sobota, 11 kwietnia 2020
Corona-chan Origins
Jeśli macie godzinę czasu wolnego (a na pewno macie - a jak Wam dzieciarnia przeszkadza, to wyleczcie ją z ADHD staroświecką metodą: Siedź gnoju i się ucz! :), to obejrzyjcie film dokumentalny, który wkleiłem powyżej. Jeśli zdejmą z YouTube, to poszukajcie na innych serwisach: "1st documentary movie on the origin of CCP virus, Tracking Down the Origin of the Wuhan Coronavirus". Warto obejrzeć, gdyż ten dokument miażdży oficjalną narrację dotyczącą pochodzenia wirusa Wuhan.
Oficjalna narracja mówi, że koronawirus przeskoczył z nietoperza na człowieka. Miało się to stać na bazarze w Wuhan, gdzie sprzedawano nietoperzową zupę. Wersja ta została utrwalona nawet w memach. Wspomniany targ odgrywa podobną rolę w tej historii jak brzoza w propagandowej narracji smoleńskiej. (Przypomnijmy: nie mogło się o nią złamać skrzydło samolotu, zwłaszcza, że maszyna była wówczas nad tym drzewem a samo drzewo było złamane już kilka dni wcześniej.) Nawet z danych oficjalnie podawanych przez Chińczyków wynika, że jedna trzecia wczesnych, grudniowych przypadków zachorowań nie miała żadnego związku z tym targiem. Na targu zaś nigdy nie sprzedawano zupy z nietoperza!
Czemu więc chińska propaganda tak się uparła przy tej zupie nietoperzowej? Bo Corona-chan jest w 88 proc. podobna do dwóch koronawirusów, które kilka lat wcześniej wyizolowali z organizmów nietoperzy naukowcy Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej w swoim instytucie w Nankinie. Do nowego wirusa przeklejono proteiny S, występujące wcześniej u wirusa SARS. (Te proteiny decydują o tym jak łatwo wirus może zarażać komórki. Są one jak klucz do zamka.) Indyjscy naukowcy zidentyfikowali też w nowym koronawirusie sekwencję, która występuje poza tym tylko w dwóch innych wirusach: HIV i w syntetycznym koronawirusie nad którym pracowała w Wuhan przez kilka lat dr. Shi Zhengli. Ta czołowa chińska wirusolog pracowała m.in. nad odkryciem mechanizmu, który pozwoliłby zarażać ludzi syntetycznym koronawirusem.
Po tym, gdy w Wuhan wybuchała epidemią Covid-19, naukowcy z miejscowego Instytutu Wirusologii, otwarcie mówili, że wirus wymknął się z laboratorium. 3 lutego dr Wu Xiaohua oskarżył Shi Zhengli, o to, że jej styl zarządzania przyczynił się do ucieczki wirusa. 14 lutego Chen Quanjiao, inny naukowiec z tego instytutu napisał, że winnym wypuszczenia wirusa była dyrektor generalna Instytutu Wang Yanyi. (co ciekawe nie należąca do KPCh, ale do satelickiej Chińskiej Partii Zhi Gong). W połowie lutego Instytut mocno dementował pogłoski, że pacjentem zero była Huang Yanling, świeża absolwentka zatrudniona w tej placówce. Coś jednak było na rzeczy, bo Instytut szybko wyciął ze swoich stron internetowych wszelkie wzmianki o niej oraz jej zdjęcia.
Poprzednio pisałem, że epidemia była tuszowana w Wuhan przez dwa miesiące. Okazuje się, że mogło być tak nawet dłużej. W listopadzie 2019 r. amerykańskie Narodowe Centrum Wywiadu Medycznego (NCIM) ostrzega Radę Bezpieczeństwa Narodowego, że w Wuhan doszło do pandemii, która może przybrać "apokaliptyczną skalę". Świadczą o tym przechwycone transmisje komunikacyjne a także zdjęcia satelitarne. Nie wiadomo, co z tą wiedzą zrobiono. Już na przełomie listopada i grudnia pojawiają się we Włoszech pierwsze przypadki "dziwnego zapalenia płuc" - lekarze pierwszy raz stykają się z taką chorobą. 29 stycznia Peter Navarro - główny doradca handlowy Trumpa, autor książki "Death by China" - pisze memorandum dla Rady Bezpieczeństwa Narodowego, w którym ostrzega przed pandemią z Wuhan, która może zabić od 500 tys. do 2 mln Amerykanów i przynieść straty gospodarcze idące w 6 bln dolarów. Zostaje wówczas wyśmiany przez "ekspertów" z NSC, którzy uważają, że nie należy zaostrzać konfrontacji z Chinami. 23 lutego Navarro przekazuje drugie memorandum Trumpowi, co skłania prezydenta do decyzji o wstrzymaniu komunikacji lotniczej z Chinami a później z Europą. Navarro już wówczas wskazuje lek na malarię hydroxychloroquinę jako potencjalne lekarstwo na Covid-19 i ściera się później w tej kwestii z drem Anthonym Faucim. Jak widać w USA nadal istnieje potężne lobby, które nie by zbyt mocno dociskano Chiny.
Jeden z komentatorów wspomniał pod poprzednim wpisem, że widzi w tym spisku przejaw konwergencji. To bardzo dobra obserwacja. Przykładem takiej konwergencji jest choćby szef WHO Tedros Adhanom. Ten marksista z Etiopii został wybrany na szefa WHO dzięki silnemu chińskiem lobbingowi. Podczas obecnego kryzysu reprezentował interesy ChRL i robił wszystko, by sabotować wysiłki innych krajów mające na celu pokonanie pandemii. Wcześniej m.in. mianował ambasadorem dobrej woli WHO... Roberta Mugabe. Jednocześnie utrzymywał bliskie relacje z Fundacją Billa i Melindy Gatesów oraz Fundacją Clintonów. Było mocno zaangażowany m.in. w promowanie aborcji w Afryce. Przypomnijmy, że WHO to organizacja, która w 2012 r. opracowała tzw. standardy edukacji seksualnej w Europie mówiące m.in. o rozmawianiu z czterolatkami o masturbacji.
W filmie dokumentalnym poświęconym pochodzeniu wirusa Wuhan, jeden z ekspertów twierdzi, że walczymy nie tyle z biologicznym wirusem, co wirusem komunizmu. Trudno się nie zgodzić z tą opinią. Choć Komunistyczna Partia Chin obecnie głęboko wierzy w XIX wieczny, opisywany przez Marksa, wilczy kapitalizm, to jednak wciąż w ogromnym stopniu zachowuje się jak typowa partia komunistyczna dbająca jedynie o utrzymanie totalitarnej władzy nad własnym narodem i podporządkowanie sobie innych krajów.
Miejmy jednak nadzieję, że każdy szwindel ma swoje granice. Wirus komunizmu zaatakował nas też 10 kwietnia 2010 r. (Biorąc pod uwagę pracę dla komunistycznych tajnych służb osobników zaangażowanych w ten spisek oraz w tuszowanie sprawy, a także symbolikę całego zdarzenia - mogę pisać o wirusie komunizmu.) Wówczas wydawało się, że potęga Rosji rośnie i że kraj ten w ramach obamowsko-merklowskiego resetu będzie odgrywał coraz większą rolę w naszej części Europy. Środowiska sprzeciwiające się rosyjskiemu imperializmowi miały być trwale zmarginalizowane. Nagłą miłością do Putina i wszystkiego, co rosyjskie zapałały nie tylko środowiska resortowe, ale również liberałowie od "zielonej wyspy" i spora część prawicy. Nawet Episkopat podpisywał jakiś świstek o pojednaniu z jakimś pajacem z KGB przebranym za prawosławnego arcybiskupa. Minęło dziesięć lat i długofalowe skutki Smoleńska sprowadzają się już tylko do tego, że w Polsce rządzi formacja polityczna, która wówczas miała być zmarginalizowana a w ostatnich latach sprowadzała do Polski amerykańskich żołnierzy i amerykański gaz. Wpływy Rosji w regionie mocno spadły. Kreml nastawił przeciwko sobie Ukraińców - choć mógł ich kraj stopniowo wchłaniać metodą Sun Tzu. Po wojnie na Ukrainie, zestrzeleniu MH17, zamachu na Skripala oraz serii partackich operacji GRU, Rosja robi za "czarnego luda" a Putinem straszy się niegrzeczne liberalne dzieci. W Polsce otwarty proputinizm prezentują jedynie emeryci resortowi, niektórzy politycy Pajdokracji. (Zwróćcie uwagę jak niektórzy "prawicowcy" z giertychowym czy nawet "mackiewiczowskim" rodowodem mentalnym obsrywają II RP i Polskie Państwo Podziemne a jednocześnie strasznie się oburzają, gdy ktoś powie coś złego o Rosji, Chinach czy Iranie.) Mam nadzieję, że za kilka lat Chiny będą traktowane podobnie ostro jak Rosja. A chińskie lobby zepchnięte do podobnej niszy jak środowiska otwarcie rusofilskie.
Pamiętajmy: komunizm (i jego mutacje w rodzaju putinizmu) to wirus. I trzeba pokonać go kwarantanną tych, którzy zostali nim zarażeni. Inną sprawą jest oczywiście pochodzenie tego wirusa. Michał Bąkowski uważa, że przeszedł on na Marksa z nietoperza. Ja twierdzę, że to wirus syntetyczny, wyprodukowany do celów depopulacji Ziemi.
***
Jak już wspomniałem, każde, nawet największe, zło ma swoje granice. Mówi o tym również historia o Zmartwychwstaniu Pańskim. Choć więc sytuacja wokół nas jest niewesoła a wielu ludzi jojczy, że nie może iść do Kościoła (tak jakby chodzili tam wcześniej...) lub do lasu (wyrzucić śmiecie), to życzę Wam radosnych Świąt Wielkiej Nocy!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz