piątek, 9 czerwca 2023

Co z tą kontrofensywą?

 


Rosyjscy sowieciarze przyznali się do wysadzenia tamy w Nowej Kachowce. I nie chodzi mi wcale o przechwyconą rozmowę, w której padły słowa "to była nasza grupa dywersyjna". Sowieciarze przyznali się swoimi typowymi mętnymi tłumaczeniami. Najpierw twierdzili, że to tama sama się zawaliła z powodu uszkodzonej konstrukcji, później opublikowali film, na którym zapora jest rzekomo ostrzeliwana przez Ukraińców. Problem w tym, że na tym filmie widać, że tama już jest przerwana - Ruscy strzelali więc do niej w ramach tej inscenizacji. Takiej konstrukcji nie udałoby się zniszczyć uderzeniem z Himarsa. Ale można za pomocą ładunków wybuchowych zamontowanych w odpowiednich miejscach.

Jaki był powód zniszczenia tamy w Nowej Kachowce? Najprawdopodobniej panika. Dotychczas jednak tego typu decyzje podejmowane były na najwyższych szczeblach dowodzenia. O wysadzeniu w powietrze Dnieprzańskiej Elektrowni Wodnej w 1941 r. i zatopieniu ponad 100 tys. cywilów, zdecydował sam Stalin. O zniszczeniu chińskich tam, by opóźnić natarcie Japończyków w 1937 r. i zatopieniu milionów (!) Chińczyków zdecydował Czang Kaj-Szek. Teraz, według Generała SWR, Putin pytał się swoich ludzi, kto naprawdę wysadził tamę. Patruszew przedstawił mu raport mówiący, że zrobił to pijany generał, który myślał, że skoordynował te działania z Surowikinem i Gierasimowem.

Jak zauważył terrorysta Girkin, wysadzenie tamy zmyło rosyjską pierwszą linię obrony nad Dnieprem. Zmyło też mozolnie budowane pola minowe. Rosyjscy żołnierze brodzą na tych terenach po pas w wodzie.  Generał, który podjął decyzję, pewnie obawiał się kontrofensywy przez Dniepr. Ale Dniepr to cholernie szeroka rzeka - ciężko ją forsować pod ogniem przeciwnika i zdobywać ufortyfikowane pozycje na jej brzegu. Gdy ziemia trochę wyschnie, może będzie łatwiej...


A co z tą ofensywą? Napływają sprzeczne informacje na ten temat. Ukraińcy chwalą się zajmowaniem kilku kilometrów kwadratowych terenu dziennie - głównie pod Bachmutem, i stratami zadawanymi wrogowi idącymi w tysiąc wyeliminowanych dziennie. Rosyjscy sołdaci piszą na Telegramie, że jest ciężko, wróg rzucił na nich duże siły, ale ratuje ich lotnictwo. Rosyjska propaganda twierdzi, że ofensywa poniosła spektakularne fiasko i chwali się zniszczonym zachodnim sprzętem. Część ze zniszczonych Leopardów okazała się kombajnami rolniczymi, na których załogi rosyjskich śmigłowców próbowały swoje uzbrojenie.   Prigożin mówi, że deklaracje Ministerstwa Obrony o dużych stratach zadanych Ukraińców to bzdura totalna. Ale mamy też zdjęcia pokazujące zniszczony ukraińskich sprzęt na minach i w wyniku ostrzału artylerii - w tym co najmniej dwa Leopardy. To jeszcze jednak zbyt mało, by mówić o fiasku ofensywy. Wszak zwycięskie azerskie uderzenie w drugiej wojnie o Karabach zaczynało się podobnie. Ofensywa jest o tyle trudna, że Ukraina nie ma panowania w powietrzu. Rosja zresztą też nie...

Bardzo ciekawe rzeczy dzieją się natomiast w Biełgorodzkiej Republice Ludowej. Rosyjski Korpus Ochotniczy nie tylko zdobył tam teren, wziął jeńców i zlikwidował zastępcę dowódcy sowieciarskich sił w tym regionie, ale też rozbił 138 Gwardyjską Brygadę Zmotoryzowaną. , a później jeszcze pokonał rzucony tam 1009 Pułk Zmechanizowany.  Aż trudno uwierzyć, że walczy tam tylko 200 dywersantów. Co ciekawe, w wyzwalaniu Biełgorodzkiej Republiki Ludowej biorą udział też polscy ochotnicy. Sytuacja jak podczas rosyjskiej wojny domowej lub w czasach lisowszczyków. Ból dupy u różnych onucowców i gównojadów potężny!

Patrząc na skutki rajdu na Obwód Biełgorodzki, aż kusi by to tam Ukraińcy rzucili siły skierowane na prawdziwą ofensywę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz