sobota, 18 kwietnia 2015

Zamach smoleński: zleceniodawcy i wykonawcy


"Musimy się przeciwstawić specjaliście od kur!"
   BUL


Jak już zauważyliście, komuś w BBN nie spodobał sie mój poprzedni wpis i Google wyświetla komunikat, że "blog został uznany za kontrowersyjny". Dedykuję tej osobie piosenkę:




Chodź Szogunie z RMF Maxx

Szogun ponoć jest osobą próżną, która kilka razy dziennie wpisuje swoje nazwisko w Google, by sprawdzić, co o nim piszą. Zapewne z wrodzonej skromności jeszcze nie ujawnił, że widzi siebie w roli dowódcy polskich sił zbrojnych (szoguna) na wypadek wojny.

***

W poprzednim wpisie poruszyłem temat zleceniodawców i wykonawców zamachu smoleńskiego. Dzisiaj przypomnę postać jednego - zapewne kluczowego wykonawcy - gen. Władimira Benediktowa, specjalisty od lotniczych operacji specjalnych, "lotczika-snajpera", od 2013 r. dowódcy wojskowego lotnictwa transportowego Federacji Rosyjskiej. Jego rolę po raz pierwszy ujawniono w znakomitej książce "Zbrodnia Smoleńska. Anatomia zamachu" napisanej przez zespół ekspertów powiązanych z wojskiem i tajnymi służbami. Benediktow wydawał płk Krasnokuckiemu polecenia z moskiewskiego Centrum "Logika". To on zakazał zamykać lotnisko i kazał sprowadzać Tupolewa po określonym kursie i ścieżce, "do 100 m". Na 100 m samolot najprawdopodobniej dostał rakietą powietrze-powietrze, która wywołała zniszczenia m.in. w tylnej części statecznika (których nie spowodowałaby ładunki wybuchowe umieszczone na pokładzie). Zniszczenia wewnątrz silników były skutkiem zassania przez nie odłamków. (Tupolew zaczął się rozpadać już na długo przed osławioną brzozą, po wybuchu w powietrzu - bomba/bomby w salonce prezydenckiej i koło przedziału VIP zostały umieszczone moim zdaniem "dla pewności" lub bardziej w ramach intrygi mającej na celu szantaż polskiego polityka i grupy wojskowych, którzy zlecali zamach.)



W stenogramach ze stanowiska kontroli lotów na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj znajduje się fragment w którym Krasnokucki dzwoni do Centrum "Logika" prosząc o połączenie z Benediktowem. Sekretarka w Moskwie go łączy, a Benediktow rzuca słuchawką jak tylko słyszy głos Krasnokuckiego. Wie, że rozmowa jest nagrywana. Dzwoni więc na prywatną komórkę Krasnokuckiego i przez nią wydaje mu rozkazy. Gen. Benediktow był prawdopodobnie ważniejszym operacyjnym wykonawcą zamachu od gen. Jurija D. i od Dmitrija Sałamatina.

Gen. Benediktow jest również silnie powiązany ze zorganizowaną przestępczością. Jak czytamy:

"Interesujące światło na osobę Benediktowa i możliwość jego uczestnictwa w działaniach przestępczych rzuca opis środowiska, w jakim toczyła się jego szybka kariera. Należy on bowiem od wielu już lat do grupy ścisłego dowództwa lotnictwa transportowego Rosji, które wstrząsane jest ogromną, nawet jak na Rosję, aferą korupcyjną. Do grupy tej należeli m.in. generałowie Denisow i Kaczałkin, najwyżsi dowódcy tego rodzaju sił zbrojnych, a także, na niższym szczeblu płk. Krasnokucki, dowodzący w ciągu swej kariery bazami lotniczymi w Smoleńsku i Twerze. Za ich zgodą powołano w 1993 r. dwa specjalne oddziały, 223 i 224, w największych bazach lotnictwa transportowego w Twerze i Szczołkowie pod Moskwą. Stały się one prywatnym biznesem generałów. Wojskowe samoloty transportowe wykorzystywano do masowego przewozu nielegalnego spirytusu „Royal”, obsługiwały handel bronią i narkotykami. Samoloty były „wypożyczane” gangom. Generalicja zarabiała na tym miliony. Od 2002 roku trwa w tej sprawie prokuratorskie śledztwo. Co ciekawe, Ił-76, który próbował 10 kwietnia lądować w Smoleńsku godzinę przed polskim TU-154 należał właśnie do oddziału nr 224 i przyleciał z bazy Twer."

***

Po publikacji książki Jurgena Rotha "Zamknięte akta S." można było często słyszeć, że Roth jest "narzędziem niemieckiego establiszmentu" celowo prowadzącym dezinformacje w sprawie smoleńskiej. Nic bardziej błędnego. Roth to radykalny socjalista (a przy tym antykomunista), który przez 45 lat kariery dziennikarza śledczego wielokrotnie zachodził niemieckiemu establiszmentowi za skórę. Wystarczy przeczytać jego książkę "Cichy pucz", by zorientować się w jego poglądach. Roth to przy tym bardzo rzetelny dziennikarz, wierzący w swoją misję naprawiania świata. Inną sprawą jest to, czemu ktoś z BND przekazał mu tajny dokument dotyczący zamachu smoleńskiego. Zapewne w centrali BND w Pullach pod Monachium są jacyś pogrobowcy Franza Josepha Straussa, którzy niepokoją się tym, że Rosja zbyt śmiało i bezczelnie sobie poczyna w Polsce, Czechach, na Węgrzech (krajach które Niemcy tradycyjnie uważają za swoją strefę wpływów) a także w Austrii i Niemczech. Przekazana notatka najprawdopodobniej odzwierciedla autentyczną wiedzę operacyjną niemieckich tajnych służb. Oczywiście jest to tylko fragment tej wiedzy.

(Warto zadać tutaj pytanie: czy coś o Smoleńsku wypłynie od białoruskich i amerykańskich służb? Lotnisko Smoleńsk Siewiernyj było wykorzystywane w procederze nielegalnego handlu białoruską bronią i jako takie było nadzorowane przez tajne służby Łukaszenki a także przez amerykańskie satelity szpiegowskie.)

***

Roth w ostatnim wywiadzie dla "W Sieci" mówi, że zleceniodawca zamachu, według notatki BND, pochodził z polskiego rządu. Jest w tym dokumencie jego nazwisko. Niemieckie słowo "Regierung" można przetłumaczyć w wąskim znaczeniu jako rząd, rada ministrów a w szerszym jako administracja rządowa, państwowa. Jak już wspomniałem: musiał to być polityk powiązany z wojskowymi tajnymi służbami, od samego początku angażujący się w tuszowanie zamachu smoleńskiego i przy tym na tyle głupi, by dać się szantażować rosyjskim tajnym służbom takim zleceniem masowego zabójstwa.



Jeśli patrzymy na to kto w latach 2009-2010 pasował do takiego schematu, to pierwszym skojarzeniem będzie pewien półanalfabeta łażący po krzesłach - o ile przyjmiemy, że chodzi o "rząd" w szerszym znaczeniu ekipy władzy - a drugą pewien minister paplający w podsłuchiwanych restauracjach co mu ślina na język przyniesie, płacący ponoć służbową kartą kredytową za dziwki podczas zagranicznych wizyt, pudrujący sobie nos (bynajmniej nie cukrem pudrem), mający niesłychanie rozdęte ego i  kompleksy na punkcie  Lecha Kaczyńskiego, współpracujący swego czasu służbowo z Szogunem i wianuszkiem podobnych trepów  a przy okazji często odwiedzający Afganistan (miejsce gdzie rezydował gen. Jurij D.). Przeciwko tej tezie przemawia to, że ta osoba ma opinię "tchórza i człowieka bez inicjatywy". Poza tym mija już pięć lat - gdyby to zrobił, to by już dawno wypaplał.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz