Ilustracja muzyczna: Feduk feat Łukaszuk - Rozowyje Wino
Na początku 1940 r. w okupowanym przez Sowietów Lwowie odbyła się demonstracja, na której wznoszono hasła: "Nie oddamy Finom Lwowa!". Paru dowcipnisiów dokonało po prostu drobnego sabotażu podczas oficjalnego spędu. Obecnie jednak w środowiskach proputinowskich zjebów całkiem na poważnie widać wzmożenie: "Nie oddamy banderowcom Władywostoku! Nie oddamy Kazachom Murmańska!". Biedna Rassija - nieustannie zagrożona i prowokowana... :)
Gdyby Rosja rzeczywiście ruszyła na Ukrainę potrzebowałaby pretekstu. Czegoś w stylu ostrzału wioski Mainiła w 1939 r. Oglądałem wczoraj wiadomości na rosyjskim kanale RTR Planeta i tam jeden z przedstawicieli żuli z Doniecka, zwanych "separatystami" deklarował, że "wiemy o tym, że Ukraina chce zaatakować nasze zakłady chemiczne". Wcześniej dawano przebitkę z ćwiczeń z dekontaminacji wagonów kolejowych. Problem w tym, że w taką prowokację mogliby uwierzyć jedynie zsowietyzowane bezmózgi - np. cumraci Jabłonowskiego czy małżeństwo Wielkodupskich. Do "separatystów" z Doniecka słusznie bowiem przylgnęła na świecie opinia małpoludów, które zestrzeliły malezyjski samolot pasażerski. Zresztą sami Ruscy też mają świadomość tego, że kadry Donieckiej i Ługańskiej Republiki Chujowej są ulepione z gówna. Przecież FSB sama zlikwidowała część przywódców tych tworów.
Uzasadnienie ewentualnej inwazji na Ukrainę byłoby więc dla Rosji bardzo karkołomne. Jak na razie rosyjska propaganda robi raban wokół dostaw brytyjskich pocisków przeciwpancernych na Ukrainę. No bo jak to?! Ukraińcy mają się BRONIĆ przed rosyjskimi czołgami?! Toż to śmiertelne zagrożenie dla Rassiji! Nie wolno pozwolić na taką bezczelność!
Owszem, historię piszą zwycięzcy, ale czy skala potencjalnego zwycięstwa nad Ukraińcami byłaby wystarczająca, by uzasadnić inwazję? Ukraina to kawał terenu do okupowania, sama próba zajęcia Charkowa mogłaby się przekształcić w ciężką miejską bitwę - podobną do tej o lotnisko w Doniecku. Jak zauważył Żurawski vel Grajewski, Ukraina ma 200 tys. żołnierzy w służbie czynnej plus drugie tyle rezerwistów mających doświadczenie bojowe. Po rozpoczęciu przez Rosję (tak, przez Rassiję, a nie przez "kijowską juntę") wojny hybrydowej w Doniecku, zaczęły powstawać bataliony ochotnicze typu Azow - które wywołały ostre jojczenie różnych dupoendeków i zachwyt wielu narodowych radykałów (pamiętajcie: prawdziwi nacjonaliści popierają Batalion Azow, a ich sowiecko-ubeckie niebinarne płciowo podróbki wspierają żuli z Doniecka). Bataliony te były złożone głównie z ludzi rosyjskojęzycznych, którzy wstępowali do nich, by bronić własnych domów przed żulami z Doniecka. W rosyjskojęzycznej Odessie miejscowi sami zgrillowali putinowską V-tą kolumnę - dusząc wszelką dywersję w zarodku. (Co - wbrew ujadaniom różnych idiotów - było jedynym słusznym wyborem. Podobnie jak słuszne było rozstrzeliwanie w 1939 r. niemieckich i ukraińskich dywersantów oraz palenie ich domów.) Można się spodziewać, że w przypadku inwazji Ruscy nie byliby witani w wielu miejscach jako wyzwoliciele. Wrogi najazd zwiększyłby liczbę rosyjskojęzycznych, którzy poczuliby się Ukraińcami.
Inwazja na pełną skalę byłaby przede wszystkim złamaniem wiecznie aktualnych zaleceń Sun Tzu. Po co, prowadzić wojnę, skoro można przejąć kontrolę nad Ukrainą metodami pokojowymi, za pomocą prorosyjskich polityków? W lutym 2021 r. otwarcie prorosyjska Platforma za Życiem miała w sondażach nawet 23 proc. głosów i wyprzedzała partie Zełenskiego i Poroszenki. Obecnie jej poparcie spadło poniżej 10 proc. W największym stopniu do erozji jej poparcia przyczyniła się Rosja - strasząc zwykłych Ukraińców, że przerobi ich miasta i wioski w Donbas. Karzełek Putin musi być jakimś zakamuflowanym agentem "banderowców". Na miejscu nierobów z Łubianki sprawdziłbym, czy jego ojciec nie był w czasie wojny jakimś zdrajcą i "faszystowskim podlcem".
Dużo więcej sensu miałoby dla Rosji przeprowadzenie ograniczonej inwazji. W planie minimum - aneksji Donieckiej i Ługańskiej Republiki Chujowej. W planie optymalnym wyrąbanie korytarza lądowego do Krymu. W planie maksymalnym przebicie się aż do Naddniestrza. Choć można zadziałać jak w bajce o Piotrusiu i wilku - koncentrować wojska tyle razy nad granicą z Ukrainą, aż w końcu nikt już nie będzie wierzył Ukraińcom, że są zagrożeni inwazją.
Zresztą Brandon zasugerował ostatnio Putinowi (ach ten Zachód, ciągle spiskujący przeciwko Rassiji...), że mała inwazja spotka się z małą odpowiedzią USA. Jego administracja próbuje teraz odkręcać tę gafę, przypominającą oświadczenie Deana Achesona, że Korea leży poza rubieżą obronną USA. Problem w tym, że dla części amerykańskich decydentów to nie musiała być gafa. Może im zależeć na tym, by Rosja weszła na Ukrainę i tam ugrzęzła. Dla Rosji wygodniejsze byłoby stosowanie taktyki salami - destabilizacji Ukrainy i stopniowego przejmowania małych fragmentów jej terytorium, w nadziei, że Ukraińcy się zmęczą wojną i wybiorą prorosyjskie siły.
Jak to się jednak stało, że Rassija prowadzi hybrydową agresję przeciwko "bratniemu słowiańskiemu narodowi"? Oficjalna rosyjska propaganda mówi, że to dlatego, że Rosja jest stale zagrożona, okrążana i prowokowana przez NATO. Skalę tego "okrążenia" pokazuje poniższa mapa. Czerwone linie to granice Rosji z państwami NATO. Zaiste Rosja została okrążona przez wrażych natowców!
Ciekawe, że propaganda Rassiji jest wewnętrznie sprzeczna. Z jednej strony mówi, że Rassija posiada wszechpotężną armię z pociskami hipersonicznymi i innymi cudami, tak że może USA "zakryć czapkami". Z drugiej strony twierdzi, że śmiertelnym zagrożeniem dla Rosji są kraje takie jak Estonia czy Gruzja. Wielka Rassija sra w gacie na myśl o estońskim blitzkriegu! :) Nie oddamy estońskim faszystom Magadanu! Nie oddamy Gruzinom Archangielska! :) Oczywiście Rassija przekonuje, że obecność Estonii w NATO, to wielkie zagrożenie, bo od granicy z Estonią jest blisko do Petersburga. Ale czy z tego powodu jest jakieś realne zagrożenie dla Rosji? Czy Estończycy chcą zająć Petersburg? Czy ktokolwiek - pomny niemieckich doświadczeń z II wojny światowej - marzy o okupacji rosyjskiego terytorium? To raczej Rosja stale ćwiczy agresję na państwa bałtyckie i Polskę. Bo uznaje za zagrożenie dla siebie już samo istnienie niepodległych państw odgradzających ją od ukochanych Niemiec.
Oczywiście Niemcy pełnią w NATO rolę konia trojańskiego. Nie tylko utrudniają wysyłanie broni na Ukrainę, ale też pomagali w ostatnich latach wzmacniać rosyjską armię. To całkowicie obnaża szkodliwą propagandę różnych Zychowiczów i Cenckiewiczów, którzy próbują nas przekonać, że powinniśmy oprzeć się całkowicie na Niemcach (tak jak to zrobił Poroszenko :). W tej sytuacji kryzysowej porządnie zachowały się wobec Ukrainy: państwa bałtyckie, Kanada, Wielka Brytania i Turcja.
(I tu mała dygresja: Wielka Brytania to jedyne mocarstwo, z którym nie mamy żadnych większych zadrażnień. Mamy też wspólne interesy. Jest jednym obok Francji krajem Europy Zachodniej, który dysponuje realną siłą militarną. Tymczasem niejaki Corryllus przekonuje nas, że Wielka Brytania to nasz największy wróg już od czasów Stonehenge. Straszliwa, autorytarna Turcja zachowuje się w kwestii Ukrainy o wiele lepiej niż "demokratyczne" Niemcy. Tymczasem Repetowicz przekonuje nas, że Turcja to największe zagrożenie dla świata i ma krwawą sraczkę z tego powodu, że Turcy sprzedali Ukraińcom swoje drony. Na działania Rosji i Chin jakoś się specjalnie nie zżyma... Teraz musi jednak przeżywać trudne chwile, bo Armenia zaczęła proces normalizacji stosunków z Turcją - o jakieś 30 lat za późno, ale to krok w dobrym kierunku.)
Ruskie trolle będą pewnie za chwilę ostro bóldupić w komentarzach. "Ty faszysto! Jak śmiesz szkalować Wielką Matuszkę Rassiję! Jedyną nadzieję na ocalenie cywilizacji Białego Człowieka przed śmierciawkami!". No cóż, ta "nadzieja Białego Człowieka" zorganizowała nam wspólnie z Baćką najazd nachodźców na naszą granicę - w najlepszym sorosowskim stylu. A jak tam opór Rassiji przed covidową dyktaturą? Ostatnio służby zdjęły tam stronę internetową zbierającą dane o negatywnych reakcjach na szczepionki. Trudno się temu dziwić, bo przecież Sputnik V to zerżnięta szczepionka AstraZeneca, w której stworzenie zaangażowali się oligarchowie tacy jak German Greff, związani ze Światowym Forum Ekonomicznym i Wielkim Resetem. Alekander Gintsburg, porównywany do Mojżesza naukowiec z Instytutu Gamaleja ("Rassija bastionem oporu przeciwko syjonizmowi" :) opowiada się za wprowadzaniem szczepionkowych kodów QR wszędzie gdzie się da. Te cyfrowe przepustki szczepionkowe wdrażano już w Moskwie i w Tatarstanie, w reżimie przy którym amerykańskie czy brytyjskie obostrzenia antycovidowe to oaza wolności. Eksperyment średnio wyszedł ze względu na niedostatki infrastruktury. Ale kody QR obowiązują obecnie nawet na Czukotce i w Jakucji - czyli w najsłabiej zaludnionych regionach Rosji.
Baj de łej: skoro Rassija jest takim bastionem oporu przeciwko Zachodowi, to czemu swoje rezerwy złota wysyła do Londynu? I czemu jej "elity" trzymają swoją kasę na Zachodzie i wysyłają tam dzieci do prywatnych szkół?
***
Minął rok odkąd Brandon został prezydentem USA. Jedną czwartą pierwszego roku rządów spędził w swoim domu w Delaware. Oczywiście nie wiadomo, kto go tam odwiedza. Bardzo to wygodne...
A tymczasem mamy kolejną oznakę konwergencji. Peter Daszak, ten naukowiec wspierający badania nad koronawirusami w Wuhan, miał pracować dla CIA. Przynajmniej tak się zwierzył jednemu ze swoich współpracowników, którego próbował zwerbować do tej agencji wywiadowczej. Czyżby więc CIA pomogła Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej w badaniach nad bronią biologiczną? A czy niedźwiedź sra w lesie? A czy papież jest Latynosem? Przekazali już Chińczykom tyle technologii, że jedna więcej nie robiła im już żadnej różnicy.
***
Muszę skoczyć do sklepu po silny środek owadobójczy, bo za chwilę komentarze pod tym wpisem zostaną zalane przez mrowie sowieckich karakanów.
Jeśli ogólna sytuacja geopolityczna na to pozwoli, to już wkrótce zacznę nową serię blogową. Do jej czytania zaprasza już Krzysztof Karoń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz