"Mamy zalotnice do rozkoszy, nałożnice do codziennego użytku, a małżonki, by nam rodziły dzieci prawe i wiernie sprawowały zarząd domów naszych" - Demostenes.
Ilustracja muzyczna: Daemonia Nymphae - Daemonos
Dziedzictwo starożytnej Grecji, obok prawa rzymskiego i (judeo)chrześcijańskiej koncepcji Boga są często nazywane trzema filarami cywilizacji łacińskiej. Niewielu ludzi zdaje sobie jednak sprawę z tego, że pierwszy z tych filarów był oparty na dziwkarstwie...
Za ojca ateńskiej demokracji był uznawany Solon. Zreformował on prawo, mocno ograniczając wpływy arystokratów, przeprowadził reformę rolną, zwalczał lichwiarzy... Reformą, która najbardziej była chwalona przez mu współczesnych oraz następne pokolenia, było jednak założenie państwowego, przystępnego cenowo burdelu, w którym zatrudnione były wyłącznie cudzoziemki. Solon rozumiał bowiem, że nierówny dostęp do "dobra" jakim są kobiety tworzy duży potencjał frustracji społecznych. Tworząc przystępny cenowo państwowy dom publiczny sprawiał, że ze społeczeństwa znikali ówcześni incele. Popularność dla ustroju demokratycznego budowano w sposób jak najbardziej demagogiczny - zapewniając ludowi dziwki subsydiowane przez państwo.
Początkowo ówczesne sexworkerki żyły w pewnej izolacji od reszty społeczeństwa. Były wszak cudzoziemkami i często niewolnicami. Po kilkudziesięciu latach stały się jednak grupą mocno zintegrowaną z polis - widywano je podczas świąt obok kobiet z szacownych rodzin i przy składaniu ofiar w świątyniach. Oczywiście nie wszystkim się to podobało. Ograniczano im więc możliwość zamieszkania w polis do konkretnych dzielnic, ograniczono prawa ich dzieciom, a jeśliby jakaś Atenka stała się prostytutką o najniższej randze, to całkowicie pozbawiano ją praw, imienia i czci. Zdarzało się również, że jakieś zazdrosne żoneczki lub klienci z jakiś powodów obrażeni na swoje wybranki, oskarżali prostytutki o "świętokradztwo" i "deprawację młodzieży". Ofiarą takiego oskarżenia stała się słynna luksusowa hetera Fryne. Sędziowska nadzwyczajna kasta chciała ją skazać na śmierć. Jej adwokat dokonywał popisów krasomówstwa, przemawiał do rozumu, sumienia i emocji sędziowskich pierdzieli. Nic to nie dawało. Wówczas zerwał z Fryne ubranie i użył ostatecznego argumentu: "Chcecie, by takie cycki się zmarnowały!". Śliniący się zidiociali starcy w sędziowskich togach uznali ten argument...
Prostytutki w starożytnej Grecji dzieliły się na trzy klasy: dykteriady, auletridy ("flecistki") i hetery. Pierwsze z nich to tanie dziwki, które musiały chodzić w przezroczystych kieckach. "Flecistki" to natomiast panienki, które umiały grać na instrumentach muzycznych, tańczyć czy śpiewać. Bez nich nie było prawdziwej imprezy i zapewne niejedna idea filozoficzna powstała, gdy wielcy ludzie - znani nam z podręczników historii - oddawali się zabawom z tymi dziewczynami. Hetery, czyli prostytutki najwyższej klasy, były jedynymi wykształconymi kobietami w Grecji. Potrafiły podczas uczty porozmawiać z klientami o filozofii i sztuce. Niektóre z nich nazywano "filozofkami" - na długo przed feralną Hypatią. (Oświatą "zwykłych" kobiet się wówczas nie przejmowano, bo umiejętność czytania i pisania - nie mówiąc już o bardziej zaawansowanych naukach - nie była potrzebna im do sprzątania w domu czy rodzenia dzieci. Kobiety nie uczestniczyły też w życiu politycznym.) Często dochodziły one do wielkich majątków i poważania społecznego. Nie widziano na przykład nic złego w tym, że Perykles wziął sobie za żonę byłą heterę. Zdarzało się, że sławne hetery stawały się modelkami dla posągów bogiń. Czasem też same fundowały świątynie. Na wzgórzu Simas nad Pontem stała świątynia ufundowana przez jedną z zalotnic, a na wyspie Samos sanktuarium Afrodyty sfinansowane przez dziwki, które towarzyszyły wyprawie wojennej Peryklesa.
Nie widziano nic niewłaściwego również w posiadaniu nałożnic. Uznawano za normalne to, że służąca zaspokaja potrzeby pana domu, w czasie gdy pani jest np. brzemienna. Pani domu musiała to aprobować, wszak wszelkie niewolnice w gospodarstwie domowym były kontrolowane (ale nie posiadane!) przez nią, a nie przez męża. Niewolnice chodziły wówczas publicznie nago - by odróżniać je od ich właścicielek.
Oczywiście w starożytnej Grecji podchodzono dosyć swobodnie do kwestii nagości - zarówno męskiej jak i kobiecej. W poprzedzającej ją cywilizacji minojskiej, kobiety chodziły w sukniach odsłaniających im biusty (tak jak na powyższym obrazku). W Grecji klasycznej, nagość męska była wiązana w sztuce z siłą i doskonałością - więc trzeba brać pod uwagę, że często są to przedstawienia symboliczne. Z nagością żeńską sprawa była bardziej skomplikowana - "kury domowe" nie paradowały gołe, ale ich niewolnice już tak i prostytutki niższych rang. Często znakiem rozpoznawczym dziwki był wieniec z kwiatów na głowie. Taka moda pojawiła się po tym, jak zaczęto prawnie zakazywać panienkom, by nosiły na głowach złote korony! (To pokazuje jakimi wielkimi sumami one obracały.) Popularne było też farbowanie włosów na blond, w celu upodobnienia się do bogiń. Wiele wieków później św. Klemens Aleksandryjski narzekał, że porządne kobiety farbują włosy na blond tak jak dziwki.
Świat był natomiast postawiony na głowie w Sparcie. Tam dziwki, by się wyróżnić, musiały nosić piękne suknie, z wlokącymi się ogonami. Zwykłe kobiety nosiły bowiem z mocy prawa nędzne, krótkie tuniki rozcięte na boku, które wszystko im odsłaniały podczas byle podmuchu wiatru czy podczas ćwiczeń fizycznych. Młodzi chłopcy szkoleni na spartańskich wojowników musieli chodzić nago. Do 30 roku życia nie mogli się ożenić, ale oczywiście mogli wchodzić w nieformalne związki gejowskie. Gdy brali ślub z kobietą, to podczas ceremonii małżonka miała włosy ścięte na krótko i ubrana po męsku. Kobiety oficjalnie nie miały praw, ale często przejmowały majątki po poległych mężach. Spartańscy królowie bywali nastomiast dosłownie "cuckoldami". W historii powstał mit (podsycany przez filmy takie jak "300"), że to turbogejowskie społeczeństwo było niezwyciężoną potęgą militarną. Tak naprawdę jednak Spartanie w swojej historii więcej bitew przegrali niż wygrali. Ich potęga militarna kurczyła się m.in. z powodu niskiego przyrostu naturalnego. Tak to bywa ze społeczeństwami zdominowanymi przez LGBT.
Oczywiście starożytna Grecja często kojarzy się z gejami. Nie sposób zaprzeczyć, że było ich tam sporo. Ale wciąż byli mniejszością i musieli oddawać się swoim żądzom w ramach określonych konwencji. Dopuszczano seks pomiędzy panem a jego niewolnikiem - co można uznać za esencję libertarianizmu. Tolerowano również, gdy stary bogaty zbok przebywał z nastoletnim chłopcem - pod warunkiem, że dawał rodzinie podarki. Do dobrego tonu należało również powstrzymywanie się przez taką parę od seksu w początkowym okresie znajomości. Miało to uczyć chłopca kontrolowania popędów. Seks gejowski pomiędzy dorosłymi, wolnymi mężczyznami był już jednak mniej akceptowalny społecznie. Ten, kto był tylko pasywnym gejem, był pogardzany jako zniewieściała ciota. Poza tym jednak homoseksualizm był w Grecji... opodatkowany.
Starożytna Grecja jest również kojarzona z kobiecym homoseksualizmem. Słowo "lesbijka" wzięło się od wyspy Lesobos, na której mieszkała poetka Safona. Intuicja Was nie myli - skoro była poetką i filozofką, to była też dziwką. Podczas swojej "pracy zawodowej" ciut zwichrowała się emocjonalnie i zaczęła gustować w młodych dziewczynach. W owym czasie do "safizmu" nie przykładano w Grecji większej wagi - była to jedna z wielu babskich fanaberii, niegodnych uwagi obywatela. Co wydarzyło się w kuchni, zostaje w kuchni... Safona nie była jednak 100 procentową lesbą tylko biseksualistką. Popełniła samobójstwo, bo nieszczęśliwie zakochała się w królu. "Lesbians aren't real" - stwierdził kiedyś Milo Yiannopulos.
Oczywiście sfera dziwkarska i rodzinna były w starożytnej Grecji od siebie oddzielone. Jeśli mąż poszedł do burdelu, to wściekła żona nie miała prawa pójść do takiego przybytku, by zrobić mu awanturę. Jeżeli jednak sama oddawała się seksowi pozamałżeńskiemu to była surowo karana. Przykład, który podam pochodzi co prawda nie z Grecji, ale z bliskiej jej kulturowo południowej Italii: niewierną żonę odzierano z szat, sadzano na osła i prowadzono przez miasto. Oczywiście była wyśmiewana przez tłum, wyzywana i obrzucana pomidorami. Później traciła wszelkie prawa i spadała na dno hierarchii społecznej. W czasach późniejszych, za Rzymu, była ona wysyłana do burdelu jako najtańsza dziwka i na wstępie dymana do utraty przytomności. Ten, kto uwiódł cudzą żonę początkowo był w Grecji karany śmiercią, ale później dawano mu wybór - albo płaci mężowi spore odszkodowanie, albo mąż oddaje go swoim niewolnikom, by go porządnie wychłostali. Na zakończenie chłosty publicznie wsadzano mu w odbyt dużą rzepę. Ordo Iuris powinien wrócić do tego zwyczaju...
Niezależnie, co sądzimy o zwyczajach seksualnych starożytnych Greków musimy przyznać, że ta ultrapatriarchalna dziwkarska kultura była gruntem, na którym wyrósł wielki dorobek intelektualny, który został później rozpropagowany później po świecie przez Rzym, Bizancjum i... Kościół katolicki.Grecja do dzisiaj jest natomiast społeczeństwem bardzo patriarchalnym, w którym dziewczęta nauczyły się przez wieki uśmiechać się w sposób, który rozbraja każdego hetero-seksualnego mężczyznę...
***
O tym, że wielkie idee rozbijają się czasem o "dupę" wskazuje nie tylko ostatnia afera wokół Ordo Iuris. Widać to również w Kanadzie. Premier tego kraju, mistrz przebieranek, Justin Trudeau, miał matkę, która była bardzo puszczalska. I znała się ona z Fidelem Castro, który nie przepuścił żadnej puszczalskiej lasencji. Justin ma rysy twarzy podobne do Fidela...
Justin ma ostatnio problem: uciekał ze swojej rezydencji przed truckerami, którzy zrobili mu zajazd na Ottawę, w proteście przeciwko przymusowi szczepień. Sytuacja oczywiście bardzo zabawna a Justin sam ją sprowokował próbując narzucić przepisy, które pogłębiłyby chaos w łańcuchach dostaw. Czy to jednak kanadyjska rewolucja? Mnie się to kojarzy z zeszłoroczną rewoltą na Wall Street - inwestorzy detaliczni z WallStreetBets przeciwko funduszom hedgingowym. Też była kupa śmiechu, też globaliści się przestraszyli. I co? I nic. Rozeszło się po kościach. Takie jednorazowe zrywy nie są groźne dla systemu. Bo są jednorazowe a ich uczestnicy nie budują trwałych struktur.
W Wielkiej Brytanii wszystko też się wydaje rozbijać o "dupę". Zauważcie jak Boris zaczął dryfować na lewo, po tym jak się związał z nową, młodszą żonką. Ostatnio jednak wysłał jednak swoim wrogom ciekawy sygnał ostrzegawczy. W parlamencie oskarżył Keitha Starmera, przywódcę Partii Pracy, że jako prokurator "przeoczył" sprawę Jimmy'ego Saville'a. W proteście przeciwko tej "insynuacji" podało się do dymisji kilku jego doradców - w tym szefowa zespołu doradczego, była komunistka (!) pochodzenia pakistańskiego. Ciekawe co się tam dzieje "pod dywanem"...
W rosyjskiej propagandzie cisza w kwestii przerzutu 82-giej Powietrznodesantowej do Polski. Żadnej wzmianki w ich wiadomościach. Jak widać polityka Putina prowadzi do wzmacniania wschodniej flanki NATO.
***
W kolejnym odcinku: prawi Chojeccy, czyli Rzym, Bizancjum i wcześni chrześcijanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz