poniedziałek, 14 lipca 2014

Wacław Iwaszkiewicz - zapomniany, acz wspaniały generał

Niedawno ponownie obejrzałem film dokumentalny "Tadeusz Jordan Rozwadowski - zapomniany generał". Szczególnie rozśmieszyła mnie jedna z manipulacji w tym zakłamanym dziełku. Narracja w tym dokumencie mówiła, że gen. Rozwadowski obronił Lwów przed "trzykrotnie większymi siłami ukraińskimi" po czym niewdzięczne Naczelne Dowództwo pozbawiło go stanowiska dowódcy grupy operacyjnej mającej zwinąć oblężenie Lwowa i wykopała do attachatu wojskowego w Paryżu, gdzie generał Rozwadowski miał dzielić się "swoim cennym doświadczeniem dyplomatycznym" (które było zerowe). Później dwóch historyków (wśród nich niestety prof. Roszkowski) gdybało, czemu tak skrzywdzono tak "wybitnego" dowódcę. A mogliby sprawdzić jak rzeczywiście wyglądały wówczas sprawy na froncie. Tak się bowiem składa, że gen. Rozwadowski został odwołany za brak sukcesów wojskowych - a do jego odwołania wzywali galicyjscy politycy, w tym również endeccy, powszechnie uważający go za nieudacznika, który nie potrafi sobie poradzić z siłami oblegającymi Lwów (które wcale nie miały trzykrotnej przewagi i często były oddziałami o niskiej jakości). Rozwadowski zwalał zaś winę na podległych mu żołnierzy mówiąc, że to g... materiał. (Ten nadęty panisko nie traktował walk o Lwów i Galicję Wschodnią jako walki dwóch narodów, ale jako starcia ze zrewoltowanym chłopstwem. W ramach tej walki wydawał rozkazy nakazujące pacyfikowanie ukraińskich wiosek.) Marszałek Piłsudski również narzekał, że mimo otrzymanych posiłków, gen. Rozwadowski zdobywa jedynie skrawki terenu. Więc wymienił go na dowódcę lepszego - gen. Wacława Iwaszkiewicza.

Ilustracja muzyczna: The Executioner - Umineko OST



W kwietniu 1919 r. wojska  gen. Wacława Iwaszkiewicza (co prawda jego siły zostały wzmocnione 4 tys. żołnierzy z Galicji, Kongresówki i Wielkopolski, ale miażdżąca większość jego sił wciąż była jednak tym samym materiałem żołnierskim, który Rozwadowski uważał za beznadziejny), w błyskotliwej operacji, przy minimalnych polskich stratach odepchnęły Ukraińców od Lwowa. W ciągu dwóch miesięcy zajęły całą Galicję Wschodnią aż po Zbrucz. To gen. Iwaszkiewicz a nie generał Rozwadowski był uznawany w 1919 r. za zbawcę Lwowa. W 1920 r. niezwykle popularny gen. Iwaszkiewicz dowodził 6-tą Armią, która była południowym skrzydłem sił polskich podczas Wyprawy Kijowskiej, następnie sprawnie kierował nią podczas odwrotu, by potem bronić przedpola Lwowa - póki w lipcu 1920 r. nowy szef sztabu generalnego - gen. Rozwadowski nie doprowadził swoimi intrygami do usunięcia go ze stanowiska. Dzięki Marszałkowi Piłsudskiemu gen. Iwaszkiewicz stał się jednak wkrótce dowódcą Frontu Południowego w Bitwie Warszawskiej (objęcia tego stanowiska odmówił wcześniej gen. Dowbór-Muśnicki twierdząc, że sytuacja jest beznadziejna a on nie będzie wykonywał "głupich rozkazów Piłsudskiego").

Gen. Iwaszkiewicz był synem syberyjskiego zesłańca (powstańca styczniowego), który robił karierę w carskiej armii. Brał udział w 1900 r. w tłumieniu powstania bokserów w Chinach  a także w wojnie rosyjsko-japońskiej. Został poważnie ranny pod Mukdenem i do końca życia chodził w wyniku tego o lasce. Idąc o lasce, przedzierając się przez śnieg, odbył on na początku 1918 r. wraz ze swoimi żołnierzami - 3 Dywizją Strzelców Polskich - kilkusetkilometrowy marsz z Jelni do Bobrujska, przedzierając się przez śnieżne zaspy, walcząc ze zanarchizowanem chłopstwem i bolszewickimi zagonami. Był to wyczyn naprawdę niesamowity.

Gen. Iwaszkiewicz dzielił losy I Korpusu a w listopadzie 1918 r. wstąpił do wojska niepodległej Polski stając się jednym z ulubieńców Marszałka Piłsudskiego. Popularności generała Iwaszkiewicza nie zaszkodziło nawet to, że słabo mówił po polsku. Według jednej z anegdot miał powiedzieć na akademii okolicznościowej: "Jedną trzecią Polski wziały Awstrijce, jedną trzecią Giermańce a jedną trzecią my". Jego wojskowy talent, dobre podejście do żołnierzy i gorący patriotyzm sprawiały, że łatwo mu wybaczano podobne lapsusy.



Jego odejście z ziemskiego padołu również było epickie. "W piątek 10 listopada 1922, w Szpitalu Ujazdowskim w Warszawie, adiutant generalny Naczelnego Wodza, generał brygady Jan Jacyna w imieniu marszałka Polski Józefa Piłsudskiego odznaczył go Orderem Wojskowym Virtuti Militari II klasy. Zmarł w sobotę 25 listopada 1922 o godz. 22, w Szpitalu Ujazdowskim, po długiej, ciężkiej i nieuleczalnej chorobie."

Polecam wszystkim wydaną w 1921 r. książkę Henryka Bagińskiego "Wojsko Polskie na Wschodzie". Opisuje ona historię wszystkich polskich formacji wojskowych w Rosji działających w latach 1914-1920, zarówno tych dużych jak Dywizja Syberyjska jak i mniejszych, takich jak np. moskiewski Pułk im. Bartosza Głowackiego. Autor był działaczem Zet-u, Polskich Drużyn Strzeleckich, walczył w Legionie Puławskim, Brygadzie i Dywizji Strzelców Polskich, I Korpusie Polskim (gdzie konspirował przeciwko gen. Muśnickiemu) i 4 Dywizji Strzelców gen. Żeligowskiego. Praca świetnie napisana, zanim z przyczyn politycznych zaczęto fałszować historię tych formacji. Można ją znaleźć jako pdf w necie.

***

Nie zapominajcie też o mojej książce  "Vril. Pułkownik Dowbor". Na razie jako e-book (można ją znaleźć choćby tutaj).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz