Wielokrotnie zwracałem uwagę na to, że teledysk Lady Gagi "Alejandro" był proroczy i pokazywał pogrzeb gejn. Czesława "Alejandro" Kiszczaka. Lady Gaga odgrywała tam rolę znanej szafiarki Marii Teresy Kiszczak. Okazało się jednak, że rzeczywistość przerosła fikcję i wdowa po Kiszczaku powinna dostać Nagrodę Darwina III RP. Połaszczyła się na marne 90 tys. zł i udowodniła "teorię spiskową" mówiącą, że transformacja ustrojowa w dawnym bloku sowieckim była sterowana przez komunistyczne tajne służby a przywódcy "demokratycznego przełomu" zostali przez te służby starannie wyselekcjonowani. Potwierdziła, że płk Golicyn, dr Targalski i minister Macierewicz mają rację.
Powyżej: Lady Gaga III RP...
Nie ulega już żadnych wątpliwości, że TW "Bolek" posługiwał się nazwiskiem Lech Wałęsa. Być może jeszcze trochę czasu zajmie przebicie się do świadomości publicznej tego, że współpracę agenturalną rozpoczął on jeszcze przez grudniem 1970 r. W latach 60-tych miał być informatorem milicji w sprawach dotyczących kradzieży części do traktorów w swoim miejscu pracy, w wojsku pracował dla WSW. Tak zeznał na jednym z procesów prowadzący go później oficer SB. To samo mówił ambasador Rurarz. Kilka lat jeszcze zajmie pewnie przebicie się do świadomości społecznej faktu, że wydarzenia grudnia 1970 r. były wyreżyserowanym przez służby puczem, o czym możemy się przekonać czytając choćby znakomite opracowanie płka Henryka Kuli.
Ciekawe ile lat minie zanim dowiemy się kim de facto był Czesław Kiszczak. W swojej rodzinnej wsi jeszcze po śmierci ta postać wywoływała strach. Jak czytamy:
"Mimo że do wioski nietrudno trafić, zlokalizowanie domu rodzinnego Czesława Kiszczaka stało się nie lada wyzwaniem. Mieszkańcy bali się nam go wskazać i odsyłali po wskazówki z jednego końca wsi na drugi. W końcu trafiliśmy na starszą kobietę. – Pani pojedzie na ul. Topolową, tam powinni wiedzieć – powiedziała. Zapytana, czy dom Kiszczaka jest właśnie na tej ulicy, wpadła w panikę. – Ale ja tak nie powiedziałam! Ja nie wiem, gdzie mieszkał! Poza tym jedźcie stąd lepiej. Generał nie żyje, więc dajcie spokój. Nie ma tu już czego szukać i lepiej nie prowokować losu – wykrzyczała, odchodząc szybkim krokiem.
(...)
– Jak ktoś przychodzi do mojego domu i pyta o Kiszczaka, nogi mi się uginają. Od razu myślę, gdzie są moi bliscy i boję się, że któryś z nich zniknie w dziwnych okolicznościach – – mówi nam dalszy krewny generała. Twierdzi, że nie on jeden żyje w takim przekonaniu. Uważa, że generał nawet po śmierci ma swoich „ludzi”, a ci zdolni są do największych zbrodni. Jego obawy nie są bezpodstawne.
(...)
– Ludzie tu znikali i słuch o nich również – twierdzi krewny Kiszczaka. – Wystarczyło podpaść jemu lub jego ludziom – mówi, a na dowód słów opowiada własną historię z 1973 r. – Była zabawa w centrum wsi. Czesiek siedział tam ze swoimi ludźmi. Kobiety tylko donosiły do stołu jedzenie, a reszta wręcz w pokłonach hołdowała towarzystwu – wspomina. – Ja się upiłem i wyskoczyłem z głupim tekstem do jednego esbeka (agent Służby Bezpieczeństwa – przyp. red.). Wtedy, w jednej chwili, muzyka przestała grać, ludzie zamarli, część zaczęła uciekać. Ten esbek podszedł do mnie, złapał za gardło i powiedział: połowę rodziny wybili ci hitlerowcy i gdyby nie to, co ci w żyłach płynie, drugą połową zająłbym się osobiście – wspomina mężczyzna, próbując jednocześnie opanować drżenie rąk. Przyznaje, że to była jedna z nielicznych sytuacji, kiedy cieszył się, że Czesław Kiszczak jest jego krewnym. "
Piotr Wroński, były funkcjonariusz SB i służb III RP, który przeszedł na dobrą stronę napisał ostatnio na Fejsie:"W roku 1944 Stalin postanowił wprowadzić nowy ustrój w Polsce. Wiedział, że ma część swoich Polaków, którzy to zrobią sami, lecz nie ufał im, bo nie ufał nikomu. Dlatego postanowił stworzyć grupę ludzi, którzy nadzorować będą funkcjonowanie tego ustroju. Niektórzy oficjalnie, lecz ci będą zbyt widoczni i mogą nadejść czasy, kiedy trzeba będzie ich wycofać. I co wtedy? Stalin był także przewidujący. Wezwał do siebie Mierkułowa i kazał mu pilnie skierować kilku towarzyszy do „bycia Polakami” i znaleźć nowych Polaków. „Wystarczy, że będą trochę mówić po polsku i znać ich trochę. Resztę zgubimy w tym bałaganie”. – powiedział, zapalił fajkę i odwrócił się do okna, dając znać, iż audiencja skończona. Mierkułow natychmiast rozpoczął działania i jego podwładni rozpoczęli poszukiwania odpowiednich osób. Trwało to trochę oczywiście. Wojna się skończyła. Armia Czerwona zabawiała się w Wiedniu, a wraz z nią młody, wesoły starszina Jurij Kabanow, z Archangielska, gdzie pilnował polskich jeńców. Dobrze mu się pracowało w NKWD. Ładny mundur, poważanie i możliwości większe. Chłopcy Mierkułowa szybko go znaleźli i zaczęli szkolić. Potrzebowali też wtórnika. Z tym też w tych czasach nie było problemu. Zainteresowali się młodym chłopakiem, który był na robotach i znalazł się, jak wielu w Wiedniu. Zwinęli go, wypytali o życiorys, rodzinę, zabrali dokumenty. Sprawdzili, że jego rodzice zaginęli gdzieś, a z wioski, z której pochodził nie został prawie nikt. Wcielono ją do Rzeszy, a mieszkańców przesiedlono. Jak wyglądały niemieckie przesiedlenia, wiemy wszyscy. Wszystko pasuje, więc wsadzili młodego chłopaka do pociągu i wywieźli na Syberię, jak wszystkich, gdyż Stalin polecił, by żaden imperialistyczny szpion nie wkradł się w szeregi obywateli socjalistycznego raju. Część cudzoziemców „wyzwolonych” przez Armię Czerwoną przetrzymywano w obozach przejściowych (opowiadał mi o tym jeden z moich naczelników z Dep I). Nasz bohater pojechał jednak dalej i ślad po nim wszelki zaginął. Wtórnik był gotowy. Życiorys dopasowało się trochę do potrzeb historycznych. Nikt przecież nie sprawdzi, bo bałagan sprzyja manipulacji rzeczywistością. I tak starszina Jurij Kabanow został Kazimierzem Maszczykiem, pilnym słuchaczem szkoły oficerskiej dla przyszłych funkcjonariuszy nowego, socjalistycznego, „polskiego” wywiadu i wojska. Dalej potoczyło się wszystko, jak trzeba. Niektórzy dziwili się, co prawda, ogromnym zaufaniem władzy do młodego człowieka, przybyłego z Zachodu i nie mogli zrozumieć dlaczego wysłano go z misją zagraniczną, lecz szybko przestali, bo dziwić się w tych czasach nie służyło zdrowiu, a w dodatku „pogrobowcy hitlerowców i imperialistów” grasowali po lasach i mogli wpaść do miasta. Jak było dalej? Wszyscy wiemy. Kabanow-Maszczyk sprawił się wspaniale. Postawił na właściwego człowieka, dobrze go prowadził i wspaniale wykonywał postawione zadania. Całe życie dbał o legendę, kultywował ją, modyfikował i zawsze sterował badaczami jego biografii tak, by prawda i fikcja zlały się w jedno. Wiedział też, że zbytnia ciekawość najbliższych oraz ich samodzielność jest niebezpieczna dla każdego nielegała i prowadzi do dekonspiracji. Dlatego też, chronił do końca dzieci, by przypadkiem nie pisali książek, nie śpiewali, nie tańczyli, stając się bohaterami tabloidów. Na koniec życia, pewnie ciężko mu było, bo przed śmiercią, człowiek zawsze wraca do swoich korzeni, a nawet zakłada, że Bóg może istnieć. Gdy zmarł. Zaryzykować trzeba było w uznaniu zasług i z humanitarnych powodów, więc pochowano go na prawosławnym cmentarzu, a pop „uczcił” jego śmierć pełnym prawosławnym obrządkiem, chociaż według legendy pochodził z terenów gdzie Katolicy mieszali się z Protestantami, a Prawosławnych nie było.
To tylko historia szpiegowska i może rozwinę ją w jakiejś książce. Nie musi być prawdziwa. Pewnie nie jest, ale jeśli jest? Pomyślcie, ile takich wtórników może być jeszcze?"
To tylko historia szpiegowska i może rozwinę ją w jakiejś książce. Nie musi być prawdziwa. Pewnie nie jest, ale jeśli jest? Pomyślcie, ile takich wtórników może być jeszcze?"
Na pogrzebie Kiszczaka na Cmentarzu Prawosławnym na warszawskiej Woli Maria Teresa Kiszczak palnęła: "Bóg ci zapłaci za wszystkie krzywdy, którymi niewdzięczny, niegodny Polak ci czynił ". Skoro krzywdy gejnerałowi wyrządził "niegodny Polak" to jakiej narodowości był Czesław Kiszczak? Czemu nagle chłopak spod Andrychowa był chowany jako prawosławny.
A teraz przypomnijcie sobie sprawę zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów. Co kryło archiwum, które zgromadził u siebie gen. Piotr Jaroszewicz? Odsyłam do wspomnień Jaroszewicza "Przerywam milczenie" i książek Bohdana Rolinskiego.
***
W Stanach Zjednoczonych też bardzo ciekawe rzeczy się dzieją. Ot, sędzia Sądu Najwyższego Antonin Scalia zostaje znaleziony martwy, z poduszką na twarzy, na ranczu byłego wojskowego będącego dużym sponsorem Partii Demokratycznej , media podają sprzeczne informacje dotyczące przyczyn zgonu, a mimo to nie przeprowadza się autopsji (choć w tamtym okręgu robi się ją rutynowo przy mniej poważnych gatunkowo sprawach), ciało zostało szybko skremowane - wbrew poglądom religijnym Scalii, zostaje zaburzona równowaga w Sądzie Najwyższym między konserwatystami a zwolennikami inżynierii społecznej, a Obama demonstracyjnie olewa pogrzeb wybierając się na partyjkę golfa. Nic dziwnego, że niektórzy ludzie ze służb, a nawet Donald Trump, sugerują, że sędzia Scalia został zamordowany. Scalia mówił: "A co mi może zrobić Obama?". Widać mógł...
***
Jak zwykle zachęcam do czytania mojej powieści "Vril. Pułkownik Dowbor". Czytajcie, mimo że rzeczywistość przewyższa czasem fikcję...
***
Jeśli już jesteśmy przy polecankach, to wspomnę tylko, że ostatnio wciągnęły mnie dwa anime w klimatach nawiązujących do głównej tematyki tego wpisu.
Monster - czyli młody zdolny lekarz wrobiony w morderstwa na tropie Johana - młodego piękielnie inteligentnego i bezwzględnego seryjnego mordercy wychowanego w enerdowskim sierocińcu. W tle Stasi, czechosłowacka bezpieka, tajne eksperymenty, psychodeliczne książki dla dzieci, proroctwa Apokalipsy i przeżarte korupcją Niemcy i Czechy lat 90-tych.
A teraz przypomnijcie sobie sprawę zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów. Co kryło archiwum, które zgromadził u siebie gen. Piotr Jaroszewicz? Odsyłam do wspomnień Jaroszewicza "Przerywam milczenie" i książek Bohdana Rolinskiego.
***
W Stanach Zjednoczonych też bardzo ciekawe rzeczy się dzieją. Ot, sędzia Sądu Najwyższego Antonin Scalia zostaje znaleziony martwy, z poduszką na twarzy, na ranczu byłego wojskowego będącego dużym sponsorem Partii Demokratycznej , media podają sprzeczne informacje dotyczące przyczyn zgonu, a mimo to nie przeprowadza się autopsji (choć w tamtym okręgu robi się ją rutynowo przy mniej poważnych gatunkowo sprawach), ciało zostało szybko skremowane - wbrew poglądom religijnym Scalii, zostaje zaburzona równowaga w Sądzie Najwyższym między konserwatystami a zwolennikami inżynierii społecznej, a Obama demonstracyjnie olewa pogrzeb wybierając się na partyjkę golfa. Nic dziwnego, że niektórzy ludzie ze służb, a nawet Donald Trump, sugerują, że sędzia Scalia został zamordowany. Scalia mówił: "A co mi może zrobić Obama?". Widać mógł...
***
Jak zwykle zachęcam do czytania mojej powieści "Vril. Pułkownik Dowbor". Czytajcie, mimo że rzeczywistość przewyższa czasem fikcję...
***
Jeśli już jesteśmy przy polecankach, to wspomnę tylko, że ostatnio wciągnęły mnie dwa anime w klimatach nawiązujących do głównej tematyki tego wpisu.
Monster - czyli młody zdolny lekarz wrobiony w morderstwa na tropie Johana - młodego piękielnie inteligentnego i bezwzględnego seryjnego mordercy wychowanego w enerdowskim sierocińcu. W tle Stasi, czechosłowacka bezpieka, tajne eksperymenty, psychodeliczne książki dla dzieci, proroctwa Apokalipsy i przeżarte korupcją Niemcy i Czechy lat 90-tych.
Schwarzesmarken - opowieść o 666-tym szwadronie taktycznym armii NRD. Blond panienki ze wstążeczkami we włosach walczące przeciwko inwazji obcych na terytorium "byłej Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej". Wiem, brzmi dziwacznie, ale fajnie się ogląda, zwłaszcza że jest tam silnie zaznaczony wątek Stasi oraz walk frakcyjnych w służbach. Dr Targalski mógłby zrecenzować jak tylko skończy oglądać Nekomonogatari: Kuro :)
Minusem jest dla mnie to, że seria się jeszcze nie skończyła...
Obie produkcje z pewnością nie spodobają się Angeli Merkel i Donaldowi TuSSkowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz