sobota, 11 listopada 2017

Największe sekrety: Pontifex - Cichy Pucz

Ilustracja muzyczna: Beat the Clock - The Young Pope OST






Benedykt XVI sprawiał wrażenie papieża "nie z tej epoki". Uznawany za konserwatystę walczącego wcześniej przez ponad dwie dekady z lewicowymi herezjami, "Pancernego Kardynała", strażnika Doktryny, obejmował władzę nad ziemskim Kościołem w czasach, w których takie rzeczy kojarzyły się z "przedsoborowymi mrokami średniowiecza" (bo jak przekonują liberalni teologowie, średniowiecze skończyło się dopiero na soborze watykańskim II). Podobnie jak Jana XXIII postrzegano go więc jako "przejściowego papieża", który porządzi parę lat a później zrobi miejsce liberalnemu, progressywistycznemu Pontifexowi. Chodziły zresztą słuchy, że wybrano go, by uniknąć wstąpienia na Tron Piotrowy domniemanego szefa watykańskich służb specjalnych kard. Tarcisio Bertone (wyobraźcie sobie reakcję w domu Eugeniusza Sendeckiego, gdyby doszło do takiego wyboru :). Swoje zrobiło też to, że wielu progressywistów znało go jeszcze z czasów soboru, gdzie Ratzinger reprezentował liberalnych, niemieckich  szkodników z Grupy Reńskiej. Mówiono wówczas na niego Raat Singer, czyli "Soborowy Śpiewak". Ten niezwykle inteligentny teolog zorientował się jednak, że soborowa "reforma" prowadzi do destrukcji i stał się najbliższym współpracownikiem Jana Pawła II. Kontestował zresztą część jego decyzji - np. w sprawie ekskomunik rzuconych na biskupów Bractwa Św. Piusa X. Jako papież Ratzinger zaczął wdrażać program stopniowego wycofywania się z posoborowych błędów i wypaczeń. Pozwolił na ponowne odprawianie mszy trydenckiej, zdjął ekskomuniki z biskupów FSSPX, powściągnął ekumenizm (a nawet ekumenistów zraził do siebie komentarzami na temat morderczej natury islamu) a w jego nauczaniu brakowało progressywistycznych wtrętów. Zaczęła się więc wojna psychologiczna przeciwko papieżowi. Dosrywano mu w mediach, walono w kurię (i kard. Bertone) przeciekami, pokazywano jako nazistę a biskupi otwarcie sabotowali jego decyzje (np. w kwestii mszy trydenckiej). Benedykt XVI stał się niewygodnym papieżem  a każdy dzień jego pontyfikatu wywoływał podobne spazmy nienawiści u liberałów jak prezydentura Trumpa.



Nic dziwnego więc, że planowano "zmianę reżimu" w Watykanie. Wskazywać na to mogą wykradzione maile Johna Podesty, znanego waszyngtońskiego lobbysty (prowadzącego szeroko zakrojone interesy z rosyjskimi podmiotami), późniejszego szefa kampanii Hillary Clinton, wielkiego miłośnika pizzy i dzieci, a przy kolesia bawiącego się w okultystyczne zabawy (podczas jednego z rytuałów, w których mazał po ścianie własną krwią zmieszaną z kałem, wdało mu się zakażenie w palec :).W szeregu wiadomości pocztowych z 2012 r. Podesta oraz inni współpracownicy Hillary Clinton (która była wówczas sekretarzem stanu USA) dyskutują na temat konieczności doprowadzenia do „katolickiej wiosny", czyli zmian w Kościele równie rewolucyjnych jak przewroty i wojny domowe wywołane w ramach „arabskiej wiosny" (w których jak wiadomo maczały palce Departament Stanu i CIA). Z dyskusji tej wynika, że Kościół miałby przyjąć w wyniku tej rewolucji bardziej lewicowo-liberalne stanowisko na wiele kwestii społecznych. Nie minął rok od tej dyskusji, a ówczesny konserwatywny papież Benedykt XVI niespodziewanie abdykował.



Abdykacja ta wywołała wiele domysłów. Z dokumentów NSA wynika, że agencja ta na przełomie 2012 i 2013 r. inwigilowała Watykan. Podsłuchiwała m.in. telefon papieża Benedykta XVI. I najprawdopodobniej szpiegowała też konklawe. Na kilka dni przed rezygnacją Benedykta XVI zablokowano międzynarodowe transakcje z Bankiem Watykańskim, w związku z podejrzeniami dotyczącymi prania brudnych pieniędzy przez ten bank. Po ogłoszeniu przez papieża zamiaru abdykacji, nagle tę blokadę zniesiono. Włoski dziennikarz Maurizio Blondet wskazywał, że to był element szantażu mający zmusić papieża do ustąpienia. Czyżby więc ktoś z zewnątrz zagroził, że zrobi z Banku Watykańskiego mini-Lehman Brothers i zada w ten sposób ogromny cios dla prestiżu Stolicy Apostolskiej? Być może elementem nacisków była też sprawa ks. Georga Ratzingera, brata papieża, który przez wiele lat kierował chórem chłopięcym w Regensburgu, w którym dochodziło na pedofilii i sadystycznych rytuałów? Czy próbowano też sięgnąć po ostrzejsze środki? Wener Mauss, legendarny niemiecki detektyw-superszpieg twierdzi, że brał udział w zduszeniu mafijnego spisku mającego na celu otrucie Benedykta XVI. Włoska mafia była wcześniej wykorzystywana przez lożę P2 do "brudnej roboty".



Do największych wrogów Benedykta XVI należał belgijski, ultraliberalny kard. Godfried Danneels. Kardynał Danneels przyznał później w swojej biografii, że zorganizował „grupę podobną do mafii" sprzeciwiającą się polityce papieża Benedykta XVI. Grupa ta była nazywana "mafią z Sankt Gallen" i została założona w 1996 r. przez szwajcarskiego biskupa Ivo Fuerera (!). Jej członkowie tworzyli plany "zdecentralizowanego Kościoła po Jana Pawle II".Do grupy tej należał m.in. argentyński kardynał Jorge Maria Bergoglio SI, którego grupa próbowała umieścić na Tronie Piotrowym już w 2005 r. Udało się to w 2013 r. Gdy na balkonie Bazyliki Św. Piotra pojawił się nowy papież - Franciszek, towarzyszył mu kard. Danneels. 



Przyjrzyjmy się bliżej postaci tego belgijskiego hierarchy. Kard. Danneels to emerytowany arcybiskup Antwerpii, prymas Belgii w latach 1979-2010. Znany był głównie z bardzo daleko idącej tolerancji wobec homoseksualistów i pedofilów. Jak pisze Grzegorz Górny:

"Szczególne miejsce na mapie belgijskiej pedofilii zajmuje Brugia, gdzie do 2010 roku biskupem był Roger Vangheluwe. Musiał wtedy ustąpić ze stanowiska, ponieważ udowodniono mu pedofilię. Wykorzystał seksualnie m.in. swojego bratanka, gdy ten miał zaledwie pięć lat. Później molestował go nawet po tym, jak został już biskupem. Kiedy sprawa miała wyjść na jaw, ówczesny prymas Belgii kardynał Godfried Danneels nakłaniał ofiarę do milczenia. W materiałach tzw. Komisji Adriaenssensa, powołanej przez władze kościelne do zbadania sprawy pedofilii wśród księży, znajduje się 475 zgłoszeń dotyczących tego procederu. Nazwisko Godfrieda Danneelsa pojawia się w około 50 dokumentach – w kontekście tuszowania afer.
Warto też wspomnieć, że “ukochanym dzieckiem” i “oczkiem w głowie” prymasa Danneelsa było Centrum Dojrzałych Powołań Kapłańskich w Antwerpii. Z czasem zamieniło się ono niemal w klub gejowski. Po licznych skandalach zostało w 1999 roku zamknięte, a jego dyrektor ks. Marc Gesquiere popełnił później samobójstwo. Komentatorzy religijni w Belgii byli przekonani, że po tych wszystkich skandalach Godfried Danneels raz na zawsze usunie się z życia publicznego. Tymczasem 13 marca 2013 roku pojawił się u boku Franciszka w logii bazyliki św. Piotra, gdy ogłaszano wynik konklawe. Później Franciszek zaprosił go osobiście na obrady Synodu Biskupów ds. Rodziny jako swojego specjalnego gościa.

(...)

W 1984 roku ­– gdy prymasem Belgii był kardynał Godfried Danneels – katolicki ksiądz Jozef Barzin założył w Antwerpii działającą jawnie i ogłaszającą się w mediach Ekumeniczną Grupę Roboczą Pedofili. Dziś twierdzi on, że była to tylko grupa samopomocy. Jednak deklaracja ideowa tej organizacji nie pozostawia wątpliwości. Można w niej przeczytać, że celem istnienia formacji jest “podnoszenie świadomości Kościoła o zjawisku pedofilii, przekazywanie informacji oraz przeciwdziałanie uprzedzeniom”. Kościół miał stał się “miejscem spotkań dla pedofilów w celu wymiany poglądów (…) w duchu otwartości, szacunku i niezawodności.”
W największym katolickim tygodniku w Belgii “Kerk & Leven” (Kościół i Życie) rozprowadzane były wówczas broszury z nowej dziedziny naukowej, tzw. “pedophile study”, w których można było przeczytać m.in.: "Wiele kontaktów seksualnych między osobami starszymi i dziećmi nie musi być szkodliwych, są też kontakty seksualne, które są przyjemne i cenne dla dzieci.
Dojrzały mężczyzna próbujący umieścić swego penisa w pochwie dziewczynki lub odbycie chłopca, w większości przypadków wie, że to będzie bolało dziecko. Dlatego więc pedofile często rezygnują z tego. Co więc robią? Rozmawiają, śmieją się razem, wspólnie grają itp. Kochający się nawzajem pedofile i dzieci czują się dobrze ze sobą. Pokazują swoje genitalia. Dorośli masturbują chłopca lub dziewczynkę, albo zadowalają się oglądaniem dziecka i pozwalaniem, by ich masturbowało."
Autorzy broszury rozpowszechnianej przez katolicki tygodnik “Kerk & Leven” uspokajali rodziców:
"Przyjaźń między pedofilem a dzieckiem nie powinna być powodem do paniki. Nie ma również żadnych powodów do obaw. Nawet gdy się dowiesz, że w ich związku dochodzi do kontaktów seksualnych. Trzeba mieć zaufanie do swojego dziecka. Jeśli twój syn lub córka czują się w tym związku dobrze, to znaczy, że związek ten nie jest szkodliwy.""

(koniec cytatu)



W 2010 r. policja znalazła w domu kardynała Danneelsa akta sprawy znanego pedofila-mordercy Marca Dutroux. Dutroux twierdził, że jedynie dostarczał dzieci na pedofilskie przyjęcia uczęszczane przez przedstawicieli belgijskich i europejskich elit. (Tak się akurat składa, że w mailach marzącego o „katolickiej wiośnie" Johna Podesty konspirolodzy dopatrzyli się pedofilskich słów kodowych, mających jakoby rzekomo wskazywać, że Podesta uczęszczał na podobne imprezy „z pizzą, ping-pongiem i bogatym wyborem serów".) Część zeznań pokrzywdzonych została skompilowana w książce "Dossier X". Znalazły się tam opisy pedofilsko-sadystyczno-satanistycznych rytuałów z udziałem przedstawicieli belgijskich elit (na liście podejrzanych byli też członkowie belgijskiej rodziny królewskiej). Część z tych osób była powiązana z tajnymi służbami i uczestniczyła w budowie siatek Gladio. Powiązany był zaś z nimi pułkownik armii USA Michael Aquino, specjalista od wojny psychologicznej, twórca satanistycznej Świątyni Seta, łączony z szeregiem skandali pedofilsko-satanistycznych w USA. (Co ciekawe, z działalnością płka Aquino jest łączony dziwny zgon brytyjskiego konspirologa Maxa Spiersa, do którego doszło w zeszłym roku w Warszawie.)



Z ciekawymi ludźmi się kumplowali promotorzy "kościoła otwartego" i kard. Bergoglio...



Gdy kard. Bergoglio został papieżem, mało zorientowani lewacy wypominali mu niejasną rolę w argentyńskiej "brudnej wojnie". Oskarżenia opierały się na książce "Milczenie" Horacio Verbitzky'ego. Verbitzky nie był autorem obiektywnym. Był bliskim współpracownikiem skonfliktowanej z kard. Bergoglio argentyńskiej prezydent Cristiny Fernandez de Kirchner a wcześniej wysokiej rangi członkiem grupy terrorystycznej Montoneros. Książke "Milczenie" przygotował jednak bardzo rzetelnie a fragmenty dotyczące Bergoglio są tam tylko drobną częścią. Verbitzky przytoczył zarówno relacje tych, którzy mówią, że Bergoglio donosił na lewackich księży jak i tych, którzy uważają, że ich ratował z rąk bezpieki. Najważniejsze są jednak dokumenty. W książce przytoczono list, w którym przyszły papież Franciszek wstawia się u władz za dwoma lewackimi jezuitami oraz pismo, w którym Bergoglio twierdzi, by nie zwracać uwagi na jego poprzedni list wysłany dla zmyłki, i by nie dawać paszportów umożliwiających ucieczkę z kraju tym dwóm jezuitom. 



W książce Verbitzky'ego przytoczona jest też wiele mówiąca scena. Późniejszy papież Franciszek spotyka się z adm. Masserą, jednym z przywódców argentyńskiej junty. - Jak leci Bergoglio? - lekceważąco go pyta admirał. - Jak leci Massera? - odpowiada mu jezuita. Tak się akurat złożyło, że adm. Massera był członkiem loży P2 znanej nam z poprzednich odcinków serii "Pontifex".




W 2015 r. włoski watykanista Antonio Socci opublikował książkę „Czy to naprawdę Franciszek?", w której postawił tezę, że wybór kardynała Bergoglio na papieża nie tylko był wynikiem spisku grupy liberalnych kardynałów, ale był też wadliwy pod względem proceduralnym. Według niego, podczas konklawe złamano konstytucję apostolską „Universi Dominici Gregis" regulującą zasady wyboru papieża. Bezprawnie anulowano bowiem czwarte i piąte głosowanie, które nie poszło dobrze dla kard. Bergoglio. Został on wybrany dopiero w szóstym głosowaniu, które zgodnie z konstytucją apostolską nie miało prawa się odbyć tego samego dnia, co poprzednie. Jednego dnia może dojść tylko do czterech głosowań w trakcie konklawe. Artykuł 76 tego dokumentu wyraźnie zaś mówi, że w przypadku takich błędów proceduralnych, wybór papieża uznaje się za niebyły i nieważny.
Sławomir Cenckiewicz, omawiając książkę Socciego w 2015 r. na łamach „Plusa Minusa" pisał: „Bezprecedensowa (bo sprawa Celestyna V z XIII wieku była zupełnie inna) rezygnacja Benedykta XVI owiana jest wciąż tajemnicą. Zrezygnował przy milczącym aplauzie większości hierarchów, z których jeden – kardynał Romeo – podczas podróży do Chin prorokował nawet jego rychłą śmierć... Nie namawiany przez nikogo do zmiany decyzji, osamotniony Benedykt XVI odleciał z Watykanu do Castelgandolfo, by odpocząć, oczekiwać na wyniki konklawe i zakończenie remontu jego nowej rezydencji, po czym wrócił do Rzymu. Powody jego rezygnacji są niejasne, a nawet mało poważne (utrata sił fizycznych i duchowych – sic!), a w dodatku teologicznie i kanonicznie wątpliwe.
Zdaniem Socciego papież zrezygnował ze sprawowania urzędu, ale nie z papiestwa, czego potwierdzeniem mają być zadziwiające słowa Benedykta XVI z 27 lutego 2013 r. o tym, że przyjęcie posługi Piotrowej jest „na zawsze", a „decyzja o rezygnacji z czynnego sprawowania posługi nie odwołuje tego"! Na skutek tego powstała sytuacja trudna do zinterpretowania: jest papież Franciszek i papież emeryt Benedykt XVI, który zachował białą sutannę (początkowo tłumaczono to brakiem czarnej), imię papieskie, nie całuje następcy w Pierścień Rybaka, mieszka na Watykanie, pojawia się publicznie, a jego portret towarzyszy dorocznej odnowie przysięgi Gwardii Szwajcarskiej...
Z jakiegoś powodu Pan Bóg utrzymuje Benedykta XVI w niezłym zdrowiu i kondycji. On sam – również z jakichś powodów – zachował przy sobie atrybuty i symbole papiestwa. Zaś Franciszek nie tylko to toleruje, ale i mówiąc o sobie, że jest jedynie „biskupem Rzymu", jakby ustępuje miejsca Benedyktowi XVI."



Papież Franciszek zyskał miano "papieża SJW". Dużo miejsca poświęca w swoim nauczaniu poświęca ekologii, feminizmowi, otwieraniu się na masową nielegalną imigrację czy Donaldowi Trumpowi. Po zwycięstwie wyborczym Donalda Trumpa, papież Franciszek został nazwany nawet przez „Wall Street Journal" „nowym przywódcą światowej lewicy". Mamy więc początek "katolickiej wiosny" wymarzonej przez Podestę. Nie ma się co łudzić - w obecnej sytuacji Watykan jest ośrodkiem politycznym, który nie jest nam przyjazny. 

Problem jednak w tym, że poglądy papieża Franciszka są równie przestarzałe jak Hillary Clinton. Pasowałyby do świata, w którym Hillary niszczyłaby cywilizację zachodnią, ale nie pasują do świata, w którym rozpoczęła się populistyczna rewolta i fronda wewnątrz elit. Idee papieża Franciszka oraz stojącej za nim grupy z Sankt Gallen zmierzają na śmietnik historii. Być może więc ktoś przestawi wajchę w Watykanie i następny papież będzie alt-rightowym, młodym papieżem zza Oceanu Piusem XIII? A może w końcu doczekamy się chińskiego papieża? Ja jestem za. 




***

To nie ostatni odcinek serii "Pontifex". Będzie jeszcze jeden związany bardziej z "metafizycznymi" sprawami i także korzeniami chrześcijaństwa. Disciplina Arcani. Odłożę go jednak nieco w czasie. W przyszły weekend będę akurat w Londynie, spotykać się z tamtejszą finansjerą :)

***

Nawiązując nieco do wątku z Gladio i P2. "Wyborcza" opublikowała niedawno artykuł o strasznym włoskim neofaszyście Roberto Fiore. Jak zbudował on imperium biznesowe i jak jeździ do Rosji i bierze pieniądze od ludzi Putina. Skoro FSB daje mu pieniądze, to oznacza, że topi je w błocie. Fiore to bowiem człowiek włoskich tajnych służb, członek siatki Gladio. Nawet się z tym specjalnie nie kryje: jego jedna z firm nosi nazwę Gladio Consulting. Tak samo jest pewnie z innymi przedstawicielami "proputinowskiej prawicy" którą nas nieustannie straszą. Ci ludzie pracują dla służb swoich krajów a do Moskwy jeżdżą w celach szpiegowskich i by doić finansowo rosyjskie tajne służby. To odwrócona operacja "Trust". W latach 60-tych na podobnej zasadzie holenderskie tajne służby założyły partię maoistowską - po tym jak rząd im obciął funduszę, ratowali się kasą z Pekinu.

***

Przy okazji tej całej akcji #meetoo przypomniał mi się fragment znakomitej książki Michaela Hastingsa "Wszyscy ludzie generała". Jeden z oficerów od gen. Flynna opowiadał w niej jak jedna amerykańska dziennikarka pokazała cycki żołnierzom oddziału specjalnego, bo chciała się z nimi zabrać na patrol. Inna lecącą śmigłowcem w Afganistanie trzymała się cały czas za biust. Spytana czy coś jej dolega, odparła, że jej implanty marzną. - Chcesz dotknąć? Bardzo proszę! - położyła rękę żołnierza na swoich buforach. Była wówczas znaną prezenterką telewizyjną. I to raczej nie była Megyn Kelly...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz