„Jeśli zwyciężą Niemcy, zapanuje okrutny terror i dokona się zagłada małych narodów. Jeśli zwycięży Anglia, przy władzy pozostaną masoni, Żydzi, a zatem królować będą w naszych krajach nieobyczajność i korupcja. Jeśli zwycięży Rosja, wówczas diabeł zdobędzie władzę nad światem i nastanie piekło”
bł. abp. Alojz Stepinac, zapis w prywatnym dzienniku, 1940 r.
Eugenio Pacelli, późniejszy papież Pius XII, był człowiekiem stworzonym do szczególnych zadań. Pochodził z zawsze wiernej papiestwu "czarnej rzymskiej szlachty". Do stanu duchownego został "zwerbowany" osobiście przez kard. Gasparriego, późniejszego wieloletniego sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej. Kształcąc się na księdza nie musiał mieszkać w seminarium. Zapewniono mu specjalne przygotowanie i od razu zatrudniono w papieskim Biurze Szyfrów. Później trafił na placówkę dyplomatyczną do Francji, w okresie gdy Republika wojowała z Kościołem. Wykazał się tam w służbie wywiadowczej, więc w 1917 r. powołano go na nuncjusza w Monachium, gdzie brał udział w tajnych negocjacjach pokojowych i szpiegostwie przeciwko II Rzeszy a później był m.in. świadkiem rewolucji komunistycznej i powstania ruchu nazistowskiego. W 1920 r. został nuncjuszem w Berlinie. Prowadził tam tajne negocjacje z sowieckim ministrem Cziczerinem a także odbywał wspólne przejażdżki konne z całym późniejszym dowództwem Abwehry - admirałem Canarisem, Hansem Osterem czy komandorem Patzigiem. W 1930 r. został sekretarzem stanu. Negocjował m.in. konkordat z III Rzeszą, mający na celu kupienie czasu, ale też zredagował antynazistowską encyklikę "Mit brennender sorge" - i zorganizował szmugiel jej tekstu do Niemiec.
2 marca 1939 r., w swoje 63-cie urodziny, został wybrany na papieża. Jego koronacja nastąpiła na dwa dni przed zajęciem Czechosłowacji przez III Rzeszę. Pius XII został wykreowany przez KGB i rozmaitych "social justice warriors" na "papieża Hitlera". Określenie to jest równie chybione i krzywdzące jak "polskie obozy śmierci" - ale niestety równie chętnie rozpowszechniane przez wrogie służby specjalne.
Przez ostatnie 50 lat ukuto legendę o ścisłej współpracy Kościoła Katolickiego z III Rzeszą. W internetowych dyskusjach jako dowody na tę narrację zwykle pokazywane są fotki hailujących niemieckich biskupów, czy też przywoływane są postacie narodowych socjalistów w sutannach takich jak biskup Alois Hudal czy ks. Józef Tiso. To jednak tylko część bardziej skomplikowanego obrazu. Owszem byli biskupi, którzy z nazizmem sympatyzowali (tak jak później byli biskupi prokomunistyczni czy liberalni), byli tacy którzy próbowali nazizm chrystianizować i cywilizować, byli tacy którzy dla świętego spokoju udawali poparcie, ale byli też tacy, którzy szczerząc zęby w uśmiechach wbijali niemieckim nazistom nóż w plecy i byli tacy, którzy się otwarcie nazizmowi przeciwstawiali a nawet zapłacili za to swoim życiem (np. bp. Michał Kozal).
Sami niemieccy narodowi socjaliści postrzegali katolickich księży jako swoich wrogów. Jezuitów stawiali w jednym szeregu obok marksistów i Żydów. Wynikało to zarówno z tradycji bismarckowskiego Kulturkampfu (Żona gen. Ludendorffa była znaną maniaczką rozpowszechniającą broszurki uderzające w Kościół jako "instytucję semicką". Twierdziła przy okazji, że Dalajlama... kontroluje Żydów!), dawnych protestanckich uprzedzeń (Horst Wessel był synem pastora i dbał o obecność luterańskich duchownych na spotkaniach berlińskiego oddziału SA a ogólnie NSDAP uzyskiwała w wyborach znacznie większe poparcie na obszarach protestanckich niż na katolickich takich jak Bawaria czy Warmia), ale przede wszystkim z okultystycznej manii wielu przywódców III Rzeszy.
Okultystyczne ciągotki Hitlera, Himmlera, Hessa i innych nazistowskich prominentów, próby szukania przez nich Shamballi, siły vril, starożytnych boskich broni, odtwarzanie pogańskich obrzędów, próby zastąpienia Bożego Narodzenia świętem Jul, budowa okultystycznych sanktuariów takich jak Wewelsburg, badania nad dziejami czarownic i katarów, poszukiwania Św. Graala, obsesja na punkcie astrologii, odjazdy Himmlera na grobie Henryka Ptasznika (Henryka Pająka? :) - wszystko to zostało bardzo dokładnie i barwnie opisane w bardzo wielu publikacjach, i chyba nie muszę tego przypominać. Na to nakładała się budząca sprzeciw Kościoła polityka eugeniczna - mordowanie niepełnosprawnych, prosowieckie ciągotki w nazistowskim kierownictwie i partyjnych dołach oraz plany pogrążenia Europy w wojnie przez Niemcy, które oznaczałyby likwidację przychylnych Kościołowi reżimów w takich krajach jak Austria czy Polska. Bardzo niepokojące było to, że władze III Rzeszy niemal od początku łamały podpisany przez nie konkordat. Zlikwidowały katolickie organizacje młodzieżowe, szykanowały kościelną prasę i szkolnictwo, pod pretekstem kampanii antyhomoseksualnej urządzały procesy pokazowe zakonników... Dochodziło nawet do tego, że ostentacyjnie gejowscy bojówkarze z SA smarowali gównem ołtarze i bili pejczami po twarzach ludzi wychodzących z kościołów. Esesmani strącali głowy rzeźbom z kapliczek i po pijaku strzelali do przydrożnych krzyży. Alfred Rosenberg, bałtycki Niemiec, będący jednym z głównych ideologów nazizmu, mówił że wojna powinna zakończyć się powieszeniem papieża na placu św. Piotra w Rzymie i proklamacją powstania nowego, niemieckiego kościoła. Wybór Pacellego na nowego papieża wywołał w nazistowskich tajnych służbach zrozumiały niepokój. Sturmfuehrer Albert Hartl, były ksiądz, który stanął na czele Wydziału IIb Kontrwywiadowczego w SD, w napisanej w marcu 1939 r. charakterystyce nowego papieża wskazywał, że „absurdem jest oskarżanie Pacellego o bycie zwolennikiem nazistów” i ostrzegał że nowy papież będzie starał się zaszkodzić III Rzeszy. Hartl wskazywał też na niebezpiecznie silną pozycję o. Roberta Leibera, niemieckiego acz antynazistowsko nastawionego sekretarza papieża.
Flashback: Największe sekrety: Zanim zapadła Mgła - Arbeitstag
Mark Riebling, amerykański ekspert ds. bezpieczeństwa, autor m.in. dzieł poświęconych tajnym służbom USA, udowadnia jednak w swojej znakomitej książce „Kościół Szpiegów”, że Pius XII od samego początku zaangażował się w tajną wojnę przeciwko Hilterowi. Milczenie w sprawie niemieckich zbrodni, tak często zarzucane papieżowi, były jedynie grą. Podobnie jak kurtuazyjne gesty wobec III Rzeszy. Dowodem na to są m.in. nagrania z podsłuchów umieszczonych w watykańskich apartamentach na zlecenie papieża. Nagrania na których utrwalono rozmowy w sprawie spisków na życie Hitlera.
Hitler miał wrogów w elitach III Rzeszy. Knuli przeciwko niemu konserwatywni oficerowie Abwehry oraz generałowie przestraszeni nadchodzącą wojną. O ich knuciu doskonale wiedział Himmler. I skrycie to popierał, bo również uważał, że Hitler prowadzi III Rzeszę ku klęsce.
W wir tych spisków włączyła się też Stolica Apostolska. Abwehra od października 1939 r. kontaktowała się z Watykanem poprzez Josefa Müllera zwanego „Ochsensepp” („Woźnica”), zasłużonego działacza katolickiego, polityka Bawarskiej Partii Ludowej. Müller był postacią nietuzinkową i niezwykle odważnym człowiekiem. Gdy w 1934 r. przesłuchiwał go osobiście Heinrich Himmler, powiedział mu bez ogródek, że doradzał premierowi Bawarii, by rozstrzelał szefa SS bez sądu. Himmlerowi to bardzo zaimponowało. Zaproponował Müllerowi, by wstąpił do SS. Bawarski polityk katolicki odmówił. Wówczas Himmler kazał go wypuścić na wolność. Następnego dnia Müllera odwiedził Hans Rattenhuber, esesman dowodzący ochroną Hitlera. Oficjalnie chciał poznać człowieka, który postawił się budzącemu strach szefowi SS. Prawdopodobnie wysłał go do niego jednak sam Himmler. Szybko się zaprzyjaźnili a Rattenhuber stał się jednym z wielu prominentnych informatorów w siatce Müllera dostarczającej informacje wywiadowcze z Rzeszy Stolicy Apostolskiej.(W gronie tych mniej lub bardziej świadomych osobowych źródeł informacji była m.in. nazistowska celebrytka - siostra Pia - nie zakonnica, ale snobująca się na zakonnicę siostra miłosierdzia, czyli sanitariuszka czasów wojny, posiadaczka złotej odznaki partyjnej a przy tym wojskowa burdelmama bardzo zboczona sucz, która przy każdej okazji pokazywała szramę na tyłku, będącą raną uzyskaną w trakcie puczu monachijskiego.)
Działalność „Woźnicy” zwróciła jednak na siebie uwagę Abwehry. 27 września 1939 r. Müller został doprowadzony do gabinetu pułkownika Hansa Ostera, który dał mu propozycję nie do odrzucenia. Bawarski polityk miał został wciągnięty na listę agentów niemieckiego wywiadu wojskowego i wysyłany w tajnych misjach do Rzymu. Szpiegowanie włoskiego sojusznika miało być jednak tylko przykrywką dla właściwego zadania: pośredniczenia w kontaktach niemieckiej opozycji ze Stolicą Apostolską. Papież miał zaś umożliwić Niemcom tajne kontakty dyplomatyczne z Wielką Brytanią. Niemieccy oficerowie planowali zamach stanu w Berlinie i zawarcie pokoju z mocarstwami zachodnimi. Możliwość uwiarygodnienia się za pomocą papieskich gwarancji dyplomatycznych była dla nich bezcenna.
Kontakt pomiędzy otoczeniem Piusa XII a spiskowcami z Abwehry został nawiązany w październiku 1939 r. Papież dał wyraźną sugestię, że pozbawienie Hitlera życia jest działaniem w pełni dopuszczalnym. Udało się nawiązać kontakt z Brytyjczykami via Watykan a zamach stanu planowano na listopad. Plany spiskowcom pokrzyżowało jednak to, że na początku listopada doszło do nieudanego zamachu na Hitlera w Monachium a niemiecka SD „w odwecie” porwała z holenderskiego, przygranicznego miasteczka Venlo dwóch brytyjskich agentów zaangażowanych w negocjacje z niemiecką opozycją. Brytyjczycy nabrali po tym dużej rezerwy wobec niemieckich spiskowców. Konserwatywne kręgi oficerskie w Niemczech brnęły zaś w kunktatorstwo. Berliński arcybiskup von Preysing żartował sobie, że poważnie zaczną przygotowywać zamach dopiero, gdy Sowieci będą zdobywać Berlin.
Flashback: Największe sekrety: Idy Lipcowe - Pechowy generał
Flashback: Największe sekrety: Idy Lipcowe - Miasteczko Venlo
Mimo tych niepowodzeń, kontakty niemieckiej opozycji (mającej w dużej mierze konserwatywny, chrześcijański charakter) ze Stolicą Apostolską trwały. Ich owocem były m.in. ostrzeżenia o zbliżającej się inwazji na Europę Zachodnią przekazywane via Watykan zachodnim tajnym służbom. W Niemczech działali pod przykrywką jezuiccy księża będący watykańskimi szpiegami oraz kurierami. Nazistowskie tajne służby deptały im zresztą po piętach. Nie bez powodu nadały siatce konserwatywnych „zdrajców” kryptonim „Schwarze Kapelle”, co tłumaczy się zwykle jako „Czarna Orkiestra”, choć powinno jako „Czarna Kaplica”. SS dopatrywało się udziału watykańskich agentów m.in. w zamachu na Reinharda Heydricha, protektora Czech i Moraw. Funkcjonariusze nazistowskich tajnych służb podejrzewali, że prawosławny kościół w którym schronili się zamachowcy tak naprawdę podlegał Watykanowi. Biskupem tego kościoła był bowiem były ksiądz rzymskokatolicki, który zmienił religię, by być kapelanem rodzin faszystowskiego stowarzyszenia dawnych syberyjskich legionistów. Pacelli dawał zaś wcześniej instrukcje dopuszczające udawanie przez księży katolickich duchownych prawosławnych w pracy misyjnej na Wschodzie. Za wspieranie czeskich zamachowców został stracony m.in. Robert Johannes Albrecht, niemiecki tłumacz wojskowy, który przyznał się, że był jezuitą w przebraniu.
W opracowaniach dotyczących polskiej organizacji wywiadowczej "Muszkieterowie" można często znaleźć informacje, że utrzymywała ona kontakty z wywiadem... watykańskim. Jednym z symboli rozpoznawczych "Muszkieterów" był wizerunek Matki Boskiej Jazłowieckiej. Organizacja ta stała za nieudanym zamachem na Hitlera w Wilczym Szańcu 20 kwietnia 1943 r., który miał zostać przeprowadzony przez włoskich wojskowych.
Pius XII pomógł włoskim spiskowcom związanym z
marszałkiem Pietro Badoglio nawiązać kontakty z aliantami i wspierał ich przy
obaleniu Mussoliniego w lipcu 1943 r. Papież wiedział też o najważniejszych
próbach zamachów na Hitlera. Zresztą wśród watykańskich agentów istniała
pokusa, by się w te spiski czynniej włączyć. Odnieśli oni zresztą duży sukces
wywiadowczy zdobywając plany siedziby Hitlera w Pullach pod Monachium. (Kwatera
sąsiadowała z jezuickim klasztorem. SS wdała się zaś tą placówką w spór prawny
– zarzucała jezuitom, że ich kanalizacja zanieczyszcza źródło wody do bunkra.
By to wykazać, SS nieopatrznie sama pokazała jezuitom tajne plany bunkra
Fuehrera).
Ostatecznie „najbardziej udanej” próby zamachu na Hiltera dokonał 20 lipca 1944 r. pułkownik Claus Schenk Graf von Stauffenberg, konserwatywny oficer, znany z oddania ultrareakcyjnym, katolickim ideom. Stauffenberg zupełnie poważnie marzył o powrocie do Świętego Cesarstwa Rzymskiego a gdy był dzieckiem bawił się w księdza wygłaszającego kazania przeciwko Lutrowi. Zabawne, że tak ważne zadanie jak zabicie Hitlera powierzono monarchistycznemu świrowi i kalece. Jeszcze bardziej zabawne jest jednak to, że mogło mu się udać...
Flashback: Największe sekrety: Idy Lipcowe - Tajemnica Tannenbergu
Ostatecznie „najbardziej udanej” próby zamachu na Hiltera dokonał 20 lipca 1944 r. pułkownik Claus Schenk Graf von Stauffenberg, konserwatywny oficer, znany z oddania ultrareakcyjnym, katolickim ideom. Stauffenberg zupełnie poważnie marzył o powrocie do Świętego Cesarstwa Rzymskiego a gdy był dzieckiem bawił się w księdza wygłaszającego kazania przeciwko Lutrowi. Zabawne, że tak ważne zadanie jak zabicie Hitlera powierzono monarchistycznemu świrowi i kalece. Jeszcze bardziej zabawne jest jednak to, że mogło mu się udać...
Flashback: Największe sekrety: Idy Lipcowe - Tajemnica Tannenbergu
Spora część spiskowców biorących udział w tej rozgrywce została zlikwidowana przez ludzi Himmlera po 20 lipca 1944 r. Josef Müller, jeden z głównych aktorów tej
tragedii, jednak cudem przeżył. Miał zostać powieszony na haku rzeźniczym tuż
po admirale Canarisie, ale w ostatnich chwili ocalił go stary przyjaciel z SS –
Hans Rattenhuber. Müller wrócił po wojnie do kariery politycznej. Budował
bawarską, antykomunistyczną chadecję - był współtwórcą CSU i promotorem kariery Franza Josepha Straussa. Ścigający w czasie wojny sturmfuehrer
Hartl zaproponował swoje usługi Amerykanom. Obiecywał im sumienną pracę
przeciwko Watykanowi. Propozycję odrzucono a Hartl robił karierę w kręgach
ezoterycznych.
Mimo wzajemnej wrogości w czasie wojny, po 1945 r. watykańskie tajne służby pomagały funkcjonariuszom nazistowskich tajnych służb przedostać się do Ameryki Płd. w ramach tzw. szczurzego szlaku. Po części było to spełnienie umowy z gen. SS Karlem Wolffem z 1944 r. (my nie zajmujemy Watykanu, wy za nas później ręczycie przed aliantami), częściowo była to zaś przysługa dla amerykańskich tajnych służb, które przejęły w 1945 r. sporą część niemieckich aktywów wywiadowczych (Niemcy stali się ich "Czarnuchami" - mówiąc językiem z "Pulp Fiction"). W każdym bądź razie niemiecka imigracja w Ameryce Płd. i na Bliskim Wschodzie była mocno nasycona agenturą (amerykańską, sowiecką, zachodnioniemiecką, enerdowską, izraelską i być może również watykańską) i w takim kontekście, wywiadowczej "Joker Game", należy widzieć sprawę Odessy.
Pius XII stał się zaś jednym z sterników budowy nowej Europy Zachodniej. Za życia honorowano go jako "wyzwoliciela Rzymu" i człowieka, który uratował tysiące Żydów przed zagładą. Pius XII doskonale się odnajdywał jako przywódca Kościoła w zimnowojennych latach 50-tych i wskazywał USA jako "nadzieję wolnego świata". Był też jeszcze za życia uznawany za świętego człowieka. O. Malachi Martin pisał, że w 1954 r. Pius XII miał osobiste objawienie Jezusa a w 1955 r. był świadkiem kolejnego objawienia Chrystusa w Ogrodach Watykańskich, któremu towarzyszły cud Słońca, podobny jak w Fatimie. Pacelli reprezentował jednak świat odchodzący w przeszłość. Był ostatnim papieżem przed wielką transformacją - czyli mariażem Kościoła z liberalnym globalizmem, największym obok komunizmu rakiem naszych czasów.
Mimo wzajemnej wrogości w czasie wojny, po 1945 r. watykańskie tajne służby pomagały funkcjonariuszom nazistowskich tajnych służb przedostać się do Ameryki Płd. w ramach tzw. szczurzego szlaku. Po części było to spełnienie umowy z gen. SS Karlem Wolffem z 1944 r. (my nie zajmujemy Watykanu, wy za nas później ręczycie przed aliantami), częściowo była to zaś przysługa dla amerykańskich tajnych służb, które przejęły w 1945 r. sporą część niemieckich aktywów wywiadowczych (Niemcy stali się ich "Czarnuchami" - mówiąc językiem z "Pulp Fiction"). W każdym bądź razie niemiecka imigracja w Ameryce Płd. i na Bliskim Wschodzie była mocno nasycona agenturą (amerykańską, sowiecką, zachodnioniemiecką, enerdowską, izraelską i być może również watykańską) i w takim kontekście, wywiadowczej "Joker Game", należy widzieć sprawę Odessy.
Pius XII stał się zaś jednym z sterników budowy nowej Europy Zachodniej. Za życia honorowano go jako "wyzwoliciela Rzymu" i człowieka, który uratował tysiące Żydów przed zagładą. Pius XII doskonale się odnajdywał jako przywódca Kościoła w zimnowojennych latach 50-tych i wskazywał USA jako "nadzieję wolnego świata". Był też jeszcze za życia uznawany za świętego człowieka. O. Malachi Martin pisał, że w 1954 r. Pius XII miał osobiste objawienie Jezusa a w 1955 r. był świadkiem kolejnego objawienia Chrystusa w Ogrodach Watykańskich, któremu towarzyszły cud Słońca, podobny jak w Fatimie. Pacelli reprezentował jednak świat odchodzący w przeszłość. Był ostatnim papieżem przed wielką transformacją - czyli mariażem Kościoła z liberalnym globalizmem, największym obok komunizmu rakiem naszych czasów.
I o tej wielkiej transformacji będzie kolejna część cyklu Pontifex...
***
Proszono mnie, bym napisał coś o ś.p. Hugh Hefnerze, twórcy "Playboya". No cóż, nie mam żadnej "ezoterycznej" wiedzy na jego temat, ale mam kilka obserwacji. To był zarówno wielki biznesmen i medialny czarodziej jak i produkt swoich czasów. Interesujący artykuł wspominkowy o nim opublikował "Guardian" (jak wolicie - a wolicie - tekst z dużą ilością zdjęć panienek, to polecam artykuł z "Daily Mail"). Uświadomiłem sobie, że ten koleś doskonale wpisywał się w projekt transformacji amerykańskiego społeczeństwa w latach 60-tych i 70-tych opisywany m.in. w mojej serii blogowej Euphoria (nie mylić z hentaiem "Euphoria" ;)
Flashback: Największe sekrety - Euphoria: Helter Skelter
Ale po pewnym czasie przestał pasować do następnego etapu transformacji. Ameryka zaś tak się zmieniła przez ostatnie pół wieku, że Milo Yiannopoulos może pisać o Hugh Hefnerze jako patriocie (wszak zaczynał karierę pisząc do WOJSKOWEJ gazetki), obrońcy Pierwszej Poprawki do Konstytucji i jednym z ostatnich obrońców Amerykańskiego Snu. Hefner do nowej, politycznie poprawnej Ameryki nie pasował. Tworzył bowiem marzenia sprzeczne z tym, co establiszment chciał zaoferować prolom. Niemal każdy heteroseksualny mężczyzna marzył, by być takim emerytem jak on. (Zauważmy, że Hef wpadał w największe kłopoty, gdy wchodził w związki małżeńskie. Pokazywał, że można przeżyć dobrze życie unikając takich niepotrzebnych kajdan.) Feministki toczyły pianę z ust widząc go otoczonego wianuszkiem ładnych dziewczyn. Naprodukowały tysiące tekstów o "uprzedmiotowieniu kobiet" i "bimboizacji" a tymczasem tabuny panienek same się pchały Hefowi do łóżka i potem były mu wdzięczne za to, że dał im przepustkę do sławy. Gdy oglądało się reality show z Hugh Hefnerem i jego trzema "wnuczkami" (Kendra, Holly a trzeciej nie pamiętam - chyba Brenda?), to był to niemal familijny obrazek, pokaz normalności kontrastujący choćby z Kardashianami, nie mówiąc już o Miley Cyrus... Hef reprezentował starą dobrą Amerykę z czasów Globalnego Planu.
Wiem, wiem zaraz się odezwą moraliści przekonujący o złu pornografii i "uprzedmiotowienia kobiet". Nie chcę mi się wchodzić w dyskusję na ten temat: ale czy słyszeliście o zasadzie złotego środka Arystotelesa? Nadmiar wszystkiego szkodzi - czy to porno czy to modlitwy. Trzeba zachować umiar. Porno też porno nierówne. Dla Mirosława Salwowskiego wulgarnie erotyczny jest już obrazek lasencji z odkrytymi ramionami. Zresztą, powinniście wiedzieć, że św. Pafnucy został świętym choć gapił się na goły tyłek nierządnicy Thais. Więc skoro mu to w świętości nie przeszkodziło, to i wam nie przeszkodzi przy odrobinie pracy nad sobą. A jeśli temu przeczycie, to znaczy, że kwestionujecie autorytet św. Pafnucego i jesteście jebanymi heretykami! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz