Ilustracja muzyczna: Kanye West - Runaway
W Księdze Rodzaju jest scena, w której patriarcha Józef, będący wysokiej rangi egipskim urzędnikiem, daje się poznać swoim braciom, którzy przybyli do Egiptu. Przypomina im: wyście mnie sprzedali w niewolę, a ja stałem się kimś wielkim, od kogo zależy wasze życie.
" Zatem nie wyście mnie tu posłali, lecz Bóg, który też uczynił mnie doradcą faraona, panem całego jego domu i władcą całego Egiptu." - tak brzmi werset Rdz 45,8 w Biblii Tysiąclecia.
Odbiega on jednak pod względem jednego ważnego szczegółu od innych tłumaczeń. W Biblii ks. Jakuba Wujka brzmi on:
"Nie wasząć radą, ale za Bożą wolą tu jestem posłany; który mię uczynił jako ojcem Faraonowym i panem wszytkiego domu jego, i przełożonym we wszytkiej ziemi Egipskiej."
Ojcem Faraonowym?
Biblia Brzeska: "Teraz tedy nie wyście mię tu zasłali, ale Bóg, który mię uczynił ojcem faraonowi i panem wszytkiemu domowi jego, a panującem nad wszytką ziemią egiptską."
Sprawdźmy w innych wersjach językowych. American Standard Version: "So now it was not you that sent me hither, but God: and he hath made me a father to Pharaoh, and lord of all his house, and ruler over all the land of Egypt."
A jak ten fragment brzmi w językach starożytnych?
Wulgata: "Non vestro consilio, sed Dei voluntate huc missum sum : qui fecit me quasi patrem Pharaonis, et dominum univers domus ejus, ac principem in omni terra gypti."
Septuaginta: "νυν ουν ουχ υμείςμε απεστάλκατε ώδε, αλλ΄ θεός και εποίησέ με ως πατέρα Φαραώ , και κύριονπαντός του οίκου αυτούe, και άρχοντα πάσης γηςG1093 Αιγύπτου."
Ponieważ mogę mieć pod tym wpisem wysyp wściekłych komentarzy różnych analbaptystów, to zacytujmy jeszcze wersję hebrajską, będącą podstawą dla wszystkich późniejszych tłumaczeń:
וְעַתָּה לֹא־אַתֶּם שְׁלַחְתֶּם אֹתִי הֵנָּה כִּי הָאֱלֹהִים וַיְשִׂימֵנִי לְאָב לְפַרְעֹה וּלְאָדֹון לְכָל־בֵּיתֹו וּמֹשֵׁל בְּכָל־אֶרֶץ מִצְרָיִם׃
Tekst pierwotny wyraźnie więc mówi o "ojcu faraona". Rodzi to pytanie: którego faraona? Odpowiedź na nie pozwoliłaby prawidłowo umieścić na osi czasu biblijnego patriarchę Józefa i dużą część chronologii biblijnej. Odpowiedzi na to pytanie już jednak udzielił egipski emigracyjny historyk Ahmed Osman. Zwrócił on uwagę na to, że jedyną osobą z tamtych czasów, o której wiemy, że nosiła tytuł "ojca faraona" (a ściślej "Ojca Pana Górnego i Dolnego Egiptu") był człowiek o imieniu Yuya. Określa się go jako "wysokiej rangi dworzanina". Musiał być jednak kimś naprawdę wysoko postawionym, skoro nie będąc faraonem miał własny grobowiec w Dolinie Królów, między faraonami.
Tak się złożyło, że grób Yuyi dobrze się zachował, wraz z wyposażeniem. Z tego powodu jego sarkofag, trumna i mumia są obecnie jednymi z głównych atrakcji Muzeum Egipskiego w Kairze. Byłem tam w 2022 r. i oglądałem mumię Yuyi czy raczej Józefa. Po przebiciu się przez tłum cyknąłem jej nawet fotkę. Zwraca na niej uwagę wręcz karykaturalnie semicki nos Yuyi/Józefa. Rysy twarzy Yuyi nie przypominały typowo egipskich. Ci którzy opisywali jego mumię twierdzili, że wygląda on na "Syryjczyka" lub innego Semitę. Yuya, wbrew ówczesnej egipskiej modzie, nie miał przekłutych uszu. Ułożenie jego rąk w trumnie odbiegało też od egipskiego zwyczaju. Ponadto jego imię nie było egipskie. W grobowcu zapisano je w kilku wersjach ortograficznych - tak jakby artyści nie byli pewni, jak je właściwie namalować.
Czy ów cudzoziemiec był jednak ojcem faraona? Razem z Yuyą pochowano jego małżonkę o imieniu... Thuya. Jej mumia wskazuje, że raczej była rdzenną Egipcjanką. Znany jest też jej kapłańsko-królewski rodowód. Biblia wspomina, że Józef miał ze swoją egipską żoną dwóch synów. Egipskie zapisy wskazują, że mieli prawdopodobnie dwóch synów i córkę. (W Starym Testamencie niezwykle rzadko wspominano o żeńskim potomstwie, uznając je za mniej ważne.) Owa córka miała na imię Tiye i została ulubioną żoną faraona Amenhotepa III , który był ojcem faraonów Amenhotepa IV (znanego bardziej jako Echnaton, będącego ojcem Tutanchamona) i Smenkharego. Synem Yuyi był Ay, dowódca armii z czasów Echnatona i Tutanchamona, który sam został faraonem.
Wszyscy z nich to faraonowie z XVIII Dynastii, z okresu znanego jako Nowe Państwo, a dokładniej z XIV w. przed Chrystusem. Faraonem, który dał Yuyi/Józefowi stanowisko wezyra był więc najprawdopodobniej Totmes IV, władca znany z miewania snów proroczych (w jednym z nich kazano mu odkopać Sfinksa w Gizie spod zwałów piasku). Mainstreamowi historycy oczywiście odrzucają tę teorię. Lokują biblijnego Józefa kilkaset lat wcześniej, w czasach XV Dynastii, panującej w XVII-XVI w. przed Chrystusem. Owa dynastia była dynastią obcą, zbudowaną przez Hyksosów, tajemniczych najeźdźców z Bliskiego Wschodu. To datowanie jest jednak oparte jedynie na spekulacjach. Przeciwko niemu przemawia natomiast bardzo wiele poszlak.
Biblia niestety nie jest pomocna przy tworzeniu chronologii. W jednym miejscu podaje ona, że Żydzi byli w Egipcie przez 430 lat, w innym, że przez 400 lat, a jeszcze innym, że przez cztery pokolenia, czyli przez jakieś 100 lat. Liczbę 430 lat uzyskano najprawdopodobniej w wyniku głupiego błędu - zliczono razem lata życia najbardziej długowiecznych ludzi z każdego pokolenia. W rodowodzie Mojżesza wymieniano, że był on w czwartym pokoleniu w Egipcie, ale przedstawiciele dwóch pierwszych pokoleń - Lewi i jego syn - urodzili się poza Egiptem, w Kannanie i do ziemi faraonów przybyli jako imigranci. Pobyt Izraelitów w Kemet był trwał więc nie 430 a kilkadziesiąt lat.
I tu dochodzimy do kwestii tego, dlaczego teoria o Yuyi/Józefie nie znalazła uznania w mainstreamie. Współcześni Egipcjanie nie chcą przyznać, że kilku faraonów miało żydowskiego przodka. Żydzi i biblijne protestanckie świry nie chcą przyznać, że biblijny patriarcha zasymilował się tak mocno w tym "straszliwym, pogańskim" Egipcie, że stał się ojcem i dziadkiem słynnych faraonów. A przede wszystkim nie chcą w żaden sposób łączyć historii z Księgi Wyjścia z czasami faraona Echnatona - pierwszego władcy w historii, który wprowadził religię monoteistyczną. Czego się boją? To wyjaśnię w następnym wpisie.
Ahmed Osman dokonał również intrygującej interpretacji innej historii z Księgi Rodzaju, a dokładniej z jej rozdziału 12. Jest tam opisane jak Abram/Abraham wraz ze swoją żoną (i zarazem siostrą przyrodnią) Saraj/Sarą udali się do Egiptu. Abraham bał się, że Egipcjanie zabiją go i zabiorą mu żonę, więc mówił, że to jego siostra. Upatrzył ją sobie faraon i poślubił, hojnie obdarowując Abrahama. Po pewnym czasie jednak zaczęły spadać na Egipt nieszczęścia, a faraon doszedł do tego, że to kara bogów za to, że przywłaszczył sobie żonę Abrahama. Oddalił ją więc i kazał wraz z Abrahamem i całym darowanym im bogactwem deportować z Egiptu. Później Sarze urodził się syn - Izaak. Źródła talmudyczne wskazują, że wszyscy uważali, że nie jest on synem Abrahama tylko faraona. Abraham czuł się jako sojowy cuck. Według Osmana, postanowił więc zabić swojego syna, tłumacząc, że Bóg kazał mu go złożyć w ofierze. Resztę tej historii znamy - "Ale wtedy Anioł Pański zawołał na niego z nieba i rzekł: «Abrahamie, Abrahamie!» A on rzekł: «Oto jestem». [Anioł] powiedział mu: «Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego!" (Rdz, 22, 11-12).
A pamiętacie historię o tym jak Ezaw sprzedał Jakubowi prawo pierworództwa za miskę soczewicy? Pośmieliście się na lekcji religii: "Ha, ha, ha, ale głupek z tego Ezawa!". A zwróciliście uwagę na dalsze losy tych braci? Ezaw, mimo utraty pierworództwa zachował cały majątek po ojcu: wszystkie stada i kosztowności. Jakub musiał przez wiele lat jako pasterz harować u swojego wuja Labana - biznesowego Janusza w Harranie (miejscu, które zwiedziłem w tym roku :). Czym więc było to pierworództwo? Co ono dawało? Według Osmana, było to prawo do tytułu księcia Egiptu i wiążącej się z tym władzy na terytoriach rozciągających się od Nilu do Eufratu! Izaak uważał, że mu się ten tytuł należy, bo był przecież legalnym, ślubnym synem faraona. Ezaw uważał natomiast swojego ojca za starego wariata i wiedział, że prawo do władania ziemiami od Nilu do Eufratu jest niemożliwe do wyegzekwowania. Faraonem, który spłodził Izaaka i zmienił Abrahama w sojowego cucka, był Totmes III zwany "Napoleonem Bliskiego Wschodu". Ten sam, który kazał zdrapywać wszelkie malowidła oraz inskrypcje poświęcone swojej macosze Hatszepsut, której nienawidził za to, że go wysłała na długie lata do szkoły wojskowej.
(Chronologia podana przez Osmana kłóci się z tą podaną i szczegółowo uzasadnioną przez Zecharię Sitchina, który umieszcza Abrama/Abrahama w XXI wieku przed Chrystusem a datuje zniszczenie Sodomy i Gomory na 2021 r. p.n.e. Moim zdaniem da się obie wersje pogodzić - po prostu ludzie, którzy kompilowali Księgę Rodzaju z ustnych opowieści zlali dwie osoby w jedną postać. Sumeryjsko-harrańskiego dowódcę wojskowego Abrama mającego żonę Saraj z mogącym być jego potomkiem pomniejszym koczowniczym, semickim wodzem Abrahamem mającym żonę Sarę. Pomyłka była na tyle zrozumiała, gdyż i Abram i Abraham odwiedzali te same miejsca, w tym Egipt.)
***
Tymczasem w czasach bardziej współczesnych...
Okazało się, że o szykowanej przez Turcję operacji obalenia Assada wiedzieli wcześniej Amerykanie. Przygotowali na nią bowiem jedną z grup rebelianckich.
Cuck Assad zapewnił sobie bezpieczną ucieczkę, sprzedając syryjskie sekrety wojskowe Izraelowi. To pozwoliło Izraelczykom na serię precyzyjnych uderzeń lotniczych w syryjskie arsenały.
Wspominając ostatnio o korzeniach wojny domowej w Syrii stwierdziłem, że należy cofnąć się do 1973 r. i ustawionej wojny Yom Kippur. O ile egipski prezydent Saddat wszedł w grę Amerykanów i odzyskał od Izraela Synaj, to Assad na to nie poszedł, bo był zbyt związany z Sowietami. Syria straciła więc okazję na odzyskanie Wzgórz Golan. Gdyby nie głupota strategiczna Hafeza Assada, to od dawna nasi turyści wypoczywaliby na plażach Latakii oraz jeździli na objazdówki do Damaszku i Palmyry...
Masud Barzani, premier regionalnego rządu Irackiego Kurdystanu, twierdzi, że Turcja "nie ma problemu z Kurdami, tylko z PKK" i że "PKK powinna zakończyć wojnę rozbrajając się".
W Magdeburgu tradycyjny zamach na jarmark adwentowy. Sprawcą doktor z Arabii Saudyjskiej. Akurat na kampanię wyborczą w Niemczech, a Musk namawia do głosowania na AfD.
A Luis Elizondo twierdzi, że część obiektów widzianych nad stanem New Jersey to wojskowe drony próbujące ścigać... drony obcych.
***
W Polsce uaktywnił się natomiast seryjny samobójca. Najpierw "samobójstwo" w lesie popełnił profesor Mirosław Kurkowski będący wybitnym kryptologiem. Później znaleziono zwłoki byłego komendanta policji w Toruniu Macieja Lewandowskiego. Potem jeden z aresztowanych w sprawie Collegium Humanum rzekomo poderżnął sobie kajdankami gardło podczas policyjnego transportu! Do tego doszło pobicie dra Jana Malickiego, szefa Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.
Czyżby obecne kierownictwo służb specjalnych uznało, że umowa o współpracy SKW z FSB wciąż obowiązuje i pozwalało rosyjskim zabójcom i tituszkom na swobodne działanie na terenie RP?
"Wyborcza" piórem Czuchnowskiego podawała kilka dni temu, że "służby śledzą każdy krok Romanowskiego". Tego samego dnia okazało się, że Marcin Romanowski jest w Budapeszcie i dostał azyl od Orbana. Czy to więc Czuchnowski zmyślił treść swojego artykułu czy też może jełopy ze służb analnych śledziły "każdy krok" jakiegoś innego Romanowskiego?
***
Podczas niedawnego podpisywania książek na Targach Książki Historycznej, ktoś mnie spytał:
- Czy nie studiował Pan kiedyś czasem teologii u jezuitów w Krakowie?
Odpowiedziałem:
- Nie, studiowałem stosunki międzynarodowe u komunistów w Warszawie. :)
Na wcześniejszym spotkaniu autorskim zostałem zapytany przez jednego z Czytelników (pozdrawiam): czy Spiskolog i ja to jedna i ta sama osoba :)
***
Czytelnikom bloga życzę Wesołych Świąt Bożego Narodzenia/ Szczodrych Godów/Chanuki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz