Ilustracja muzyczna: Two Steps from Hell - Forgotten September
There must have been a military order...
NORAD to Dowództwo Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej, wojskowa jednostka organizacyjna odpowiedzialna za ochronę nieba nad USA i Kanadą, funkcjonująca od 1957 r. i mająca swoją kwaterę główną w bunkrze wydrążonym w Górze Cheyenne w Kolorado.
Po zakończeniu Zimnej Wojny stale obniżano gotowość bojową NORADu. Dokonano ogromnych redukcji liczby samolotów patrolujących amerykańskie niebo i planowano kolejne cięcia. Mimo to NORAD sobie świetnie radził. Myśliwce pojawiały się zawsze, gdy obiekty na radarze schodziły z kursu lub tracono z nimi łączność radiową. W zasięgu Nowego Jorku i Waszyngtonu znajdowały się 3 bazy włączone do systemu NORADu – z myśliwcami gotowymi do startu w ciągu 5 minut: Otis AFB, Andrews AFB i Lngley AFB. W tym rejonie znajdowało się też kilkanaście innych baz lotniczych. Wiele z nich na swych stronach internetowych podawało, że ich samoloty są w stanie znaleźć się w powietrzu w ciągu 10-15 minut. Po 11 IX 2001 r. stwierdzenia te zniknęły ze stron internetowych.
W czasie zamachów
komendantem amerykańskiego obszaru NORADu był gen. Larry Arnold . Podlegał on dowódcy
NORADu gen. Ralphowi Ebaerhardtowi. Funkcję Szefa Połączonych Sztabów, sprawował wtedy gen. Hugh Shelton, jednakże
wobec tego, że przebywał on wtedy na pokładzie samolotu zmierzającego do
Europy, jego obowiązki pełnił jego zastępca gen. Richard Myers - były dowódca NORADu.
Rankiem 11 IX NORAD był w trakcie ćwiczeń ,,Vigilant Guardian” – w związku z tym wszystkie stanowiska były obsadzone a ich załogi w gotowości. W stanie alertu znajdowało się kilka dodatkowych myśliwców. Jak mu te ćwiczenia poszły?
Zacznijmy od lotu nr 11. Kontrolerzy lotniczy z Bostonu już
o 8:15, wobec braku kontaktu radiowego, zaczęli rozważać możliwość porwania. Prawie jednocześnie z brakiem kontaktu radiowego wyłączono transponder. Nie
działał też ELT. O 8:20 lot 11 zbacza z
kursu. Zostaje wyłączony sygnał identyfikacyjny ,,Wróg czy Przyjaciel”. Samolot
zostaje uznany za prawdopodobnie porwany. Reguły FAA mówią, by samoloty
,,prawdopodobnie porwane” traktować jak porwane. O 8:24 zostają rozwiane
wszystkie wątpliwości kontrolerów. Słyszą przez radio głos Mohameda Atty :,,Nie
ruszać się. Wszystko będzie w porządku. Wracamy na lotnisko. Niech nikt nie
wykonuje żadnych głupich ruchów.” To kapitan lotu John Ogonowski przełączył
mikrofon wewnętrzny, tak aby głos porywaczy trafiał nie do kabiny samolotu, ale
był transmitowany w eter. FAA
miała teraz obowiązek powiadomić NORAD. Tymczasem NORAD twierdzi, że
powiadomiono go dopiero o 8:40. Czemu
czekano aż 15 minut? Według NORADu samoloty z bazy Otis mogły wystartować w
ciągu 5 minut a nad Nowy Jork dolecieć mogły w 12 minut. Lot
nr 11 rozbił się o WTC o 8:46. Podliczmy: 8:25 + 15 min + 5 min + 12 min =
8:57. Te 15 minut okazało się kluczowe. Czy jednak rzeczywiście NORAD został
powiadomiony o 8:40? ABC podawała w 2002 r., że nastąpiło to o 8:31. W tym
wypadku północna wieża WTC zostałaby ocalona, gdyby NORAD poderwał samoloty
natychmiast. Tymczasem jak zeznał pilot jednego z poderwanych F-16 ppłk. Tim
Duffy, samoloty z bazy w Otis zostały zaalarmowane dopiero o 8:52. Lecieli
jakieś 1875 mil/h. Według generała Arnolda –
1100 mil/h. Jednakże według NORADu
lecieli 19 minut, co daje 600 mil/h! Coś
tu nie pasuje...
Gdyby samoloty z bazy
Otis doleciały tam o 8:57 mogłoby to zapobiec uderzeniu lotu 175 o południową
wieże WTC o 9:03.
NORAD twierdzi, że
powiadomiono go o porwaniu lotu nr 175 dopiero o 9:05. 2 minuty po jego
rozbiciu! W dodatku utrzymuje, że nigdy nie wyłączono w tym locie transpondera. Tymczasem już o 8:42 kontrolerzy lotów z Bostonu zauważyli, że wyłączono
transponder, lot 175 zbacza z kursu i stracono z nim komunikację. Według FAA
natychmiast powiadomiono NORAD. Jeszcze w tydzień po zamachach NORAD twierdził, że został powiadomiony o 8:43. Później zmienił zdanie i przesunął to na
9:05. Warto pamiętać, że NORAD był wtedy w kontakcie z kontrolerami z Bostonu –
wspólnie śledzili lot nr 11. Samoloty poderwane z bazy Otis mogły jeszcze
zapobiec uderzeniu w drugą wieże WTC. Ale ich piloci twierdzą, że nie
powiadomiono ich o uderzeniu lotu nr 11 w WTC ani o tym, że mają ścigać lot nr
175. Co
więcej, o locie 175 nie powiadomiono nikogo w Nowym Jorku. O 8:55 ludzie
ewakuujący się z południowej wieży WTC usłyszeli komunikat, że jest bezpiecznie
i mogą wracać.
Tymczasem o 8:50
stracono komunikację z lotem nr 77. Ponadto wykonał on skręt o 90 stopni. O 8:56 wyłączony został transponder i lot
77 został zagubiony. Odnalazł się dopiero o 9:05, gdy wszedł w przestrzeń powietrzną nad Zachodnią
Wirginią. Tymczasem NORAD twierdzi,
że został powiadomiony o porwaniu o 9:24. 30
minut później! Mimo, że trwała już konferencja z udziałem szefowej FAA Jane
Garvey, przedstawicielami Secret Service i kilku innych służb. Mimo
płonących wież WTC.
O 9:24 ogłoszono alarm w bazie Langley. Wystartowały 2 myśliwce. Z umiarkowaną prędkością 1100 mil/h mogły przybyć nad Waszyngton w ciągu 7 minut. Tymczasem według NORADu leciały one 660 mil/h. A gdy się przyjrzeć uważnie ich wcześniejszej chronologii, można obliczyć, że leciały one 180 mil/h. Wyjaśnił tę zagadkę pilot jednego z myśliwców o ksywcę ,,Honey”. Według niego wysłano ich nie nad Waszyngton, ale nad Nowy Jork. Tymczasem do gen. Arnolda zaczęli dzwonić dowódcy innych baz lotniczych. ,,Daj mi 10 minut a będziesz miał w powietrzu gorące działa” – deklarował komendant bazy lotniczej Gwardii Narodowej w Syracuse w stanie Nowy Jork. Nie skorzystano z żadnej z propozycji.
Co więcej, o 9:26 został wydany rozkaz zakazujący startu jakichkolwiek samolotów – w tym wojskowych. Ten niespotykany od 1903 roku rozkaz został wydany najprawdopodobniej przez BenaSlineya – Narodowego Zarządcę Operacji FAA. Trwał do około 10:30. Co ciekawe był to pierwszy dzień w pracy Slineya.
Tymczasem Secret Service na bieżąco informowała Dicka Cheneya o zbliżającym się do Waszyngtonu locie 77. Według Sekretarza Transportu Normana Minety Cheney wydał rozkaz zestrzelenia porwanych samolotów. Gen. Arnold później stwierdził: ,,Nie mogliśmy zestrzelić lotu nr 77, gdyż nie byliśmy pewni, czy to był skoordynowany atak na USA." Płonęły już 2 wieże WTC, trzeci porwany samolot zbliżał się do Waszyngtonu a on nie był nadal pewny! Tymczasem ludzie w Pentagonie nie byli świadomi niebezpieczeństwa. Nie informowano ich o zbliżającym się samolocie, mimo że w tym samym budynku w National Military Command Center trwała konferencja śledząca porwane samoloty. O 9:38 lot nr 77 uderzył w Pentagon. Nie użyto znajdujących się w pobliżu wyrzutni rakiet przeciwlotniczych. Secret Service nie użyła też posiadanej przez siebie baterii Stingerów. Ewakuację ważnych gmachów w Waszyngtonie zarządzono dopiero po ataku na Pentagon. Dlaczego nie zrobiono tego wcześniej, gdy obserwowano na radarze jak lot 77 zbliża się do Waszyngtonu?
Według późniejszego
zeznania gen. Myersa jak i rzecznika NORADu mjr Mike’a Snydera samoloty NORADu
wzbiły się w powietrze dopiero po ataku na Pentagon. Przeczy to naszej całej wiedzy dotyczącej działań NORADu w dniu 11 IX. Ale jak
wiemy jest to instytucja rozmiłowana w dezinformacji.
Cofnijmy się trochę
w czasie – do 9:16. Wtedy to FAA miało zgłosić NORADowi porwanie lotu nr 93. Transponder został wyłączony o 9:30 lub 9:40 – brak transkryptów rozmów
kontrolerów lotów utrudnia zadanie. W
tym przypadku NORAD najbardziej kręci. Według niego lot 93 miał się rozbić o
10:03. Tymczasem według Studium Sejsmicznego Armii USA nastąpiło to o 10:06:05. 50
minut reakcji. NORAD znowu się nie spieszył. Ale właściwie nie wiemy jaka w tym
przypadku była reakcja tej instytucji. Jeśli jej wierzyć, myśliwce były 11
minut lotu od porwanej maszyny. Tymczasem kontrolerzy lotu z New Hempshire twierdzą, że myśliwiec F-16 podążał
tuż za lotem 93. NORAD temu przeczy i
dodaje, że wysłane myśliwce były nieuzbrojone. Właściwie to ich rozumiem. Nie chcą przyznać, że nie wysłali myśliwców, nie
chcą też przyznać, że zestrzelili samolot w czasie, gdy znajdował się on pod
kontrolą pasażerów. A to bardzo prawdopodobne. Od 8:43 pasażerowie lotu 93
zaczęli powiadamiać swoje rodziny, że chcą odbić samolot. Akcja ta rozpoczęła
się prawdopodobnie o 9:57. Zapewne dlatego NORAD podaje 10:03 jako datę
rozbicia się lotu 93. Myśliwce w pobliżu w powiązaniu z rozkazem Cheneya dają
jednoznaczną konkluzję.
,,Czy go zestrzeliliśmy?” – spytał prezydent Bush, wkrótce
po tym jak doniesiono mu o losie lotu nr 93. Jeszcze przez kilka dni władze wydawały się nie być pewne co się stało z tym
samolotem. Wkrótce jednak ogłoszono, że rozbił się w wyniku szamotaniny miedzy
bohaterskimi pasażerami a terrorystami. W ten sposób miano ocalić Biały Dom.
Skąd wiemy o zdarzeniach na pokładzie tego lotu? Głównie z treści ok. 30 rozmów
telefonicznych między pasażerami a ich rozmówcami na ziemi oraz z zapisu z
czarnej skrzynki.
Lot 93 wystartował z Newark o 8:42. Był on opóźniony o 40
minut i to mogło zadecydować o fiasku planu terrorystów. O 9:34 pasażer Tom Burnet rozmawiał
telefonicznie z żoną. Dowiedział się o ataku na WTC. Wkrótce wieść się rozeszła. Potem usłyszano o ataku na Pentagon. Tak więc o 9:47
pasażer Jeremy Glick powiadomił swych bliskich, że na pokładzie samolotu
odbędzie się głosowanie nad zaatakowaniem porywaczy. Jeden
z nich pilnował 10 pasażerów i 5 stewardes z tyłu samolotu, drugi czuwał nad
27-ma pasażerami w I-szej klasie, trzeci wraz z czwartym, który uszedł ich
uwadze zajmowali kokpit. ,,Nic nie mamy do stracenia a warto spróbować” – taka
myśl zapewne kierowała bohaterskimi pasażerami. Gdzieś mniej więcej o 9:57
rozpoczęła się śmiała akcja odbicia samolotu. Jakiś czas wcześniej Tod Beamer
zakończył naradę pasażerów słynnymi słowami: ,,Jesteście gotowi? Okay. Let’s Roll!” Na
zachowanym nagraniu z kokpitu słychać porywaczy zaniepokojonych hałasem. ,,Co
się dzieje?!”. Słychać brzęk naczyń – pasażerowie wykorzystali wózek z
jedzeniem jako taran i tarczę. Słychać głosy: ,,W kopcie! W kokpicie!” ,
,,Łapać ich!”, ,,Allahu Akbar!”. Porywacze zastanawiają się nad odcięciem tlenu
w kabinie. Pada tajemnicze: ,,Czy już kończyć?”, ,,Jeszcze nie!”. Po czym
odgłosy szamotaniny: ,,Jestem ranny!”, ,,Trzymaj to!”. W telefonach komórkowych
słychać głuchą ciszę, od czasu do czasu urozmaiconą podmuchami wiatru.
Co się działo dalej? Tego nie wiemy. FBI zgodziło się udostępnić rodzinom ofiar taśmę z kokpitu dopiero w VII 2002 r. Puszczono im 31 minut nagrania. Zaczynało się ono o 9:31. Jak wiemy, NORAD twierdził, że samolot rozbił się o 10:03 a według Studium Sejsmicznego Armii USA nastąpiło to o 10:06:05. Gdzie się podziały zaginione 4 minuty? Co się w ciągu nich zdarzyło? Czy pasażerowie zdołali w tym czasie opanować samolot?
Zastanawiano się nad rozrzutem szczątków wraku. Leżały one często w odległości kilku kilometrów od siebie. Sugerowałoby to eksplozję lub uszkodzenie samolotu w powietrzu. FBI sugerowało przez pewien czas, że porywacze mieli bombę na pokładzie. Wynika to z kilku telefonów wykonanych przez pasażerów lot 93. Jednakże jak z tego samego źródła wynika, pasażerowie szybko zrozumieli, że ta bomba była tylko bluffem porywaczy. FBI szybko wycofało się z tej wersji.
Samolot rozbił się
koło Shanksville w Pennsylwanii. Burmistrz tego miasta powiedział później, że
zna 2 ludzi, którzy słyszeli dźwięk pocisku rakietowego. Jeden z nich służył
wcześniej w Wietnamie. Widzieli też F-16 bardzo bardzo blisko lotu 93. Jednakże zeznania innych świadków wydają się sprzeczne. Jedni z nich mówią, że
lot 93 leciał bardzo nisko, inni że wysoko, czasem leciał do góry brzuchem,
czasem dziwnie się kołysał. Lee Purbauch będący wtedy 300 jardów od miejsca
katastrofy usłyszał dziwny huk, po czym zobaczył spadający samolot pasażerski. Inny
świadek- Tom Fritz usłyszał coś podobnego i zobaczył jak Boeing spada jak
kamień z nieba. Te relacje nie muszą być
wcale sprzeczne. Czasem samolot trafiony pociskiem rakietowym może przelecieć
jeszcze kilka kilometrów wykonując dziwne ewolucje. Tak było w przypadku zestrzelonego nad
Sachalinem lotu KAL 007.
Lee Purbauch
widział następnie jak biały odrzutowiec kręcił się przez kilka minut nad
miejscem katastrofy. FBI
ustaliła, że był to prywatny Fairchaild Falcon. W istocie zachowała się radiowa
prośba wystosowana do jego pilota, by zniżył się z 37 000 do 5000 stóp. Jednakże według świadków ów biały odrzutowiec leciał bardzo nisko. Następnie
próbowano dopasować do tej historii znajdujący się kilkanaście kilometrów dalej
C-130. Całkowicie nie pasował do opisu, ale ,,The Independent” zasugerował, że na
pokładzie tej maszyny znajdowały się urządzenia do walki elektronicznej wysyłające EMP, które zakłóciły system
elektroniczny lotu 93. Ciekawa teoria, lecz mamy za mało danych, by ją zweryfikować...
Jak wiemy, według
NORADu 2 ,,nieuzbrojone” myśliwce były 11 minut od lotu 93. Według kontrolera
lotów z New Hempshire F-16 podążał za porwanym samolotem. Był też rozkaz
zestrzelenia. Sekretarz Transportu Mineta twierdzi, że wydano go o 9:26 – inni,
że Dick Cheney wydał go koło 9:50 po konsultacji telefonicznej z prezydentem
Bushem. W każdym bądź razie gdy doradca militarny o 9:56 oznajmił Cheneyowi, że
80 mil od Waszyngtonu znajduje się porwany samolot i spytał, czy go zestrzelić,
Cheney odparł: ,,Tak!”. I powtórzył to jeszcze dwukrotnie. Gdy o
13:30 ,,Nasty” – jeden z pilotów patrolujących wówczas amerykańskie niebo
wylądował na lotnisku, poinformowano go, że zestrzelono samolot pasażerski w
Pennsylwanii.
Nasuwa się pytanie: Czy wiedziano wtedy o tym, że pasażerowie lotu 93 zamierzają opanować samolot? Jeżeli udałoby mi się obezwładnić porywaczy i dowieść ich żywych na lotnisko, uzyskano by prawdziwą kopalnię informacji o 11 IX. Nie udałoby się zatuszować wiadomości o ich pojmaniu. Wiele tajemnic zostałoby wyjaśnionych.
Czy kogokolwiek z
ludzi odpowiedzialnych za stan ochrony powietrznej USA w dniu 11 IX 2001 r.
pociągnięto w jakikolwiek sposób do odpowiedzialności? Nie. Na dodatek
niektórzy jak np. gen. Richard Myers zostali awansowani. Zupełnie jak agenci
FBI chroniący potencjalnego porywacza Zacariasa Moussaoui. Jak widać, zamachów z 11 września 2001 r. nie uznano za porażkę US Air Force i NORADu...
***
Niektórzy narzekali: "Kiedy będzie nowa seria blogowa?". Zaczynam więc rocznicową serię "11" poświęconą tajemnicą zamachów z 11 września 2001 r. Następny odcinek być może za dwa tygodnie - bo w nocy z 16-go na 17-go września (symboliczna data...) wybieram się na tydzień do Gruzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz