wtorek, 6 lipca 2021

Powrót polskich iluminatów



Ilustracja muzyczna: Owerwerk - Toccata

Czytając klasyczną pracę Ludwika Hassa "Masoneria polska XX wieku: losy, loże, ludzie" można odnieść wrażenie, że wolnomularstwo w II RP stanowiło obraz nędzy i rozpaczy. Ot paru sfrustrowanych bądź dysponujących nadmiarem czasu wolnego lewicowo-liberalnych inteligentów, którzy nie potrafili nawet zebrać kasy na porządną siedzibę Wielkiej Loży Narodowej, a jeszcze przed dekretem prezydenta Mościckiego rozwiązującym loże wolnomularskie sami grzecznie zawiesili działalność. (Baj de łej: endecja jakoś nawet nie próbowała delegalizować masonerii - w odróżnieniu od tej strasznej, "masońskiej" sanacji.) O nędzy ówczesnej masonerii świadczy choćby to, że przez dekadę loże powiększyły swoje szeregi o kilkanaście osób, a także kwestia zawieszenia w 1928 r. części członków - piłsudczykowskich wojskowych, w tym gen. Śmigłego-Rydza - za wypowiedzi sprzeczne z ideałami masońskimi. Marszałek Piłsudski uważał masonerię w najlepszym razie za fanaberię, ale kazał swoim ludziom ją infiltrować i przejmować. (I stąd np. fenomen wileńskiej loży Tomasz Zan - jedynej regularnej loży, która cokolwiek znaczyła. Należeli do niej bowiem m.in.: wicemarszałek Sejmu Jan Piłsudski, szef sztabu generalnego gen. Wacław Stachiewicz, gen. Stefan Dąb-Biernacki, gen. Czesław Młot-Fijałkowski , gen. Stanisław Skwarczyński oraz twórca białoruskiej ortografii, poseł na Sejm RP Bronisław Taraszkiewicz.)



Co ciekawe, o ile Marszałek sceptycznie podchodził do masonerii (uważał jest po prostu ch...wa), to nie miał nic przeciwko teozofom. Gdy jedna z jego sekretarek stwierdziła, że organizowany jest zakon teozoficzny, Piłsudski dał dla niego zielone światło. Teozofia w II RP to temat rzeka - nie ograniczający się tylko do jej czołowego przedstawiciela płka Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego i jego współpracowniczek, które pomagały mu uruchamiać SZP. (Warto tutaj wspomnieć o Wandzie Dynowskiej  - współpracowniczce Piłsudskiego i Mahatmy Gandhiego, która przyjaźniła się też z Dalajlamą XIV i Janem Pawłem II.) Teozofem był m.in. Janusz Korczak.

Nie jednak regularni masoni czy też teozofowie są tematem tego wpisu. Są nim przecież polscy iluminaci.

W książce Hassa natrafiłem na arcyciekawą notkę biograficzną dotyczącą Jana Czarnomskiego-Korwina. Był on historykiem z UW, uczniem profesora Marcelego Handelsmana. Podczas pobytu we Francji napisał pracę doktorską o wpływie francuskich tajnych stowarzyszeń na Polskę w XVIII w. W 1934 r. - w wieku zaledwie 22 lat! - został mianowany przez Suwerenne Sanktuarium Memphis-Misraim w Lyonie przedstawicielem rytu egipskiego na Polskę mającym 90-ty (!) stopień wtajemniczenia. Rok później miał już stopień 95-ty, był wielkim mistrzem świateł i zakładał w II RP lożę Memphis-Misraim. Według Hassa był też legatem Zakonu Martynistów, Gnostycznego Kościoła Powszechnego oraz Zakonu Iluminatów. Tak Zakonu Iluminatów - Hassa wyraźnie o tym pisze i nawet dodaje, że Czarnomski-Korwin był założycielem loży Zakonu Iluminatów w Warszawie. W swojej książce poza tym jednak nie poświęca tej iluminackiej loży ani jednego słowa więcej. Była bo była, po ch... drążyć temat...

By lepiej zrozumieć kontekst działalności Czarnomskiego-Korwina, trzeba się bliżej przyjrzeć rytowi Memphis-Misraim. Powstał on na początku XIX w. we Włoszech i podawał się za spadkobiercę tradycji tajemnej Egiptu. W jego stworzeniu miał maczać ręce Cagliostro - który jak wiadomo znał się dobrze z czołowymi iluminatami, ale później się z nimi pokłócił (i twierdził, że prawdziwym założycielem Zakonu Iluminatów nie był Adam Weishaupt, tylko "kupiec Colmar", który na tę ideę wpadł po podróży do Persji i zapoznaniu się z jakimś irańskim tajnym stowarzyszeniem.) Jednym z hierofantów, czyli najwyższych przywódców Memphis-Misraim był zaś Garibaldi. Inny wielki hierofant - Theodor Reuss - w 1880 r. zaczął realizować projekt reaktywacji bawarskich Iluminatów i zakładał Ordo Templi Orientis. Kumplował się z Gerardem Encaussem "Papusem" (przywódcą martynistów, który mieszał na carskim dworze w czasie I wojny światowej) oraz z Alaisterem Crowleyem. Crowley napisał nawet mszał dla założonego przez Reussa Gnostyckiego Kościoła Powszechnego.

Warto też zwrócić uwagę na to, że południowa Francja, będąca centrum działalności Memphis Misraim oraz martynistów była też centrum działalności Polskich Iluminatów. To w Awignionie w końcówce XVIII wieku Tadeusz Grabianka założył swoją iluminacką lożę.

Flashaback: Tadeusz Grabianka: Polski Illuminat

I w takim towarzystwie obracał się Jan Czarnomski-Korwin "Elpher". Haas w swojej książce podaje nazwiska tylko czterech członków Memphis-Misraim w II RP. Jednym z nich był brat założyciela - Stanisław Czarnomski-Korwin, który poległ jako kapral 21 pp. w obronie Warszawy w 1939 r. Innym był Robert Maria Walter - producent kosmetyków, który w czasie wojny kierował kółkiem antropozofów i później był mentorem Prokopiuka i Eichelbergera.  Na ich tle zdecydowanie wyróżniał się czwarty znany członek loży - gen. Borys Smysłowski-Holmston "Hermes".



Smysłowski był carskim oficerem, białogwardzistą, emigrantem w Polsce i w Niemczech, przeszkolonym agentem Abwehry, uczestnikiem wojny domowej w Hiszpanii (oczywiście po stronie gen. Franco) a także uczestnikiem obrony Polski w 1939 r. To on w 1938 r. miał wywieść archiwa polskiego Memphis-Misraim do Lyonu. Od 1940 r. zaczął organizować w Warszawie antysowiecką siatkę wywiadowczą dla Abwehry, która przekształciła się w Sonderstab R. Jak czytamy w ciekawym ipeenowskim artykule na jego temat:


"W marcu 1942 r. Borys Smysłowski został awansowany do stopnia majora Abwehry, a pod koniec tego samego roku na podpułkownika. Siedziba „Sonderstabu R” została umieszczona w Warszawie pod przykryciem Wschodniej Kompanii Budowlanej „Hilhen”. Początkowo tj. w pierwszych miesiącach 1942 r. jego siedziba mieściła się przy ul. Chmielnej 7, później została ona przeniesiona na ul. Nowy Świat 1. „Sonderstab R” współpracował ściśle z ośrodkiem szkoleniowym Abwehry znajdującym w Sulejówku pod Warszawą, który nosił nazwę „Sztab Walli”. W ośrodku tym ludzie Smysłowskiego przechodzili szkolenie, a po jego zakończeniu przerzucani byli na zaplecze Armii Czerwonej celem prowadzenia działań o charakterze szpiegowsko-dywersyjnym. Szefem „Sonderstabu R” był Borys Smysłowski posługujący się pseudonimem von Regenau, jego zastępcą był Władimir Bondariewski (Bondorowski) pełniący jednocześnie funkcję szefa kontrwywiadu, który był bardzo skuteczny, jeśli idzie o działania zapobiegające infiltracji ze strony sowieckich służb specjalnych. Wydziałem (Oddziałem) Wywiadowczym kierował były gen. Armii Czerwonej Michał Szapowałow noszący ps. „Rajewski”, pełniący jednocześnie funkcję szefa sztabu „Soderstabu R”. Zajęte przez III Rzeszę obszary ZSRS zostały przez „Sonderstab R” podzielone na pięć obwodów (rezydentur) wywiadowczo-rezydenckich, jesienią 1943 r. ich liczbę zmniejszono do czterech.

Pierwszy z nich, nr 1, znajdował się na północy, w Pskowie (rezydentem był tu płk Lewotow (brak imienia)), następnie zaś został przeniesiony do Voru w Estonii. Nr 2, ulokowany w Mohylewie, został z czasem przeniesiony do Mińska, zaś nr 3, z czasem zlikwidowany, mieścił się w Czernichowie (tu rezydentem był Petro Diaczenko uznawany za najlepszego rezydenta były oficer kontraktowy Wojska Polskiego, posiadający bardzo dużo agentów wśród Ukraińców). Rezydentura nr 4 mieściła się w Kijowie (tu rezydentem był Bobrikow), zaś nr 5 Symferopolu na Krymie (w jej skład wchodził m.in. por. Igor Tkaczuk).

Rezydentami na okupowanych przez III Rzeszę obszarach Białorusi i Ukrainy byli często oficerowie Ukraińskiej Armii Ludowej, którzy służyli, jako oficerowie kontraktowi w Wojsku Polskim w okresie między wojennym oraz byli oficerowie Armii Czerwonej. Głównym celem „Sonderstabu R” było prowadzenie działań wywiadowczych, dywersyjnych na zapleczu Armii Czerwonej, jak również zwalczanie sowieckiej partyzantki na terenach okupowanych przez III Rzeszę, m.in. poprzez przenikanie do jej oddziałów celem poznania ich systemów łączności radiowej z centralą w Moskwie, miejsc zrzutu zaopatrzenia, dyslokacji i ich dezorganizowania m.in. poprzez namawianie do przejścia na stronę Niemców, a także tworzenia oddziałów pozorowanych, których głównym celem było prowadzenie działań o charakterze przeciwparyzanckim na zapleczu wojsk niemieckich. (...)


Późną jesienią 1943 r. Borys Smysłowski został aresztowany przez Gestapo i osadzony w areszcie domowym z powodu podejrzeń o współpracę ze służbami specjalnymi państw alianckich i gry na dwie strony. Należy stwierdzić, iż w trakcie swoich działań utrzymywał on kontakty m.in. bardzo intensywne w 1941 r. z organizacją Muszkieterzy, jak również z wywiadem AK, organizacją Miecz i Pług, NSZ, oraz z Ukraińską Powstańczą Armią (UPA), Tarasem Bulbą-Borowciem, przywódcą Siczy Poleskiej. Oferował również swoją pomoc przy przerzucie agentów na Bliski Wschód do Oddziału II Sztabu Naczelnego Wodza.

Ludzie należący do „Sonderdivision R” lub z nią współpracujący po jej rozwiązaniu zostali skierowani do Osttruppen lub wysłani na roboty przymusowe do Rzeszy. Wiosną 1944 r. Smysłowski został oczyszczony z zarzutów i ponownie trafił do służby wywiadowczej dla OKW, tworząc Sztab Oddziałów Specjalnego Przeznaczenia (Stab Einheit z.b.V.) z siedzibą w Marienbad. (...)

W tym okresie działalności Smysłowskiego miało miejsce wydarzenie, którego przyczyny są bardzo niejasne, zagmatwane i pozostają tajemnicą do dnia dzisiejszego. W dniu 17 maja 1944 r. w Warszawie został na Borysa Smysłowskiego przeprowadzony przez AK nieudany zamach, w którym zginęli ppor. „Żbik” Zdzisław Zajdler, oraz strzelec „Kaczor” (NN)."

(koniec cytatu)

Później Smysłowski stanął na czele 1. Rosyjskiej Armii Narodowej, czyli jednostki o sile co najwyżej... brygady. Wraz z nią, w ostatnich dniach wojny schronił się na terytorium Liechtensteinu. Jak czytamy w ipeenowskim artykule:

"Ostatecznie, nocy z 2 na 3 maja 1945 r. Borys Smysłowski wraz 494 osobami przekroczył granicę Księstwa Lichtenstein. W składzie tej gruypy znajdowali się m.in. przywódca Francji Vichy marszałek Philippe Petain, jej premier Pierre Laval (którzy później zostali wydani władzom francuskim), a także Wielki Książę Władimir Kiryłowicz oraz przewodniczący Komitetu Rosyjskiego w Warszawie w czasie okupacji Siergiej Wojciechowski, a także przedstawiciele dowództwa Brygady Świętokrzyskiej NSZ por. Przemysław Łębiński ps. „Szaława”, NN ps. „Rafał Olbromski”, Brytyjczyk Richard V. Tullet ps. „Harry”. Ci ostatni zostali wysłani jako emisariusze do II Korpusu Polskiego we Włoszech.

W sierpniu 1945 r. z Berna w Szwajcarii przybyła sowiecka komisja repatriacyjna, która przy pomocy obietnic i gróźb skłoniła ok. dwóch trzecich członków 1. Rosyjskiej Armii Narodowej do powrotu do ZSRS. Wszyscy ci, którzy zgodzili się powrócić do ZSRS, w drodze do kraju zostali rozstrzelani najprawdopodobniej na Węgrzech. Podczas dwuletniego pobytu w Lichtensteinie Smysłowskiego odwiedził Allen Dulles i inni wysocy przedstawiciele wywiadu USA prowadząc z nim rozmowy. W 1947 r. Smysłowski wraz z żoną i częścią swoich podkomendnych wyjechał do Argentyny na zaproszenia Juana Perona, gdzie założył organizację Rosyjski Ruch Wojskwo-Wyzwoleńczy im. generalissimusa Aleksandra Suworowa nazywanego potocznie Związkiem Suworowskim. W 1966 r. wrócił do Lichtensteinu, gdzie zmarł 5 września 1988 r. i został pochowany."

(koniec cytatu)

Taki to obierzyświat, obywatel Liechtensteinu - człowiek, który sam się pewnie zastanawiał dla kogo tak naprawdę pracuje.

Wróćmy na chwilę do kwestii zamachu na Smysłowskiego. Kedyw próbował go zabić w maju 1944 r. Czarnomski-Korwin został natomiast zastrzelony 26 czerwca 1944 r. Hass pisze, że zabiła go "bojówka NSZ". 

Jak czytamy:

"Znaleziono go z rękami skrępowanymi z tyłu na tapczanie. Oczy miał związane opaską. Usta nie. Zabity jednym strzałem prosto w usta. Mieszkanie spenetrowane, ukradzione srebra, zdjęty sygnet, zegarek, pieniądze z portfela. Książki poprzewracane. Druty telefoniczne przecięte. Na podstawie strzału w usta i opaski na oczach policja kryminalna opiera swoje przypuszczenia że to wyrok. To relacja jednego ze świadków, odmienna od wersji najbliższej znajomej matki Czarnomskiego, która jako pierwsza odnalazła zwłoki w mieszkaniu. "Odnaleziony przez matkę, sąsiadkę i służącą wieczorem o 23-ej dnia 26 07. Siedział półleżąc na tapczanie. Ręce wykręcone w tył, tak jakby były związane i po śmierci rozwiązane, oczy i nos związane chustką. Zastrzelony trzema strzałami w tył głowy, tak że jedno oko było wysadzone. Twarz pokrwawiona od uderzeń. Telefon przecięty. Zrabowany portfel, sygnet, zegarek i walizka ze srebrem, walutami i innymi kosztownościami." Matka zgłaszała dwie hipotezy morderstwa. Pierwsza to, iż zbrodnię popełnili na tle rabunkowym waluciarze, z którymi syn handlował. Wersja całkiem prawdopodobna zważywszy, że zginęła przetrzymywana w domu gotówka, a jak zeznawał kolejny ze świadków, Czarnomski miał w tym dniu dokonać sporej transakcji finansowej. Hipoteza druga to: "dokonali go okultyści, przyjaciele Czarnomskiego, którzy mieli ukryte powody ku temu. W to osobiście matka Cz(arnomskiego) wierzy i ma jakieś argumenty przemawiające za tym, których nie chce wyjawić". Odnotowano również wersję lansowaną przez Roberta Waltera, który pojawił się u matki zaraz po zabójstwie. Na uwagę zasługuje zapis "Pan Walter stara się sugerować" i tu podaje się jego przypuszczenia: morderstwa dokonano na tle erotycznym (w grę miała wchodzić zazdrość) lub mord z upozorowanym wyrokiem. Jego zdaniem zabił ktoś z dobrych znajomych."

(koniec cytatu)

Ta akcja likwidacyjna była częścią afery z zabójstwem funkcjonariuszy BIP AK (polityków Stronnictwa Demokratycznego) Jerzego Makowieckiego i Ludwika Widerszala a także z denuncjacją na Gestapo profesora Handelsmana. NSZ był obwiniany za te akcje całkowicie bezpodstawnie. Likwidacji dokonywała bowiem najprawdopodobniej grupa Andrzeja Pepłowskiego ps. "Andrzej Sudeczko", bardzo zasłużonego dowódcy oddziału likwidacyjnego AK. Uznaje się, że Sudeczko był narzędziem jakiejś tajemniczej frakcji w KG AK, do której zaliczano późniejszego działacza PAXu Witolda Bieńkowskiego oraz byłego oenerowca Władysława Jamontta. Niedługo później próbowano otruć Józefa Retingera  - wykonawcami nieoficjalnego wyroku też byli zasłużeni ludzie z AK a rozkaz przyszedł zapewne bezpośrednio od gen. Sosnkowskiego. Warto więc zadać pytanie: a co jeśli wszystkie te akcje miały jednego zleceniodawcę? Kto więc postanowił zabić przywódcę reaktywowanych Polskich Iluminatów? Jak sami widzicie, mamy ważną wskazówkę do kolejnego poziomu labiryntu naszej tajnej historii...

***

W weekend odwiedziłem Ponidzie i okolice Kielc. Mocno polecam Szydłów - "polskie Carcassone", Szaniec (przepiękny kościół i cudowna okolica!), Chęciny i Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni. Jedna rzecz mnie jednak rozczarowała - to, że dawny pałac Wielopolskiego w Chrobrzu jest obecnie opustoszałą ruderą. Podobny los spotkał wiele innych pałaców na prowincji. Na szczęście nie stało się to udziałem dworu w Widuchowej. Ten XVII wieczny budynek ze stylowymi kolumienkami był w II RP miejscem spotkań gruzińskiej emigracji. Ostatnim razem konserwatorzy zabytków zajęli się nim za Gierka. Później niszczał, aż kupił go prywatny właściciel. Zwrócił się on po dotację na remont do świętokrzyskiego konserwatora zabytów - dostał odpowiedź odmowną. W końcu uzyskał dotację poprzez... związek hodowców ryb - zabytkowy dwór zakwalifikował bowiem jako budynek związany ze stawami rybnymi. Jeden z zatroskanych obywateli w międzyczasie interweniował o wiceminister Magdaleny Gawin, generalnej konserwator zabytków. Odpowiedziała mu, że zajmowanie się jakimiś tam dworami na wsi nie jest jej pracą...

Druga sprawa mogąca szokować - ludzie tam nadal się boją poruszać pewnych tematów dotyczących wojny. "Tutaj wszędzie "Maślankowcy". Nie chcę, by mi tutaj pod dom przychodzili i coś mazali." "Maślankowcy" to rodziny kombatantów ze zbolszewizowanego oddziału BCh Józefa Maślanki, który dopuszczał się bandyckich akcji na dużą skalę. W okolicy trwała regularna wojna domowa między NSZ/AK a częścią BCh oraz AL. "Teraz to tutaj PSL". 

No i mamy odpowiedź na to, czemu pewne rzeczy w Polsce się nie zmieniają.

Jeśli znacie podobne historie w swojej okolicy, to śmiało piszcie o nich w komentarzach lub na priv.

A ja wybieram się na tydzień na Maltę - szlakiem "Starożytnych Kosmitów" :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz