sobota, 20 lutego 2021

Najzdrowszy prezydent w historii

 

 

Nie ważne jak wysoko w życiu zajdziecie. Nie ważne ile milionów dolarów będziecie mieć na koncie. Nie ważne ile dziewczynek powąchacie. Na starość i tak będziecie się ślinić i mieć demencję...

Powyższy klip to wycięty fragment wywiadu z Joe Bidenem. Prezydent miał w jego trakcie dłuższą chwilę zaćmienia. Zwróćcie uwagę z jakim niepokojem patrzyła na niego jego żona Jill.

Joe Biden ma 78 lat i przeżył tętniaka mózgu. Różne jego dziwne wypowiedzi i zachowania od lat budziły podejrzenia, że cierpi na jakieś schorzenie neurologiczne. Również w ostatnich miesiącach zdarzało się, że Biden pokazując się publicznie wyglądał na totalnie zagubionego. Podczas podpisywania serii rozporządzeń rozbrajająco przyznaje, że nie wie, co podpisuje i ma problemy z włożeniem pióra do kieszeni marynarki.  Wiceprezydent Kamala Harris odbiera za niego telefony od niektórych zagranicznych przywódców, bo Joe kładzie się spać wcześnie, a Jen Psaki deklaruje, że Biden przez kilka miesięcy nie będzie spotykał się z obcymi przywódcami twarzą w twarz. 




Można to jednak uznać za epizody chwilowego zaćmienia. Biden równie często bowiem wykazuje na spotkaniach również zadziwiającą energię. I dużo autoironii, tak jak wtedy gdy przyznał, że budzi się codziennie rano i pyta żonę "gdzie my do cholery jesteśmy?". Momenty jego zadziwiającej sprawności intelektualnej stały się inspiracją dla teorii spiskowych mówiących, że Biden jest zastępowany przez sobowtóra (co nie byłoby takie trudne, zważywszy na to, że Wujek Joe pojawia się w wielu miejscach mając dwie maseczki na twarzy) lub, że mamy do czynienia z deep fake. Ale to pewnie podobnie głupie teorie jak te o Breżniewie z dieslowskim rozrusznikiem serca.




Oczywiście amerykańskie mainstreamowe media nie zajmują się takimi "pierdołami". One udzielają wartościowych informacji o polityce nowego prezydenta. Na przykład o tym, że wygrał ze swoją wnuczką w Mario Super Cart grając jako Luigi.  No, ale chyba to nie była ta wnuczka, którą całował w usta na wiecach...


Wujek Joe jest czasem zabawnie staroświecki. Tak jak wtedy gdy sugeruje, że Czarni są zbyt głupi, by korzystać z internetu.  No cóż, gdy Joe zaczynał karierę w Senacie, internet działał dopiero od trzech lat jako eksperymentalna sieć ARPANET, a w radiu puszczali niepoprawne kawałki Johny'ego Rebela, takie jak "Nigger Hatin' Me".

Nie powinniśmy jednak wytykać gaf amerykańskiemu prezydentowi. Ma on do nich pełne prawo. Dużo bardziej niebezpieczne od gaf są bowiem rzeczy, które mówi on z pełną świadomością.




Biden powiedział ostatnio, że totalitarne represje przeciwko Ujgurom i niszczenie autonomii Hongkongu to element chińskiej "normy kulturowej". Portal satyryczny Babylon Bee sparodiował jego wypowiedź - "Biden broni obozów koncentracyjnych Hitlera: Nazistowskie Niemcy mają po prostu inne normy". Mało kto zauważył jednak, że w wypowiedzi Bidena znalazła się również wzmianka o polityce Jednych Chin i o Tajwanie. Pekin może to łatwo uznać za zielone światło na ostrzejszą politykę wobec Tajwanu. Wypowiedź Bidena może więc okazać się największym werbalnym fuckupem w amerykańskiej polityce zagranicznej odkąd Dean Acheson stwierdził w 1950 r., że Korea Płd. nie leży w amerykańskiej rubieży obronnej. 

Słowa o tym, że Chiny budując obozy koncentracyjne postępują według "odrębnych norm kulturowych" obnażają totalną hipokryzję obecnej amerykańskiej ekipy. Skoro Chiny płacą Hunterowi Bidenowi i pozwalają zarabiać miliardy wielkim korporacjom, to mogą sobie robić co chcą. Mniejszym i słabszym państwom można już jednak narzucać "totalitarną demokrację" - tak jak to robi administracja Bidena uzależniając pomoc dla Afryki od polityki państw afrykańskich wobec mniejszości LGBTQP+. (Baj de łej: ciekawe, czy nad amerykańską ambasadą w Rijadzie też jest wywieszana tęczowa flaga, a ambasador interweniuje w sprawie mniejszości seksualnych i wolności mediów?) Państwa afrykańskie powinny odpowiedzieć, że też mają swoje normy kulturowe. Albo zadeklarować, że zmienią politykę wobec mniejszości seksualnych, zatrudnić Huntera w jakiejś radzie nadzorczej, wziąć od Amerykanów pieniądze i robić to co zwykle. Robienie w bambuko liberalnych idiotów z Zachodu też przecież jest godną poparcia normą kulturową. 




Niektórzy porównują Joe Bidena do Leonida Breżniewa. (Obaj przywódcy mogli mieć okazję widzieć się na żywo.) Takie analogie są jednak bardzo obraźliwe. Wobec Breżniewa. Za którego rządów ZSRR był w apogeum potęgi i w czasach, którego mieszkańcy Związku Sowieckiego żyli w relatywnie największym dobrobycie. Rządy Joe Bidena bynajmniej nie wyglądają na apogeum potęgi i dobrobytu USA. W wersji pesymistycznej wyglądają na okres schyłku - w wersji optymistycznej na okres kryzysu, po którym może nastąpić odbicie. To nie okres Breżniewa, tylko Czernienki, po którym może przyjść Kamala "Gorbaczow" - albo "Janajew" Flynn. 

Ps. Joe Biden ma obecnie 78 lat. Leonid Breżniew miał 58 lat, gdy objął rządy nad ZSRR, a w chwili śmierci miał 76 lat. Jurij Andropow zmarł w wieku 70 lat. Konstantin Czernienko w wieku 74 lat. Gdzie więc była gerontokracja? W ZSRR w latach 80-tych?  Czy też może jest obecnie w USA?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz