sobota, 13 października 2018
Stalin Revisited, Prometheus Revisited
Ilustracja muzyczna: Skrillex & Rick Ross - Purple Lamborghini
Pamiętam jak podczas rosyjsko-gruzińskiej wojny z 2008 r. miłośnicy Putina starali się pokazać jacy z Gruzinów źli ludzie wypominając im, że w Gori wciąż stoi pomnik Stalina. No argument wzięty z d..., bo akurat w Rosji też znajdzie się sporo stalinowskich upamiętnień a nawet w ostatnich latach kult sowieckiego tyrana tam odżył. Gdy zaś wojska rosyjskie weszły do Gori i rozeszły się rabować banki, sklepy i mieszkania, od zbiorów Muzeum Stalina trzymały się z daleka. Putin zabronił im bowiem pod drakońskimi karami wchodzić na teren tego kompleksu. Pamięć Wodza miała być uszanowana. Ruscy uszanowali więc też pomnik Stalina - który po wojnie został zburzony przez ekipę Saakaszwilego. Pomników Stalina nie ma już w Gruzji (no chyba, że zachował się jakiś na głuchej prowincji...), a ulice gruzińskich niemal wszystkich miast zostały zdekomunizowane. Wyjątkiem jest Gori, gdzie wciąż centralna ulica jest Aleją Stalina. Nie da się jednak ukryć tego, że w Gruzji na masową skalę sprzedawane są pamiątki ze Stalinem - magnesy na lodówki, breloczki, kubki a nawet wina o markach takich jak "Uncle Joe". (Ja kupiłem sobie magnes na lodówkę z młodym szachem Iranu stojącym obok Stalina w Teheranie w 1943 r.) Trudno wyobrazić sobie, by np. w Monachium sprzedawano podobne suweniry z Hitlerem. Wiele z takich pamiątek kupują rosyjscy turyści, masowo przyjeżdżający do Gruzji (wbrew kremlowskiej propagandzie pokazującej Gruzję jako wroga), ale część również przybysze z Zachodu - szczególnie łowcy kuriozów. A jak do postaci Stalina podchodzą sami Gruzini?
"Nie wiem, po co ludzie jeżdżą do Gori. Przecież tam nic nie ma. Ja tam nigdy nie byłem, bo nie lubię Stalina" - usłyszałem od jednego młodego Gruzina. Inny, starszy powiedział: "Gdy powiedziecie komuś w Gori coś złego o Stalinie, to się zdenerwują. Bo to był ich ziomek. Ale ja nienawidzę Stalina. On oddał Soczi Rosji i dał autonomię Osetyńcom i Abchazom. Korzenie naszych problemów są w czasach jego rządów". W Muzeum Stalina w Gori, to miejscowa przewodniczka szokowała Rosjan opowiadając im o realiach życia w stalinowskim ZSRR i otwarcie przyznała, że pół miasta od dawna wiedziała, że prawdziwym ojcem Stalina był miejscowy pop Koba Egnatoszwili. Gdy przedstawiałem swoje prometejskie teorie o Berii Gruzinów, spotykałem się z zaciekawieniem. I zawsze pozytywnie odbierali oni to, że Beria zabił Stalina.Gdy powiedziałem Megrelowi (Gruzinowi z tego samego "plemienia" co Beria), że Beria otruł Stalina, by zapobiec deportacji Megrelów na Syberię, usłyszałem, że Beria był "maładiec".
Flashback: Prometeusz - Dwoista natura prowokatora
Flashback: Prometeusz - Purim 1953
Flashback: Prometeusz - Pederasta zdycha, musimy działać szybko...
Był jednak moment w historii, gdy Gruzini bronili kultu Stalina: 1956 r. Jak to się stało? Chruszczow w referacie na XX Zjeździe KPZR pogardliwie wyrażał się o całym narodzie gruzińskim. "Jak taki Gruzin mógł nami rządzić?!". Gdy to wyciekło do opinii publicznej, Gruzini poczuli się obrażeni i zauważyli, że pod osłoną destalinizacji próbuje się rusyfikować ich republikę. Z przekory zaczęli więc okazywać przywiązanie do Stalina. Nawet w tych wsiach, które odczuły stalinowskie represje i o Wodzu mówiło się jedynie jako o "wąsatej bestii" i "bandycie", nagle zaczęto przyklejać zdjęcia Stalina do bocznych szyb traktorów. 4 marca 1956 r. zaczęły się w Tbilisi demonstracje upamiętniające trzecią rocznicę śmierci Wodza. Pod pomnikiem Stalina nad rzeką Kurą gromadzili się początkowo ortodoksyjni partyjni stalinowcy, ale wkrótce zaczęli do nich dołączać studenci i zwykli mieszkańcy miasta. Jeden z działaczy partyjnych wdrapał się na pomnik, otworzył butelkę wina, wypił z niej łyk, resztę rozlał a butelkę roztrzaskał mówiąc: "Niech wrogowie Stalina skończą, tak jak ta butelka!". Wywołał aplauz tłumu.
Początkowo postulaty demonstrantów dotyczyły "przywracania pamięci Stalina" w oficjalnej propagandzie. Szybko dołączono do nich wezwania wyrzucenia z KC: Chruszczowa, Mikojana i Bułganina, zwolnienia z więzienia byłego szefa azerskiego KC Mir Dżafara Bagirowa, awansowania do KC większej ilości gruzińskich działaczy partyjnych oraz Wasilija Stalina. Na demonstracjach śpiewano dawny hymn niepodległej Gruzji, nad tłumem powiewały niepodległościowe gruzińskie flagi a wśród ludzi krążyły antykomunistyczne ulotki, w których domagano się secesji z ZSRR. W demonstracjach jako nastolatkowie uczestniczyli późniejsi słynni dysydenci: Merab Kostawa i Zwiad Gamsachurdia.
Manifestacje przestraszyły Kreml. Wysłano więc wojsko, by strzelało do tłumu. 9 marca 1956 r. zginęło od 106 do 800 Gruzinów. To wydarzenie stało się dla gruzińskich antykomunistów podobnym symbolem jak dla nas Poznań '56. I pomyśleć, że zaczęło się od przekornej obrony Stalina... To był niejako epilog historii opisanej przeze mnie w serii Prometeusz.
Prometejska historia daje o sobie jednak cały czas znać. Przyjrzyjmy się np. pierwszemu demokratycznie wybranemu prezydentowi niepodległej Gruzji Zwiadowi Gamsachurdii. Jego ojcem był profesor Konstantin Gamsachurdia - wybitny pisarz i nacjonalista chroniony przez Berię. Beria wyznaczył Gamsachurdię na szefa proniemieckiego rządu wolnej Gruzji na wypadek wejścia wojsk III Rzeszy na Zakaukazie. Gamsachurdia był podobnie jak Beria Megrelem. (Nie dziwić nas więc powinny bardzo dobre stosunki jakie miał Zwiad Gamsachurdia z Abchazami, którzy wspierali go w wojnie domowej przeciwko Szwewardnadzemu. Megrelowie historycznie byli zawsze bliscy Abchazom. I gdyby nie terror oddziałów Szewardnadzego, Abchazja zostałaby prawdopodobnie przy Gruzji rządzonej przez Gamsachurdię.)
Zwiad Gamsachurdia został rehabilitowany, odznaczony tytułem Bohatera Gruzji i uroczyście pochowany w Tbilisi przez prezydenta Micheila Saakaszwilego. Saakaszwili obalił wcześniej Szewardnadzego w Rewolucji Róż i dał Gruzji niesamowity impuls modernizacyjny.
A jakie są rodzinne korzenie Saakaszwilego? Były prezydent Gruzji w jednym z wywiadów stwierdził, że "nie może mieć ciepłych uczuć wobec Berii", bo dwóch jego pradziadków trafiło w 1937 r. do łagrów, a brat prababci został wówczas rozstrzelany. Żona Saakaszwilego napisała w swojej książce, że jeden z tych pradziadków był bogatym przemysłowcem finansującym Stalina przed rewolucją. Okazuje się też, że dziadek ze strony matki służył w gruzińskim NKWD jako jeden ze współpracowników Berii i zajmował się wówczas m.in. żydowską inteligencją. Wuj Saakaszwilego Timur Alasania, był dyplomatą w ONZ w czasach sowieckich i przy tym pułkownikiem KGB. I to on bardzo pomógł swojemu bratankowi w karierze. Micheil Saakaszwili służył zaś w ramach zasadniczej służby wojskowej w wojskach pogranicznych, podległych KGB, na lotnisku Kijów Boryspol. Później kształcił się w Kijowie i w USA. Zinfiltrował administrację Szewardnadzego i wbił temu sowieciarzowi nóż w plecy. Charakterystyczne, że przeprowadzając Rewolucję Róż, pojechał do miasta Zugdidi - stolicy Megrelii i bastionu zwolenników Gamsachurdii, gdzie witały go tłumy.
Ogromnym paradoksem jest to, że człowiek o tak silnych resortowych powiązaniach okazał się być wielkim gruzińskim patriotą wzbudzającym swoimi działaniami wściekłość Rosji. (To zresztą podobny przypadek jak Hejdar Alijew w sąsiednim Azerbejdżanie - generał KGB i dyktator, który jednak skutecznie zmniejszył zależność swojego kraju od Rosji oraz zapewnił mu względny dostatek i stabilność.) Wściekły Putin nie bez przyczyny porównywał Saakaszwilego do "tego zdrajcy Berii". Saakaszwili zdradził Łubiankę, wyrzucił z Gruzji mafię, zdusił przestępczość pospolitą, podniósł standard życia zwykłych Gruzinów i przyłączył Adżarię - jego przykład był zbyt niebezpieczny dla Rosji.
Interesującą rzeczą było więc wsłuchać się w opinie Gruzinów przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi. W powszechnej opinii za kandydatkę prorosyjską uchodzi Salome Zurabiszwili - córka gruzińskich emigrantów, była francuska dyplomatka (ambasador Francji m.in. przy ONZ!), była minister spraw zagranicznych. Jest ona popierana przez blok Bidziny Iwaniszwilego - czyli tego miliardera, który zrobił majątek w Rosji a Gruzji zapewnił stagnację. Obkleiła całą Gruzję swoimi wyborczymi bilboardami i nie wiadomo skąd wzięła na nie pieniądze. Młodzi ludzie są w większości przeciw niej. Często styka się z demonstrantami, którzy wyzywają ją od rosyjskich agentek i zdrajczyń. Jednym z jej kontrkandydatów jest były szewf MSZ Grigol Waszadze. To dawny sowiecki dyplomata negocjujący układ START z Amerykanami. Mówią w Gruzji, że to "kagiebesznik", ale to też człowiek Saakaszwilego uznawany za dużo lepszy wybór niż Zurabiszwili. Ale mamy też wśród liczących się kandydatów w tych wyborach również innego przedstawiciela ekipy Saakaszwilego - Davita Bakradze, byłego przewodniczącego parlamentu, przedstawiciela Gruzji przy NATO i szefa MSZ, kawalera Krzyża Komandorskiego Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Gruzini, z którymi rozmawiałem, mówili mi: wszyscy byle nie ta rosyjska agentka Zurabiszwili! Nawiasem mówiąc, Salome Zurabiszwili mi przypominała trochę jeśli chodzi o mowę ciała Hillary Clinton...
A co ze Stalinem? No, cóż... Przewraca się w kotle widząc, że Komunistyczna Partia USA rozpadła się z powodu sporów o stosunek do transów...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz