sobota, 12 listopada 2022

Prezydent DeSantis?

 


Ilustracja muzyczna: Jack Harlow - First Class

Jeśli widzieliście wystąpienie gubernatora Florydy Rona DeSantisa, po uzyskaniu przez niego reelekcji, to widzieliście, że koleś prezentował się bardzo prezydencko. Tłum skandował: "Two more years!", co oznacza, że jego zwolennicy oczekują, że będzie gubernatorem tylko do 2024 r., czyli do wygranych wyborów prezydenckich. 

Gubernator DeSantis ma z pewnością wiele atutów. To wielokrotnie odznaczony weteran, prokurator wojskowy z Guantanamo i prawnik przydzielony do Seal Team One w Iraku. (Co ciekawy mający prawo do noszenia baretek wyróżniającego się snajpera.) Ma dopiero 44 lata. Jego żona - była prezenterka telewizyjna - dobrze się prezentuje. Jako gubernator miał wiele sukcesów. Firmy z Nowego Jorku i Kalifornii przenoszą się na Florydę, miejscowy system szkół publicznych został zreformowany, a silna policja skutecznie łapie przestępców. DeSantis może się prezentować również jako ostry przeciwnik nielegalnej imigracji oraz lockdownów pandemicznych, a zarazem zwolennik prawa do posiadania broni przez obywateli oraz wyznawca tradycyjnych wartości. (Innego rodzaju katolik niż Biden.) Skutecznie buduje on wizerunek "bardziej kompetentnego Trumpa".

Donald Trump oczywiście nie zamierza zrezygnować z walki o prezydenturę. Narzeka na to, że DeSantis jest wobec niego niewdzięczny - bo przecież pomógł mu w 2018 r. wygrać wybory z demokratycznym kandydatem próbującym oczywistych oszustw wyborczych.  Były prezydent grozi nawet DeSantisowi, że jak wystartuje, to zostaną o nim ujawnione "nieprzyjemne" rzeczy. O jakie brudy może chodzić? Czyżby o coś z Guantanamo lub Iraku? W jednym z seriali już pojawił się odcinek, w którym postać wzorowana na Milo Yiannopulosie (!) fałszywie oskarża guberantora DeSantisa o gejowskie molestowanie seksualne, bo chce uwalić jego kandydaturę na rzecz Trumpa.

Komu kibicować w tym starciu? W 2016 r. i 2020 r. kibicowałem Trumpowi. I tego nie żałuję. Zwycięstwo Hillary Clinton oznaczałoby wielką katastrofę dla świata. W Białym Domu zasiadłaby skrajnie skorumpowana, zafiksowana ideologicznie, niekompetentna kontynuatorka polityki Obamy. Co do Bidena, to pierwszy rok jego rządów był katastrofą. Zapewne z Trumpem w Białym Domu, Putin nie odważyłby się zaatakować Ukrainy. (Czy wówczas jednak stalibyśmy przed tak wielką szansą geopolityczną - załamaniem całej strategii Rosji i Niemiec?) Uważam jednak, że Trump nie powinien starać się o prezydenturę w 2024 r.



Po pierwsze jest już na to za stary. W 2024 r. będzie miał 78 lat. Lepiej żeby do pojedynku z 81-letnim Bidenem stanął liczący wówczas 46 lat DeSantis, a z 60-letnią Kamalą Harris na przykład 52-letnia Kristi Noem, gubernatorka Dakoty Południowej, która w ostatnich wyborach odniosła miażdżące zwycięstwo.  (Jest jednak ryzyko, że Biden nie mógłby się powstrzymać przed powąchaniem włosów gubernator Noem. :)

Po drugie - jak mawiał Lenin - kadry decydują o wszystkim. A Trump nie potrafił sobie dobrać odpowiednich kadr w swojej administracji. Wiele z jego nominacji miało charakter przypadkowy i często ci ludzie pracowali dla jego wrogów. Gubernator Chris Christie opracował co prawda szczegółowy plan obsadzenia nowej administracji i harmonogram prac legislacyjnych, ale Bannon i Kushner wyrzucili go do kosza. DeSantis raczej nie pozwoli się tak rozgrywać takim niekompetentnym doradcom.

Po trzecie, chęć zemsty może przesłonić Trumpowi interesy państwa. Jeśli będzie nadal obrażony na służby i na wojsko, to może się to negatywnie odbić na polityce zagranicznej USA. Choćby w kwestii Ukrainy. DeSantis będzie natomiast brał stronę kompleksu militarno-przemysłowego.

Po czwarte, wokół Trumpa powstało prawdziwe "żmijowisko". Wśród jego zwolenników zaroiło się od prowokatorów wszelkiego rodzaju służb. Libki lubią nagłaśniać przypadki występowania w tym środowisku prorosyjskich izolacjonistów. Oczywiście pomijają to, że ci prorosyjscy nacjonaliści mogą pracować dla FBI, ATF i podobnych agencji. Dla kogo teraz pracuje gen. Flynn? Nie wiem. Gostek straszliwie się zapętlił w grze wywiadowczej. Dla kogo pracuje Tucker Curlson? Jego powiązania rodzinne wskazują, że tylko udaje on prorosyjskiego pożytecznego idiotę. Dodajmy do tego operację psychologiczną o nazwie QAnon i będziemy mieć wielopiętrową intrygę w stylu lat 60-tych. A dla kogo pracuje DeSantis? Tutaj mamy jasność - dla US Navy.

Po piąte, DeSantis nie dał sobie ukraść zwycięstwa wyborczego. Gdy został gubernatorem, zaostrzył na Florydzie przepisy wyborcze. By zagłosować, trzeba pokazać dokument tożsamości - co jest w oczach demokratów "voter supression". Możliwość głosowania korespondencyjnego została mocno ograniczona. Nie można prowadzić tzw. ballot harvesting, czyli zbierania tysięcy głosów korespondencyjnych i dostarczania ich do punktów wyborczych już po zakończeniu głosowania. Stworzył też specjalną służbę walczącą z oszustwami wyborczymi. I dlatego na Florydzie doszło do republikańskiej "czerwonej fali" wyborczej, a w wielu innych stanach nie.

Pomyślcie: jak to możliwe, że demokraci stracili w niedawnych wyborach połówkowych mniej miejsc w Kongresie niż za czasów takich popularnych prezydentów jak Clinton czy Obama? 67 proc. wyborców uważa, że Biden nie powinien startować w wyborach w 2024 r. 73 proc. ocenia, że kraj idzie w złym kierunku. A mimo to wyborcy nadal są przychylni demokratom. Zaiste, to niezwykłe wybory.

W Arizonie wciąż liczą głosy. Wczoraj wieczorem mieli ich jeszcze jakieś pół miliona do przeliczenia. Sprawa się przeciąga, bo pojawiły się problemy z maszynami zliczającymi. (Znów pojawiają się doniesienia o "wadliwych" maszynach firmy Dominion w New Jersey.) Wyścig o fotel gubernatora Arizony, podobnie jak wyścig senacki, są tam bardzo wyrównane. Dziwnym trafem, exit poll z hrabstwa Maricopa - największego w stanie i zarazem tego, w którym popsuły się maszyny zliczające głosy - pokazał, że tylko 14 proc. głosujących tam przy urnach określiło się jako "demokraci".


Przyjrzyjmy się wynikom z Pennsylwanii, gdzie wyścig senacki wygrał kandydat demokratów John Fetterman - koleś po udarze mózgu, który podczas debaty miał problem ze skleceniem kilku zdań. Tak się ciekawie złożyło, że jego republikański kontrkandydat, doktor Mehmet Oz, zdobył przy urnach o 500 tys. głosów więcej od niego. Fetterman miał jednak przewagę w głosowaniu korespondencyjnym wynoszącą 868 tys. głosów. Co ciekawe, Fetterman zaskarżył przed wyborami do sądu przepisy zakazujące uwzględniać głosy, które bez jakiegokolwiek stempla pocztowego trafią do zliczania po zamknięciu lokali wyborczych. Czyli koleś chciał mieć możliwość swobodnego dosypywania głosów w miarę ich liczenia.

W pewnych stanach nie powtórzyły się jednak cuda nad urną znane nam z 2020 r. W Georgii wybory na gubernatora ponownie wygrał Brian Kemp - znów skopał tyłek tłustej afroamerykańskiej demokratce Stacey Abrams. Przypominam, że cztery lata temu Abrams oskarżała Kempa o oszustwa wyborcze. Teraz siedzi cicho. 

Oczywiście w grę wchodzą nie tylko oszustwa wyborcze. Większość kandydatów namaszczonych przez Trumpa była ludźmi przypadkowymi, którzy nie przypadli do gustu elektoratowi. Co więcej, bywało, że kandydatów tych demokraci wspierali finansowo w prawyborach. Ponadto, demokraci skutecznie sformatowali mózgi Pokoleniu Z. Dziwnym trafem, u 42 proc. przedstawicieli tego pokolenia diagnozuje się zaburzenia psychiczne.  Przyszłość Ameryki zapowiada się więc niewesoło. Niektórzy oczywiście wieszczą katastrofę już znacznie wcześniej niż w perspektywie pokolenia. Martin Armstrong, znany analityk finansowy, twierdzi, że w 2024 r. może nie być w USA wyborów prezydenckich, ze względu na kryzys gospodarczy i zamieszki, a USA mogą już nie istnieć po 2032 r. Nadmierne czarnowidztwo? Onucowcom nie radzę otwierać szampana, bo o wiele wcześniej niż USA zawali się Rassija.

***


Stało się. Chersoń został wyzwolony.  (Joe Biden stwierdził, że Ruscy wycofali się z.... Faludży.) Towarzysz Panasjuk stwierdził, że rosyjskiej armii po prostu "nie chciało się go bronić" :) No cóż, ostatnie godziny bytności Ruskich w tym mieście były paniczną ucieczką ku środkom przeprawowym. Miasto mające być częścią Rosji na zawsze, radośnie powitało swoich wyzwolicieli. 

Według Generała SWR, Putin dostał od państwa trzeciego propozycję pokojową, którą jest bardzo zainteresowany. Przewiduje ona, że rosyjskie wojska wycofają się do granic państwowych Ukrainy - z wyjątkiem Krymu, którego status zostanie zamrożony na 7 lat. W trakcie tych 7 lat Krym będzie zdemilitaryzowany, a Flota Czarnomorska będzie musiała się przenieść do Noworosyjska. Zdemilitaryzowany ma też być szeroki na 100 km pas wzdłuż granicy ukraińsko-białoruskiej. To oznaczałoby wyeliminowanie ewentualnego brzeskiego kierunku operacyjnego w agresywnych planach Rosji przeciwko Polsce. Pozostanie im kierunek grodzieński i królewiecki. Czy jednak Ukraina będzie skłonna przystać na taką ofertę?

Wojenne klęski i przecieki o ofertach pokojowych wyraźnie niepokoją frakcję debili w rosyjskim establiszmencie. Jej czołowy przedstawiciel, Aleksander Dugin wręcz zasugerował możliwość zabójstwa Putina. Chyba bardzo chce dołączyć do córki. Albo skrycie pragnie, by jakiś oprych z FSB przeciągnął mu katechonem po ustach...

***

Za tydzień mam nadzieję wrócić do serii "Gracze" - serii edukacyjnej, pozwalającej Wam zrozumieć zjawisko wywiadowczego żmijowiska.

Wpisu w zeszłym tygodniu nie było z powodu komplikacji medycznych. Nie, nie wykończyła mnie szczepionka... Miałem podejrzenie częściowego zerwania ścięgna Achillesa, ale badania USG wykazały, że uraz jest mniejszy. Muszę jednak przez kilka tygodni chodzić w ortezie - podobnej jak nosił przed inauguracją Joe Biden. Niektórzy więc mówią, że cosplayuję Joe Bidena. 

Baj de łej: lekarz, który mnie otoczył profesjonalną opieką jest czytelnikiem mojego bloga. Pozdrawiam serdecznie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz