sobota, 1 września 2018

Dies Irae: Hydra i Vargas, czyli jak włączyć duży kraj do wojny?

Ilustracja muzyczna: Hans Zimmer -  Supermarine - Dunkirk OST

Niektórzy nie lubią filmów o superbohaterach uznając je za naiwne fantazje. Tymczasem w fantastyce można przemycić zazwyczaj dużo więcej niż w dziełach "opartych na faktach". Przyjrzyjmy się np. fabule filmu "Czarna Pantera" -  czarny gostek od czarnych operacji psychologicznych z amerykańskich służb przeprowadza zamach stanu w afrykańskim państwie dysponującym cennym strategicznym surowcem i chce wciągnąć ten niezwykle szybko rozwijający się kraj w wojnę rasową przeciwko Białym, a przy okazji doprowadzić go do ruiny. Czyżby Wakanda to RPA lub inna Rodezja? A fabuła tych wszystkich Iron Manów i Kapitanów Ameryka? Cóż tam mamy? Choćby tajną organizację o nazwie Hydra, która zinfiltrowała III Rzeszę a po wojnie rząd USA. Można sobie narobić skojarzeń, zwłaszcza jeśli pamiętamy o programie "Paperclip" w ramach którego sprowadzono do USA po wojnie tysiące niemieckich naukowców i ludzi tajnych służb. Sam koncept tajnej organizacji manipulującej państwami wydaje się  na pierwszy rzut oka przesadzony. Pozory jednak mylą. Taka siatka istniała bowiem. Po stronie alianckiej. I miała siedzibę w Nowym Jorku. Nazywała się British Security Coordination.



Została ona założona w połowie 1940 r. a na jej czele stanął kanadyjski przedsiębiorca, weteran lotnictwa z I wojny światowej William Stephenson.
W latach 30. ten człowiek przekazywał Churchillowi tajne informacje o niemieckich zbrojeniach i mówił przyszłemu premierowi, co ma umieszczać w swoich przemówieniach. BSC była nieoficjalnym ramieniem brytyjskich tajnych służb i miała za zadanie urobić amerykańską opinię publiczną za udziałem w wojnie po stronie Londynu. Ale oczywiście Brytyjczycy wyważali otwarte drzwi. Administracja Roosevleta metodycznie przygotowywała kraj do wojny od kilku lat - np. w już w lipcu 1939 r. zaczęła wykupywać ziemię na brytyjskich Karaibach pod budowę amerykańskich baz morskich. USA były zdeterminowane, by włączyć się do wojny. Ale działania propagandowe BSC pozwalały jej oszczędzić trochę pieniędzy podatników.



Oficjalnie BSC była grupą lobbystyczną. Miała swoje biura na 35 i 36 piętrze wieżowca Rockefeller Center w Nowym Jorku a podlegał jej personel liczący ponad 1000 osób. Ludzie ci zajmowali się m.in. produkcją probrytyjskich filmów wojennych. Dawała pieniądze m.in. Alexandrowi Kordzie na wyprodukowanie "Lady Hamilton" i kilku innych probrytyjskich wyciskaczy łez.A także tworzyli propagandę mającą przekonać Amerykanów, że Niemcy lada chwila zdobędą całą Amerykę Południową. Produkowali nawet mapy pokazujące te "tajne niemieckie plany". Operacje BSC nie ograniczały się jednak bynajmniej do terenu USA. Największy sukces ta grupa odniosła w Brazylii.


Rządzona przez prezydenta Getulio Vargasa Brazylia prowadziła handel ze wszystkimi stronami wojny i pozwalała włoskim liniom lotniczym LATI na utrzymywanie połączeń z Europą. Połączenia te były często wykorzystywane przez szpiegów państw Osi realizujących swoje misje w Ameryce Łacińskiej. Władze Brazylii okazywały jednak coraz większą nieufność Niemcom i Włochom. Niemiecka piąta kolumna opierała się przeciwko rządowej polityce asymilacji mniejszości a tajne służby Berlina i Rzymu udzielały w 1938 r. wsparcia tragikomicznemu puczowi tzw. brazylijskich integralistów. Prezydent Getulio Vargas zdradzał zaś swoją rosnącą fascynację Stanami Zjednoczonymi. Swój program gospodarczo-społeczny „Estado Novo” („Nowe Państwo”) w sposób oczywisty wzorował na rooseveltowskim New Dealu a w oficjalnej propagandzie starał się wizerunkowo przypominać amerykańskiego prezydenta. Brytyjscy agenci zdawali sobie sprawę z jego ewolucji ideowej i postanowili sprowokować go do ostrych działań przeciwko Niemcom i Włochom.



Stephenson pisał do swoich agentów: „Proponujemy dostarczyć brazylijskiemu rządowi list sugerujący, że został napisany przez członka władz włoskich do urzędnika w Brazylii. Celem jest doprowadzenie do skompromitowania włoskich, transatlantyckich linii lotniczych, które umożliwiają bezpieczną podróż wrogim agentom, dokumentom wywiadu i materiałom strategicznym.”



Agenci BSC wzięli się do działania. We Włoszech skradli list od Aurelio Liotty, prezesa linii LATI. Dysponowali więc próbką jego pisma. W ciągu kilku tygodni w Nowym Jorku podrobiono list od Liotty do Vincenza Coppolego, dyrektora brazylijskiego biura LATI i zarazem włoskiego superagenta. Zdobyto papier taki sam jak wykorzystywany w korespondencji przez te linie lotnicze. Pieczołowicie podrobiono ich nadruk. Odtworzono też maszynę do pisania z lekko uszkodzonymi czcionkami wykorzystywaną w gabinecie prezesa LATI i sfałszowano jego podpis.





W podrobionym liście zamieszczono „wybuchową” treść: „Dziękuję Ci za list i doniesienia (…) Przedyskutowałem je natychmiast z naszymi przyjaciółmi. (…) Napawa mnie to dumą. (…) Bez wątpienia „mały grubas” siedzi w kieszeni Amerykanów i tylko gwałtowna akcja ze strony „zielonych dżentelmenów” może ocalić Brazylię. Rozumiem, że taka akcja zostanie przygotowana przez naszych szacownych współpracowników w Berlinie”. Określenie „zieloni dżentelmeni” miało odnosić się do wojskowych spiskujących przeciwko „małemu grubasowi” Vargasowi. Na koniec zamieszczono w liście rasistowską uwagę obrażającą Brazylijczyków: „Brazylijczycy, być może, tak jak mówisz, są „narodem małp”, ale są to małpy, które będą tańczyć dla każdego, kto pociągnie za sznurek!”.

Uwiecznioną na mikrofilmie kopię sfałszowanego listu przekazano człowiekowi z otoczenia prezydenta Vargasa. Brazylijscy specjaliści dokładnie ją zbadali i uznali, że dokument był autentyczny. Prezydent był wściekły. Kazał wyrzucić z kraju włoskie linie lotnicze LATI i wydał nakaz aresztowania Copolego, który został złapany w drodze do Argentyny z 1 mln dolarów zdefraudowanych z rachunków własnej firmy. Brazylia zaczęła przyjmować coraz silniejszy, proaliancki kurs, który skutkował przystąpieniem przez nią do wojny po stronie USA i Wielkiej Brytanii.




Korzystny sojusz Prezydent Vargas orientując kraj na współpracę z Waszyngtonem kierował się oczywiście nie tylko emocjami, ale też racjonalnym rachunkiem ekonomicznym. USA zaoferowały mu tzw. Politykę Dobrego Sąsiedztwa. Przekazywały Brazylii hojne kredyty, które Vargas umiejętnie wykorzystywał do budowy przemysłu i nadrabiania zapóźnień infrastrukturalnych. Gdy w 1942 r. niemieckie u-booty zaczęły atakować brazylijskie statki handlowe, opinia publiczna stała się wroga wobec Niemców. 22 sierpnia 1942 r. kraj włączył się do wojny przeciwko III Rzeszy. Brazylijczycy wysłali swój korpus ekspedycyjny na front włoski (korpus zwany "Palącymi Wężami" czyli "Cobras Fumantes") a ich marynarka wojenna brała udział w zwalczaniu u-bootów na Atlantyku.



Podobnej prowokacji BSC dopuściła się wobec Boliwii. Agenci Stephensona spreparowali list bolijwijskiego attache wojskowego w Berlinie majora Eliasa Belmonte do niemieckiego posła w La Paz Ernsta Wendlera, w którym była mowa o szykowanym wojskowym zamachu stanu przeciwko prezydentowi Enrique Penarandzie. "Przewrót nastąpi w połowie lipca. (...) Musimy anulować kontrakt na dostawę wolframu do Stanów Zjednoczonych". List przekazano amerykańskiemu sekretarzowi stanu Cordellowi Hullowi. Hull przekazał go Rooseveltowi a Roosevelt Penarandzie. W Boliwii wprowadzono stan wyjątkowy i przeprowadzono masowe aresztowania zwolenników opcji niemieckiej. Boliwia wstrzymała dostawy wolframu dla III Rzeszy a kilka miesięcy później z 18 innymi państwami Ameryki Południowej utworzyła sojusz wojskowy.



Spektakularnym sukcesem BSC była również akcja przejęcia rezerw złota Vichy. Skarb, warty w przeliczeniu na dzisiejszą siłę nabywczą 34 mld USD, był trzymany w forcie na Martynice. Stephenson uznał, że zamiast szturmować wyspę za pomocą floty, lepiej zmienić do zmiany stron gubernatora wyspy admirała Georgesa Roberta. Rozpętał więc kampanię wojny psychologicznej mówiącą, że brytyjska i amerykańska flota osaczyły wyspę. Elementem tej kampanii były przepowiednie Louisa de Wohla, popularnego astrologa a zarazem kapitana armii brytyjskiej. De Wohl nie znał się na astrologii, ale otrzymywał poufne informacje z tajnych służb pozwalające mu dobrze stawiać horoskopy. W pewnym momencie zaczął więc pisać, że gubernator Martyniki wkrótce oszaleje i przejdzie na stronę aliantów. Gubernator dostał latem udaru słonecznego (co często mu się zdarzało), co ludzie uznali za spełnienie przepowiedni. Wkrótce potem amerykański admirał odwiedził gubernatora i razem uzgodnili, że złoto Vichy do końca wojny zostanie w podziemiach fortu na Martynice.

Najważniejszą osobą strollowaną przez BSC był jednak... Adolf Hitler.

 Powyżej: Heil Hydra!

Pod koniec listopada 1941 r. pewien oficer armii amerykańskiej zapukał do drzwi biura senatora Burtona Wheelera, znanego izolacjonisty. Przekazał mu 350-stronicowy tajny raport Departamentu Wojny pod tytułem "Program zwycięstwa". Znajdowały się w nim szczegółowe plany dotyczące włączenia się USA do konfliktu w Europie. Wheeler przekazał ten dokument "Chicago Tribune", która na pierwszej stronie napisała o szokującym planie wciągnięcia USA w wojnę totalną. Raport zauważyła oczywiście też niemiecka agentura i Hitler. Zrobił na nich wrażenie, choć był fałszywką BSC (opartą jednak w dużej części na prawdziwych informacjach). Nieco ponad tydzień później, po japońskim ataku na Pearl Harbor, Hitler wypowiedział wojnę USA. Nie musiał tego robić, ale uznał, że Amerykanie i tak lada chwila się do konfliktu włączą a tak szybko przecież nie przerzucą wojsk do Europy. Amerykanie dostali dzięki temu doskonały pretekst, by spuścić Niemcom wpierdol, co oczywiście zrobili.

 Niesamowite osiągnięcia jak na jedną "organizację lobbystyczną". Czy skojarzenia z Hydrą są jednak właściwe? No cóż, nadajnik radiowy, którym posługiwał się Stephenson miał kryptonim "Hydra"...

***

A w następnym odcinku serii Dies Irae wyruszymy do Albanii...

Everybody clap your hands!


***

Dużo laurek ostatnio napisano o senatorze Johnie McCainie, gostku który dał się  strolować brytyjsko-amerykańskiemu agentowi Christopherowi Steelowi (opłacanemu przez Olega Deripaskę) lipnym dossier o Trumpie w podobny sposób jak senator Wheeler złapał się na lipny raport "Program zwycięstwa" a Benesz na dossier Tuchaczewskiego. Powspominam więc trochę i ja. W Hanoi miałem okazję zwiedzić muzeum więzienia, w którym był przetrzymywany ś.p. senator McCain. Jego skafander lotniczy zajmuje tam honorowe miejsce. Są też zdjęcia, na których po latach oprowadza on ludzi po swojej dawnej celi. Znalazłem też pomniczek upamiętniający zestrzelenie McCaina. Bardzo więc go tam fetują.







Po 1994 r. Wietnam uważał senatora za swojego wielkiego przyjaciela. Rodziny jeńców zagionych w Wietnamie mają zaś za złe, że sabotował ich poszukiwania (coś jak gostek z CIA w "Rambo II") a byli jeńcy oskarżali go o kolaborację w obozie. Te oskarżenia mogą być jednak czysto ludzką złośliwością a wiadomo, że McCain jako syn admirała był poddany w wietnamskim więzieniu większej presji.  Tutaj możecie posłuchać propagandowego wietnamskiego nagrania, w którym McCain brał udział - zapewne dla świętego spokoju lub z przymusu. Armia i tajne służby nie miały tego chyba McCainowi za złe, bo zrobiły z niego swojego lobbystę.

Szkoda tylko, że z pogrzebu senatora wykluczono Sarę Palin, jego lojalną kandydatkę na wiceprezydenta. Czy to dlatego, że Palin mówiła, że źli doradcy obskoczyli chorego na raka mózgu senatora...


***

No i stało się: Marian Kowalski zerwał z Pastorem. Wczoraj aż sobie obejrzałem Pastora w IPP na żywo.  Mariana lubię, bo prezentuje się pozytywnie na tle różnych Winnickich czy innych duporealistów. Nie ma skrzywienia prosowieckiego i mógłby robić jakąś formację będącą bardziej radykalną alternatywą dla PiS. Niestety przebywając z Pastorem tylko się ośmieszał. Pastorowe pierdzielenie o dinozaurach i stawianie interesów własnego mikrokościoła na pierwszym miejscu nie było receptą na sukces. Do Mariana zgłaszali się działacze Ruchu 11 listopada rugowani za brak chęci przystąpienia do sekty Chojeckiego. Próby budowania "partii biblijnej" czyli opartej na zmacdonaldyzowanym, ewangelikalnym amerykańskim protestantyzmie było w polskich realiach z góry skazane na klęskę. Pastor stwierdził: "Polska jest pogańskim krajem. Niestety to pogaństwo ukryte jest pod skorupą kościółkowej religijności." Tymczasem nasze pogańskie, słowiańskie dziedzictwo, przechowywane również przez Kościół Katolicki, jest właśnie tym, o co powinniśmy dbać i co stanowi o naszej wielkości i o małości Pastora.


"Kiedyście słyszeli w swoim kościele kazanie o Jezusie, który bierze taką gumowaną lagę, zasuwa kopa w dupę wszelkim przechodniom, wali przez grzbiet, wywala stoliki, rozsypuje pieniądze i wygania to całe towarzystwo?"  - stwierdził Pastor Chojecki. Opis pasuje do tego, co Marian zrobił ostatnio Pastorowi.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz