Ilustracja muzyczna: Laibach - Warszawskie dzieci
"Do Oficerów i Podchorążych Rezerwy Armii Polskiej/ ROZKAZ/ Godzina czynu wybiła. Dziś znów Ojczyzna w walce o ostateczne wyzwolenie żąda od Was ofiary. Ponieważ w obecnej sytuacji władze AK i NSZ nie posiadają żadnego wpływu na bieg idących wypadków, cały ciężar walki O NIEPODLEGŁĄ DEMOKRATYCZNĄ POLSKĘ spada na ośrodki Patriotyczno-Demokratyczne/ przeto rozkazuję: a) wszyscy oficerowie i podchorążowie rezerwy wraz z podległymi sobie oddziałami natychmiast przyłączą się do jednostek Polskiej Armii Ludowej, b) wszyscy oficerowie i podchorążowie rezerwy - ściśle wykonują wszelkie rozkazy Naczelnego Dowództwa PAL i zastosują się do opublikowanych zarządzeń Centralnego Komitetu Ludowego, zanim nawet nawiążą kontakt z oddziałami PAL. / Polska będzie Wolna i Demokratyczna!/ Cała odpowiedzialność za przyszłość Polski w rękach Polskiego Ludu! Niech żyje Rzeczpospolita Polska! Niech żyje Polska Armia Ludowa!/ (-) Julian Skokowski/ Inspektor Szkół Podch. Rez./ Generał Dywizji Gł. Insp. PAL"
Odezwa tej treści została rozplakatowana na ulicach Warszawy 29 lipca 1944 r. Wywoływała zarówno drwiny, zaciekawienie jak i szok. Oto bowiem jakaś mało znana organizacja uzurpuje sobie władzę nad całym Podziemiem w przededniu zrywu na który z nadzieją oczekiwała cała stolica. Odezwy tej treści pojawiały się już od kilku dni. Już 23 lipca PAL w jednej z nich ogłosiła, że dowódcy AK i NSZ "uciekają razem z Niemcami". Nowością było to, że "autor" odezwy został podpisany z imienia i nazwiska! Jego nazwisko kojarzył zaś każdy przedwojenny wojskowy - wszak Julian Skokowski był legendarnym dowódcą "Murmańczyków", inspektorem Szkół Podchorążych Piechoty i Związku Rezerwistów, a w 1939 r. dowódcą Grupy "Palmiry". Była to postać znana i lubiana, a do tego mająca wiele pięknych, antybolszewickich epizodów w życiorysie. Dziwnym trafem ów były dowódca Murmańczyków został w trakcie Powstania Warszawskiego dowódcą Połączonych Sił Zbrojnych AL, PAL i KB, czyli organizacji uznających władzę sowieckich kolaborantów z PKWN. Zanim jednak to się stało, doszło do serii intryg wewnątrz żmijowiska znanego jako PAL.
Choć Polska Armia Ludowa liczyła zaledwie kilkuset ludzi, to miała w swoich szeregach aż trzech samozwańczych generałów: Skokowskiego, Boruckiego "Czarnego" i Piękosia "Skałę". W poprzednim odcinku serii Gracze pokazałem Boruckiego jako niebezpiecznego niemieckiego agenta. Piękoś najprawdopodobniej współpracował z Sowietami. Skokowski był natomiast moim zdaniem wtyką postsanacyjnego Głębokiego Państwa Polskiego. Czemu więc wydał taką prowokacyjną odezwę tuż przed Powstaniem? Akurat nie ma żadnego dowodu na to, że to on ją napisał. Są natomiast poszlaki, że ta odezwa była "świnią" podłożoną mu przez Pieńkosia, rywalizującego z nim o władzę w PAL. Stąd złamanie zasad konspiracyjnych w postaci podania prawdziwego nazwiska podziemnego dowódcy. Zauważmy też, że AK nie wyciągnęła żadnych konsekwencji wobec Skokowskiego za taki akt warcholstwa. Być może uznano, że ta odezwa spełniła pożyteczną rolę, gdyż uwiarygadniała Skokowskiego u nadchodzących Sowietów.
Udział PAL w intrygach związanych z wybuchem Powstania jest wciąż wielką zagadką. W co grali jej szefowie? Nie jest natomiast tajemnicą, że kapitan Kaługin - dezerter z niemieckich oddziałów pomocniczych pracujący dla NKWD i apelujący później do Stalina o pomoc dla Powstania - początkowo nawiązał kontakt z PAL, a dopiero za jej pośrednictwem z AK. 29 lub 30 lipca Piękoś zawarł natomiast porozumienie z płk Janem Rzepeckim o podporządkowaniu PAL AK w czasie Powstania.
Co ciekawe, niemiecki agent Borucki sprzeciwiał się wybuchowi powstańczego zrywu. 1 sierpnia o godzinie 14 spotkał się w willi przy ulicy Szustra na Mokotowie z gestapowcem Alfredem Ottem. Poinformował go, że Powstanie wybuchnie o 17. Otto nieco się jednak zasiedział u Boruckiego, i nie mógł wrócić do siedziby Gestapo na Szucha, gdyż na ulicach trwały już walki. Razem z Boruckim i kilkoma członkami PAL przeszli więc na Służew, do klasztoru zajmowanego przez oddział Luftwaffe. Gestapo postanowiło ewakuować Boruckiego poza Warszawę. Ich agent stracił tym samym kontrolę nad PAL.
W organizacji powstała wówczas dwuwładza. Piękoś dowodził Grupą "Centrum" PAL. Nie wiadomo jednak na ile realna była jego władza. Po wojnie zeznawał, że 3 sierpnia został aresztowany przez AK i szykowany do rozstrzelania, ale 7 sierpnia wypuszczony na wolność. W innym zeznaniu stwierdził, że dopiero 13 września zdołał zorganizować dowództwo Grupy "Centrum" PAL. Skokowski, jako główny inspektor organizacji starał się natomiast dowodzić wszystkimi oddziałami organizacji z jakimi miał kontakt. Liczebność sił PAL w Powstaniu jest szacowana na od 120 do 500 osób. Wiadomo, że 1 sierpnia oddziałek PAL wziął udział w walkach na Pelcowiźnie. Wiadomo, że pluton osłonowy komendy PAL dzielnie walczył na Mokotowie. Wiadomo, że PAL-owcy walczyli też w Śródmieściu i na Starówce. Precyzyjne określenie liczby żołnierzy PAL jest niemożliwe, choćby ze względu na pompowanie oddziałów - przyjmowano każdego, kto chciał, nie licząc się z dostępnością broni i amunicji. W szeregach PAL walczył m.in. Samuel Willenberg - ocaleniec z buntu w Treblince a później znany rzeźbiarz czy mający ulicę na Pradze prof. Bronisław Wieczorkiewicz, znany badacz gwary warszawskiej, ojciec profesora Pawła Wieczorkiewicza.
PAL przyciągała do siebie również oficerów AK, którym oferowała szybkie awanse i możliwość ustawienia się w czerwonej Polsce. Stefan Korboński wspominał:
"Jeśli chodzi o PAL, to jakiś czas jej główna kwatera mieściła się w domu przy Marszałkowskiej, gdzie często nocowałem. Była to straszna zbieranina. Obsypana gwiazdkami, gdzie się działo. Sami pułkownicy, majorzy itd. Jak się to bractwo orientowało w sprawach wojskowych, tego dowiodła mi rozmowa prowadzona przez dwóch oficerów, której mimo woli wysłuchałem przez otwarte okno. Jakiś głos wykrzykiwał: "Panie poruczniku Wenecjanin!". Już tyle razy panu tłumaczyłem, że wachmistrz a rotmistrz to nie to samo! Wachmistrz to szarża podoficerska, a rotmistrz oficerska. Ja jestem rotmistrzem PAL, a pan, panie poruczniku nazywa mnie wachmistrzem!". Wychyliłem się przez okno, żeby zobaczyć posiadacza romantycznego pseudo. Ujrzałem dwie gwiazdki na ramionach opryszka z gatunku tych, których lepiej po nocy nie spotykać".
Wśród oficerów PAL znajdowali się też jednak ludzie wartościowi. Jednym z najbardziej zagadkowych przypadków był płk Józef Tunguz-Zawiślak, zasłużony legionista, w 1920 r. dowódca ochotniczych oddziałów białoruskich, komendant Związku Strzeleckiego w latach 1938-1939. W relacjach dotyczących Powstania Tunguz-Zawiślak występuje często jako jeden z dowódców PAL, a jednocześnie jako... oficer AK. Wiadomo, że po 9 września był dowódcą zgrupowania "Kuba"-"Sosna" AK. Jako komendant Związku Strzeleckiego na pewno brał udział w przygotowywaniu struktur podziemnych na wypadek wojny. Czy współpracował wówczas ze Skokowskim, Boruckim i Piękosiem?
Ciekawy przypadek stanowił też mjr Stanisław Sławiński "Litwin", przeszedł on do PAL z kontrwywiadu AK, gdzie kierował referatem "994", zajmującym się infiltracją podziemia nie scalonego z AK. Wiadomo, że wprowadził do PAL kilku akowskich agentów. W czasie Powstania kierował natomiast... rzekomym puczem przeciwko gen. Borowi-Komorowskiemu. 7 września "Bór" dostał list podpisany przez "Litwina", kilku innych oficerów PAL, dwóch oficerów AK i ppłka Jerzego Kraffta "Wiesława" z NSZ (który przeszedł do NSZ z referatu "994" kontrwywiadu AK, a po wojnie podawał się za oficera PAL). W liście wzywano "Bora" do dymisji a AK do nawiązania kontaktu z Rolą-Żymierskim i podporządkowania mu całości sił powstańczych. W przypadku dalszego przedłużania walk powstańczych, sygnatariusze listu grozili nawiązaniem rozmów kapitulacyjnych z Niemcami.
"Bór" wściekł się na takie warcholstwo i kazał oddać autorów listu pod sąd polowy. Sprawie szybko jednak ukręcono łeb. Była ona bowiem najprawdopodobniej intrygą kontrwywiadu AK. Chciał on dać Komendzie Głównej "podkładkę" pod rozmowy z Niemcami. KG AK mogła argumentować, że do negocjacji skłoniła ją groźba buntu walczących oddziałów.
Kilka dni później doszło do ciekawego zwrotu akcji. 14-15 września powstały Połączone Siły Zbrojne AL, PAL i KB a dowództwo nad nimi objął Skokowski. Dawny dowódca "Murmańczyków" dowodził teraz komunistami. 17 września Połączone Siły proponują "Monterowi" natarcie ku Wiśle, tak by połączyć się z berlingowskim desantem. Nowa organizacja została w oczywisty sposób stworzona jako polityczny partner dla Berlinga, który ma plan przebicia się z Czerniakowa do Śródmieścia i wyzwolenia Warszawy. Plan wpisujący się w projekt Berii, powierzenia władzy nad Polską przedwojennym wojskowym (a nie komunistycznym fanatykom). Problem jednak w tym, że Stalin ma inne zamiary, które realizuje jego wysłannik Nikita Chruszczow, który mieszkając na Targowej pilnuje, by Rokossowski nie udzielał Berlingowi zbyt dużej pomocy w przeprawie...
Przyjrzyjmy się jednak uważnie owym Połączonym Siłom. Komunistyczna AL stanowi ich najmniej znaczącą część. Raport dowództwa głównego AL oceniał siły całego Okręgu Warszawskiego tej organizacji na połowę maja 1944 r. na 342 żołnierzy, uzbrojonych w 40 karabinów, 3 pistolety maszynowe, 1 lotniczy karabin maszynowy, 51 granatów i 13 butelek zapalających. Co prawda po wybuchu Powstania stany liczebne AL pompowano, ale "Monter" oceniał je na "1 pluton względnie uzbrojony (+40 osób)." Sama AL 30 sierpnia oceniała je na Starówce (już po panicznej ucieczce większości AL-owców z dzielnicy) na 152 osoby, w tym 35 w grupie bojowej, 38 w grupie saperskiej i 16 w służbie bezpieczeństwa. Ich uzbrojenie stanowiło: 5 karabinów, 2 pistolety maszynowe, 6 pistoletów i 18 granatów. Siły znikome w porównaniu z 50-tysięcznym warszawskim korpusem AK.
Faktycznym dowódcą AK w Warszawie - zwłaszcza po tym jak dowództwo nominalne zginęło 26 sierpnia pod gruzami kamienicy na Freta - był Józef Małecki "Sęk". Był on oczywiście człowiekiem sowieckich tajnych służb - NKGB bądź NKWD. Miał jednak bardzo ciekawy życiorys. Był powstańcem wielkopolskim, weteranem wojny polsko-bolszewickiej, a później działaczem KPP. W 1939 r. wstąpił do sowieckiej milicji w Brześciu, a później wyjechał czy też wysłano go w głąb ZSRR. W 1940 r. został aresztowany za pobicie jakiegoś Żyda w łaźni. Z łagru wyszedł już jako agent NKWD i został przerzucony do Polski. Był szefem sztabu PSZ AL, PAL i KB.
Najciekawszą częścią Połączonych Sił był natomiast Korpus Bezpieczeństwa. Była to organizacja mająca swoje korzenie w 1939 r. i silne związki z obozem generała Sikorskiego. Była scalona z AK i miała za zadanie m.in. budować policję na Ziemiach Zachodnich. Jej częścią był m.in. Strażacki Ruch Oporu "Skała". KB mocno się angażował w pomoc dla Żydowskiego Związku Wojskowego w Getcie Warszawskim. Pod koniec lipca 1944 r. ta patriotyczna organizacja nagle zawarła porozumienie o współpracy z PAL. W Powstaniu jej siły liczyły 600-700 żołnierzy, walczących m.in. w takich okrytych chwałą oddziałach jak Batalion "Nałęcz" czy Batalion "Sokół". Siłami KB w Powstaniu dowodził płk Leon Kokrzewnikjanc "Doliwa", w 1939 r. dowódca straży pożarnej w Gdyni i na Oksywiu. Dowódca KB płk Andrzej Petrykowski "Tarnawa" wraz ze swoim szefem sztabu majorem Leon Bąkowskim "Kirkorem" jeszcze pod koniec lipca wyruszyli na Lubelszczyznę, gdzie przekroczyli front i w Lublinie podporządkowali KB dowództwu LWP. Obaj byli wcześniej zasłużonymi wojskowymi. Petrykowski służył w POW, walczył w III Powstaniu Śląskim i kampanii 1939 r. Bąkowski służył w Legionach i Oddziale II oraz walczył w 1939 r. Obaj stanowili część Głębokiego Państwa Polskiego.
Petrykowski został mianowany komendantem garnizonu Lublina i oficerem do zleceń Roli-Żymierskiego. 6 marca 1945 r. został jednak aresztowany przez Informację Wojskową, pod zarzutem obsadzania stanowisk w LWP oficerami AK i KB, wrogiego stosunku do ZSRR, wyrażania nadziei na powrót do kraju rządu londyńskiego, a także niezadowolenia z tego, że "ludowym" Wojskiem Polskim dowodzi Rola-Żymierski a nie Berling. Ten ostatni zarzut był kluczowy do wyjaśnienia jego roli. Skazano go na 10 lat więzienia, ale wyszedł już w 1947 r. Bąkowski został natomiast pułkownikiem i komendantem szkoły oficerskiej piechoty w Kąkolewnicy. Więziony był później przez UB. Próba infiltracji nie udała się - choć była obiecująca.
Generał Skokowski w styczniu 1945 r. został przyjęty do LWP i otrzymał stanowisko dowódcy okręgu wojskowego w Krakowie. Na jesieni 1945 r. przeszedł jednak w stan spoczynku. W 1948 r. został aresztowany i skazany na 15 lat więzienia. Wypuszczono go na wolność w 1955 r.
Borucki również zgłosił się do LWP w styczniu 1945 r. Przydzielono go do sztabu 1 Armii, ale już w marcu 1945 r. został aresztowany przez Smiersz. Przez 9 lat siedział w więzieniu bez procesu a przesłuchujący go Sowieci starali się od niego wydobyć wszelkie informacje o "Muszkieterach". Podejrzewali, że PAL jest organizacją kontynuującą pracę tej grupy. W 1954 r. skazano go na 15 lat więzienia, a wypuszczono w 1956 r. Po wyjściu z więzienia był TW SB, ale raczej takim, któremu resort totalnie nie ufał. Jego "oficer prowadzący" z Gestapo Alfred Otto, ukrywał się do 1950 r. w Paczkowie, pod polskim nazwiskiem i z legitymacją członka PAL. Siedział później w PRL-owskim więzieniu do 1968 r., gdzie chętnie zeznawał. W 1968 r. spotkał go jeszcze w celi... Jacuś Kuroń.
Być może najlepiej wyszedł "alkoholik i aferzysta" Piękoś. Po Powstaniu stanął na czele dowództwa PAL w Pruszkowie. Był później posłańcem Sierowa do generała Okulickiego. Zgłosił się do LWP, ale nie pojawił na posiedzeniu komisji weryfikacyjnej, więc nie uznano jego stopnia generała i nie przyjęto do służby. W kolejnych dekadach spokojnie sobie pracował w różnych spółdzielniach i opiekował się rodzinami weteranów PAL.
Wielu członków PAL po wojnie wkręcało się w działalność Stronnictwa Demokratycznego. Dzieje tej koncesjonowanej partii stanowią niewątpliwie ciekawy materiał, który czeka na solidną monografię...
***
W kolejnym odcinku serii Gracze poznamy bardzo niezwykłą historię infiltracji środowisk komunistycznych. To opowieść o tym jak jeden z dowódców AL, bliski znajomy Moczara, stał się Żołnierzem Wyklętym i uszło mu to na sucho.
Dużą część serii Gracze oparłem na książce Andrzeja Gąsiorowskiego "Polska Armia Ludowa 1943-1945. Studia. Fakty-mity-tajemnice" wydanej przez Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Pozycja ta to "cegła" licząca ponad 800 stron, która niestety jest obecnie dosyć trudno dostępna. A szkoda, bo jest znakomita!