Ilustracja muzyczna: Daniel Landa - 1938
Już wczesnośredniowieczny kronikarz Thietmar pisał, że mieszkańcy Pragi czeskiej zawsze się radują z nowej władzy...
Dotyczyło to również w pewnym sensie Edwarda Benesza, jednego z ojców czechosłowackiej niepodległości. Przed I wojną światową należał on do grona Czechów uważających, że niepodległość jest mrzonką a największym szczęściem dla narodu czeskiego byłaby koronacja Habsburga w Pradze. Benesz w swojej wydanej w 1908 r. pracy doktorskiej wydanej na Uniwersytecie w Dijon pt. "Le probleme autichien et la question tcheque" walczył z poglądem, że rozpad Austro-Węgier jest nieunikniony i potępiał Węgrom za dążenia do zdobycia większej niezależności podkopujące monarchię. Twierdził, że Czesi nie chcą niepodległości, tylko większej decentralizacji. Pisał, że związek z Austrią jest "nierozłączny" i wyzwał rodaków do "wzmacniania podwalin cesarstwa austriackiego". Powoływanie się na prawa historyczne Czech do niepodległości nazwał "rzeczą niemal śmieszną" i dowodził, że byłoby "absurdem" tworzenie państwa mającego tak dużą mniejszość niemiecką. Niepodległość miała być dla Czech "kuszącym, ale niebezpiecznym marzeniem" i byłaby "wielkim dla Czechów nieszczęściem". Książkę tę wycofano później z wszystkich bibliotek w Czechosłowacji i stała się białym krukiem. (Natrafił na nią jednak wybitny historyk Władysław Pobóg-Malinowski w 1938 r. w Paryżu - i jemu zawdzięczam omówienie jej treści.)
Gdy wybucha I wojna światowa Benesz jest już radykalnym niepodległościowcem i jeszcze radykalniejszym moskalofilem. Moskalofilstwo opanowuje wówczas Czechy totalnie a tysiące czeskich żołnierzy CK-Armii przechodzi na stronę carskiej Rosji. Gdy jednak wybucha współfinansowana przez Niemcy rewolucja bolszewicka wyłączająca Rosję z wojny po stronie aliantów, Benesz wraz z Tomaszem Masarykiem stają się sowietofilami. Już jesienią 1917 r. nawiązują kontakty z bolszewikami a od kwietnia 1918 r. namawiają rządy Wielkiej Brytanii i Francji do oficjalnego uznania władzy Lenina. Tymczasem Korpus Czechosłowacki w Rosji - jednostka stworzona z dawnych czeskich i słowackich jeńców i mająca zostać ewakuowana do Francji - niespodziewanie staje się stroną w rosyjskiej wojnie domowej. Na bocznicy kolejowej w Czelabińsku dochodzi 14 maja 1918 r. do krwawej bójki pomiędzy Czechami a Węgrami. Czeka aresztuje kilku Czechów, których odbijają koledzy. Trocki wysyła przeciwko Czechom ekspedycję karną, która zostaje pokonana a Korpus Czechosłowacki opanowuje kawał Syberii.
Po niecałych dwóch latach epickich walk zostaje jednak ewakuowany poprzez Władywostok - na mocy decyzji podjętej przez Benesza, którą ojciec czeskiej niepodległości i twardy antykomunista Krarel Kramar określi jako "zdradę". Przy okazji ewakuacji Korpus wydaje czerwonym admirała Kołczaka, jego rezerwy złota i swoją straż tylną, czyli polską 5 Dywizję Syberyjską. Winny tej zdrady dowódca Korpusu gen. Jan Syrovy zostanie później ministrem obrony i na kilka tygodni pomonachijskim prezydentem Czechosłowacji, czyli jednym z grabaży państwa.
O ile inwazja na Zaolzie w 1919 r. da się logicznie wytłumaczyć (jako chęć przejęcia strategicznej linii kolejowej umożliwiającej szybki przerzut wojska na Słowację), to trudno zrozumieć entuzjazm wykazywany przez prezydenta Masaryka i ministra spraw zagranicznych Benesza dla Sowietów w 1920 r. Był on w najlepszym wypadku przypadkiem ciężkiego debilizmu. Oto bowiem rząd Czechosłowacji nie chciał przepuszczać transportów z bronią i amunicją dla Wojska Polskiego, które stanowiło jedyną barierę przed połączeniem się bolszewików z niemieckimi militarystami. Połączeniem, które musiało się skończyć dla Czechosłowacji fatalnie. Czy naprawdę Masaryk i Benesz wierzyli, że bolszewicy oszczędzą ich mieszczańską republikę na drodze do Wiednia i Rzymu?
Benesz kierował czechosłowackim MSZ w latach 1918-1935 a od 1935 r. był prezydentem Czechosłowacji. Był cały czas święcie przekonany, że Czechosłowacja jest regionalnym mocarstwem, które jednak w razie większej wojny powinno liczyć na wsparcie ZSRR. Benesz wykazywał się więc straszliwym włazidupstwem wobec Stalina, przekazując mu nawet 1937 r. sfabrykowane przez Niemców dossier obciążające marszałka Tuchaczewskiego. Gdy jednak w 1938 r. doszło do groźby niemieckiej inwazji, Sowieci podpuszczali Niemców lipnymi informacjami o tym, że Czesi szykują pogromy Niemców. Czechosłowackiemu sojusznikowi w żaden sposób nie pomogli.
"Vzdát boj čelem proti čtyřem velmocem, v týlu s Polskem a Maďarskem, není čin nečestný a nerozumný“"
Emmanuel Moravec
W ostatniej chwili Benesz zaczął więc błagać Polskę o pomoc, obiecując unormowanie stosunków i sugerując zwrot Zaolzia. Przez ostatnie 20 lat robił oczywiście wszystko, by maksymalnie zepsuć stosunki z sąsiadem z północy. Szykanował mniejszość polską, ostentacyjnie bratał się z Sowietami, udzielał pomocy ukraińskim nacjonalistom (którzy pięknie Czechom za to podziękowali mordując czeskich osadników na Wołyniu w 1943 r.), wspierał antysanacyjną "opozycję totalną"... Marszałek Edward Śmigły-Rydz zastanawiał się wówczas nad pomocą Czechosłowacji. (Po katastrofie w której zginęli Żwirko i Wigura nawiązał przyjacielskie stosunki z czechosłowackimi generałami. Czescy faszyści - nastawieni akurat ostro antyniemiecko - proponowali zaś kilka lat wcześniej polskim tajnym służbom obalenie Benesza.) Nasze wojsko mogło wbić nóż w plecy Niemcom. Ale Benesz zbyt wcześnie się załamał i doszło do Monachium...
Polskie wojsko zamiast iść przeciwko Niemcom poszło na Zaolzie, gdzie było entuzjastycznie witane przez polską ludność. Czechosłowaccy generałowie oddający ten region prywatnie mówili naszym generałom, że w sumie czują ulgę, że ten teren zajęliśmy my a nie Niemcy. Hitler był natomiast wściekły, że Polacy zabrali mu strategiczną linię kolejową sprzed nosa.
Czechosłowacja rozpadała się po szwach etnicznych. Częściowo zawiniła tutaj polityka Benesza i Masaryka. W 1918 r. w amerykańskim Pittsburghu liderzy czeskiej i słowackiej społeczności emigranckiej podpisali umowę mówiącą, że Czesi i Słowacy będą budować wspólne państwo jak równy z równym. Zapisy umowy szybko złamano. Benesz i Masaryk postrzegali Słowaków jako katolickich ćwoków ze wsi, którym należy wbić głów ateistyczny liberalizm i przerobić ich na Czechów. Słowacy czuli się więc dyskryminowani i masowo głosowali na takich polityków jak ks. Andrej Hlinka, ks. Jozef Tiso, Vojtech Tuka czy Alexander Mach "Żidom strach!". Słowacy nie mieli ochoty bronić państwa czechosłowackiego, podobnie jak Polacy i Węgrzy. Czesi stanowili zaś tylko 40 proc. ludności. I jak się okaże, ludności rozbrojonej mentalnie przez sielankowo-liberalne rządy Benesza i Masaryka.
Emanuel Moravec, czeski nacjonalista, który w 1938 r. rwał się do boju, ale po szoku związanym z kapitulacją 1938 r. stał się czeskim Quislingiem wspominał postawę Benesza tuż po Monachium:
"Znalazłem go przestraszonego, zakłopotanego, bezradnego i niepewnego jak chłopiec po laniu. To nie był mężczyzna. Wstydziłem się, że tej kupie nieszczęścia wierzyliśmy. Czułem gorycz. To nie był żaden przywódca. Miałem przed sobą drobnego cwaniaka, którego ktoś znienacka porządnie spoliczkował".
5 października 1938 r. Benesz zrezygnował pod naciskiem Niemców ze stanowiska prezydenta i 22 października wyjechał do Anglii. Dopiero w październiku 1939 r. utworzył komitet czechosłowacki na emigracji. W tym czasie działał w Pradze konkurencyjny rząd czeski. Rząd kolaboracyjny, który Niemcy pozostawili po inwazji z marca 1939 r. Rządowi temu podlegała czeska policja i szczątkowe czeskie wojsko. I miał on w początkowym okresie wojny o wiele większe poparcie niż emigracyjny rząd Benesza. Sami Czesi masowo kolaborowali pod okupacją - o czym pisał choćby Chehelmut w swoim mocnym wpisie Czechoza. Zresztą Niemcy, choć w długim terminie planowali masowe przesiedlenia Czechów na Syberię, to tymczasowo wdrażali tam bardzo elastyczny reżim. Punktowym represjom towarzyszyła duża swoboda kulturalna i względny dobrobyt materialny. W Protektoracie Czech i Moraw Niemcy wdrażali pomysły gospodarcze profesora Ludwiga Erharda, które zrealizują na pełną skalę w RFN w latach 50-tych i 60-tych.
Benesz był z tego powodu sfrustrowany. Jedynym jego atutem było to, że pozostał wobec niego lojalny Frantisek Moravec, szef wywiadu wojskowego, który również udał się na emigrację. Moravec utrzymywał kontakty z Paulem Thummelem, wysłannikiem admirała Canarisa, przekazującym czeskim tajnym służbom informacje o zamiarach Hitlera. (Służba Moravca współpracowała również z NKWD.) Ten ważny kanał wywiadowczy zapewniał Beneszowi dostęp do ucha Churchilla. Reinhard Heydrich wpadł jednak na trop kontaktów Thummela i czeskiej podziemnej organizacji wywiadowczej Trzej Królowie. Benesz został pozbawiony swojego największego atutu i zaczął słyszeć od Brytyjczyków narzekania, że Czesi nie organizują sabotaży w fabrykach i nie stawiają oporu Niemcom w kraju. Dał się więc wciągnąć w zamach na Heydricha i miał nadzieję, że po zabójstwie Reichsprotektora, dojdzie w Czechach do masowych represji, które sprawią, że Czesi przestaną być postrzegani w Londynie jako kolaboranci a jego rząd zapunktuje. Istotnie, po zamachu doszło do represji a Benesz zapunktował, ale 200 tys. Czechów heilując przedefilowało przez Pragę pokazując swoją lojalność Rzeszy - przestraszony naród chciał w ten sposób złagodzić gniew Niemców i to mu się udało.
Benesz oczywiście nie byłby sobą, gdyby nadal nie właził w dupę Stalinowi. Już w sierpniu 1939 r. zwierzał się ambasadorowi Majskiemu, że chciałby mieć wspólną granicę ZSRR i obiecywał oddać Sowietom Ruś Zakarpacką. Jak widać uznawał jej mieszkańców za jakichś ćwoków ze wsi, którzy mogą sobie w Bolszewii pogłodować... Efektem tej polityki było jednak to, że Sowieci nie mieli żadnych obiekcji by uczynić Benesza prezydentem powojennej Czechosłowacji. Benesz zgodził się na wspólny rząd demokratów z komunistami, kierowany przez komunistę Klementa Gottwalda. Co więcej, pozwolił, by komuniści kontrolowali w tym rządzie wojsko i bezpiekę. W lutym 1948 r. 12 niekomunistycznych ministrów zorientowało się, że czerwoni obsadzili swoimi ludźmi resorty siłowe i stworzyli bojówki. Ministrowie poddali się do dymisji licząc na to, że Benesz ich poprze i stworzy rząd tymczasowy bez komunistów. Benesz nie chciał jednak poprzeć rządu bez agentów Stalina. Zwlekał więc z podjęciem decyzji i po dużej demonstracji komunistycznej w Pradze zdecydował, że nie utworzy rządu tymczasowego. Cieszył się wówczas wciąż ogromnym autorytetem i mógł łatwo zmobilizować np. weteranów czeskich legionów, studentów, kościoły i organizacje społeczne do walki z komunistycznym puczem. Zrobił jednak to samo co w 1938 roku: załamał się i oddał władzę. Czechosłowacja osuwała się w długą stalinowską noc. Weterani obu wojen światowych trafiali do więzień bezpieki. Płk Frantisek Moravec udał się na emigrację i został doradcą amerykańskich służb wywiadowczych. Benesz w czerwcu 1948 r. wycofał się z życia publicznego i zmarł 3 września 1948 r. Przed śmiercią był wściekły, że Sowieci w swojej propagandzie kłamliwie twierdzili, że odrzucił ich propozycję pomocy wojskowej w 1938 r.
Co robiłby Benesz gdyby dzisiaj żył? Prawdopodobnie płaszczyłby się przed Angelą Merkel i na ochotnika przyjął do Czech z milion "syryjskich uchodźców"...
A w następnym odcinku serii Dies Irae dowiemy się, czemu nikt nie lubił Heydricha...
Everybody clap your hands!
***
Polskie media omawiając wizytę prezydenta Dudy w Waszyngtonie skupiły się niestety na niefortunnej, upozowanej fotce zrobionej przy biurku prezydenta Trumpa. Wszystkim jak zwykle umknęło jednak meritum: czyli to, że Amerykanie stopniowo przerzucają swoje wojska i sprzęt do Polski. I dają do zrozumienia Ruskim, że zostaną tutaj na dłużej. Kilka miesięcy temu przyjaciele z Poznania opowiadali mi o następującym zdarzeniu: Amerykanie dosłownie przedfilowali swoim ciężkim sprzętem wojskowym przed rosyjskim konsulatem. Wóz dowodzenia dla dużych grup bojowych specjalnie zwolnił, by Ruscy mogli mu się dokładnie przypatrzeć. 15 sierpnia podczas parady w Warszawie niespodziewanie pojawiły się zaś na niebie amerykańskie F-22 z bazy w Niemczech. O "Forcie Trump" mówią media na całym świecie. Oczywiście amerykański sekretarz ds. armii stwierdził, że Polska na razie nie jest gotowa na przyjęcie bazy. Ale zwróćcie uwagę jakich argumentów użył: Polacy wskazali za mały teren i trzeba poprawić infrastrukturę drogową, by mogły nią jeździć duże ilości ciężkiego sprzętu. Czyli, że Amerykanie rzeczywiście planują tu przerzucić większe siły. Oczywiście Lodziarze-Kodziarze jojczą, że Trump z Kaczyńskim sprzedają Polskę Putinowi (oczywiście w latach 2007-2014 Putin był cacy a PiS chciał wywołać wojnę z Rosją) a różne Brauny i Michalkiewicze, że amerykańscy żołnierze będą mordować Polaków, by zrobić miejsce dla Żydów z Bliskiego Wschodu...
Oburzenie Nosaczy Sundujskich wywołało natomiast to, że mamy się dorzucić do powstania bazy. Te 2 mld USD ma iść na infrastrukturę, która będzie budowana m.in. przez polskich podwykonawców. Część z tych pieniędzy wróci więc do naszej gospodarki. A pozostała część będzie inwestycją w nasze bezpieczeństwo. Ale oczywiście według liberalnych idiotów w bezpieczeństwo nie należy inwestować - należy oprzeć się na opiece Angeli Merkel (baj de łej: ile sprawnych czołgów i samolotów mają Niemcy?) i na UE. Pieniądze na bazę lepiej zaś wydać na in vitro, ścieżki rowerowe i produkcję kolejnego gniota Smarzowskiego (tak, "Wołyń" był gniotem, takim samym jak "Katyń" Wajdy). No cóż, kilka dni temu rozmawiałem z francuskim ekonomistą, który powiedział mi: doskonale was rozumiem, że mając do wyboru USA i Francję, wybieracie Trumpa, bo Francja wam nie pomoże. Narodowcy i kolibki uważają za to, że to nie my powinniśmy inwestować w swoje bezpieczeństwo, tylko brać na nie kasę tak jak Izrael. No dobra, a ilu szefów wielkich banków, funduszów hedgingowych, wielkich mediów oraz instytucji edukacyjnych w USA jest polskiego pochodzenia a ilu żydowskiego? Ile wydaliśmy w USA na lobbing a ile na szantażowanie kongresmenów? Marszałek Piłsudski stwierdził, że Polacy chcą, by niepodległość kosztowała tylko kilka groszy i kilka kropel krwi. Nie powinniśmy więc szczędzić pieniędzy na budowanie swojego bezpieczeństwa - no chyba, że wybieramy wariant beneszowski i z góry zgodzimy się na bycie kondominium rosyjsko-niemieckim pod xxxxx zarządem powierniczym...
***
Wybieram się na dwa tygodnie do Azerbejdżanu i Gruzji, m.in. szlakiem Ławrentija Berii. Jak nie macie czego oglądać, to polecam Wam serial anime: "Golden Kamuy". Czasy po wojnie rosyjsko-japońskiej, Ajnowie, złoty skarb, wojskowe służby...
A na osłodzenie Wam mojej nieobecności w kraju: Czeszka z Zaolzia (po lewej) i pół-Czeszka, pół-Albanka po prawej :)