piątek, 10 kwietnia 2015

Krótka historia sabotażu lotniczego: To był Szogun!

Ilustracja muzyczna: Darker than Black Ryuusei no Gemini Opening

"Shogun ka yo!"
    Gintoki Sakata, "Gintama"

W styczniu 2011 r. pewna bardzo poinformowana osoba o niezwykłych powiązaniach służbowych, towarzyskich i rodzinnych (jego ojciec był w Oddziale II SG) a także o niecodziennych poglądach (za największych polskich przywódców XX w. uznaje on Marszałka Piłsudskiego i Edwarda Gierka) pokazała mi tekst anglojęzycznej książki poświęconej zamachowi smoleńskiemu przygotowanej przez zespół polskich wojskowych i ludzi tajnych służb. Wiele miesięcy później ta książka została wydana w Polsce jako "Zbrodnia Smoleńska. Anatomia Zamachu". Wielka cegła ze wstępem Wiktora Suworowa, dezertera z GRU oraz Gene'a Poteata z CIA. Na długo zanim tzw. Zespół Macierewicza udowodnił, że Tupolew został zniszczony za pomocą wybuchu, tam pojawiła się taka sama teza. W książce tej przyjęto wytłumaczenie, że Tupolew został zestrzelony przez rosyjskiego Miga-29 uczestniczącego w manewrach lotniczych pod Sieszczą.

W sierpniu 2011 r. w Mińsku białoruskim miałem okazję pić wódkę z weteranami Afganistanu - weteranami sił specjalnych GRU. Zapytani o Smoleńsk powiedzieli: "Przecież wiadomo kto to robi. U nas w Rosji było mnóstwo takich "katastrof". Dowództwo Floty Pacyfiku tak nam kagiebiści załatwili".

Miałem okazję później rozmawiać z Juvalem Avivem, pierwowzorem głównego bohatera filmu "Monachium". Zagaiłem: "Część ludzi w Polsce uważa, że w Smoleńsku doszło do zamachu...".  Odpowiedział mi: "No doubt, no any dobut!".

Dobrze poinformowani ludzie ze służb specjalnych - zarówno z Zachodu jak i ze Wschodu czy Bliskiego Wschodu - są więc przekonani, że 10 kwietnia 2010 r. nad Smoleńskiem doszło do zamachu. Oczywiście ubeccy podludzie tacy jak gen. Dupaczewski czy gen. Duposław Cz. tego nie potwierdzą - więc bezmyślna masa etniczna zamieszkująca między Odrą i Bugiem jest święcie przekonana, że samolot rozwalił pijany generał Błasik i niedouczeni piloci.

Szokiem dla prywiślańskiego społeczeństwa mogą więc być rewelacje Jurgena Rotha, wybitnego niemieckiego dziennikarza śledczego, specjalisty od zorganizowanej przestępczości i terroryzmu. W swojej najnowszej książce "Zamknięte akta S." publikuje on dokumenty pokazujące, że niemiecki wywiad BND jest również przekonany, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Jak czytamy:




"Czy w związku z tym powinienem zignorować dokument Federalnej Służby Wywiadowczej (BND)? Nosi datę z marca 2014 roku. Wtedy funkcjonariusz BND wysłał depeszę do centrali w Pullach, którą sporządził po rozmowach przeprowadzonych z wysokim rangą członkiem rządu polskiego oraz czołowym funkcjonariuszem rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB). W dokumencie utrzymuje się między innymi co następuje: "Możliwym wyjaśnieniem przyczyny katastrofy Tu-154 z 10.04 2010 w Smoleńsku jest wysoce prawdopodobny zamach przy użyciu materiałów wybuchowych przeprowadzony przez Wydział FSB działający pod przykryciem w ukraińskiej Połtawie, pod dowództwem generała Jurija D. z Moskwy”.
„Chodzi o 3. Wydział FSB, Służby Naukowo-Techniczne. Do jego podwydziałów należą: Zarządzanie Zakupem Broni, Sprzętu Wojskowego i Specjalnego Wyposażenia oraz Zarządzanie Środkami Operacyjno-Technicznymi.
W dalszej części dokumentu BND czytamy: "Pozostałego przebiegu zdarzeń dotyczącego realizacji, pozyskania materiałów wybuchowych czy komunikacji - mimo podjęcia intensywnych działań - nie udało się wyjaśnić, ponieważ nie można wykluczyć poważnego zagrożenia dla działających na miejscu źródeł." Jak to bywa ze wszystkimi informacjami BND, można im wierzyć lub nie. Jednak te pasują do układanki z faktów i poszlak, co pozwala sądzić, że powyższe informacje wywiadowcze nie zostały wyssane z palca”.
(...)

Wiele poszlak wskazywało na to, że mogło jednak dojść do jednej lub kilku eksplozji. Tu należy przypomnieć raport BND z marca 2014 roku. W dokumencie tym nie tylko utrzymywano, że zlecenie zamachu na TU-154 pochodziło „bezpośrednio” od wysokiego rangą polskiego polityka i było skierowane do generała FSB, Jurija D. „Nie udało się ustalić, kiedy i gdzie do tego doszło.” Następnie wspomniany generał FSB nawiązał kontakt ze stacjonującą w Połtawie grupą operacyjną pod dowództwem Dmytra S. „Dmytro S. oraz cała jego grupa operacyjna, w skład której wchodzi piętnastu etatowych funkcjonariuszy FSB, posługują się oficjalnie na terenie Ukrainy dokumentami SBU [Służby Bezpieczeństwa Ukrainy]. Pozostają tam jako siły wsparcia dla działań SBU. W rzeczywistości jednak wszyscy są funkcjonariuszami 3. Wydziału FSB, Służby Naukowo-Techniczne. Nasuwa się pytanie, dlaczego akurat 3. Wydział FSB miałby być uwikłany w tego rodzaju proceder. D. do 2011 roku służył w Kabulu jako doradca Hamida Karzaja ds. spraw bezpieczeństwa. Wydaje się, że D. mógł zapewnić sobie łatwy dostęp do materiałów wybuchowych. Mimo to, uwzględniając fakt, że w przypadku TU-154 chodzi o rządowy samolot polskiego prezydenta o bardzo wysokich wymogach bezpieczeństwa, - zdaniem autora - umieszczenie w samolocie ładunków TNT wyposażonych w zdalne zapalniki byłoby niemożliwe bez zaangażowania polskich sił.” Tyle na temat wiedzy BND na podstawie wypowiedzi dwóch różnych źródeł; przedstawiciela rządu polskiego oraz rosyjskiego źródła z FSB. Oba źródła informują na temat sprawy Smoleńska niezależnie od siebie, nie znając się wzajemnie."

(koniec cytatu)

Opisywana przez niemieckie służby struktura, która przeprowadziła zamach bardzo przypomina struktury oparte na funkcjonariuszach postsowieckich służb takich jak Grupa Far West czy też opisane przez płk. Litwinienkę siatki, które doprowadziły do dwóch wojen czeczeńskich. Posługiwanie się wykonawcami zakamuflowanymi jako przedstawiciele innych służb wywiadowczych to też nic nowego. Wzmianka o Karzaju jest ciekawa - choćby w kontekście jego zwrotu ku Rosji oraz poparcia przez niego aneksji Krymu.  Wspomniany gen. Jurij D. zapewne nadzorował narkotykowe interesy FSB z Karzajem. 

Wykonawca zamachu (umieszczenia bomby w salonce prezydenckiej i być może również "czyszczenia" wrakowiska - niektórzy dopatrywali się ukraińskich słów na słynnym filmie ze strzałami w lesie) został zidentyfikowany jako Dmitrij Sałamatin - Kazach będący przez kilka miesięcy ministrem obrony u Janukowycza. Jak czytamy:



"Urodzony w 1965 r. w Kazachstanie Salamatin, inżynier górnictwa, w latach 90-ch pracował jako doradca w różnych moskiewskich firmach paliwowych. W 1999 r. przeprowadził się na Ukrainę. Jesienią 2005 r. otrzymał obywatelstwo Ukrainy. W latach 2006-2011 był deputowanym do Rady Najwyższej Ukrainy z ramienia Partii Regionów. W czerwcu 2010 roku Salamatin został szefem ukraińskiej spółki państwowej Ukrspieceksport, mający wyłączność na eksport i import broni. W 2011 r. zaś szefem państwowy koncernu Ukroboronprom, łączącym ukraińskich producentów broni.
Z lutego po grudzień Dmytro Salamatin 2012 r. obejmował stanowisko ministra obrony Ukrainy.Jego nominacja wywołała skandal polityczny na Ukrainie. Przede wszystkim krytykowano wybór na tak ważne stanowisko człowieka, który przez lata pracował dla Rosji. Wielokrotnie był oskarżany o związki z rosyjskimi służbami.

– Powołanie na ministra obrony Ukrainy człowieka, który był obywatelem Ukrainy zaledwie przez 5 lat, a wcześniej pracował w rosyjskim biznesie, jest wyraźnym świadectwem albo niekompetencji prezydenta Janukowycza, albo, co jest bardziej prawdopodobne, bezpośrednim i świadomym lekceważeniem przez niego interesów bezpieczeństwa narodowego i obrony – mówił po powołaniu Salamatina w kwietniu 2012 r. deputowany do rady Najwyższej Taras Steckiw z partii byłego „pomarańczowego” prezydenta Wiktora Juszczenki Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona.

Do dymisji Salamatina doszło w atmosferze skandali. Zdążył jednak we wrześniu 2012 r. udać się z oficjalną wizytą do Afganistanu, gdzie spotkał się z ówczesnym prezydentem Hamidem Karzajem. Od razu po dymisji Salamatina w grudniu 2012 r. ówczesny prezydent Wiktor Janukowycz wyznaczył Salamatina swoim doradcą ds. bezpieczeństwa.

Jak ujawniła w lutym br. francuska gazeta Le Mond, opierając się na danych szwajcarskiego banku HSBC, Salamatin jest właścicielem domu w najdroższej podmoskiewskiej, burżuazyjnej dzielnicy Srebrny Bór w sąsiedztwie z wysokimi funkcjonariuszami FSB Rosji."

Do ustalenia pozostaje tożsamość gen. Jurija D. , dokładnego technicznego przebiegu zamachu (czy dwa pierwsze wybuchy to skutek trafienia Tupolewa rakietą czy eksplozji wewnętrznej - jak bowiem czytamy: zgodnie z raportem, podczas odejścia na drugi krąg, w samolocie nastąpiła eksplozja kilkadziesiąt metrów przed brzozą, a na dystansie kolejnych 200-300 metrów miała miejsce dalsza destrukcja skrzydła wraz z urwaniem jego końcówki. Następnie jeszcze przed uderzeniem w ziemię miała miejsce eksplozja w kadłubie samolotu, która zniszczyła jego strukturę; końcowym etapem katastrofy był wybuch w prezydenckiej salonce, już po uderzeniu samolotu w ziemię), a także ustalenia polskojęzycznych zleceniodawców zamachu. Logika podpowiada, że musiał to zlecić polityk mający silne powiązania z wojskowymi służbami specjalnymi, aż do BUL-u wykorzystujący te powiązania. Organizatorem ze strony polskiej był zaś wojskowy, w randze generała, mający służbowe powiązania z ludźmi takimi jak gen. Jurij D., kultywowane również podczas wizyt w Afganistanie.

Flashback: Zagadka śmierci generała Szumskiego - MUST READ!!!


Powyżej:  "Sejmowa Komisja badająca Katastrofę Smoleńską podczas analizy dokumentów związanych z remontem tupolewa natrafiła na ślad lobby Wojskowych Służb Informacyjnych. Podczas przetargu na remont tupolewa z niejasnych przyczyn odrzucono polskie przedsiębiorstwa BUMAR i Metalexport-S. Zlecenie przyznano konsorcjum MAW Telecom i Polit-Elektronik.
Wiceprzewodniczącym Rady Nadzorczej MAW Telecom Intl SA jest gen. broni w st. spocz. Henryk Tacik, absolwent Akademii Sztabu Generalnego w Moskwie. "



Powyżej: "Czyż to nie Szogun!" ("Shogun ka yo!") Gen. Koziej z gen. Patruszewem, byłym szefem FSB, z którym spotykał się niezwykle często. 


Ending: Egoist Fallen

***

Polecam wywiad ze mną przeprowadzony przez kwartalnik naukowy "Spojrzenie na Wschód". Mówię tam m.in. o kryzysie Europy i o tym, co może nam zaoferować Azja Wschodnia.

***

Zainteresowanych tajną stroną historii i po prostu dobrą lekturą  zapraszam  do sięgnięcia po moją książkę "Vril. Pułkownik Dowbor".  I w wersji papierowej  i jako ebook

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz