sobota, 3 sierpnia 2019

Hydra: Człowiek bez tożsamości


Ilustracja muzyczna: Radiohead - Creep

Spierając się współcześnie o sens Powstania Warszawskiego i polskich ofiar poniesionych w trakcie drugiej wojny światowej musimy cały czas mieć na uwadze, że wojna ta mogła potrwać jedynie kilka tygodni i już na jesieni 1939 r. (lub na wiosnę 1939 r., na jesieni 1938 r., na wiosnę 1938 lub na wiosnę 1936 r. lub nawet już w 1934 r.) zakończyć się klęską III Rzeszy. Nie stało się tak jednak dlatego, że Francja nie chciała się angażować w projekty wojny prewencyjnej przeciwko Niemcom, potem nie chciała pomóc swojemu polskiemu sojusznikowi, a w końcu w 1940 r. nie miała woli by się sama bronić przed niemiecką agresją. A dlaczego tak się stało? Bo mocno pracowali na to politycy tacy jak Robert Schuman, wychwalany pod niebiosa "ojciec założyciel" Unii Europejskiej, wzór cnót wszelakich i prawie święty. A w praktyce: ostatni polityczny cwel i totalna miernota.



Dlaczego tak brzydko się wyrażam o człowieku, na którego cześć są urządzane parady i którego się traktuje niemal jak proroka? By to wyjaśnić musimy się cofnąć do października 1925 r. Do traktatu z Locarno. Traktat ten dawał gwarancje nienaruszalności granicy francusko-niemieckiej i francusko-belgijskiej. Traktat nie dawał podobnych gwarancji dla granicy Niemiec z Polską i Czechosłowacją. To ten dokument był de facto główną przyczyną zamachu majowego. Marszałek Piłsudski widział w nim początek drogi do kolejnej wojny światowej. Francuski premier Aristide Briand dostał jednak za Locarno Pokojową Nagrodę Nobla. Gdy przedstawiał on traktat we francuskim Zgromadzeniu Narodowym mówił: "Koniecznym jest, by w Locarno powstała Nowa Europa... Niech duch solidarności zastąpi ducha podejrzliwości...". Wielu deputowanych zerwało się wówczas z miejsc i zaczęło mu ze łzami w oczach bić brawo. Wśród nich był Robert Schuman. Podczas tej samej debaty wykrzykuje z mównicy: "Zdobycze Locarno muszą przetrwać, nawet bez udziału Niemiec, nawet wbrew Niemcom!".


Niemal cała kariera polityczna Schumana aż do 1940 r. upływa pod znakiem walki o zachowanie ducha Rapallo i o rozbrojenie mentalne Francji. Gdy w marcu 1936 r. Niemcy remilitaryzują Nadrenię (wchodzą do niej bardzo ostrożnie, bojąc się francuskiej interwencji i są gotowi natychmiast się wycofać, jak tylko francuskie pułki wyjdą z koszar), przemawia w parlamencie: "Nie chcemy jakiejkolwiek polityki awanturniczej i nie żywimy żadnej wrogości wobec Niemiec". Deputowani biją mu brawa na stojąco.



Jean-Baptiste Emmanuel Zorg Nicolas Robert Schuman rzeczywiście nie czuł żadnej wrogości wobec Niemiec, ale też nigdy nie czuł się Francuzem. Urodził się w Luksemburgu (jego matka była stamtąd a pierwszym jego językiem był luksemburski) a szmat życia przeżył jako obywatel II Rzeszy. Mieszkał wówczas w Lotaryngii, czyli oderwanej od Francji prowincji. W hagiografiach Schumana wspominane jest często, że jako młody adwokat angażował się wówczas w działalność organizacji katolickich. Pomija się to, że organizacje te, tworzone z inicjatywy miejscowego niemieckiego biskupa miały przede wszystkim zwalczać francuski nacjonalizm wśród młodych Lotaryńczyków. Angażuje się on również w "chrześcijański pacyfizm" - zapewne inspirowany agenturalnie, gdyż mówiący o rozbrojeniu Francji. Stryj Schumana jest posłem do jednego z niemieckich parlamentów landowych ocenianym przez bezpiekę jako "absolutnie lojalny". W sierpniu 1914 r. Robert Schuman, mimo że jest uznany za niezdolnego do służby wojskowej, to jednak trafia w szeregi armii niemieckiej. Służy jako urzędnik na zapleczu, czyli jest jak to mówią Amerykanie jednym z "rear area mother fuckers". Już jednak w 1915 r. zostaje przesunięty do lokalnej administracji. W 1919 r. zostaje obywatelem Francji i wkrótce potem zostaje wybrany do parlamentu, gdzie aż do 1940 r. zachowuje się jakby był niemieckim agentem wpływu.






W 1940 r. zostaje mianowany ministrem ds. uchodźców. Jako minister podejmuje jedną ważną decyzję: opowiada się za utworzeniem rządu przez marszałka Petaine'a, przekazaniem mu nadzwyczajnych pełnomocnictw i kapitulacją przed Niemcami. Oczywiście wersja oficjalna mówi, że Francja była już wówczas pokonana i musiała się ratować. Jednakże np. płk Goutard w swojej znakomitej książce "1940. Wojna straconych okazji" drobiazgowo udowadnia, że Francja przegrała wówczas na swoje życzenia i że opór mógł być kontynuowany nawet po ewakuacji Dunkierki i przebiciu się niemieckich wojsk na południe. W czerwcu 1940 r. Niemcy tak właściwie bowiem kontrolowali jedynie niewielką część Francji. Co więcej Niemcy nie mieli nawet szans na zdobycie całego terytorium Francji - czyli m.in. departamentów algierskich i jej imperium kolonialnego. Część francuskich wojskowych proponowała wówczas zresztą przeniesienie rządu do Algieru i kontynuowanie stamtąd wojny. Francuski rząd uznał jednak, że lepiej trzymać się ducha Locarno i wspólnie z Niemcami budować europejską przestrzeń gospodarczą. Jednym z tych, który podjął taką decyzję, był Robert Schuman.










W polskiej Wikipedii, w notce dotyczącej Roberta Schumana znalazł się kuriozalny fragment:
"Pracował jako parlamentarzysta do roku 1940, kiedy Rząd Vichy umieścił go w areszcie domowym. Rok później Schuman uciekł z aresztu wraz z żoną oraz dziećmi i przyłączył się do ruchu oporu.
Walka z nazizmem dała mu duży autorytet, na tle innych polityków oskarżanych o kolaborację z Niemcami." Niemal wszystko jest w tym opisie kłamstwem. Rząd Vichy go w żaden sposób nie prześladował. Nawet chciał go zatrzymać w swoim składzie jako ministra. Schuman został aresztowany przez Gestapo po tym jak pojechał do Metz zniszczyć jakieś tajemnicze zapiski osobiste. Prawdopodobnie była to korespondencja z byłym niemieckim kanclerzem Heinrichem Brunningiem, który w 1934 r. wyemigrował do USA. Schuman po prostu się bał, że Niemcy wpadną na trop listów sprzed lat i że uznają go za wroga. Rzekomo jakiś tajemniczy niemiecki prawnik uchronił Schumana od wywiezienia do Dachau. Przez następne dwa lata przyszły "Ojciec Założyciel UE" przebywał w Rzeszy. Oficjalnie był uwięziony. Podczas tego uwięzienia cierpiał straszne katusze. Miał do dyspozycji komfortowe lokum, mógł spacerować po mieście, przyjmować gości, a nawet podróżować po Rzeszy. Niemcy byli tak mili, że założyli mu nawet kartę w bibliotece. Dwa razy odwiedzał go Joseph Bruckel, gauleiter Marchii Zachodniej. Po jednej z takich wizyt, Schuman po prostu wyprowadził się z miejsca "uwięzienia" i pojechał do Francji. A co robił we Francji? Ukrywał się w klasztorach i rozmyślał. Nie bardzo wiadomo, przed kim się ukrywał, bo Niemcy go nie szukali a resistance też pewnie nie.




Latem 1944 r. większość europejskiej części Francji zostaje wyzwolona a szeregi Ruchu Oporu gwałtownie rosną. Każdy chce się załapać na udział w Resistance i każdy deklaruje się jako zwolennik generała de Gaulle'a lub komunistów. (Beria w ten sposób magicznie przemienia gruzińskich żołnierzy z Ostlegionów w kombatantów komunistycznej partyzantki we Francji. :) Robert Schuman uznaje, że już jest bezpiecznie i wychodzi z klasztoru. Przykleja się do sztabu marszałka de Lattre-Tassigny i liczy na to, że powróci do kariery politycznej. Oficer polityczny od de Gaulle'a jednak w tym przeszkadza uświadamiając marszałka, że Schuman współtworzył Francję Vichy a potem całą wojnę "spędził w zakrystii". Schumanowi udaje się jednak wykpić przed komisją weryfikacyjną, która uznaje, że co prawda nie angażował się on w opór przeciwko Niemcom, ale też nie zwalczał Resistance, więc może wrócić do polityki. Ponownie zostaje parlamentarzystą a w latach 1947-1948 dwukrotnie premierem na kilka miesięcy. Niczym znaczącym się nie wyróżnia, poza gadaniem o Nowej Europie.



W latach 1948-1953 jest francuskim ministrem spraw zagranicznych. 9 maja 1950 r. ogłasza tzw. Deklarację Schumana.  To dokument inicjujący Europejską Wspólnotę Węgla i Stali, czyli pierwszą ze Wspólnot Europejskich. Czytamy w nim, że: "Umieszczenie produkcji węgla i stali pod wspólnym zarządzaniem zapewni natychmiastowe powstanie wspólnych fundamentów rozwoju gospodarczego, pierwszego etapu Federacji Europejskiej". Schuman firmuje tę deklarację jedynie swoim nazwiskiem. Piszą ją współpracownicy Jeana Monneta oraz amerykański dyplomata George Ball. A zostaje wydana na żądanie Departamentu Stanu. EWWiS jest wzorowana na newdealowskich rozwiązaniach z USA. Amerykanie wraz z ich agentem Monnetem wybrali Schumana jako marionetkę mającą stać się twarzą Ruchu Europejskiego. Prawdziwi decydenci są w cieniu.


W latach 1955-1961 Schuman formalnie kieruje Ruchem Europejskim finansowanym przez CIA a w latach 1958-1960 jest pierwszym przewodniczącym Zgromadzenia Parlamentarnego Wspólnot Europejskich. Umiera w 1963 r. i zostaje pochowany w byłym kościele templariuszy w Scy-Chazelles pod Metz.  W 2004 r. rozpoczyna się jego proces beatyfikacyjny. Pod względem papierologii jest on już domknięty. Brakuje tylko cudu wymaganego do potwierdzenia tego, że rzeczywiście jest on błogosławionym. Może zamiana wody w wino u Junckera się nada?

***

Lecę do Armenii a później do Gruzji. A po powrocie (ale nie od razu) kolejny odcinek serii Hydra: tym razem o Jeanie Monnecie, szefie Roberta Schumana i Waltera Hallsteina. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz