niedziela, 25 września 2016

Geopolityczny zwrotu ku Rosji? Nowa generacja agentury

Na naszych oczach powoli dochodzi do geopolitycznego przetasowania. Zaangażowany jest w nie również nasz rząd, który balansuje między USA a Chinami - z jednej strony sprowadza amerykańskie wojska na Przesmyk Suwalski, z drugiej angażuje się w projekt One Belt, One Road i jako pierwszy rząd w Europie dokonuje emisji obligacji denominowanych w juanach. Postzimnowojenny porządek liberalno-demokratyczny chwieje się na całym świecie i powinno w ciągu kilku lat dojść do jego resetu. Ten reset otwiera dla Polski zarówno wielkie zagrożenia jak i historyczne szanse. Dla Rosji stawka jest o wiele poważniejsza - to dla niej wybór między kolejną transformacją a rozpadem. I w tym kryją się dla nas pułapki...

Ilustracja muzyczna: Julio Iglesias - La Mer (Tailor, Tinker, Soldier, Spy OST)



Załóżmy, że wybory prezydenckie w USA wygra Donald Trump. I że będzie prowadził politykę przychylną Kremlowi (w jakiś sposób ominie opór swojej administracji, Kongresu i tajnych służb, by dojść do porozumienia z Rosją). Dodajmy do tego ewentualne zwycięstwo Frontu Narodowego lub innych prorosyjskich sił we Francji. Czy Polska będzie wówczas próbowała szukać jakiegoś modus vivendi z Rosją? Załóżmy, że w innych krajach regionu - od Austrii po Bułgarię - będą rządziły siły nastawione mniej lub bardziej przychylnie do Rosji (tak jak jest obecnie) a jednocześnie przyjazne nam. Czy np. Orban czy Zeman nie będą pośredniczyli w próbach "resetu" polsko-rosyjskiego? Czy też może wezmą się za to Alijew, Nazarbajew, Erdogan lub Chińczycy? Pytam czysto teoretycznie, tak jak Adolf Bocheński czy płk Marian Drobik rozważali w czasie wojny różne warianty rozwoju sytuacji, tak i ja to teraz robię.



A co jeśli wybory w USA wygra Hillary Clinton a jej pierwsza kadencja nie zakończy się przedwcześnie? Wówczas amerykańska administracja może szkodzić polskim władzom i próbować je zastępować mniej niezależnymi, podobnie jak to robiła w Turcji czy Egipcie i jak zaczyna robić na Filipinach. Pamiętajmy, że Departament Stanu pod rządami Hillary Clinton bawił się w próby obalenia rządu Orbana a Bill Clinton atakował podczas kampanii wyborczej swojej żony Polskę i Węgry.  Anne Applebaum, fanatyczna zwolenniczka Hillary i zarazem jedna ze skretyniałych liberalnych"intelektualistek" ze Wschodniego Wybrzeża, już organizuje kampanię propagandową mającą pokazać, że PiS=Orban=Putin=Trump=Żaba Pepe. (Użycie przez nią kłamstw o "pijanym generale", który "rozbił samolot w Smoleńsku" przypomina nam też, że administracji Obamy nie zależy na wyjściu na jaw prawdy o zamachu smoleńskim. Gdy amerykańskie służby w kwietniu 2010 r. dały służbom III RP sygnał, że "mogą pomóc przy śledztwie", to należało odczytać jako przyznanie się, że mają materiał do szantażu. To tłumaczy pewne decyzje z lat 2014-2015. Generał Petelicki tego nie zrozumiał i musiał "wybrać honorowe wyjście".) Może być więc tak, że działania USA - realizowane choćby rękami posłusznych im niemieckich władz - skłonią polskie władze do szukania dróg porozumienia z Rosją, tak jak to zrobił Erdogan.



Przeszkodą do porozumienia jest oczywiście Putin. Zachowuje się on tak jakby sabotował Rosji szansę transformacji. Atakuje państwa, z którymi jego kraj z łatwością mógłby mieć przyjazne relacje (Gruzja, Ukraina...), państwa leżące na trasie Nowego Jedwabnego Szlaku, a jego działania ograniczyły Rosji dostęp do zachodnich rynków i technologii. Wyobraźmy sobie jednak, że Putin schodzi na jakieś choróbsko podobnie jak Stalin czy Breżniew. Jeśli wojskowe służby przejmują kontrolę, to wszyscy mamy przesrane - w ciągu kilku lat ich człowiek wywołuje wojnę nuklearną. Jeśli jednak zwyciężają służby cywilne, ale nie tyle FSB co SWR lub nawet FSO i SBP, i do władzy dochodzi kandydat "pierestrojki", to wszystkie zło dokonane przez Rosję w latach 1999-201x zostaje zrzucone na Putina. "Tak, to Putin dokonał zamachu w Smoleńsku. Tak, to on wysadzał bloki mieszkalne i zrzucił to na Czeczenów. Tak, to on chronił bandytę Kadyrowa. Tak, to on wywołał niepotrzebne wojny w Gruzji i na Ukrainie. Przepraszamy za to bardzo, ale Rosja też cierpiała pod jego rządami". I jak w takiej sytuacji nie próbować polepszyć stosunków z Rosją?

Z resetami z Rosją zawsze się wiąże jednak ogromne niebezpieczeństwo. Resety z czasów saskich, stanisławowskich i z lat 1815-1830 kończyły się katastrofą. Podobnie jak resety Sikorskiego i Mikołajczyka. A także ten z lat 2010-2013. Wszystko się zawsze rozbijało o dwa czynniki: nienasycony rosyjski/sowiecki imperializm oraz o słabość kadr dokonujących resetu po stronie polskojęzycznej. Anne Applebaum może naszczekać się do woli, że Kaczyński=Trump=Putin, ale faktem jest, że to jej mąż mocno zasłużył się Putinowi - od sabotowania negocjacji w sprawie tarczy rakietowej i gruzińskiej wyprawy prezydenta Kaczyńskiego, poprzez forsowanie wersji rosyjskiej w sprawie Smoleńska, po jego żałosną rolę w negocjacjach w Kijowie w 2014 r. Czy coś w zamian za to uzyskał. Dla Polski nic. A czy dla siebie i swojej żony?

Stałym problemem z jakim styka się Rosja w Polsce jest niska jakość prorosyjskich kadr. W czasach PRL musiała sięgać po margines społeczny, przestępców, wojskowych dekowników, sprzedajnych karierowiczów i debili. Przedstawiciele tych grup tworzyli "elity" PRL. I przekazali swoją pozycję społeczną dzieciom i wnukom. Często się zdarzało, że ich potomkowie stanowili bardziej gówniany materiał ludzki od nich. Arystokracja z nadania okupanta też się przecież degeneruje. Doszło do sytuacji w której przyjazne Rosji kadry zachowują się jak idioci noszący tabliczki z napisem "Jestem rosyjskim agentem!". Obok różnych milicjantów i esbeków zaczytujących się od deski do deski w "Faktach i Mitach", obok Januszy biznesu z wypisanym na twarzy "Jestem złodziejem", obok zgrzybiałych giertychowców, zjebów z różnych Falang i Obozów Wielkiej Dupy, obok różnych Srajd palących sowieckim okupantom świeczki na grobach, mamy różnych wsioków w stylu płka Dupy, wieszających na ścianie w swoim lipnym Centrum Eksperckim Kontrwywiadu NATO herb FSB (!) i trzymających tajne dokumenty SKW obok butelek po wódce i dvd z bajkami w stylu "Masza i Niedźwiedź". Na miejscu warszawskiego rezydenta SWR powiedziałbym: "To jest kurwa dramat!".



Ludzie z rosyjskich służb nie są jednak głupi. To mistrzowie manipulacji. Musieli zauważyć, że ich agentura już się zużyła a model funkcjonowania III RP ustalony w w latach 1989-1995 już doszedł do granic swoich możliwości. Gdyby obsadzali swoją agenturą tylko środowiska PO, PSL, SLD, Niedojebanej czy Zmiany, daleko by nie zajechali. Orientowali się w trendach społecznych i wyborczych na pewno dużo lepiej niż te wszystkie lipne sondażownie i PKW z jej ruskimi serwerami. Musieli więc mocno obsadzić swoją agenturą ruchy opozycyjne, które miały duże szanse na dojście do władzy - PiS oraz Kukiz'15. To agentura nowej generacji. Niezwykle trudna do wykrycia, z minimalną ilością anomalii biograficznych. Agentura pozyskana nie na zasadzie genetycznej (z dziada na ojca i syna - tak jak przebiegało wiele resortowych karier), ale bardziej na odpowiednim podejściu psychologicznym, czy czasem nawet na ideowości. Część z tej agentury mogła się przebić na szczyt dzięki zamachowi smoleńskiemu. By ją chronić uruchomione zostały kampanie dezinformacyjne, mające za zadanie wskazać jako "rosyjskich agentów" osoby mogące potencjalnie bądź realnie zagrozić nowej generacji agentury. Stąd np. duże zamieszanie wokół ministra Macierewicza oraz z pozoru idiotyczne próby montażu w stylu "Macierewicz znał 15 lat temu Luśnię, który był w latach '80-tych agentem SB, a SB służyła KGB, więc Macierewicz musi być agentem Rosji". Wokół prawdziwego agenta taka kampania dezinformacyjna byłaby niemożliwa. Jeśli więc Macierewicz zostanie odwołany pod jakimś prawdziwym lub wydumanym zarzutem, ten kto przejmie jego stanowisko lub kontrolę nad wojskowymi służbami, powinien znaleźć się w pierwszej dziesiątce listy obserwacyjnej kontrwywiadu. To Joker Game.



Czy jednak zwrot ku Rosji w pewnych warunkach nie byłby dla Polski korzystny? Mógłby być, ale oczywiście pod pewnymi warunkami i z określonymi kadrami. Gdyby pozostawić go głupim kadrom prorosyjskim (typu redaktorzy kresów.pl straszący banderowcami i mający straszny ból dupy z powodu amerykańskich wojsk mających przybyć do Polski), to skończyłoby się jak za Tusska, Duposława Komoruskiego i gen. Kozieja, czyli zostałby z tego "ch..., dupa i kamieni kupa". Z tego powodu głupich lobbystów i agentów Rosji trzeba niszczyć. Co robić z mądrymi? Też niszczyć, ale nie całkowicie i bardziej subtelnie, w ramach Joker Game. Niektórzy z nich mogą się później przydać. Wszak to Joker Game.


***


Wielokrotnie zarzucano mi, że jestem "fanatycznym atlantystą" (cokolwiek miałoby to znaczyć), "syjonistą" czy też "lobbystą USraela". O ile jednak wyrażałem na swoim blogu poparcie dla pewnej części polityki USA czy Izraela, tak też pisałem o szwindlach dokonywanych przez służby specjalne, polityków oraz "elity" biznesowe tych państw. Odsyłam m.in. do serii Steamroller czy Euphoria. Rozpisywałem się o zabójstwie JFK czy też roli jaką odegrały USA w rozpętaniu drugiej wojny światowej czy wspieraniu putinowskiej Rosji. Różni "alternatywni" blogerzy o orientacji prorosyjskiej mają jednak to do siebie, że wzywając nas do popierania Rosji z powodów pragmatycznych czy geopolitycznych każą nam Rosję kochać. Orientacja prorosyjska ma się więc wiązać z wychwalaniem Putina i jego złodziejskiego systemu, zachwytami nad Kadyrowem i żulami z Doniecka, zachwalaniem "dziejowej roli Związku Radzieckiego w pokonaniu faszyzmu", pierdoleniem o "Świętej Rusi jako centrum cywilizacji" i czyszczeniem sowieckich pomników z gołębiego gówna. Wrogiem Rosji i Słowiańszczyzny jest zaś ten, kto krytykuje nie-Słowianina Putina i jego nie-słowiańskich biznesowych przyjaciół takich jak bracia Rottenberg. Jak to robisz, to musisz być Żydem i wrogiem Słowiańszczyzny :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz