sobota, 28 listopada 2020

Swamp Creatures

 

 


Ilustracja muzyczna: Two Steps from Hell - Forgotten September

Mało znanym faktem o Antonym Blinkenie, bidenowskim nominacie na sekretarza stanu, jest to, że wystąpił w "Ulicy Sezamkowej". Jako zastępca sekretarza stanu rozmawiał tam z niebieskim pluszakiem o uchodźcach. Może to wyglądać surrealistycznie, ale taki po prostu mają w USA poziom propagandy w programach dla dzieci. Blinken podczas tej rozmowy oczywiście nie wspomniał, że do kryzysu imigracyjnego mocno przyczyniły się gorąco popierane przez niego decyzje administracji Obamy, takie jak wywołanie wojen domowych w Syrii i w Libii. 

Blinken to doświadczony dyplomata, były zastępca prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, człowiek, który formułował (słabą) odpowiedź administracji Obamy na zajęcie przez Putina Krymu. Pojawia się też w mailach Huntera Bidena w aferze dotyczącej spółki Burisma. Oczywiście widzi Polskę nie tylko przez pryzmat naszych wspólnych interesów, ale też przez pryzmat solidarnościowego paździerza, złodziejskiej transformacji i naszej "konfrontacji" z UE/Niemcami.  Można się więc spodziewać, że nowy ambasador w Warszawie będzie kimś bardziej kompetentnym niż Mośbacher, ale bardziej groźnym. Blinken ma też oczywiście silne związki z wielkim biznesem - m.in. jest partnerem w firmie private equity - a jego firma doradcza WestExec Advisors obsadziła w nowej administracji swoimi ludźmi także Departament Obrony i nadzór nad służbami.

Blinken wygląda przynajmniej na człowieka posiadającego jakieś kompetencje. Nominat na prezydenckiego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan twierdził bowiem kilka lat temu, że USA nie powinny powstrzymywać Chin, ale wręcz pomóc im w imperialnym wzlocie. No cóż, koleś był doradcą Hillary...  Nie powinno więc nas dziwić, że pomawiał generała Flynna o pracę dla Rosji. Tymczasem Alejandro Mayorkas, nominat na sekretarza bezpieczeństwa wewnętrznego, został swego czasu przyłapany na sprzedaży zielonych kart do USA bogatym Chińczykom. Nic dziwnego, że nawet taki RINO jako Marco Rubio nazywa ekipę Bidena od bezpieczeństwa narodowego "grzecznymi i uporządkowanymi dozorcami upadku Ameryki".

Niewątpliwie ciekawym ruchem kadrowym jest natomiast nominowanie na nową sekretarz skarbu byłej szefowej Fedu Janet Yellen. Starsza pani (74-latka) na pewno zapewni dużo wigoru nowej administracji. Szkoda, że 79-letni Bernie Sanders nie załapie się na stanowisko sekretarza obrony...


Walka o wynik wyborów oczywiście wciąż trwa i zmierza w stronę Sądu Najwyższego. Szanse Trumpa na zwycięstwo nie są duże, ale zapowiada się na wielką chryję w Pennsylwanii. Po wysłuchaniu Rudy'ego Giulianiego w stanowej legislaturze, gdzie przytaczane były zeznania dotyczące oszustw wyborczych,  miejscowi republikanie się buntują. Napisali uchwałę wzywającą do wstrzymania certyfikacji wyborów w stanie. Chcą też odebrać stanowemu sekretarzowi stanu wybór elektorów - a w legislaturze i senacie mają większość. Pennsylwania to 20 głosów elektorskich - bez niej Biden będzie miał ich 286. Po 16 mają Georgia i Michigan. Tam Sindey Powell złożyła dwa pozwy dokumentujące nieprawidłowości związane z maszynami Dominion Voting Systems. (Tu macie treść pozwu dotyczącego Georgii. Tu i tu jego omówienie. Wiele kontrowersji wzbudził wątek irański tych pozwów, powstały na podstawie zeznań oficera wywiadu wojskowego USA. Jak się okazuje jednak, wokół Partii Demokratycznej kręciło się w ostatnich latach mnóstwo irańskich lobbystów. Wielki Szatan, Wielkim Szatanem, ale interesy w Nowym Jorku prowadzić trzeba. Żeby było ciekawiej jest w tej historii nawet wątek serbski. Dwójka lewicowych aktywistów, która odkryła, że Dominion pozbawił Berniego zwycięstwa w demokratycznych prawyborach w 2016 r. zauważyła, że maszyny te były programowane w... Belgradzie. Tymczasem Jair Bolsonaro firmował krótki film pokazujący jak Smartmatic pomagała fałszować wybory w Brazylii.) Nadal się spodziewam, że pozwy będą uwalane w sądach stanowych i federalnych, ale sprawa ostatecznie trafi do Sądu Najwyższego. Szansę na odkręcenie tych wyborów są jednak podobne jak na zniszczenie Gwiazdy Śmierci jednym strzałem...

(Baj de łej: anomalii statystycznych, socjologicznych i politologicznych w tych wyborach jest naprawdę masa. Według oficjalnych danych, Trump zyskał aż o 11 mln głosów więcej niż w 2016 r. i miał o wiele wyższe niż wówczas poparcie wśród mniejszości. Biden zebrał ponad 80 mln głosów, ale trudno powiedzieć kim był jego elektorat. Zwłaszcza, że jednocześnie demokraci słabo wypadli w wyborach do Senatu oraz Izby Reprezentantów. Biden jest pierwszym kandydatem od 60 lat, który "wygrał" wybory przegrywając w Ohio i na Florydzie. Poprzednim był JFK, który zdobył prezydenturę dzięki kupowaniu głosów przez mafię w Illinois. Biden przegrał w 18 z 19 hrabstw będących od dziesięcioleci "barometrami" wyborczymi". Co więcej, w wielkich miastach radził sobie gorzej niż Hillary Clinton w 2016 r. - z wyjątkiem czterech metropolii: Detroit, Atlanty, Milwaukee oraz Philadelphii. W każdym z tych czterech miast pojawiły się podejrzenia oszustw na ogromną skalę.)

No cóż, Trump nie przegrałby, gdyby nie działał przeciwko niemu też establiszment Partii Republikańskiej. I mam tu na myśli nie tylko dziwne działania gubernatora Georgii Briana Kempa. Carl Bernstein przedstawił ostatnio listę 21 republikańskich senatorów przeciwnych Trumpowi. Wielu z tych prominentów otwarcie przyznawało, że dobrą sytuacją byłaby przegrana Trumpa w wyborach prezydenckich przy zachowaniu przez republikanów kontroli nad Senatem. Trochę się przeliczyli, bo po wyborczej dogrywce w Georgii senat może być podzielony pół na pół. No chyba, że wtedy już będą pilnować maszyn wyborczych i głosów korespondencyjnych...

A ja się cały czas zastanawiam, skąd tak wielka obawa establishmentu przeciwko rządom Trumpa? Gdyby był "pomarańczowym idiotą", tak jak go przedstawia spora część mediów, to czy stanowiłby zagrożenie? O tym, że prawdziwy Trump mocno się różni od propagandowej kreacji, można się przekonać nie tylko sięgając po książki Newta Gingricha, Douga Weada, Ronalda Kesslera czy nawet krytyczne ujęcia takie jak książka Johna Boltona. Wystarczy porównać jego politykę z tą prowadzoną przez Baracka Obamę i George'a W. Busha. Spójrzmy choćby na statystyki strat bojowych amerykańskich sił zbrojnych za rządów poszczególnych prezydentów. Irak - Bush: 4222 zabitych, Obama: 299, Trump: 59, Afganistan - Bush: 412, Obama: 1452, Trump: 62. W styczniu 2020 r. wielu idiotów jojczyło, że likwidacja generała Sulejmaniego wywoła III wojnę światową z Iranem. Ja twierdziłem, że rozwalenie głównego irańskiego stratega to znakomity ruch, który POWSTRZYMA konfrontację zbrojną. No i wychodzi na to, że miałem rację. Z książki Johna Boltona wychodzi na to, że Trump był prezydentem bardzo mocno chcącym pokoju. Często podchodził do negocjacji z wrogami zbyt naiwnie. Ale można odnieść wrażenie, że nie widział sensu ani w karmieniu państw wrogich takich jak Chiny czy Iran, ani w wysyłaniu żołnierzy do jakiś shitholów, by zaprowadzali tam demokrację.

Tak jak przewidywałem, ostatnie tygodnie jego rządów przynoszą szereg niespodzianek. Izrael już przyspiesza załatwianie pewnych spraw - likwidując choćby "ojca irańskiego programu nuklearnego" dr Mohsen Fakriazadeha. Drogą Izraela w wykorzystywaniu tego wąskiego geopolitycznego okienka pójść powinni też inni sojusznicy USA - zamiast po endecku jojczyć. Bardzo cieszy ułaskawienie generała Flynna. Czekamy na kolejne - np. Assange'a. Mógłby też uznać dyplomatycznie Tajwan i przekazać mu kilkanaście głowic nuklearnych na złość skurwysynom z Pekinu. 

Niektórzy eksperci zastanawiają się, czy Trump w styczniu, tuż przed końcem kadencji zrezygnuje ze stanowiska, tak by wiceprezydent Mike Pence objął władzę na kilka dni i go tak na wszelki wypadek ułaskawił. Ja proponuję lepszy numer. Niech Pence mianuje Ivankę Trump wiceprezydentem i zrezygnuje. Ivanka będzie pierwszą w historii kobietą wiceprezydentem (Kamala będzie zła :) i pierwszą kobietą prezydentem (Hillary dostanie zawału :))))))). Byłaby też pierwszym prezydentem pochodzenia słowiańskiego i pierwszym prezydentem wyznającym judaizm. Ivanka mianuje Kanye Westa wiceprezydentem i zrezygnuje. Prezydent Kanye - pierwszy afroamerykański prezydent (100 proc. Murzyn a nie jakiś Mulat w stylu Obamy) mianuje wiceprezydentem Alexa Jonesa i też zrezygnuje. Władzę Bidenowi będzie przekazywał więc prezydent Alex Jones i wiceprezydent Roger Stone. Oczywiście będą go ostro trollować podczas inauguracji :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz