Ilustracja muzyczna: MetalTrump - Symphony of Destruction
Czy to możliwe, by FBI zapewniła Donaldowi Trumpowi republikańską nominację i zwycięstwo w wyborach prezydenckich?
No cóż, agenci którzy przeszukali jego rezydencję Mar-a-Lago (i robili to w sposób zapewniający polityczną amunicję republikanom) wypełniali tylko rozkazy prokuratora generalnego Merricka Garlanda, który raczej nie miał takiej intencji. On zapewne dostrzegł okazję, by uwikłać Trumpa w kolejny proces sądowy i po wyroku zablokować mu możliwość sprawowania urzędów publicznych. Wcześniej próbowano udupić Trumpa za pomocą komisji ds. zdarzeń z 6 stycznia 2021 r., ale komisja ta nie zdołała w sposób znaczący wpłynąć na opinię publiczną. Teraz będą więc próbować skazać Trumpa za niewłaściwe obchodzenie się z tajnymi dokumentami. Z przecieków wynika, że Trump miał w swoim prywatnym archiwum ściśle tajny dokument dotyczący broni nuklearnej. W domyśle - kody do bomb atomowych. Tego typu kody są jednak regularnie zmieniane, więc szybko wycofano się z tej wrzutki. (Choć niektóre media sugerują, że Trump mógł przekazać nuklearne tajemnice do Arabii Saudyjskiej, a gen. Michael Hayden, szef NSA i CIA za Busha, porównuje Trumpa do Rosenbergów i sugeruje, że powinien dostać karę śmierci.) FBI chyba sama nie wiedziała za bardzo czego szuka, bo na liście przejętych "dowodów" wpisała akt ułaskawienia Rogera Stone'a, który jest przecież całkowicie jawny.
Faktem jest, że Trump od wielu miesięcy spierał się z Narodowymi Archiwami, jakie dokumenty im przekazać. Prowadził też dialog z FBI w tej sprawie. Jeszcze w czerwcu pozwolił im przejrzeć dokumenty i zabrać część z nich. Funkcjonariusze FBI chyba nie mieli nic przeciwko temu, że Trump trzyma u siebie dokumenty z czasów prezydentury, bo kilka tygodni temu nakazali mu, by je dodatkowo zabezpieczył instalując dodatkowy zamek w drzwiach do pomieszczenia, w którym były one przechowywane. Trump twierdzi, że wszystkie dokumenty, które miał u siebie zostały zdeklasyfikowane i że w każdej chwili mógł przekazać FBI jakikolwiek dokument, o który by został poproszony. Rzeczywiście prezydent USA posiada najwyższą władzę odtajniania dokumentów, więc mógł przed opuszczeniem Białego Domu odtajnić wszystko, co zabrał do Mar-a-Lago. Prawdopodobieństwo tego, że sprawa przeciwko Trumpowi zostanie spieprzona jest więc duże.
Jak na razie FBI i Departament Sprawiedliwości dokonały ponownej transformacji Trumpa w człowieka walczącego z Głębokim Państwem. Przynajmniej w oczach republikańskiego elektoratu, który zaczął spontanicznie demonstrować w obronie Trumpa. (Jak widać zapomniał, że Trump olał uczestników zamieszek z 6 stycznia 2021 r.) Szybko zauważono, że sędzia z Florydy, który podpisał nakaz przeszukania Mar-a-Lago, był prawnikiem reprezentującym pracowników Jeffreya Epsteina. Przypomniano sobie o tym jak łagodnie potraktowano Hillary za usunięcie 33 tys. emaili objętych nakazem sądowym. Nic dziwnego więc, że republikańscy politycy - w tym gubernator Ron de Santis, główny rywal Trumpa - musieli stanąć w obronie byłego prezydenta. Newt Gingrich pytał: "Jeśli 30 agentów FBI może opanować dom byłego prezydenta i zarazem prawdopodobnego kandydata na prezydenta, to co mogą zrobić Wam?". Kongresmen Paul Gosar stwierdził nawet: "Musimy zniszczyć FBI". Istotnie ta rządowa agencja ma sporo za uszami - ostatnio zajmuje się głównie namawianiem rozchwianych psychicznie trans-nastolatków do przeprowadzania szkolnych maskar - ale raczej można się spodziewać komisji śledczych po październikowych wyborach "midterms". (Na celowniku znajdzie się też pewnie IRS, czyli skarbówka, ostatnio rekrutująca ludzi do swoich jednostek paramilitarnych.) Nawet niektórzy demokraci, tacy jak Andrew Cuomo, twierdzą, że rajd na Mar-a-Lago był polityczny. Nie brak więc głosów, że działania FBI są politycznym ratunkiem dla Trumpa lub że nawet zapewnią mu prezydenturę.
Trump ma tym razem dosyć dokładny plan dokonania czystek w waszyngtońskiej biurokracji po przejęciu władzy. Czystki mają szczególnie mocno dotknąć Departament Sprawiedliwości, FBI, Departament Obrony i Departament Stanu. Oczywiście istnieje duże prawdopodobieństwo, że jakiś Kushner czy Bannon wyrzuci ten plan do kosza. Bernard Kerik, były szef nowojorskiej policji twierdzi jednak, że prawdopodobniej wcześniej demokraci będą próbowali zabić Trumpa. Ja widziałbym raczej scenariusz, w którym republikański wiceprezydent wdroży w życie plan zabójstwa. Zabójstwo nie musi być tak spektakularne jak w Dallas. Wszak częściej amerykańscy prezydenci też umierali z przyczyn "naturalnych" w trakcie kadencji, a Trump będzie miał w 2024 r. 78 lat. (Joe Biden 81 lat, Bernie Sanders 82 lata.)
***
Z rajdem FBI na Mar-a-Lago był powiązany niedawny wyrok na Alexa Jonesa, nakazujący mu zapłacić łącznie 49 mln USD rodzinom ofiar strzelaniny z Sandy Hook. Jones podczas tego procesu miał przeciwko sobie swoich prawników, którzy "przypadkowo" wysłali prawnikom oskarżenia jego prywatną korespondencję z okresu kilku lat. Biorąc pod uwagę to, że Jones odegrał dużą (i chlubną) rolę w zatapianiu Hillary w 2020 r., można to odebrać jako próbę jego zakneblowania przed wyborami "midterms" i wyborami prezydenckimi.
Przy okazji wychodzą na jaw też drobne sprawy obyczajowe Jonesa, jak choćby to, że wysłał nagie zdjęcie swojej żony Rogerowi Stone'owi. To w sumie nic takiego... Zwłaszcza, że Jones był wcześniej przyłapywany na oglądaniu trans-pornografii. (Ale trzeba przyznać, że transy, które oglądał wyglądały 100 razy lepiej od Rafalali, więc mógł się pomylić...)
Powyżej: Alex Jones z trans-youtuberem/ką/xm Blaire White. Gdybym nie znał kontekstu, zapytałbym się co to za loli...
***
A na koniec, dobra parodia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz