Wygląda na to, że w USA mamy do czynienia z przedwyborczym puczem. FBI odgrywa tę samą rolę jak w 1972 r. czy 1963 r. Tym razem Biuro nie chce dopuścić do zwycięstwa Hillary Clinton, gdyż uważa ją za zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Być może dyrektor Comey jest chwiejny, ale wewnętrzna rebelia wśród jego agentów doprowadziła do wznowienia śledztwa w sprawie emaili Clintonowej. Na celowniku jest też (wreszcie!) mafijna Fundacja Clintonów - w tym przypadku FBI zmaga się jednak z oporem Departamentu Sprawiedliwości. Jak czytamy w niedawnej wrzutce w "Guardianie"; "FBI to Trumpland" a funkcjonariusze tej służby widzą w Hillary "Antychrysta".
Skąd się wzięła u nich taka postawa wobec Clintonów? No cóż, ta para wmanewrowała agencję w masakrę w Waco - gdy dyrektor FBI William Sessions chciał polecieć do Waco i osobiście negocjować z ludźmi Koresha, uniemożliwiono mu to. Sessions zbierał też dowody na przestępczą działalność Clintonów związaną z Iran-Contra i zbrojeniami Iraku (afera BNL). Dowody te trzymano w budynku federalnym w Oklahoma City - tym samym, który został w 1995 r. wysadzony w powietrze.
Clintonowie to prawdopodobnie pierwsza tak wysoko umocowana politycznie para w USA biorąca jurgielt od obcych mocarstw. Dostawali pieniądze od Rosji za umożliwienie Rosatomowi przejęcia 20 proc. amerykańskich złóż uranu (afera Uranium One) oraz za pozwolenie amerykańskim firmom technologicznym na transfer nowoczesnych technologii do Rosji, dostawali pieniądze od Indii w zamian za zgodę na transfer technologii nuklearnej do tego kraju, dostawali też kasę od Arabii Saudyjskiej, Kataru i Kuwejtu. (Odsyłam do znakomitego filmu "Clinton Cash" po szczegóły.) Od lat 80-tych utrzymują relacje z różnymi dziwnymi chińskimi finansistami powiązanymi z tajnymi służbami ChRL a w latach 90-tych zezwolili na olbrzymi transfer technologii militarnej do Chin oraz podejmowali korzystne dla ChRL decyzje dotyczące handlu. Do tego dochodzi sprawa emaili z Departamentu Stanu - FBI jest na 90 proc. pewne, że czytało je pięć zagranicznych agencji szpiegowskich. Doszło nawet do tego, że rosyjskie tajne służby pokazywały włoskim maile Hillary dotyczące Benghazi. Pozwolić Hillary na bycie prezydentem to tak jak umieścić w Białym Domu Amesa, Hansena lub Snowdena...
Atak hackerski na Narodowy Komitet Demokratów (DNC) oraz konto pocztowe Johna Podesty prawdopodobnie nie był dziełem rosyjskich tajnych służb, ale NSA - tak przynajmniej twierdzą były pracownik NSA William Binney oraz były brytyjski ambasador Craig Murray. Wcześniej Kim Dotcom, sugerował, że zaginione maile Hillary są w chmurze NSA. Dr Steve Pieczenik, były oficjel z Departamentu Stanu i zarazem jeden z twórców Delta Force, twierdzi, że tajne służby rozpoczęły pucz przeciw Hillary. Oczywiście nie całe służby. O ile Trump może liczyć na ogromne poparcie wśród amerykańskich policjantów, agentów FBI (być może był informatorem Biura, co tłumaczy dlaczego przez 40 lat uchodziły mu na sucho związki z mafią - Trump utrzymywał dziwne związki z FBI już w 1981 r.) oraz być może również NSA, to CIA stoi po stronie Hillary. Poparli ją niemal wszyscy żyjący dyrektorzy agencji. Jedynym, który się wyłamał jest James Woolsey, który był skłócony z Clintonami. CIA wystawiła jako "trzeciego kandydata" swojego byłego pracownika Evana McMullina, mormona, który w sondażach ma w Utah większe poparcie niż Trump i Hillary (a poza Utah nikt na niego nie będzie głosował) - ma on za zadanie ukraść Trumpowi głosy elektorskie z Utah. Jest również teoria, że CIA pomogła Trumpowi pokonać republikańskich kontrkandydatów w ramach nielegalnej operacji "Wave", licząc na to, że będzie on niewybieralnym kandydatem, który zapewni zwycięstwo Hillary. W każdym bądź razie Assange twierdzi, że "oni nie pozwolą Trumpowi wygrać". Moim zdaniem, jeśli wybory nie zostaną jakimś cudem skradzione, to Trumpa z dużym prawdopodobieństwem czeka los Hueya Longa.
Z jak poważnymi siłami mamy do czynienia, można się przekonać przyglądając się niektórym mailom Podesty i Weinera. Anthony Weiner zachował na swoim prywatnym komputerze 650 tys. mailów Hillary i Humy Abedin, jako swoją "polisę na życie". Według przecieków, FBI znalazła w tych mailach dowody na istnienie sieci seksualnego szantażu związanej z zaprzyjaźnionym z Clintonami miliarderem-pedofilem Jeffreyem Epsteinem. Bill Clinton wielokrotnie wybierał się na przyjęcia organizowane przez Epsteina na Wyspie Orgii samolotem nazywanym "Lolita Express" w towarzystwie grupy nieletnich dziewcząt (tutaj macie fotkę z jednego z takich lotów). Esptein był też jednym z większych darczyńców Fundacji Clintonów (chwalił się, że pomagał ją zakładać). Już po tym jak został oskarżony na pedofilię pojawił się na ślubie Chelsea Clinton w towarzystwie kobiety, która organizowała naga sesje zdjęciowe nieletnim dziewczynom. Okazuje się również, że na Wyspę Orgii latała też Hillary Clinton - była tam co najmniej 6 razy. Erik Prince, założyciel Blackwater, twierdzi, powołując się na swoje źródła w NYPD, że nowojorska policja po zapoznaniu się z mailami Weinera przygotowała już nakazy aresztowania w tej sprawie. Co ciekawe Trump został ostatnio oskarżony przez pewną kobietę o to, że w 1994 r., gdy miała 13 lat, zgwałcił ją na przyjęciu u Epsteina. Szybko jednak wycofała te zarzuty. Czyżby jedna grupa sztabowców Hillary szykowała brudną wrzutkę nie wiedząc, że druga grupa jest głęboko umoczona w aferę Epsteina? Wyszło przecież na jaw, że jednej z kobiet oskarżających Trumpa o molestowanie zapłacono 500 tys. USD, by wystąpiła z takimi oskarżeniami.
To nie koniec dziwnych powiązań Clintonów. W mailach Departamentu Stanu wcześniej ujawnionych przez WikiLeaks znajdują się wzmianki o przyjaciółce tej rodziny Laurze Silsby, szefowej NGO New Life Children Refuge, która miała problemy, gdy próbowała nielegalnie wywieźć z Haiti 33 dzieci. W mailach Podesty dopatrzono się słów kodowych używanych przez pedofilów. Np. jeden ze sztabowców pyta się: "Do you think I’ll do better playing dominos on cheese than on pasta?". "Cheese" to ponoć określenie małej dziewczynki, "pasta" małego chłopca. To oczywiście mogą być nadinterpretacje, ale w tych mailach jest też fragment o dostarczeniu dzieci w wieku "7,9 i 11" na przyjęcie dla "rozrywki" i wzmianka o tym, że "będą w jacuzzi". "Washington Post" został zaś przyłapany na wykasowaniu artykułu z 2004 r. mówiącego o kolekcji dzieł sztuki Johna Podesty, w której znajdują się "artystyczne" nagie zdjęcia nastolatków.
Do tego dochodzi budący kontrowersje mail z serwera Podesty, w którym znana artystka Marina Abramović zaprasza go na performance "spirit cooking", czyli mazanie po ścianie krwią ze swojego naciętego palca, zmieszaną z kałem, moczem i spermą. To mógł być tylko przykład kolejnego dziwactwa nowojorskich snobów, ale sam pomysł tego performance'u został zaczerpnięty z rytuałów Alaisteira Crowleya. Zabawne jest to, że Podesta parę dni po tym "rytuale" narzekał, że w palec wdało mu się zakażenie :) Bogaci i wpływowi ludzie bawiący się klockami - to musi wywoływać dysonans poznawczy, taki że czytający maile Hillary rumuński haker Guccifer 2.0 nazwał Clintonową "satanistyczną kapłanką". A co sobie pomyśleli oficerowie rosyjskich, chińskich, północnokoreańskich, izraelskich, saudyjskich czy jakich tam jeszcze służb (Służb Bertone? ;) natrafiający na tak znakomity materiał do szantażu?
Pamiętajmy, że w grze są jeszcze oficerowie Secret Service. Oni nienawidzą Hillary, bo muszą z nią pracować i znosić jej wybuchy gniewu, wyzwiska oraz inne oznaki braku szacunku dla jej poświęcenia. Jak złamała sobie obojczyk, śmieli się z tego i wskazywali, że sobie na to zasłużyła. To że ją chronią oznacza, że wiedzą bardzo dużo o jej życiu prywatnym. A wielu z nich z pewnością aż korci, by dokonać jakiegoś przecieku i uchronić się przed horrorem pracy z nią przez co najmniej kolejne 4 lata. Lepiej przerzucić ochronę Hillary na barki służby więziennej...
***
UPDATE: Szef FBI James Comey jest znów krytykowany za chwiejność, gdyż postanowił, że Hillary nie dostanie nowych zarzutów w sprawie emaili. Trzeba jednak być dla tego człowieka wyrozumiałym. Agent FBI Michael Brown, podejrzewany o przecieki w tym śledztwie, został znaleziony martwy. Miał zastrzelić swoją żonę, podpalić dom i popełnić samobójstwo. Samobójstwo Comeya zostało za to odwołane.
Tymczasem dziennikarka pracująca dla Jima O'Keefa i Project Veritas ubrała się w burkę, podawała się w komisji wyborczej za Humę Abedin i dostała jej kartę do głosowania :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz