sobota, 17 października 2020

Bidenowie - rodzina patostreamerów

 

 

Ilustracja muzyczna: Kid Rock - American Bad Ass

Joe Biden w niedawnym wywiadzie dla "NYT" stwierdził, że demokraci popełnili błąd odwracając się od swojej tradycyjnej bazy. Stwierdzenie słuszne, ale wypowiedziane w sposób skandaliczny. "Przestaliśmy chodzić do Klubu Polsko-Amerykańskiego. Przestaliśmy się tam pokazywać a zaczęliśmy chodzić do was, do naprawdę mądrych ludzi". Miejmy nadzieję, że to co ten dement pierdolnął będzie kosztowało go kilka kluczowych hrabstw Pennsylwanii. 

Być może jesteśmy jednak zbyt surowi w ocenie Joe Bidena. Ten koleś miał w 1988 r. tętniaka mózgu. Ledwo to przeżył. Jak sam wspominał kulił się wówczas i jęczał przez parę godzin z bólu. "Kiedy doktor dowiaduje się, że pacjent miał tętniaka mózgu? Na stole sekcyjnym" - zażartował sobie później Biden. Ten typ tętniaka, którego miał daje 30 proc. ryzyko śmierci i 30 proc. ryzyko poważnych komplikacji. Jego tętniak był w obszarze mózgu odpowiadającym za mowę. Więc Joe Bidenowi zdarza się powiedzieć, że na covida zmarło 200 mln Amerykanów, że płaca minimalna powinna wynosić 15 mln USD, że jego siostra jest jego żoną oraz, że jest "mężem Joe Bidena". Czasem mówi też Amerykanom, by na niego nie głosowali.


Ale jakimś dziwnym trafem, umysł Joe Bidena jest zadziwiająco przytomny jeśli chodzi o tworzenie schematów korupcyjnych wzbogacających jego rodzinę. Wiemy to m.in. z książek Petera Schweitzera takich jak "Secret Empires" i "Profiles in Corruption". Wiemy to też z maili jego syna Huntera Bidena, które Rudy Giuliani przekazał "New York Postowi". Ta publikacja tak przestraszyła establiszment, że blokowano na Twitterze linki do artykułu w "New York Post" - mainstreamowej gazecie!


Z tych maili (oraz ujawnionych niezależnie od nich maili jednego z chińskich partnerów biznesowych Bidenów, który siedzi w amerykańskim więzieniu) wynika m.in., że Hunter załatwił wsparcie swojego ojca dla ukraińskiej firmy Burisma - to z jego inicjatywy Joe wyrzucił ukraińskiego prokuratora generalnego. Wiemy też z tych maili, że Hunter prowadził interesy z chińskimi firmami powiązanymi z armią ChRL.  W Chinach zarabiał m.in. na "przedstawianiu ludzi". Jest też mowa o tym, że odpalano z tych deali działkę Joe Bidenowi jako "Big Guyowi". Ogólnie członkowie rodziny część swych zarobków przekazywali głowie klanu.  Przypominam, że Hunter Biden wspólnie z pasierbem Johna Kerry'ego i demokratycznym lobbystą Devonem Archerem tworzyli spółkę, która dostała wielomiliardowe kontrakty z chińskimi instytucjami finansowymi (którym pomagała przejmować amerykańskie firmy dysponujące technologiami podwójnego zastosowania!) w czasie gdy Joe Biden starał się bagatelizować kwestię chińskiej ekspansji na Morzu Południowo-Chińskim. Takich kontraktów nie dostawały giganty z Wall Street, ale mała firemka należąca do klanów Bidenów i Kerrych. Jeśli to nie jest podręcznikowy przykład zdrady i korupcji, to co nim jest?




Ale oczywiście każdy szwindel ma swoje granice i zazwyczaj kończy się z powodu marnych kadr ludzkich. I tak jest również w przypadku Bidenów. Słabym ogniwem był Hunter - ulubiony syn Joe Bidena. Hunter mógłby robić karierę jako patostreamer. Koleś płaci alimenty striptizerce, której zrobił dziecko. Sypiał z tą striptizerką w tym okresie, gdy sypiał również z wdową po swoim bracie. (Na zdjęciu powyżej Joe Biden pociesza tę wdowę na pogrzebie swojego syna.) Hunter został wywalony z rezerwy Marynarki Wojennej, bo test na narkotyki pokazał na obecność kokainy w jego organizmie. Koleś zostawił też raz jeszcze ciepłą fajkę do palenia cracku na siedzeniu samochodu, który zwrócił do wypożyczalni. Niedawno wyciekły też zdjęcia, na których śpi z tą fajką w ustach.



Ok dużo naprawdę łebskich kolesi z Wall Street też ćpa na potęgę. Ale niewielu z nich robi takie głupie rzeczy jak Hunter Biden. A wygląda na to, że ten patostreamer po prostu zgubił lub zapomniał odebrać z serwisu laptopata z tysiącami obciążających go maili.  Koleś z serwisu okazał się wyborcą Trumpa i zwolennikiem teorii spiskowych, więc po tym jak przez bardzo długi czas nikt się po laptopa nie zgłaszał, udostępnił go Giulianiemu i FBI. Przynajmniej według jednej z wersji. Bo okazuje się, że dwa miesiące wcześniej Bannon chwalił się, że ma twarde dyski Huntera Bidena. Ponadto na kontach w mediach społecznościowych związanych z Guo Wenguiem - chińskim miliarderem powiązanym z ich służbami specjalnymi, który przebywa w USA i publikuje rewelacje dotyczące chińskich komunistów - we wrześniu pojawiały się zapowiedzi o materiałach o skandalu finansowym i seksualnym dotyczącym Huntera Bidena. Mogła więc zadziałać ta sama Struktura wewnątrz Głębokiego Państwa, która zapewniła Trumpowi zwycięstwo w 2016 roku.


W sprawie jest również ciekawy wątek seksualny. Nie chodzi tu tylko o znajdujący się na laptopie film, na którym Hunter posuwa jakąś panienkę jednocześnie paląc crack. Wniosek o przejrzenie zawartości laptopa podpisał bowiem agent FBI Joshua Wilson, który w Biurze jest czołowym śledczym w kwestiach... pornografii dziecięcej. Z przecieków wynika, że Hunter ma "obsesję" na punkcie nieletnich dziewczyn i tony materiałów z ich udziałem i że "Weiner wygląda przy nim normalnie". Giuliani zapowiada, że wyjdą na jaw "chore fotki" z laptopa Huntera, które "zszokują wszystkich'. Biorąc pod uwagę to, co Joe Biden odpieprza przy dzieciach, nie powinno nas to szokować...

***

A w Polsce aresztowano kilka dni temu członka innego patostreamerskiego rodu - Romana G. Który jeszcze pokazowo zemdlał podczas przeszukania domu ("Koń kuleje!") i teraz ściemnia, że ma "płynną świadomość", którą traci zawsze w obecności prokuratora :) A jego przydupas, wspólnik pewnego esbeka pochodzenia żymskiego, snuje już teorie, że mecenasa otruto "polskim nowiczokiem"! :)



Będzie z tego jeszcze niezła komedia. Romcio-Pompcio ogłosi się płciowo niebinarnym i staną w jego obronie środowiska LGBTQ a kodziarze zaczną czytać "Opokę w Kraju" i książki Jędrzeja Giertycha.

Być może Roman Giertych okaże się polskim Georgem Flyodem. Wypastuje twarz na czarno wzorem Jacka Hugo-Badera, położy na ziemi i zacznie jęczeć: "I can't breath!". (A później wyjdzie na jaw, że grał w filmach porno :)

Wybaczcie, że jadę po Romciu-Pompciu jak po łysej kobyle. Koleś na to zasłużył jak mało kto. O Giertychach miałem jak najgorsze zdanie po tym jak przeczytałem broszurkę Jędrzeja "Kretyna" Giertycha "O Piłsudskim". Giertych pochwalał w niej to, że stalinowski sąd w PRL skazał na karę śmierci jego kolegę, oficera z którym razem siedział w oflagu! Jak podzieliłem się tym odkryciem z netowymi duponarodowcami spod znaku Giertycha, to otrzymałem m.in. odpowiedź: "Miał rację. Sanacyjni oficerowie to były prymitywy". Czy można mieć bardziej nasrane we łbie od "narodowca" chwalącego wyroki stalinowskich sędziów na polskich, przedwojennych oficerów? 

 ***

W dyskusjach na temat tego na ile covid jest zabójczy lub nie, pomijamy jeden ważny szczegół: totalnie błędną chronologię pandemii.

Nie wybuchła ona bowiem w styczniu. Ani w grudniu. Ani w listopadzie. Ani w październiku.


Chińczycy mieli pierwszą falę zachorowań już na jesieni 2019 r. I zapewne nawet jej nie zauważyli. Przeszła ona pewnie podobnie łagodnie jak w Polsce i w sporej części Europy. Ot maksymalnie parę tysięcy zgonów. W styczniu i lutym nadeszła do nich natomiast druga fala. I ona była dużo gorsza. Tak zła, że ginęły zapewne dziesiątki tysięcy ludzi i wprowadzono drakoński lockdown w Wuhan. 

Ale oczywiście Chińczycy powiadomili łaskawie świat o zagrożeniu dopiero, gdy mieli u siebie środek drugiej fali. I pomogli to cholerstwo roznieść po świecie.

Xi Jinping - koleś odpowiedzialny za ten syf - ostatnio bardzo mocno kaszlał podczas przemówienia. Mam nadzieję, że to Karma. Zło które uczynił powinno do niego wrócić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz