o tym, dzięki komu uzyskały szansę na dodatkowe powiększanie naszego PKB.

Choć szanuję wybór narodu, to jednak przeglądając mapę wyborczą, natrafiam co i rusz na anomalie, których nie potrafię wytłumaczyć. Choćby dolnośląską gminę Miękinia. Rząd sprowadził tam wielką inwestycję Intela. Wygrała tam dotychczasowa opozycja, choć w sąsiednich gminach zwyciężył PiS. I jak to wytłumaczyć? Mieszkańcy Miękini (Miękiszony?) nie chcieli mieć u siebie wielkiej fabryki dającej im miejsca pracy i kilkukrotnie zwiększającej budżet lokalny? Opozycja wygrała też w Turowie - choć przecież niektórzy jej politycy opowiadali się za zamknięciem największego miejscowego pracodawcy. Tunel pod Świną nie dał też PiS zwycięstwa w Świnoujściu. Z drugiej strony intryguje mnie przypadek Poznania. To miasto jest ch...wo zarządzane, rozkopane do memicznych proporcji, kibice tam po nocach śpiewają "Jaśkowiak k... jest!", a mimo to KO ma tam gigantyczne poparcie. Czym to tłumaczyć? O wyniku tych wyborów nie decydowała ani ekonomia, ani mapa inwestycji strategicznych. Po raz kolejny wszystko rozbiło się o kwestie kulturowe.

PiS być może miałby ponad 40 proc. poparcia gdyby na jesieni 2021 r. zrezygnował z wprowadzania znaczących obostrzeń covidowych (gdyby jednak zrezygnował z lockdownów wiosną 2020 r. opozycja ze wsparciem zagranicy rozkręciłaby tak gigantyczną histerię, że Czaskowski zostałby prezydentem) i gdyby Trybunał Konstytucyjny nie słuchał dywersantów takich jak Dzierżawski i nie rozwalił kompromisu aborcyjnego (o ile Polaków słusznie oburza zabijanie zdrowych dzieci nienarodzonych, to generalnie nie mają oni nic przeciwko zabijaniu chorych dzieci nienarodzonych). Swoje zrobiły też spory o KPO czy też to, że premier Morawiecki ogólnie nie jest popularny wśród elektoratu pisowskiego. Różni "kapitanowie po fakcie" będą teraz wyliczać całą litanię błędów PiS, twierdząc przede wszystkim, że "nie miał oferty dla klasy średniej" i "dla centrum". Naprawdę? Dla mnie akurat ta oferta była wystarczająco atrakcyjna. Co miał on niby obiecać? 1000+? Kwotę wolną od 60 tys. zł? Kredyt zero procent? Zabetonowanie wszystkich miejskich skwerków w Polsce? Przywrócenie pańszczyzny?  Każdemu LPG+  po różowym dildo w d...? Nawet jeśliby PiS idealnie wpisał się z ofertą w gusta wielkomiejskich Januszów, to i tak mógłby nie dobrnąć do granicy samodzielnej większości.

To, że dotychczasowa opozycja z wielkim mozołem szykuje się do stworzenia rządu i olania większości swoich obietnic wyborczych jest nie tyle wynikiem osłabienia PiSu, co kompromitacji Konfederacji. Potencjalny elektorat Konfy zasilił Trzecią Drogę, dlatego, że Memcen nasycił listy płaskoziemcami, putinowcami i zwolennikami gospodarczego uboju psów, z których wypowiedzi trzeba było się cały czas tłumaczyć. Trzeba być ekstremalnym idiotą, by w świetle kamer debatować sobie tak jak Ozjasz Goldberg z Ronaldem Robiącym Laseczki o tym, jaką częścią inwentarza domowego jest kobieta. Politycy Konfy pomylili alkoholowe pajacowanie z robieniem poważnej polityki. Nieszczęściem Polski jest to, że głosy wyborców będących na prawo od PiS kanalizuje tego typu formacja. Powinna w jej miejscu powstać coś nowego, wolnego od postkomunistycznych i rosyjskich wpływów. Może być nawet foliarskie, byle tylko bez różnych Panasiuków, Ozjaszy, Odbyteuszów Jabłońskich i Ronaldów Robiących Laseczki. Generalnie potrzebna byłaby też wolna od związków postkomunistycznych formacja centrowa, odbierająca głosy różnym Trzecim Drogom. Takie Radykalne Centrum. 

Wróćmy jednak do przyczyn takiego a nie innego rozkładu preferencji wyborczych w kraju. Odnoszę wrażenie, że ogólnie Kargulowie zamieszkujący ziemie zachodnie snobują się na Niemców. Trochę jak biali raperzy czy biali rastamani. Można to było zrozumieć w latach 90-tych, gdy młodzież czytała Bravo i oglądało Vivę II, ale teraz Niemcy są krajem, który sam się zwija. Nie tylko sam zdemolowały własną armię i energetykę, ale również mogą się pochwalić internetem wolniejszym niż w Rumunii czy sektorem bankowym mniejszym od jednego dowolnego pożyczkodawcy z Wall Street. By osłabić tę kulturową zależność trzeba więc będzie nieustannie przekonywać, że Niemcy są gównianym krajem i że snobowanie się na Niemców, to megacringe.

PiS poległ przede wszystkim, bo zaniedbał kwestie kultury i edukacji. W miejsce zramolałej, paździerzowej wspakultury post-PRL i III RP, symbolizowanej przez takie miernoty jak Wajda, Holland stary idiota Olbrychski czy zastępy młodszych idiotów w rodzaju Stuhra, nie stworzył własnej kontr-kultury. W czasie gdy pozbywał się za jakieś drobne głupstwa ludzi takich jak Tomasz Greniuch, pozwalał na to, by nasze pieniądze szły na książki Grabowskiego i Engelking. Chór Aleksandrowa odwiedzał Polskę jeszcze kilka lat temu.  W PISF rządził koleś z dawnego układu, za którym ciągnęły się afery obyczajowe. "Artyści"  brali pieniądze od resortu Glińskiego i jednocześnie podsrywali władzę, która ich karmiła. Polski rap, dawniej mający nutkę patriotyczną, został zalany przez komercyjny libkowski badziew. Ale też zabrakło u pisowców pewnego zmysłu do popkultury. Skoro za recenzowanie różnych dziełek brali się Tekieli i różne nawiedzone panienki zakochane w papieżu-peroniście lub uważające, że "anime to japoński satanizm", to tak się to musiało skończyć. Trzeba było tworzyć kawaii-prawicę, a nie grzeczną szkółkę biblijną!

Problemem PiS stało się to, że zaczął być postrzegany jako partia konfesyjna, reprezentująca wyłącznie konserwatywnych katolików. A przecież by być zwolennikiem silnego, scentralizowanego państwa nie trzeba być katolikiem, chrześcijaninem czy nawet monoteistą. Marek Jurek jojczył swego czasu na "pogańską prawicę". Tymczasem owa "pogańska" - może nawet nie prawica, co opcja niepodległościowa - bardzo by się nam przydała. Nie mam też nic przeciwko buddyjskim czy islamskim niepodległościowcom. Przykład gen. Karaszewicza-Tokarzewskiego pokazuje natomiast, że przydatna może być też okultystyczno-ezoteryczna frakcja w opcji niepodległościowej. Jako katolicki ezoteryk mógłbym budować mosty między frakcjami :)

Inną sprawą jest mentalność młodego pokolenia. Mówi się, że jest ono "wolnościowe", ale przecież mocno opowiada się ono za klimatycznym zamordyzmem i lewicowym purytanizmem. Nauczyciele i media poważnie ich wystraszyły, że "świat się kończy z powodu katastrofy klimatycznej". Wyobrażają sobie oni, że jak się zakaże posiadania samochodów spalinowych, to po prostu wszyscy przesiądą się na elektryki. Według nich ciepło bierze się po prostu z kaloryfera, światło z żarówki, jedzenie z lodówki, a pieniądze z bankomatu. Stan ich orientacji w polityce odzwierciedla poniższy filmik z kanału Matura to Bzdura. Panienka pytana o zdjęcie Tuska, zastanawia się czy to "król Polski?". Tak to jest, jeśli informacje o świecie bierze się od różnych zjebów z YouTube czy TikToka. Zjebów, którzy dymają młodych w przenośni i całkiem dosłownie. ("Nie jestem pedofilem. Jestem feministą" - Krzysztof Gonciarz.)




Mieszkańcy Polski ogólnie słabo interesują się polityką zagraniczną. Więc nie kierują się nią podczas wyborów. Plany oddania wojskom rosyjskim terenów aż do Wisły? "Ha, ha mieszkamy za Wisłą, gówno to nas obchodzi". Sondaż, w którym jako jednego z najlepszych ministrów obrony wskazano totalnego nieudacznika Klicha nie był więc anomalią. On oddawał świadomość dużej części tych Kargulów. Można się więc spodziewać, że na ewentualne zrywanie kontraktów zbrojeniowych z USA i Korea Płd. machnęliby oni ręką. Skoro gejnerał Różański mówi, że Abrams to ch...wy czołg, to w oczach przeciętnego Kargula tak musi być. Gejnerał jeździł na T-55, więc się zna. O kwestiach związanych z federalizacją UE już nawet nie warto dyskutować. To dla narodu zbyt trudne. To jak czarna magia, fizyka kwantowa czy instrukcja obsługi sprzętu AGD. Naród chce, byśmy się kochali z innymi państwami. To, że mu w Brukseli i w Berlinie będą ustalać podatki, politykę energetyczną oraz imigracyjną, jakoś go nie rusza. Państwo może znikać,  ważne, by "somsiadowi złodziejowi pierdyknęła turbina w passacie".

Taką postawę Stachniuk nazywał recydywą saską. Mieliśmy ją już w latach 2007-2015. Wówczas uratowały nas wydarzenia za granicą. A konkretnie kijowski Majdan. Gdyby nie doszło do Majdanu, Rosja zdołałaby przejąć Ukrainę metodami pokojowymi, poprzez Janukowycza. Poszłaby później na wojnę przeciwko krajom bałtyckim i Polsce. Front mielibyśmy jednak o wiele dłuższy, a w skład sił agresora wchodziłaby też podporządkowana armia ukraińska. Mielibyśmy też armię rozbrojoną przez Klicha i dowodzoną przez Różańskiego. Rosyjski potop nie zatrzymałby się na Wiśle. Zamiast kłócić się o "rozdawnictwo", aborcję i KPO leżelibyśmy w masowych grobach, wegetowalibyśmy w zgruzowanych miastach lub tłoczylibyśmy się w niemieckich obozach dla uchodźców. Jako naród mieliśmy wówczas znacznie więcej szczęścia niż rozumu...

Czy będziemy mieć szczęście również tym razem? Czy wstrząs, który sprawi, że historia przyspieszy nastąpi na Wschodzie czy na Zachodzie? Żaden scenariusz nie jest niemożliwy.

***



Największym zwycięzcą wyborów był niewątpliwie PSL. Jego lider Kosiniak-Kamysz bardzo zaś przypomina pewnego znanego Syryjczyka i tak jak on jest z wykształcenia lekarzem. Ciekawe, czy będzie rządził w podobnym stylu? Gdyby jednak chciał on nas wciągnąć w wojnie w Strefie Gazy, musimy twardo zaprotestować. To nie nasza wojna! :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz