"Wielkiemu Papieżowi czasów światowej tragedii, dobroczyńcy ludów, nie czyniącego różnicy między narodowościami czy religiami, jako wyraz wdzięczności - Wschód" - głosi napis na ufundowanym przez turecki rząd pomniku papieża Benedykta XV w Istambule. Benedykt XV, papież czasu wojny (pontyfikat w latach 1914-1922) z pewnością zasłużył sobie na taką pamięć swoimi wieloma inicjatywami pokojowymi i humanitarnymi, niezmierzoną dobrocią jaką okazywał skłóconym ludom walczącego świata. Dlaczego jednak jedyne tego typu uhonorowanie "apostoła pokoju" zostało postawione w muzułmańskiej Turcji i to jeszcze za życia papieża? Czemu uhonorowano Ojca Św., który interweniował u sułtana w obronie Ormian? (Którzy nie byli przecież tacy święci, jak ich ks. Isakowicz-Zaleski i Grzegorz Kucharczyk przedstawiają. Ormiańska V-ta kolumna mordowała w latach 1914-1915 tureckich i kurdyjskich cywili, jeńców i rannych żołnierzy z równym zapałem, co zdradzieckie mniejszości Polaków na jesieni 1939 r.) Okazuje się, że papież i jego dyplomacja prowadzili tuż po wojnie działania wspierające pokonaną Turcję. To dyplomatyczne i wywiadowcze wsparcie szło bardzo daleko. (Antykościelny pisarz Deschner twierdzi, że Stolica Apostolska pomagała w dostawach broni dla rodzącej się republiki tureckiej. Nie znalazłem jednak niestety potwierdzenia tego.) Tak daleko, że wdzięczni Turcy postawili papieżowi pomnik. Skąd taka sympatia wobec Turcji w Stolicy Apostolskiej? I to w czasie, gdy Turcy "sprzątali" kraj ze zdradzieckich, chrześcijańskich mniejszości?
Turcja była z w czasie wojny centrum międzynarodowych intryg i zarazem krajem, w którym losy wojny się rozstrzygnęły. To w Konstantynopolu, w 1914 r. Alexander Parvus przedstawił niemieckim tajnym służbom plan wywołania rewolucji w Rosji - plan za którym lobbował opisany w poprzedniej części serii "Pontifex" Bogdan Hutten-Czapski., adiutant Kaisera, doradca niemieckiego sztabu generalnego ds. polityki wschodniej, zaufany człowiek Watykanu w Rzeszy i zarazem syn współpracownika Mazziniego. Parvus wcześniej blisko współpracował z młodoturecką juntą, zdominowaną przez masonerię i zrobił majątek na dostawach broni dla Turcji. (Jeszcze wcześniej brał udział w prometejskiej prowokacji, czyli Krwawej Niedzieli w Petersburgu - wywołaniu Rewolucji 1905 r. Ponadto, wspólnie z Julianem Marchlewskim wydawał light novelki Stefana Żeromskiego.)
Lobbystą na rzecz Turcji i ruchu młodotureckiego, zdominowanego przez masonerię, był Giuseppe Volpi, hrabia Misraty, jeden z najpotężniejszych włoskich przemysłowców tamtych czasów, twórca festiwalu filmowego w Wenecji. Volpi był jednym z głównych finansistów ruchu faszystowskiego, de facto kontrolerem Mussoliniego w pierwszych latach jego rządów, faszystowskim gubernatorem Trypolitanii oraz ministrem finansów. (Przypominam, że ruch faszystowski lubił się odwoływać do włoskich, rewolucyjnych nacjonalistów z XIX w. - Garibaldiego i Mazziniego.) Volpi był negocjatorem pokoju z Turcją po wojnie o Trypolitanię z lat 1911-1912. Jednocześnie finansował ruch młodoturecki, a po zamachu stanu dokonanym w Istambule przez młodoturków lobbował na Zachodzie o uznanie i wsparcie dla nowego reżimu. Ruch Młodych Turków już samą nazwą odwoływał się do Młodych Włoch i Młodej Europy Mazziniego. I tutaj natrafiamy na kolejne polskie powiązania. Łącznikiem pomiędzy rodzącym się ruchem młodotureckim a włoską masonerią był garibaldczyk, dyktator Powstania Styczniowego, polski i turecki generał Marian Langiewicz, znany w Turcji jako Langi Bey. W drugiej połowie XIX w. twórcą nowoczesnych tureckich służb specjalnych był Tadeusz Oksza-Orzechowski, przedstawiciel Rządu Narodowego w Stambule podczas Powstania Styczniowego, później łącznik między rządem Turcja a Austrią i.... Stolicą Apostolską! Turecki nacjonalizm de facto stworzył Polak, Konstanty Półkozic-Borzęcki znany w Turcji jako Mustafa Dżeleledin Pasza. Jak czytamy: "Dopiero w XIX w. na romantycznej fali Turcy zaczęli dostrzegać i doceniać narodowy pierwiastek w swojej historii. Mocno przyczyniła się do tego książka „Turcy dawni i współcześni" Konstantego Borzęckiego, polskiego imigranta znanego w Turcji jako Mustafa Dżelaleddin Pasza. W swoim dziele Borzęcki wykazywał, że Turcy są szlachetnym narodem aryjskim (nazywał ich Turkoaryjczykami), który dokonał w przeszłości wielu imponujących czynów, ale podupadł w wyniku zarażenia się semicką cywilizacją islamu, która odcięła go od europejskiej myśli. Borzęcki uczył Turków dumy z przynależności do własnego narodu. Zachował się egzemplarz jego książki z naniesionymi na marginesach uwagami młodego oficera Mustafy Kemala, który później został Atatürkiem, twórcą nowoczesnej, narodowej i świeckiej Turcji. Sam Atatürk był przykładem tego, jak mocno wymieszany był turecki tygiel etniczny. Miał niebieskie oczy, a w młodości włosy w kolorze blond. Jego matkę wspominano jako kobietę przypominającą „bułgarskie Słowianki", a wywodziła się ona z jednego z koczowniczych plemion z obecnego pogranicza Turcji, Bułgarii i Grecji. W pobliżu mieszkał turkijski lud Pomaków, który dawni polscy badacze uważali za potomków polskich jeńców. Niektórzy badacze wskazują natomiast, że ze strony ojca Atatürk mógł mieć przodków wywodzących się z sekty Dönmeh, żydowskiej grupy, która w XVII w. została zmuszona do przejścia na islam, ale potajemnie praktykowała kabalistyczne rytuały. Z szeregów tej sekty wywodziło się wielu przedstawicieli ruchu młodotureckiego, który na początku XX w. próbował przemienić Turcję w nowoczesne państwo odwołujące się do tradycji turkijskiej."
Czemu Turcja była tak ważna w planach Konspiracji Prometejskiej, włoskiej mazzinistycznej masonerii oraz Stolicy Apostolskiej? Bo blokowała morską drogę dostaw do Rosji, poprzez Cieśniny. Alianci próbowali nieudolnie odblokować tę drogę podczas bitwy o Gallipoli. Droga poprzez Bałtyk była zamknięta a pozostałe szlaki transportowe miały bardzo ograniczoną przepustowość. Rosja została wykończona w I wojnie światowej przede wszystkim gospodarczo, a było to możliwe dzięki zamknięciu dla niej Cieśnin Tureckich.
Benedykt XV był wielkim przyjacielem Polski. To jego człowiek, Bogdan Hutten-Czapski był inicjatorem Aktu 5 Listopada. To rady Hutten-Czapskiego sprawiły, że Kaiser i Ludendorff zdecydowali się odbudować polską administrację, szkolnictwo i wojsko. Nieprzypadkowo do Rady Regencyjnej wszedł abp Aleksander Kakowski. W maju 1918 r. przybył do Warszawy specjalny wizytator apostolski kard. Achille Ratti, późniejszy papież Pius XI. Miał on wspierać Polaków w odbudowie państwa i był przyjacielem Polski - znał m.in. Trylogię oraz "Irydiona" Słowackiego. Benedykt XV posyłając go nad Wisłę mówił mu, że Polska wkrótce powstanie z grobu jak Łazarz. Ojciec Św. korespondował również ze znanym "socjalistą, masonem, rozwodnikiem i bandytą z Bezdan" brygadierem Józefem Piłsudskim - tematem ich listów była m.in. postać św. Andrzeja Boboli. Dmowski mógł liczyć jedynie na spotkanie z kard. Gasparrim, który wyraźniej przy nim rżnął głupa (no chyba, że Dmowski konfabulował na ten temat...). Nie bez znaczenia było to, że generałem zakonu jezuitów papież uczynił polskiego arystokratę Włodzimierza Ledóchowskiego.
Stolica Apostolska nawigowała na dyplomatycznych wodach podczas Wielkiej Wojny bardzo sprawnie. Można zaryzykować twierdzenie, że gdyby Włochy pozostały przy Państwach Centralnych, to po wojnie mocarstwa zachodnie mogłyby ukarać dynastię sabaudzką przywróceniem Państwa Kościelnego. Włochy wybrały jednak Entantę. Ich ofensywa w Tyrolu załamała się po tym jak informacje o rychłym przystąpieniu Włoch do wojny przekazał Niemcom prałat von Gerlach, bliski współpracownik papieża Benedykta XV. Gerlach był później ścigany za szpiegostwo na rzecz Niemiec. Miał przekazywać ściśle tajne wiadomości Matthiasowi Erzbergerowi, przywódcy niemieckiej, katolickiej Partii Centrum. Były funkcjonariusz FBI Mark Riebling, w swojej znakomitej książce "Kościół Szpiegów", w 1918 r. Erzberger odwiedził generała jezuitów w Szwajcarii i przekazał im infromacje o szykowanej niemieckiej ofensywie "Kaiserschlacht" na Froncie Zachodnim. Informacja ta została przekazana do francuskiego sztabu generalnego poprzez jezuitę - Michela d'Herbigny - tak przynajmniej mówi powojenny niemiecki raport wywiadowczy. Erzberger został później zamordowany przez bojówkę Freikorpsu. Klęska wielkiej ofensywy z 1918 r. zdemoralizowała armię niemiecką i doprowadziła do upadku II Rzeszy. Papież Benedykt XV skomentował to: "Marcin Luter przegrał tę wojnę!". Równie brutalnie skomentował upadek cesarstwa Austro-Węgierskiego. 8 listopada 1918 r. napisał: "Nikt rozsądny nie może przy tym obstawać, by przypisywać nam (z powodu upadku Habsburgów) boleść, która nie miałaby uzasadnienia".
Ogólnie podczas pierwszej wojny światowej episkopaty wszystkich walczących państw zagrzewały zwaśnione narody do boju i prześcigały się w okazywaniu patriotyzmu. W okopach zrodziła się przyjaźń między weteranami a kapelanami, co stało się zaczynem wielkich powojennych idei. Zmienić musiała się przez to polityka państw Europy Zachodniej do Kościoła. O ile przed pierwszą wojną światową katolików bardzo szykanowano we Francji i Włoszech, to w trakcie wojny skończono z tą polityką. We Francji mogła powstać wreszcie silna prawica a naród postawił votum za zwycięstwo w postaci bazyliki na Montmartre.By dowartościować Francuzów świętą ogłoszono Joannę d'Arc Podobne procesy zaszły we Włoszech. Lud i politycy doceniali bardzo patriotyczną postawę Kościoła w trakcie wojny. Kościół rozkwitał w powojennych latach w Europie Zachodniej - ludzie zrozumieli, że liberalna demokracja była ślepą uliczką. Rodziły się nurty takie jak "klerofaszym" austriackiego kanclerza Dollfussa mające na celu naprawę błędów i wypaczeń cywilizacji zachodniej. Obok katolickiej Polski, powstała też - dzięki tajnej wojnie oraz działaniom infiltracyjnym - wolna i katolicka Irlandia. W 1912 r. "Oesterreichs Katholisches Sonntagsblatt", główna austriacka gazeta katolicka, wieszczyła, że przyszła wielka wojna europejska doprowadzi do załamania europejskiego liberalizmu. "Wcale nie szkodziłoby to Europie, gdyby raz nareszcie, gruntownie przewietrzyć panujące w niej stosunki". I tak się stało.
Flashback: Największe sekrety: Apostoł infiltracji
W 1879 r. o. d'Alzon, założyciel zakonu asumpcjonistów pisał: "Państwo rosyjskie już długo nie przetrwa. Wydaje mi się, że rosyjski kolos gotów jest doznać konwulsji, ledwie dobiegnie kresu czas tureckiej władzy w Europie, co nie może już być odległe. Na tę chwilę musimy być przygotowani. Nihiliści dokończą swego dzieła zniszczenia i na tym gruncie, wymiecionym przez burze rewolucji, my wzniesiemy prawdziwy krzyż". Tych "nihilistów" wspomagał m.in. Hutten-Czapski. Stolica Apostolska przyjęła pozytywnie wybuch rewolucji lutowej - oznaczała ona koniec szykanowania katolicyzmu w Rosji. Gdyby rewolucja nie przeszła w drugą fazę - bolszewicką, można by mówić o ogromnym sukcesie. Należy jednak pamiętać, że początek rządów bolszewików był Stolicy Apostolskiej oraz innych europejskich ośrodków władzy wielką niewiadomą. Watykan próbował więc prowadzić dialog z bolszewikami, a oni się od tego nie uchylali. Gotowi byli pójść na duże ustępstwa i starali się pokazywać swoją tolerancję. W pierwszych latach po rewolucji w Piotrogrodzie odbywały się więc publiczne procesje Bożego Ciała a w styczniu 1918 r. przewidywano powstanie biskupstw katolickich na Syberii. W Sowieckiej Rosji istniały placówki opiekuńcze finansowane przez Kościół Katolicki, w których wisiały portrety papieża.
Gdy w sierpniu 1920 r. wojska bolszewickie zbliżały się do Warszawy, nuncjusz Ratti, wielki przyjaciel Polski był obok tureckiego posła, jedynym szefem misji dyplomatycznej, który nie ewakuował się z polskiej stolicy. Miał polecenie pozostania w niej, nawet jeśli zajmą ją bolszewickie hordy. Wówczas miał nawiązać kontakt z Feliksem Dzierżyńskim - członkiem prometejskiej konspiracji stojącym na czele bolszewickiego "rządu" Polski. Dzierżyński w tym czasie siedział na plebani w Wyszkowie i wąchał pantsu swojej młodszej siostry. Towarzyszyli mu: były dowódca wyprawy wywiadowczej do Wrót Agharthy w Tuwie Feliks "Lolicon" Kon i były współpracownik Parvusa Julian Marchlewski (nie wiem, jaki miał fetysz, może lubił "pułapki"?) Jakoś proboszcza z miejscowej parafii nie rozstrzelali, ani nie wywłaszczyli, tylko sobie z nim przyjaźnie rozmawiali.... Wiele świadectw wskazuje na to, że Dzierżyński jako szef Czeka wyciągał z więzień polskich księży oraz innych naszych patriotów...
Dialog między Stolicą Apostolską a Kremlem trwał jeszcze w 1922 r. Podczas konferencji w Genui kard. Gasparii, watykański sekretarz stanu odbył bardzo serdeczną rozmowę z bolszewickim komisarzem Wacławem Worowskim. Na pożegnanie wręczył temu sowieckiemu gejowi czerwoną różę.... Mówimy o kardynale, który napisał katechizm, zachwalany obecnie przez Bractwo Św. Piusa X....
W kwietniu 1917 r. hiszpański ezoteryk Carlos Calderon zapisał w transie "13 maja będzie jednym z najszczęśliwszych dni dla dobrych dusz świata". 13 maja trzy duże portugalskie gazety "Jornal de Noticias", "O Primero de Janeiro" i "Libertade" zamieściły notkę o takiej samej treści. "Wojna i spirytualizm. Sensacyjne doniesienia". "Wczoraj otrzymaliśmy wiadomość, której treść przedrukowujemy. Porto, 11 maja 1917 r. Panowie Redaktorzy: Było anonsowane przez Duchy i różne grupy spirytystów, że w dniu 13 bieżącego miesiąca będzie podany fakt w związku z wojną, który wprawi w zdumienie wszystkich ludzi. Mam zaszczyt podpisać się. Spirytysta i dedykowany propagator prawdy Antonio", 13 maja 1917 r. trojgu pastuszkom, w portugalskiej miejscowości Fatima zaczęła się objawiać świetlista postać, która ujawniła później, że jest Matką Boską. Czas na objawienia był odpowiedni - Wielka Wojna i przeddzień rewolucji w Rosji. Miejsce jednak było niecodzienne. Portugalia była bowiem wówczas zadupiem Europy. Krajem, w którym od wojskowego zamachu stanu z 1910 r. panowała liberalna demokracja - czyli taki ustrój, w którym rządzą mafijni politycy nazywający siebie samych liberalnymi demokratami i nie chcą dopuszczać innych do władzy. W Portugalii panował wówczas głód i straszliwa bieda. Na polach Flandrii umierali portugalscy żołnierze wysłani tam przez swój głupi rząd za mglistą obietnicę udziału w rabunku niemieckich kolonii. Portugalskie władze, silnie zdominowane przez masonerię, prześladowały też katolików - czyli znaczną większość narodu. W atakach ich bojówek na kościoły zginęło więcej Portugalczyków niż na froncie. Objawienia w Fatimie budzą niepokój władz - masoński burmistrz miasteczka i szef policji grożą trojgu dzieci, że usmażą je we wrzącym oleju, jeśli nie zamilkną. 13 października 1917 r. dochodzi do Cudu Słońca - w obecności 100 tys. ludzi dochodzi do niewytłumaczalnego zjawiska. "Przy końcu spotkania Łucji i Najświętszej Maryi Panny, w chwili gdy Maryja zaczęła się unosić, a dziewczynka wykrzyknęła słowa „Popatrzcie na słońce!”, chmury się rozpierzchły odsłaniając słońce, które wyglądało jak ogromny srebrny dysk. Lśniło tak intensywnie, jak jeszcze nigdy, lecz jego blask nie oślepiał. Trwało to tylko chwilę. Ta ogromna kula zaczęła jakby „tańczyć”. Słońce było jakby gigantycznym ognistym kołem, kręcącym się szybko. Zatrzymało się na jakiś czas, zanim znów zaczęło kręcić się wokół swojej osi z oszałamiającą prędkością. Następnie zaczęło przybierać różowy kolor na krawędziach i ślizgać po niebie, wirując i rozsypując czerwone snopy płomieni. Światło to odbijało się na ziemi, na drzewach i krzewach, a także na twarzach ludzi i na ich ubraniach, przyjmując świetliste różnobarwne odcienie. Trzykrotnie ożywiona szaleńczym ruchem kula ognia zaczęła drżeć i trząść się. Wydawało się, że opadając ruchem zygzakowatym spadnie na przerażony tłum. Wszystko to trwało około dziesięciu minut. Na końcu słońce wspięło się znów wijącym ruchem do punktu, z którego zaczęło opadać, na nowo przyjmując swój spokojny wygląd i odzyskując zwykłą jasność swego światła. Cykl objawień zakończył się. Wielu ludzi zauważyło, że ich ubrania przemoknięte deszczem, od razu wyschły. Cud słońca został także zaobserwowany przez wielu świadków znajdujących się poza miejscem objawień, w promieniu około czterdziestu kilometrów."
Wielu sceptykom i liberałom obecnym na miejscu dosłownie puściły ze strachu zwieracze...
W ciągu kilku miesięcy rząd łagodzi politykę wobec Kościoła. Kilka lat później zostaje obalony w wyniku wojskowego zamachu stanu. Wojsko przekazuję władzę drowi ekonomii Antonio Salazarowi, który stawia w ciągu kilku lat portugalską gospodarkę na nogi i tworzy faszyzujący ustrój Estado Novo, który trwa w Portugalii aż do połowy lat 70-tych. Najświętsza Panienka (jeśli oczywiście przyjmujemy Jej istnienie oraz obecność podczas objawień w Fatimie) mówiąc, że depozyt wiary zostanie w Portugalii zachowany być może miała na myśli długie trwanie tamtejszego "złego, faszystowskiego" reżimu i nie dopuszczanie tam do władzy liberalnych pasożytów. Matka Boska miała też podczas tych objawień przewidzieć drugą wojnę światową i ostrzec przed "błędami Rosji". Trójka dzieci, która usłyszała od niej ten przekaz nie wiedziała wówczas nawet co to jest Rosja. Myśleli początkowo, że chodzi o Rossię, oślicę sąsiada... Przekaz jednak miał trafić nie tyle do nich, co do Stolicy Apostolskiej. Czyżby chodziło o to, by przerwać grę z bolszewikami, bo ona się nie uda?
***
W następnym odcinku cofniemy się nieco: do pontyfikatu Piusa IX, by odkryć korzenie tej rozgrywki.
A ja się wciąż zastanawiam: jak na wpisy z tej serii zareagowałby Grzegorz Braun? Przepalenia obwodów mógłby doznać również niejeden liberalny bądź postkomuszy antyklerykał. Np. taka Magdalena Środa. Niedawno narzekała w pewnej fakenewsowej gazetce, że rząd nie słucha papieża Franciszka w kwestii nachodźców. Wcześniej, przez wiele lat pierdoliła o rozdziale Kościoła od państwa i o tym, by biskupów i papieży się nie słuchać. Środa porównuje też rządy PiS z PRL lat 80-tych, co jest o tyle kuriozalne, że wówczas przecież świetnie się odnajdywała i robiła karierę bodajże w partyjnej młodzieżówce. Zachował się nawet film, na którym tłumaczy młodzieży w Jarocinie, że zamiast słuchać jakiejś dziwnej zachodniej muzyki, powinna jechać na sianokosy. No, cóż skoro wyciągnięty głęboko z d... płk. Mazguła skanduje sobie "Solidarność, Solidarność" , to albo ci ludzie za bardzo weszli w rolę w tym teatrzyku albo mają poważną schizofrenię.
***
Mój tekst o prometejskim prezydencie Trumpie wywołał ciekawą reakcję. I to po prawicowej, antykomunistycznej stronie wierzącej w narrację CNN i Johna Podesty o tym, że "Trumpa zainstalował w Białym Domu Putin" i że tylko gen. Mattis może powstrzymać Trumpa przed dealem z Rosją. (A poza tym Trump jest be, bo nie jest podręcznikowym konserwatystą, ani nawet republikaninem od urodzenia.) Autor prowadzący bloga na łamach witryny zasłużonego Wydawnictwa Podziemnego pisze m.in.:"Oglądałem warszawski odczyt Trumpa w stanie, w którym wzrastające obrzydzenie walczyło z niekłamanym zdumieniem, ale nic nie przygotowało mnie na reakcję, jaką następnie znalazłem na polskim internecie. Niejaki Foxmulder napisał np., że „w zdjęciu prezydentów Dudy i Trumpa oglądających Rejtana Matejki jest coś bardzo symbolicznego, prometejskiego…” Czy to znaczy, że Duda z Trumpem niosą ogień dla zgnębionej ludzkości? Tylko przy czym tu Reytan? Darmo szukać wyjaśnień. Autor tego bełkotu, przedstawia się jako „głos radykalnego centrum” i „pacyficznych atlantystów”, co oczywiście pozbawione jest jakiegokolwiek sensu, poza dziecięcą uciechą w gromadzeniu sprzeczności. Nie wątpię, że Foxmulder znał kiedyś pobożną grzesznicę, która na rok przed urodzeniem zmarła, trzymając w ręku kwadratowe kółko. Trump, to w oczach autora „proimetejski [tak w oryginale] prezydent z turbosłowiańską [znowu: tak w oryginale!] żoną i córką”, który, jak przystało Odynowi i Wotanowi, obłapiał Walkirie, gdzie popadło."
No cóż, autor tej riposty pewnie uważa, że ironia to "królestwo zamieszkiwane przez Irokezów". Nie dziwi mnie więc to, że bierze zabawę konwencją śmiertelnie poważnie a przy tym nie wie czym był np. Ruch Prometejski i czym jest fenomem turbosłowiański. "Nie wątpię, że Foxmulder znał kiedyś pobożną grzesznicę" - no, takich nie brakuje. Jedna moja mocno zboczona dobra znajoma (fizycznie trochę w typie Megyn Kelly) pięknie się modliła pod figurą Matki Boskiej Fatimskiej... Zresztą historią zna wiele przypadków "pobożnych grzesznic" - np. wielokrotną morderczynię św. Olgę. Ale złośliwości na bok, bo autor raczy nas bardzo wysublimowaną analizą strategiczną, np.:
"Trump jest jak Putin i oczywiście z nim mu będzie najłatwiej się dogadać, ale to wcale nie znaczy, że się dogadają, bo tacy ludzie także najłatwiej popadają w konflikt. " (Czyli autor nieświadomie potwierdził tezę jaką głoszę od dawna i jaką głosi m.in. Władimir Bukowski - Trump może być największym wrogiem karzełka Putina-Hujły.)
"Głównym osiągnięciem generała Mattisa w ostatnich miesiącach, jest stworzenie kurdyjskiej enklawy w Syrii przy aktywnej pomocy amerykańskich jednostek specjalnych, a także przekonanie liderów Arabii Saudyjskiej, że muszą bronić swego stanu posiadania." (Tak jakby bez gen. Mattisa Saudowie nie mieli zamiaru "bronić swego stanu posiadania".)
"W moim głębokim przekonaniu, sowieci wpływali na wybory amerykańskie wielokrotnie w przeszłości, ale robili to w sposób subtelny i często przeciwny powszechnym oczekiwaniom. Klasycznym tego przykładem jest wybór Ronalda Reagana w roku 1980. Moim zdaniem, Kreml potrzebował wówczas autentycznego antykomunisty w Białym Domu, by móc uwiarygodnić przygotowywane przedstawienie pt. „upadek komunizmu”. " (Czyli Kreml jest wszechmocny i nie próbujcie się nawet przeciwko niemu buntować, bo zrobił nawet Reagana prezydentem.)
No, cóż wygląda na to, że moje tezy nie są aż takie szalone... W każdym bądź razie dziękuję za słowa krytyki. Rozważę je w sercu i umieszczę na blogu banner: "Reagan - kandydat Kremla".
Czemu Turcja była tak ważna w planach Konspiracji Prometejskiej, włoskiej mazzinistycznej masonerii oraz Stolicy Apostolskiej? Bo blokowała morską drogę dostaw do Rosji, poprzez Cieśniny. Alianci próbowali nieudolnie odblokować tę drogę podczas bitwy o Gallipoli. Droga poprzez Bałtyk była zamknięta a pozostałe szlaki transportowe miały bardzo ograniczoną przepustowość. Rosja została wykończona w I wojnie światowej przede wszystkim gospodarczo, a było to możliwe dzięki zamknięciu dla niej Cieśnin Tureckich.
Benedykt XV był wielkim przyjacielem Polski. To jego człowiek, Bogdan Hutten-Czapski był inicjatorem Aktu 5 Listopada. To rady Hutten-Czapskiego sprawiły, że Kaiser i Ludendorff zdecydowali się odbudować polską administrację, szkolnictwo i wojsko. Nieprzypadkowo do Rady Regencyjnej wszedł abp Aleksander Kakowski. W maju 1918 r. przybył do Warszawy specjalny wizytator apostolski kard. Achille Ratti, późniejszy papież Pius XI. Miał on wspierać Polaków w odbudowie państwa i był przyjacielem Polski - znał m.in. Trylogię oraz "Irydiona" Słowackiego. Benedykt XV posyłając go nad Wisłę mówił mu, że Polska wkrótce powstanie z grobu jak Łazarz. Ojciec Św. korespondował również ze znanym "socjalistą, masonem, rozwodnikiem i bandytą z Bezdan" brygadierem Józefem Piłsudskim - tematem ich listów była m.in. postać św. Andrzeja Boboli. Dmowski mógł liczyć jedynie na spotkanie z kard. Gasparrim, który wyraźniej przy nim rżnął głupa (no chyba, że Dmowski konfabulował na ten temat...). Nie bez znaczenia było to, że generałem zakonu jezuitów papież uczynił polskiego arystokratę Włodzimierza Ledóchowskiego.
Stolica Apostolska nawigowała na dyplomatycznych wodach podczas Wielkiej Wojny bardzo sprawnie. Można zaryzykować twierdzenie, że gdyby Włochy pozostały przy Państwach Centralnych, to po wojnie mocarstwa zachodnie mogłyby ukarać dynastię sabaudzką przywróceniem Państwa Kościelnego. Włochy wybrały jednak Entantę. Ich ofensywa w Tyrolu załamała się po tym jak informacje o rychłym przystąpieniu Włoch do wojny przekazał Niemcom prałat von Gerlach, bliski współpracownik papieża Benedykta XV. Gerlach był później ścigany za szpiegostwo na rzecz Niemiec. Miał przekazywać ściśle tajne wiadomości Matthiasowi Erzbergerowi, przywódcy niemieckiej, katolickiej Partii Centrum. Były funkcjonariusz FBI Mark Riebling, w swojej znakomitej książce "Kościół Szpiegów", w 1918 r. Erzberger odwiedził generała jezuitów w Szwajcarii i przekazał im infromacje o szykowanej niemieckiej ofensywie "Kaiserschlacht" na Froncie Zachodnim. Informacja ta została przekazana do francuskiego sztabu generalnego poprzez jezuitę - Michela d'Herbigny - tak przynajmniej mówi powojenny niemiecki raport wywiadowczy. Erzberger został później zamordowany przez bojówkę Freikorpsu. Klęska wielkiej ofensywy z 1918 r. zdemoralizowała armię niemiecką i doprowadziła do upadku II Rzeszy. Papież Benedykt XV skomentował to: "Marcin Luter przegrał tę wojnę!". Równie brutalnie skomentował upadek cesarstwa Austro-Węgierskiego. 8 listopada 1918 r. napisał: "Nikt rozsądny nie może przy tym obstawać, by przypisywać nam (z powodu upadku Habsburgów) boleść, która nie miałaby uzasadnienia".
Ogólnie podczas pierwszej wojny światowej episkopaty wszystkich walczących państw zagrzewały zwaśnione narody do boju i prześcigały się w okazywaniu patriotyzmu. W okopach zrodziła się przyjaźń między weteranami a kapelanami, co stało się zaczynem wielkich powojennych idei. Zmienić musiała się przez to polityka państw Europy Zachodniej do Kościoła. O ile przed pierwszą wojną światową katolików bardzo szykanowano we Francji i Włoszech, to w trakcie wojny skończono z tą polityką. We Francji mogła powstać wreszcie silna prawica a naród postawił votum za zwycięstwo w postaci bazyliki na Montmartre.By dowartościować Francuzów świętą ogłoszono Joannę d'Arc Podobne procesy zaszły we Włoszech. Lud i politycy doceniali bardzo patriotyczną postawę Kościoła w trakcie wojny. Kościół rozkwitał w powojennych latach w Europie Zachodniej - ludzie zrozumieli, że liberalna demokracja była ślepą uliczką. Rodziły się nurty takie jak "klerofaszym" austriackiego kanclerza Dollfussa mające na celu naprawę błędów i wypaczeń cywilizacji zachodniej. Obok katolickiej Polski, powstała też - dzięki tajnej wojnie oraz działaniom infiltracyjnym - wolna i katolicka Irlandia. W 1912 r. "Oesterreichs Katholisches Sonntagsblatt", główna austriacka gazeta katolicka, wieszczyła, że przyszła wielka wojna europejska doprowadzi do załamania europejskiego liberalizmu. "Wcale nie szkodziłoby to Europie, gdyby raz nareszcie, gruntownie przewietrzyć panujące w niej stosunki". I tak się stało.
Flashback: Największe sekrety: Apostoł infiltracji
W 1879 r. o. d'Alzon, założyciel zakonu asumpcjonistów pisał: "Państwo rosyjskie już długo nie przetrwa. Wydaje mi się, że rosyjski kolos gotów jest doznać konwulsji, ledwie dobiegnie kresu czas tureckiej władzy w Europie, co nie może już być odległe. Na tę chwilę musimy być przygotowani. Nihiliści dokończą swego dzieła zniszczenia i na tym gruncie, wymiecionym przez burze rewolucji, my wzniesiemy prawdziwy krzyż". Tych "nihilistów" wspomagał m.in. Hutten-Czapski. Stolica Apostolska przyjęła pozytywnie wybuch rewolucji lutowej - oznaczała ona koniec szykanowania katolicyzmu w Rosji. Gdyby rewolucja nie przeszła w drugą fazę - bolszewicką, można by mówić o ogromnym sukcesie. Należy jednak pamiętać, że początek rządów bolszewików był Stolicy Apostolskiej oraz innych europejskich ośrodków władzy wielką niewiadomą. Watykan próbował więc prowadzić dialog z bolszewikami, a oni się od tego nie uchylali. Gotowi byli pójść na duże ustępstwa i starali się pokazywać swoją tolerancję. W pierwszych latach po rewolucji w Piotrogrodzie odbywały się więc publiczne procesje Bożego Ciała a w styczniu 1918 r. przewidywano powstanie biskupstw katolickich na Syberii. W Sowieckiej Rosji istniały placówki opiekuńcze finansowane przez Kościół Katolicki, w których wisiały portrety papieża.
Gdy w sierpniu 1920 r. wojska bolszewickie zbliżały się do Warszawy, nuncjusz Ratti, wielki przyjaciel Polski był obok tureckiego posła, jedynym szefem misji dyplomatycznej, który nie ewakuował się z polskiej stolicy. Miał polecenie pozostania w niej, nawet jeśli zajmą ją bolszewickie hordy. Wówczas miał nawiązać kontakt z Feliksem Dzierżyńskim - członkiem prometejskiej konspiracji stojącym na czele bolszewickiego "rządu" Polski. Dzierżyński w tym czasie siedział na plebani w Wyszkowie i wąchał pantsu swojej młodszej siostry. Towarzyszyli mu: były dowódca wyprawy wywiadowczej do Wrót Agharthy w Tuwie Feliks "Lolicon" Kon i były współpracownik Parvusa Julian Marchlewski (nie wiem, jaki miał fetysz, może lubił "pułapki"?) Jakoś proboszcza z miejscowej parafii nie rozstrzelali, ani nie wywłaszczyli, tylko sobie z nim przyjaźnie rozmawiali.... Wiele świadectw wskazuje na to, że Dzierżyński jako szef Czeka wyciągał z więzień polskich księży oraz innych naszych patriotów...
Dialog między Stolicą Apostolską a Kremlem trwał jeszcze w 1922 r. Podczas konferencji w Genui kard. Gasparii, watykański sekretarz stanu odbył bardzo serdeczną rozmowę z bolszewickim komisarzem Wacławem Worowskim. Na pożegnanie wręczył temu sowieckiemu gejowi czerwoną różę.... Mówimy o kardynale, który napisał katechizm, zachwalany obecnie przez Bractwo Św. Piusa X....
W kwietniu 1917 r. hiszpański ezoteryk Carlos Calderon zapisał w transie "13 maja będzie jednym z najszczęśliwszych dni dla dobrych dusz świata". 13 maja trzy duże portugalskie gazety "Jornal de Noticias", "O Primero de Janeiro" i "Libertade" zamieściły notkę o takiej samej treści. "Wojna i spirytualizm. Sensacyjne doniesienia". "Wczoraj otrzymaliśmy wiadomość, której treść przedrukowujemy. Porto, 11 maja 1917 r. Panowie Redaktorzy: Było anonsowane przez Duchy i różne grupy spirytystów, że w dniu 13 bieżącego miesiąca będzie podany fakt w związku z wojną, który wprawi w zdumienie wszystkich ludzi. Mam zaszczyt podpisać się. Spirytysta i dedykowany propagator prawdy Antonio", 13 maja 1917 r. trojgu pastuszkom, w portugalskiej miejscowości Fatima zaczęła się objawiać świetlista postać, która ujawniła później, że jest Matką Boską. Czas na objawienia był odpowiedni - Wielka Wojna i przeddzień rewolucji w Rosji. Miejsce jednak było niecodzienne. Portugalia była bowiem wówczas zadupiem Europy. Krajem, w którym od wojskowego zamachu stanu z 1910 r. panowała liberalna demokracja - czyli taki ustrój, w którym rządzą mafijni politycy nazywający siebie samych liberalnymi demokratami i nie chcą dopuszczać innych do władzy. W Portugalii panował wówczas głód i straszliwa bieda. Na polach Flandrii umierali portugalscy żołnierze wysłani tam przez swój głupi rząd za mglistą obietnicę udziału w rabunku niemieckich kolonii. Portugalskie władze, silnie zdominowane przez masonerię, prześladowały też katolików - czyli znaczną większość narodu. W atakach ich bojówek na kościoły zginęło więcej Portugalczyków niż na froncie. Objawienia w Fatimie budzą niepokój władz - masoński burmistrz miasteczka i szef policji grożą trojgu dzieci, że usmażą je we wrzącym oleju, jeśli nie zamilkną. 13 października 1917 r. dochodzi do Cudu Słońca - w obecności 100 tys. ludzi dochodzi do niewytłumaczalnego zjawiska. "Przy końcu spotkania Łucji i Najświętszej Maryi Panny, w chwili gdy Maryja zaczęła się unosić, a dziewczynka wykrzyknęła słowa „Popatrzcie na słońce!”, chmury się rozpierzchły odsłaniając słońce, które wyglądało jak ogromny srebrny dysk. Lśniło tak intensywnie, jak jeszcze nigdy, lecz jego blask nie oślepiał. Trwało to tylko chwilę. Ta ogromna kula zaczęła jakby „tańczyć”. Słońce było jakby gigantycznym ognistym kołem, kręcącym się szybko. Zatrzymało się na jakiś czas, zanim znów zaczęło kręcić się wokół swojej osi z oszałamiającą prędkością. Następnie zaczęło przybierać różowy kolor na krawędziach i ślizgać po niebie, wirując i rozsypując czerwone snopy płomieni. Światło to odbijało się na ziemi, na drzewach i krzewach, a także na twarzach ludzi i na ich ubraniach, przyjmując świetliste różnobarwne odcienie. Trzykrotnie ożywiona szaleńczym ruchem kula ognia zaczęła drżeć i trząść się. Wydawało się, że opadając ruchem zygzakowatym spadnie na przerażony tłum. Wszystko to trwało około dziesięciu minut. Na końcu słońce wspięło się znów wijącym ruchem do punktu, z którego zaczęło opadać, na nowo przyjmując swój spokojny wygląd i odzyskując zwykłą jasność swego światła. Cykl objawień zakończył się. Wielu ludzi zauważyło, że ich ubrania przemoknięte deszczem, od razu wyschły. Cud słońca został także zaobserwowany przez wielu świadków znajdujących się poza miejscem objawień, w promieniu około czterdziestu kilometrów."
Wielu sceptykom i liberałom obecnym na miejscu dosłownie puściły ze strachu zwieracze...
W ciągu kilku miesięcy rząd łagodzi politykę wobec Kościoła. Kilka lat później zostaje obalony w wyniku wojskowego zamachu stanu. Wojsko przekazuję władzę drowi ekonomii Antonio Salazarowi, który stawia w ciągu kilku lat portugalską gospodarkę na nogi i tworzy faszyzujący ustrój Estado Novo, który trwa w Portugalii aż do połowy lat 70-tych. Najświętsza Panienka (jeśli oczywiście przyjmujemy Jej istnienie oraz obecność podczas objawień w Fatimie) mówiąc, że depozyt wiary zostanie w Portugalii zachowany być może miała na myśli długie trwanie tamtejszego "złego, faszystowskiego" reżimu i nie dopuszczanie tam do władzy liberalnych pasożytów. Matka Boska miała też podczas tych objawień przewidzieć drugą wojnę światową i ostrzec przed "błędami Rosji". Trójka dzieci, która usłyszała od niej ten przekaz nie wiedziała wówczas nawet co to jest Rosja. Myśleli początkowo, że chodzi o Rossię, oślicę sąsiada... Przekaz jednak miał trafić nie tyle do nich, co do Stolicy Apostolskiej. Czyżby chodziło o to, by przerwać grę z bolszewikami, bo ona się nie uda?
***
W następnym odcinku cofniemy się nieco: do pontyfikatu Piusa IX, by odkryć korzenie tej rozgrywki.
A ja się wciąż zastanawiam: jak na wpisy z tej serii zareagowałby Grzegorz Braun? Przepalenia obwodów mógłby doznać również niejeden liberalny bądź postkomuszy antyklerykał. Np. taka Magdalena Środa. Niedawno narzekała w pewnej fakenewsowej gazetce, że rząd nie słucha papieża Franciszka w kwestii nachodźców. Wcześniej, przez wiele lat pierdoliła o rozdziale Kościoła od państwa i o tym, by biskupów i papieży się nie słuchać. Środa porównuje też rządy PiS z PRL lat 80-tych, co jest o tyle kuriozalne, że wówczas przecież świetnie się odnajdywała i robiła karierę bodajże w partyjnej młodzieżówce. Zachował się nawet film, na którym tłumaczy młodzieży w Jarocinie, że zamiast słuchać jakiejś dziwnej zachodniej muzyki, powinna jechać na sianokosy. No, cóż skoro wyciągnięty głęboko z d... płk. Mazguła skanduje sobie "Solidarność, Solidarność" , to albo ci ludzie za bardzo weszli w rolę w tym teatrzyku albo mają poważną schizofrenię.
***
Mój tekst o prometejskim prezydencie Trumpie wywołał ciekawą reakcję. I to po prawicowej, antykomunistycznej stronie wierzącej w narrację CNN i Johna Podesty o tym, że "Trumpa zainstalował w Białym Domu Putin" i że tylko gen. Mattis może powstrzymać Trumpa przed dealem z Rosją. (A poza tym Trump jest be, bo nie jest podręcznikowym konserwatystą, ani nawet republikaninem od urodzenia.) Autor prowadzący bloga na łamach witryny zasłużonego Wydawnictwa Podziemnego pisze m.in.:"Oglądałem warszawski odczyt Trumpa w stanie, w którym wzrastające obrzydzenie walczyło z niekłamanym zdumieniem, ale nic nie przygotowało mnie na reakcję, jaką następnie znalazłem na polskim internecie. Niejaki Foxmulder napisał np., że „w zdjęciu prezydentów Dudy i Trumpa oglądających Rejtana Matejki jest coś bardzo symbolicznego, prometejskiego…” Czy to znaczy, że Duda z Trumpem niosą ogień dla zgnębionej ludzkości? Tylko przy czym tu Reytan? Darmo szukać wyjaśnień. Autor tego bełkotu, przedstawia się jako „głos radykalnego centrum” i „pacyficznych atlantystów”, co oczywiście pozbawione jest jakiegokolwiek sensu, poza dziecięcą uciechą w gromadzeniu sprzeczności. Nie wątpię, że Foxmulder znał kiedyś pobożną grzesznicę, która na rok przed urodzeniem zmarła, trzymając w ręku kwadratowe kółko. Trump, to w oczach autora „proimetejski [tak w oryginale] prezydent z turbosłowiańską [znowu: tak w oryginale!] żoną i córką”, który, jak przystało Odynowi i Wotanowi, obłapiał Walkirie, gdzie popadło."
No cóż, autor tej riposty pewnie uważa, że ironia to "królestwo zamieszkiwane przez Irokezów". Nie dziwi mnie więc to, że bierze zabawę konwencją śmiertelnie poważnie a przy tym nie wie czym był np. Ruch Prometejski i czym jest fenomem turbosłowiański. "Nie wątpię, że Foxmulder znał kiedyś pobożną grzesznicę" - no, takich nie brakuje. Jedna moja mocno zboczona dobra znajoma (fizycznie trochę w typie Megyn Kelly) pięknie się modliła pod figurą Matki Boskiej Fatimskiej... Zresztą historią zna wiele przypadków "pobożnych grzesznic" - np. wielokrotną morderczynię św. Olgę. Ale złośliwości na bok, bo autor raczy nas bardzo wysublimowaną analizą strategiczną, np.:
"Trump jest jak Putin i oczywiście z nim mu będzie najłatwiej się dogadać, ale to wcale nie znaczy, że się dogadają, bo tacy ludzie także najłatwiej popadają w konflikt. " (Czyli autor nieświadomie potwierdził tezę jaką głoszę od dawna i jaką głosi m.in. Władimir Bukowski - Trump może być największym wrogiem karzełka Putina-Hujły.)
"Głównym osiągnięciem generała Mattisa w ostatnich miesiącach, jest stworzenie kurdyjskiej enklawy w Syrii przy aktywnej pomocy amerykańskich jednostek specjalnych, a także przekonanie liderów Arabii Saudyjskiej, że muszą bronić swego stanu posiadania." (Tak jakby bez gen. Mattisa Saudowie nie mieli zamiaru "bronić swego stanu posiadania".)
"W moim głębokim przekonaniu, sowieci wpływali na wybory amerykańskie wielokrotnie w przeszłości, ale robili to w sposób subtelny i często przeciwny powszechnym oczekiwaniom. Klasycznym tego przykładem jest wybór Ronalda Reagana w roku 1980. Moim zdaniem, Kreml potrzebował wówczas autentycznego antykomunisty w Białym Domu, by móc uwiarygodnić przygotowywane przedstawienie pt. „upadek komunizmu”. " (Czyli Kreml jest wszechmocny i nie próbujcie się nawet przeciwko niemu buntować, bo zrobił nawet Reagana prezydentem.)
No, cóż wygląda na to, że moje tezy nie są aż takie szalone... W każdym bądź razie dziękuję za słowa krytyki. Rozważę je w sercu i umieszczę na blogu banner: "Reagan - kandydat Kremla".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz