środa, 7 listopada 2012
Obama wygrywa. Ameryka i świat przegrywają
Barak Barakowicz Obama zmiażdżył Romnmeya w kolegium elektorskim (różnica w ogólnej liczbie głosów okazała się jednak minimalna). Jego zwycięstwo wskazuje, że wciąż duża liczba Amerykanów ma traumę po rządach Busha a przy tym nie ma zielonego pojęcia o dokonaniach (a raczej złamanych obietnicach swojego prezydenta) i głosowała na Obamę tylko dlatego, że dobrze prezentuje się w telewizji (gdy czyta z telepromptera). Czynnikiem, który przeważył na korzyść demokratycznego prezydenta był huragan Sandy. Ten "kamikaze" (boski wiatr) pozwolił mu zaprezentować się prezydencko po przegranych debatach. Amerykanie olali to, że Obama nie radzi sobie z gospodarką, że dał d... w Bengazi i nie rozliczył złodziei z Wall Street. Wybrali na kolejne cztery lata kukiełkę z Wall Martu. Co będzie oznaczała druga kadencja Obamy? Pod wieloma względami stagnację. Wyjątkiem będzie polityka zagraniczna. Tam będzie można zobaczyć dalszą część przekierowywania uwagi na Azję, kolejne głupie manewry wokół Rosji i efektowne tajne wojny na Bliskim Wschodzie a także wrzucanie pod autobus takich sojuszników jak Izrael czy Polska. Netanjahu musiał się dzisiaj obudzić wk...ny. Nie jest jednak Icchakiem Szamirem i przez myśl mu nie przyjdzie próba skrócenia kadencji amerykańskiego prezydenta.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie jest mi szkoda US, sami sobie ciężko zapracowali na ostatnie 4 lata, dzisiejszy dzień i na los jaki ich czeka.
OdpowiedzUsuńNaściągali sobie kolorowych i to oni przeważyli szalę. Jaki inny powód niż rasizm i kolor skóry sprawia że 97% czarnych ups afroamerykanów ;) głosuje na czarnego?
Potęgę i wielkość US zbudowali biali kierując się protestanckimi wartościami, o utrzymaniu status quo, nie mówiąc o rozwoju nie ma mowy jeśli w miejsce etosu pracy, oszczędzania i krytyki zadłużania zastąpił socjalizm, lenistwo, poprawność polityczna.
No ale jak na wstępie, sami do tego doprowadzili, za kilkadziesiąt lat może trochę powyżej 100 lat powinni się cieszyć jak się nie staną zwierzyną łowną jak w RPA czy Zimbabwe, w kierunku których US zmierza w długim horyzoncie czasowym...
I właśnie dlatego my Polacy nie powinniśmy specjalnie przejmować się upadkiem ''cywilizacji białego człowieka'' w Ameryce - przy okazji poprzednich wyborów poseł Górski histeryzował cytując jakiegoś mędrka z PiS-u, tyle że jako typowy ''neokoszerwatysta'' znad Wisły nie zdawał sobie sprawy, że w Ameryce ''biały'' nie oznaczał bynajmniej każdego przedstawiciela tej rasy, lecz jedynie anglo-saksońskiego protestanta zaś biały katolik, Irlandczyk czy Polak był dla nich ''white trash'', białą hołotą stojącą niewiele wyżej od czarnucha czy inszego dzikusa. Jakiś polityk amerykański, nie pomnę nazwiska, stojący na czele antyimigracyjnej ligi na pocz. XX w. ujął to lapidarnie : ''wszystkie problemy Ameryki zniknęłyby gdyby każdy Irlandczyk zabił czarnucha i został za to powieszony'' - piękne, nie ? To jest fakt kapitalnej wagi na który nasi rodzimi neokoni są zazwyczaj ślepi : na kształt cywilizacji USA miało znaczny wpływ, choć nie jedyny i główny bynajmniej, chrześcijaństwo ale w wydaniu protestanckim a więc często fanatycznie wręcz wrogim katolicyzmowi - powstańcom amerykańskim zdarzało się palić nie tylko kukły króla brytyjskiego ale również papieża, który był dla nich takim samym tyranem w sferze duchowej jak tamten politycznej. Antykatolickie resentymenty niestety nie odeszły w przeszłość a wręcz nabierają siły na skutek napływu nominalnie przynajmniej katolickich latynoskich imigrantów i mimo laicyzacji są żywe nawet w popkulturze np. ''Kod da Vinci'' czerpie pełnymi garściami z klisz ''antypapistowskiej'' propagandy. Można chyba nawet zaryzykować tezę, że protestantom bliżej kulturowo do Żydów niż chrześcijan innych konfesji stąd ''chrześcijańscy syjoniści'' trzymają z nimi taką sztamę. Natomiast co się tyczy przedstawicieli innych ras to nie jest aż tak apokaliptycznie jak to kreślisz - o Azji nie będę mówił bo wiadomo, w Ameryce Łacińskiej obok przysłowiowych ''bananowych republik'' można znaleźć kraje dość zasobne i dobrze zarządzane jak Chile, Argentyna czy wyrastająca na prawdziwą regionalną potęgę Brazylia a nawet w Afryce są takowe, choć nieliczne, jak Bostwana czy Rwanda. Zresztą patrząc na zastraszającą degrengoladę samych białych ludzi nie ma czego specjalnie żałować - to nie ''innorasowi'' są problemem ale demoralizacja i niewiara w siebie, samobójczy pęd wśród przedstawicieli naszej rasy bo nie jacyś Hunowie lecz sami biali ludzie zniszczyli cywilizację białego człowieka, gdybyśmy byli silni duchem i materią żadni barbarzyńcy nie byliby nam w stanie zagrozić.
UsuńZależy o jakich protestantach mowa. W istocie protestanci, to luteranie, a tych w USA nie jest jakoś wstrząsająco dużo, a i w odniesieniu do "starszych braci w wierze" są dość zdystansowani.
UsuńNatomiast w USA dominantę stanowią (faktycznie radykalnie antypapistyczne) ugrupowania pentakostalne. Z protestantyzmem tradycyjnym wiele ich nie łączy. Przeciwnie. Mimo, że luteranizm ich w swoim łonie zinternalizował, to stanowią dla nas poważny problem, gdyż ich podejście do wielu kwestii jest mocno... "nieortodoksyjne". W dodatku uważają, że mają patent na właściwe rozumienie Pisma, czym dodatkowo wszystkich wkurzają.
Jeśli za punkt odniesienia, co jest protestantyzmem przyjąć stanowisko Lutra, to pentakostalni protestantami nie są. A nawet kalwinów z trudem dałoby się do tego dopasować.
Końcówka, to samo sedno.
Zaintrygowałeś mnie, chyba faktycznie pochopnie wrzuciłem ich do jednego wora, zresztą jeden z moich znajomych, który pozaliczał w życiu różne tego typu charyzmatyczne sekty poddaje w wątpliwość nawet ich chrześcijańskość, mówi że pod pozorem wiary chrystusowej lansują wręcz jakieś neo-voodoo - mógłbyś mi polecić jakieś prace w jęz. polskim na temat różnic o których wspomniałeś ? Pytam też dlatego, że stosunkowo niedawno uświadomiłem sobie iż tak naprawdę nic poza ogólnikami nie wiem o Rewolucji Amerykańskiej i tamtejszej cywilizacji, jesteśmy zalani wręcz wszelkim śmieciem zza oceanu ale poziom wiedzy o USA, ich historii i tego jak kształtowały się instytucje tego kraju jest u nas właściwie żaden.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA ja uważam, że z punktu ekspansywnej polityki Amerykanów dobrze się stało, bo Obama jest dla niej idealną przykrywką mimo, że jego urok nieco już zbladł [ he he ], gdyby wygrał Romney zlewaczone media jeździłyby po nim znowu jak po Bushu i mielibyśmy zamieszki rasowe a tak proszę, tylko położą uszy po sobie zaś Murzyni tzn. Afroafrykanie będą się cieszyć, że mają ''swojego'' prezydenta [ rękami i nogami wzbraniam się przed rasizmem ale naprawdę trudno powstrzymać się przed brutalnymi spostrzeżeniami widząc ich głupotę, cała nadzieja w tych kilku a może i -nastu procentach z nich co nie dają się na to nabierać ]. To prawda, że dla samych Amerykanów nie jest to dobra wiadomość, dalsze powiększanie i tak gigantycznego zadłużenia itd. ale sami idioci chcieli no i Romney wcale nie był pod tym względem lepszy od Buraka tak jak wcześniej Bush od Clintona, więc i tu rachunek wychodzi raczej na zero. Może tylko w ''obyczajówce'' coś by się zmieniło, ale i tego nie jestem taki pewien biorąc pod uwagę mormońską konfesję pana Romneya - wielu ludzi nad Wisłą siłą rzeczy nie orientuje się w religijnych zawiłościach Ameryki i mylnie bierze ich za kolejną protestancką sektę tymczasem tacy z nich ''chrześcijanie'', że wierzą iż Chrystus i Lucyfer byli braćmi... [ nie sądzę by mógł go naprostować niedoszły wiceprezydent bo i do jego katolicyzmu można by mieć sporo zastrzeżeń ]. Z tym porzuconym na pastwę losu Izraelem to mnie bardzo rozbawiłeś Fox - trudno mi sobie wyobrazić by ''efektowne tajne wojny na Bliskim Wschodzie'' działy się bez wiedzy i udziału odpowiednich służb tego państwa, być może nie jest to na rękę frakcji ''Bibiego'', ale innym zapewne tak więc spokojna kiepełe. Natomiast my, cóż... co mamy takiego, czego nie ma Rosja lub Niemcy ? Złudzeniem jest myślenie, że Romney prowadziłby diametralnie inną politykę wobec Rosji bo niby dlaczego ? Zresztą obecna administracja wcale nie jest taka uległa, destabilizowanie Rosji już się zaczęło, demonstracje podczas wyborów były tego przedbiegiem, oczywiście nie mogły doprowadzić do upadku reżimu ale wyłom nastąpił, to był kolosalny skok biorąc pod uwagę wcześniejszą bierność Rosjan, teraz jeszcze kampania ośmieszania Putina w zachodnich mediach, której zresztą jest wdzięcznym obiektem itd. Rzecz jasna w ten sposób nie dokona się radykalnego przełomu ale kto wie do czego jest to preludium. Tak czy siak dla nas powinna z całej tej sytuacji płynąć gorzka nauczka, że powinniśmy polegać przede wszystkim na własnych siłach i szukać sojuszników bliżej : w Skandynawii, Wlk. Brytanii, krajach nadbałtyckich [ choć Litwa przesiąknięta ruską agenturą podsycającą jej kuriozalny nacjonalizm jest chyba stracona ], Czechach, Węgrach itd. aż po Bałkany i może nawet Turcję - wprawdzie w ten sposób nie unikniemy niestety objęć tłustego biustu frau Merkel i psychopatycznego wujka Wołodii, ale przynajmniej możemy ostro rozepchać się łokciami by nie udusić się od ich smrodu, póki co nie możemy liczyć na więcej moim zdaniem, w każdym razie jest to na pewno lepsze od posłusznego merdania ogonkiem obojętnie czy to przed Rosją i Niemcami czy też USA i Izraelem.
OdpowiedzUsuń