sobota, 29 lipca 2023

Kontrolowana utylizacja wagnerowców na polskiej granicy?

 


Ojejujeju Macieju! Wagnerowcy na nas idą! - rozległ się lament w polskojęzycznym necie. Jego powodem była wypowiedź Baćkoszenki o tym, że przebywającym na Białorusi wagnerowcom spieszno na "wycieczkę" do Warszawy lub Rzeszowa. 

Oczywiście przekroczenie polskiej granicy przez dużą grupę wagnerowców w zwartym oddziale skończyłoby się dla nich podobnie jak bitwa o pole naftowe Conoco w Syrii, czyli totalną masakrą. Amerykanie już wysłali odpowiednie sygnały w tej kwestii, ale  i bez nich moglibyśmy sami zgrillować kogutów od Prigoży*a. Po co więc Baćkoszenka robi ten cały cyrk z groźbami rajdu na Warszawę?

Jedno jest pewne: Baćkoszenka nie planował buntu Grupy Wagnera. On został w niego wmieszany. Koncepcję ich wykorzystania musiał więc wymyśleć ad hoc. 

Środowiska ślepo zakochane w Rusni, a także fani Golicyna-Angletona, widzieli w buncie Prigożyna ustawkę, operację psychologiczną i szachy 4D Putina. Nie tłumaczą po co te szachy 4D, skoro Grupa Wagnera mogła zostać łatwo przerzucona na Białoruś bez tego całego cyrku. Ignorują również to, że Putin nie miał na wypadek buntu przygotowanej narracji propagandowej i wyszedł na totalnego wała i ciotę. W rosyjskim systemie władzy, coś takiego sprawia, że traci się mandat do sprawowania władzy. Po wynegocjowanym zakończeniu puczu, rosyjscy propagandyści zaczęli rozpowszechniać informacje, że "to wszystko były szachy 4D". Do tej narracji przyłączyła się administracja, stosunkowo łagodnie traktując buntowników. Prigożyn mógł więc sobie spokojnie pojechać na szczyt Rosja-Afryka i robić sobie fotki z Afroziomalami. FSB zrobiła mu co prawda wjazd na chatę i opublikowała z niej zdjęcia, ale po kilku dniach zwracała mu skonfiskowane fanty. Cywilna bezpieka ograniczyła się więc do prowadzenia kampanii ośmieszającej Prigożyna, w ramach której opublikowano m.in. fotki z jego przebieranek, m.in. za generała-admirała Aladeena.


Sięgnięto też po przecieki dotyczące jego zwyczajów seksualnych: "Masza opisała także stosunek z przywódcą Grupy Wagnera: - Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Ma bardzo małego penisa, w którym pod skórą tkwiły jakieś kuleczki. Po prostu zostawił pieniądze w stosie na krześle. Było to 100 tys. rubli. Miałam wziąć 40 tys. dla siebie, a 60 tys. było dla alfonski. Po wszystkim Prigożyn poradził Maszy, aby "była milsza" i wyszedł. Dziennikarze dowiedzieli się także, czym były "kulki". Jewgienij Prigożyn miał poddać się operacji, podczas której wszczepiono w jego napletek metalowe kulki, co miało zwiększyć jego sprawność seksualną. To jednak, jak twierdzi "Insider" - w opinii innych kobiet - nie spełniły swojej funkcji. Prigożyn ma - twierdzi "Insider" - upodobanie do dziewczyn, które dopiero osiągnęły pełnoletniość. Namawia je także do rezygnowania zabezpieczeń, wierząc w metafizyczną "wymianę energii"." (koniec cytatu)

Tego typu sytuacja oczywiście nie podobała się Girkinowi i jego Klubowi Pojebanych Patriotów. Girkin jojczył, że Rosja ma teraz dwóch prezydentów: Prigożyna i byłego prezydenta Putina. I za to jojczenie został zamknięty. Reżim niczym wszak nie ryzykował wsadzając go do więzienia. Girkin nie byłby przecież w stanie zorganizować rajdu na Moskwę. 

Niewątpliwie jednak Prigożyn ma wciąż jednak protektorów w GU (dawnego GRU) i jego organizacja wciąż spełnia zadania dla tej służby w Afryce. Można więc uznać, że będzie wypełniać je również na Białorusi. Jakie to będą jednak zadania?

Golicynowco-angletonowcy jojczyli, że zrobi rajd na Wilno podczas szczytu NATO. Do niczego takiego jednak nie doszło. Baćkoszenka dostał bowiem wcześniej sygnały od Amerykanów, że wszelkie prowokacje podczas szczytu będą traktowane śmiertelnie poważnie i mogą się w skrajnym przypadku skończyć uderzeniem rakiet cruise w jego rezydencję. Baćka więc demonstracyjnie wówczas odcinał się od wagnerowców, twierdząc, że Prigożyna nie ma na Białorusi, a jest w Sankt Petersburgu.

Wagnerowców jest na Białorusi obecnie od 3,5 tys. do 5 tys. Uzupełniają braki kadrowe werbując miejscowych. W kontraktach jest klauzula zgody na uczestnictwo w operacjach na terytorium Polski i Litwy.  Rekrutom mówi się o "penetracji Polski", czyli o operacjach dywersyjnych. Czyli atakach małymi grupami, zapewne pod osłoną fali nachodźców. 

Oddajmy więc głos specjaliście od ochrony granic, autorowi bloga Zapiski Czynione po Drodze:

"Primo, od dwóch lat na granicy z Białorusią stacjonują wzmocnione siły Straży Granicznej i Wojska Polskiego, wspomagane przez Policję. Najpierw było więcej, potem mniej, teraz znowu więcej. Nasycenie jest na tyle duże, że nie da się ot tak przejść granicy. Po prostu. 

Druga rzecz to zapora fizyczna, czyli pięciometrowy płot. Nie jest doskonała i ma miliard wad. Ale wybitnie utrudnia przekroczenie granicy, bo na niego trzeba wejść, przeciąć concertinę i zejść z drugiej strony. Nie da się tego zrobić w pełnym oporządzeniu z dużą ilością broni i amunicji, bo się taki delikwent spierniczy i zabije. W dodatku na prawie całej długości płot jest pod obserwacją kamer, więc jak tylko ktoś zacznie przy nim dłubać, będzie widać. 
Co innego przeskoczenie płotu przez jednego, czy nawet dziesięciu lekko wyposażonych młodych ludzi, a co innego zeskok z niego ze szpejem ważącym trzydzieści-czterdzieści kilogramów. 
W dodatku pod płotem są stale patrole i posterunku wojska z długą bronią. 
Gdzie z przyczyn technicznych nie można było postawić płotu są rzeki, jeziora, rozlewiska i bagna. A wszędzie drut żyletkowy. Oraz posterunki i patrole. 
Każda próba naruszenia granicy przez uzbrojonych ludzi skończy się likwidacją takiej grupy.
Podobnie jest na granicy litewsko-białoruskiej. 
Wagnerowcy mogą sobie chcieć. Ale najpierw niech spiszą testamenty. "

(koniec cytatu)

Oczywiście może dojść do incydentów z przejściem granicy przez wagnerowców. Dlatego Straż Graniczna, wojsko i policja powinny bez żadnego wahania skorzystać ze swojego prawa do ustrzelenia intruzów.  Od dawna też postuluje założenie nad granicą zapór minowych. Oczywiście różne Ochujskie i TVN-y będą jojczyć (jojczyć będzie cała plejada libkowskich zdrajców i pożytecznych idiotów, nawet tych w sutannie, takich jak bp Zadarko), ale oni jojczą zawsze i należy ich olać ciepłym moczem.

Czy jednak incydent z wagnerowcami na granicy nie stanie się pretekstem do szerszego rozlania się wojny?

O tym mówił choćby Paweł Łatuszka. "W 2021 r,, jedno źródło, bardzo wysoko postawione, przekazało nam informacje, że ta wojna z migrantami powinna być wykorzystana w ten sposób, że kilka osób wchodzi na terytorium Polski, potem inicjuje strzelaninę w stronę pograniczników białoruskich, idzie odpowiedź, znów strzelanina, z tego ofiary śmiertelne, powstaje konflikt na granicy, Łukaszenka i Putin oskarżają Polskę, to sprawdzian dla NATO. (...) Taki scenariusz jest przygotowany i zatwierdzony, jednak pozostaje pytanie o rozkaz realizacji - powiedział w programie "W punkt" na antenie TV Republika Paweł Łatuszka, wiceprzewodniczący Gabinetu Przejściowego Białorusi". (koniec cytatu)

Zwróćmy uwagę, że wspomniał on o informacji z 2021 r., czyli z pierwszej fali ataku na naszą granicę, gdy Putin i Baćkoszenka przygotowywali się do ataku na Ukrainę i gdy nie byli pewni jak nasze władze poradzą sobie z atakiem hybrydowym. Poradziliśmy sobie w miarę dobrze (oczywiście byłoby dużo lepiej, gdyby "nieznani sprawcy" nękali aktywistów z piątej kolumny i nawet parlamentarzystów-zdrajców pielgrzymujących nad granicę). Od tego czasu mocno zmieniła się też sytuacja geopolityczna. Armia rosyjska utknęła na Ukrainie. W ostatnich miesiącach przerzucała na front ukraiński również swoje oddziały z Białorusi. W okolicy też pojawiło się więcej oddziałów WP i NATO. Tego typu prowokacja miałaby więc dużo poważniejsze konsekwencje.

To przypomina mi teorię Jurija Felsztyńskiego o tym, że Rosja może przekazać broń jądrową Białorusi, by ta zrzuciła jedną lub dwie bomby atomowe na Polskę czy Litwę. W ten sposób Rosja chroniłaby się przed odwetem. Mogłaby powiedzieć: "Ale, to nie my, to Białoruś!". Jeśli taki jest rosyjski plan, to są w nim dwie poważne dziury. Po pierwsze, wszyscy wiedzą, że taktyczna broń jądrowa na Białorusi nie jest w posiadaniu wojsk białoruskich, tylko rosyjskich i że od decyzji na Kremlu zależy jej użycie. Nawet gdyby formalnie została przekazana Baćkoszence, to wszyscy wiedzieliby, że to fikcja. USA odpowiednio zakomunikowałyby więc Moskwie, by nie robiła żadnych głupot, bo może się to źle skończyć. Po drugie, czy naprawdę sądzicie, że Baćkoszenka jest tak głupi, by ryzykować to, że jego domena zmieni się w atomową pustynię? Moim zdaniem nie. Co więc będzie robił? Będzie udawał, że chce wykonać rozkazy Putina a jednocześnie je sabotował. Później powie: starałem się, ale nie udało mi się, bo jestem zbyt głupi. 

Jeśli więc dojdzie do rzucenia wagnerowców na polską granicę, to będzie to służyło utylizacji ludzi Prigożyna. Będą oni ginąć w samobójczych atakach, w ramach zemsty Moskwy. Po takim blamażu i zmasakrowaniu jego grupy, Prigożyn sam zostanie zutylizowany.

***

Baj de łej: Słusznie mamy pretensje do Ukraińców, za to że robią nam przeszkody z ekshumacjami na Wołyniu i z upamiętnieniami ofiar ludobójstwa. (Ukry same sobie szkodzą taką polityką, mocno osłabiając sympatię jaką wypracowali sobie u wielu Polaków po 24 lutego 2022 r.) Ale niestety nie widać nawet w połowie tak dużego oburzenia na skrajne skurwysyństwo, które odwalają sowieciarze na Białorusi, czyli na niszczenie cmentarzy naszych bohaterów, choćby cmentarza w Surkontach. Nie widziałem jakiegoś szczególnego oburzenia na to w środowiskach narodowych. Żadnych demonstracji pod białoruską ambasadą, wezwań do silniejszych sankcji na państwo Łukaszenki, zbiórek pieniędzy na Bypol i Pułk Kalinowskiego...

***




Tymczasem wojska ukraińskie po dwóch miesiącach dopełzły do głównej linii rusackich umocnień na Zaporożu.  Mowa już o "głównej fazie ofensywy". Było trudno, choćby ze względu na ogromne ilości rosyjskich min i amunicję krążącą polującą na opóźniany przez miny ukraiński sprzęt pancerny. Mi to się kojarzy z walkami Amerykanów o las Hurtgen, bardzo ciężką i w zasadzie źle ukierunkowaną kampanią. Poprzedzała ona niemiecką kontrofensywę w Ardenach. Czy Rusnia też pokusi się o swoje Ardeny? Próbują pod Kupiańskiem, ale słabo im idzie, choć w propagandzie twierdzą, że rzucili tam do ataku 100 tys. ludzi i 900 czołgów. W propagandzie. 

Amerykański konspirolog-onucowiec Jeff Rense oburzony pyta: "dlaczego Kijów i Charków wciąż mają prąd i wodę?". Jakoś mu Scott Ritter i płk MacGregor nie wyjaśnili, że Rusaki zakończyli zimą rozgrzebaną kampanię uderzeń w ukraińską infrastrukturę energetyczną. Jak zwykle zabrakło im konsekwencji i  dobrego planowania kampanii lotnicznych. Teraz zabrali się za urządzenia portowe i magazyny ze zbożem. Atakują więc cele gospodarcze, zamiast wojskowych. Nastawiają się więc na długą wojnę na ekonomiczne wyniszczenie.  (W tym kontekście należy widzieć ukraińską frustrację związaną choćby ze zbożem.

Niektórzy u nas wyrażają obawy, że Ukraina po wojnie będzie zbyt silna i przez to będzie stanowiła dla nas zagrożenie. W tej kwestii nie musimy jednak nic robić. USA i Europie Zachodniej (poza Wielką Brytanią) nie zależy na zbyt dużym zwycięstwie Ukrainy.  Obawiają się bowiem zbytniej destabilizacji Rosji, którą chcą osłabić i zneutralizować, ale nie doprowadzić do jej załamania. Optymistyczne dla Ukrainy prognozy mówią, że w 2030 r. jej PKB wróci na poziom z 2021 r. Ukraiński PKB na głowę (liczony według parytetu siły nabywczej) wynosił w 2021 r. 14,4 tys. USD, co plasowało ten kraj pomiędzy RPA i Egiptem. PKB per capita dla Polski wynosił wówczas 38,6 tys. USD, co było wynikiem nieco niższym niż dla Hiszpanii. Jak duża będzie więc przepaść między poziomem życia w Polsce i na Ukrainie w roku 2030? Na to nakłada się katastrofa demograficzna. Przez ostatnie trzy dekady Ukraina straciła jedną trzecią populacji. W 2030 r. może być krajem o jednej z najstarszych populacji w Europie. 

Baj de łej: Potencjał Rosji w nadchodzących latach też powinien spadać ze względów demograficznych. Obecna wojna być może była więc ostatnią jej szansą na ekspansję militarną. Sytuacja jest na tyle zła, że rosyjscy decydenci mówią otwarcie o konieczności sprowadzania do kraju imigrantów z Afryki! Czarna sotnia... Maria Zacharowa to lubi :)

***

A kolejny wpis mam nadzieję, że już o o wiele bardziej pasjonującym temacie...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz