sobota, 7 maja 2022

Gówniane Z-wycięstwo

 


Ilustracja muzyczna: Intermarium Rats - Ja, Gieroj

Co nam szykuje karzełek Putin na 9 maja? Być może oficjalną aneksję zajętych terenów Ukrainy, łącznie z Chersoniem. Ukraińska ofensywa wyzwalająca te terytoria zostałaby uznana przez Rosję za atak na "swoje" terytorium i stałaby się pretekstem do mobilizacji. (Na portalach z ofertami pracy szukani są już specjaliści od mobilizacji - co świadczy o tym, że rosyjski system mobilizacyjny jest niesprawny.) Ukraińskie tajne służby twierdzą natomiast - a dotychczas wiele ich prognoz się sprawdzało - że na 9 maja lub następne dni jest operacja desantowa w Naddniestrzu. W poprzednim wpisie wskazywałem, że desant morski na wybrzeżu Budziaku skończyłby się dla Rosjan masakrą (i mamy tego potwierdzenie w postaci płonącej rosyjskiej fregaty, która została trafiona obok Wyspy Węży, zwanej ostatnio Wyspą Bayraktarów). Nie wziąłem jednak pod uwagę tego, że Ruscy mogą planować dokonać tam desantu spadochronowego.  Iły-76 miałaby z Krymu polecieć do Naddniestrza. Trasą, którą Ukraińcy znają, w miejsce docelowe, o którym Ukraińcy wiedzą. Nie wiem jaką mają na tym obszarze obronę przeciwlotniczą, ale zapowiada się niezły Jackass...

Na początku kwietnia wielu ekspertów wieszczyło wielką bitwę pancerną w Donbasie. Rosyjska ofensywa trwa już ponad dwa tygodnie i jak na razie do żadnej takiej bitwy nie doszło. Ruscy powoli wgryzają się w ukraińską obronę, metodycznie równając z ziemią poszczególne wioski za pomocą artylerii, a później zdobywając ich ruiny. Ta strategia zmęczenia przeciwnika przypomina trochę pomysł Niemców na bitwę pod Verdun i oczywiście kosztuje Rosję sporo w ludziach i w sprzęcie. (Nadal nie wiadomo, czy gen. Gierasimow, szef rosyjskiego sztabu generalnego, został lekko ranny podczas ukraińskiego ostrzału artyleryjskiego.) Straty będą jeszcze większe, gdy Ukraińcy podciągną amerykańskie i francuskie haubice mające znacznie większy zasięg od rosyjskich.  O rosyjskim morale wiele mówią przechwycone rozmowy żołnierzy z rodzinami:


— Mało, tato, zupełnie mało. Z 52 osobowego oddziału zostało nas 17. Ilu z nas było tam z BTR-ów, 350 przyjechało? Zostało ich mniej niż 100.

— Co za chu….. Czy są tam jacyś odpowiedni dowódcy?

— Normalnych już nie ma.

(...)



— W naszym pułku został jeden czołg. Rano sami zepsuliśmy nasz czołg, żeby nie musieć jechać. BTR bez nas pojechały, i tam było trzech „200” [zabitych] i wielu „300” [rannych] w ciężkim stanie.

— No i dzięki Bogu! Rozbierzcie go na części, oddajcie na złom, a zostaniecie przy życiu.

(...)

— Dziś rano poszliśmy do ataku. Zwiadowcy powiedzieli, że nie ma tam nikogo, nie ma nawet min. Weszli do środka. Jako pierwszy jechał czołg. Od razu został trafiony. Przesunął się w lewo – a tam mina. Załoga wyskoczyła i to wszystko – został spalony. A także dwa następne. W piechocie pozostało 5 osób. Reszta się dzisiaj poddała… Tu jest taka masakra. Generałowie – oni chcą, żebyśmy szli dalej i dalej. Wszyscy, nawet czołgiści, mówimy teraz: nigdzie się nie wybieramy.

(...)



— Rosgwardia z obwodu moskiewskiego i czołgiści z Bogucharska [z obwodu woroneskiego] po prostu pozabijali się nawzajem i tyle.

— Słyszałem o tym.

— Przez pierwszy miesiąc byliśmy po prostu w szoku. Bo przyjeżdżamy do nich, bijemy się nawzajem i wyjeżdżamy. Ci spadochroniarze, którzy siedzą, nie pojechali nawet do Iziumu. Siedzą gdzieś, elity, pilnują własnych krzaków.

(koniec cytatu)

Putin ponoć domagał się, by w ciągu tygodnia zdobyć Krzywy Róg - rodzinne miast Zełenskiego. To oczywiście było niemożliwe do realizacji. Nawet ze zdobyciem huty Azowstal w Mariupolu są problemy. Azow i piechota morska wciąż desperacko się tam bronią w warunkach przypominających walki o Stalingrad. Armia Orków nie będzie miała za bardzo czym się chwalić na 9 maja...

Jeszcze większą niekompetencją od armii wykazuje się rosyjska dyplomacja. Jej ogromnym sukcesem jest przekonanie Finów i Szwedów do idei przystąpienia do NATO. Zraziła ona nawet Bułgarię do Rosji i sprawiła, że nawet tacy tradycyjni rusofile jak czeski prezydent Zeman nazywają Rosję "szaleńcem, którego należy izolować". Profesjonalizm rosyjskich dyplomatołków widać choćby na przykładzie odpalonego przez Ławrowa "protokołu Hitlera" - uderzenia w czułą stronę kraju, którego rząd dotychczas nie palił się do wsparcia Ukrainy. No cóż, Ławrow jest zwyczajnym debilem i żulem, który gdy się zesra w spodnie na konferencji prasowej, będzie przekonywał, że spodnie osrał mu bojownik Azowa wspierany przez instruktorów z NATO. "Włączający myślenie" będą zamieszczali na Twitterze "analizy" wskazujące na to, że Ławrow nie mógł sam się osrać, a gówno na jego spodniach, to dowód na istnienie tajnych natowskich biolabów na Ukrainie...

(Przy okazji przypomnijmy, co obecnie 81-letnia aktorka Barbara Brylska mówiła o Ławrowie w 2011 r.: "Chciałabym podziękować, zwłaszcza panu ministrowi Ławrowowi. I powiedzieć mu, że go kocham. Bo kocham cały naród rosyjski. I kłócę się z tymi, którzy go nie kochają. Jedyne polityczne moje wywody to jest kłótnia z tymi, co was nie kochają, Nienawidzę ich. Naprawdę. Pan minister jest tak pięknym mężczyzną, że musiałam to powiedzieć.")




Jak wiadomo, rusofobia jest jak homofobia. Polega na olbrzymim bólu dupy. Ruscy nieustannie narzekają, że ich nie lubią. Zapominają jednak, że na tę niechęć pracowali przez wiele lat. Choćby takimi zupełnie kretyńskimi akcjami jak otrucie Skripala czy wysadzenie składu amunicji w Czechach. Teraz tylko zwiększają pogardę, jaką obdarzają ich ludzie cywilizowani. Putinowska Rosja jest bowiem wrogiem cywilizacji białego człowieka i wrogiem Słowian. Pokazuje to choćby niszcząc scytyjskie kurhany i stawiając pomniki Leninowi. 



Oczywiście wciąż są debile twierdzący, że Rosja walczy przeciwko "Globohomo" (gwałcąc małych chłopców - a nawet niemowlęta i wycinając mężczyznom "różyczki" na penisach). No cóż, przypomnę, że płk Aleksander Litwinienko został otruty polonem, kilka miesięcy po tym jak ujawnił, że Putin został w KGB nagrany podczas seksu z chłopcem. Jego kagiebowski kumpel, patriarcha Cyryl, nie bez powodu jest nazywany metropolitą sodomsko-gomorskim.  Dodajmy do tego ośmiokrotnie wyszczepionego żydowskiego turbogeja Żerynowskiego i przypadki działania "lawendowej mafii" w wojsku taki jak ten:

"dowódca 78.kompanii zwiadu 14.brygady specjalnego przeznaczenia Głównego Zarządu Sztabu Generalnego major Oleg Panow został zatrzymany przez żandarmerię - gwałcił swojego podwładnego trzonkiem łopaty. Wcześniej związał go ze swoim zastępcą kapitanem A. Jeruszewiczem, rozebrał i rozkazał wykonać żołnierzowi lewatywę. Ostatniego zabiegu wydało mu się mało, więc kontynuował penetrację trzonkiem łopaty. Całość procedur wychowawczych filmował jego zastępca. Zapis gwałtu stanowił następnie główne źródło dochodów oficerów - szantażowali ofiarę groźbą pokazania tego jego rodzicom, kolegom, dziewczynie i zabierali mu do końca pobytu w wojsku żołd. W końcu zgubili po pijaku telefon z tymi nagraniami, sprawa się wydała i upubliczniła w dobie internetu...

Takim i podobnym zabiegom seksualnym oraz rabunkowym było poddanych co najmniej 20 żołnierzy owej pary. Inny żołnierz został zimą, podczas pobytu na poligonie, rozebrany i przywiązany za jądra do drzewa. Nie chciał dobrowolnie oddać swojego żołdu "na potrzeby kompanii". Oleg Panow katował go po plecach, pośladkach, nogach. Groził mu ulubioną rozrywką alá major Panow - analną penetracją."

(koniec cytatu)

Pamiętajcie więc: 9 maja mamy w Moskwie największą paradę równości na świecie. Szkoda, że nie będzie na niej Gerszoma Brauna. Powitałby ją tradycyjnym "Szczęść Boże!".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz